PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=381328}
7,1 44 tys. ocen
7,1 10 1 44160
7,4 33 krytyków
Frost/Nixon
powrót do forum filmu Frost/Nixon

Moim zdaniem zasłużył bardziej niż Sean Penn, który zagrał bardzo dobrze, ale w zasadzie "tylko" bardzo dobrze, poza świetnie pozowanymi "typowo" gejowska gestykulacją nie dostrzegłem w jego kreacji niczego nadzwyczajnego, a tego zazwyczaj oczekujemy po laureatach. Tak więc moim zdaniem Penn na 5 z małym plusem, ale Langella na szóstkę z wykrzyknikiem. W tym filmie odtworzył człowieka, z wszystkimi jego gestami, mimiką, emocjami. Ostatni raz podobnie przejmującą kreację widziałem u Jammie'ego Foxxa grającego Raya.

ocenił(a) film na 8
tejon7

Cóż, ja tam rolę Penna uważam za znakomitą, ale - by powołać się na tekst z filmu ustawiający rozumienie "Frosta/Nixona" bodaj najmocniej - w Langelli Penn miał naprawdę godnego przeciwnika... Olśniewająca rola, zresztą w ogóle duet Langella/Sheen - doskonały. Naprawdę serce rośnie, że w czasach, gdy kino idzie w stronę głupawej czasem widowiskowości, komuś chce się robić filmy, które nie oszczędzają aktora, gdzie reżyser wymaga od swoich odtwórców najwyższej klasy rzemiosła, godnego najlepszych mistrzów teatralnych - w taki sposób pewnie Coppola cisnął Brando w "Ojcu chrzestnym" (a Welles tegoż samego w "Tramwaju zwanym pożądaniem"), Kubrick Nicholsona w "Lśnieniu", Huston Bogarta w "Sokole maltańskim"... Bożeż ty mój, przecież wszystkie aktorskie popierdywania, bo ja wiem, Cruise'a na przykład we wszystkich jego filmach to Langella (ale Penn też) przebija w pięć minut.

I w ogóle znakomity film: nie przewalony ani w stronę jakiejś tandetnej dramatyczności, ani nie rozmieniony na tanią antyrepublikańską propagandę - ten Nixon wychodzi tu jako postać naprawdę skomplikowana...

ocenił(a) film na 9
Ras_Democritus

uwielbiam czytać takie wypowiedzi na forum. :) znać konesera. Dzięki za podsunięcie tytułu "Sokół maltański". Niestety moja znajomość kina kończy się na końcu lat 60., ale dopisuję go do mojej (wciąż długiej) listy. ;)

Pozdrówka.

użytkownik usunięty
tejon7

Oscara powinien zdobyć Mickey Rourke, który zdominował wszystkich pozostałych lalusiów. Jego rola była prawdziwa i wyrazista, a nie te dzisiejsze komercje :-)

ocenił(a) film na 9

FrostNixon na pewno nie był komercją, choć niewątpliwie odniósł sukces finansowy w porównaniu do budżetu filmu. "Zapaśnika" muszę się przyznać, że jeszcze nie widziałem, ale wiele o nim słyszałem i na pewno to nadrobię. Jednak z tego co mówiono Rourke miał o tyle "łatwiej", że w zasadzie grał jakby samego siebie, jego bohater był niemalże własnym alter ego. Jakkolwiek by nie było Langella pokazał klasę mistrzowską. O Rourke'm nie chcę opiniować (jeszcze).

ocenił(a) film na 8
tejon7

Koneser?... Eee?... Czy ma to coś wspólnego z połączeniem konia i sera? Jakieś na ten przykład hipotetyczne (hipiczne?) horse menu w MacDonaldzie (hot dog z kabanosem końskim)?

Dziękuję, dziękują płoniąc się, ale znawca ze mnie żaden - po prostu nie ukrywam, że przy przytłaczającej ilości kina efektownego (w każdym możliwym tego słowa znaczeniu) są dla mnie jakoś wytchnieniem filmy, w których mogę radować się właśnie grą aktorską - tak jest i we "Frost/Nixon", i w "Obywatelu Milku", ale też na przykład w "Autorze widmo" Polańskiego (żeby wymienić jeden choćby film z ostatnio obecnych na ekranach). No i nie żebym miał coś przeciwko bombastycznej rozrywce - "Avatara" też obejrzałem z wielką przyjemnością. No, ale...

A tak trochę a propos Waszej poniższej dyskusji: "Zapaśnika" też jeszcze nie widziałem, ale nie wątpię, że Rourke zagrał tam z klasą - tak jak to zrobił choćby w "Sin City" czy w "Harrym Angelu". Ale to w sumie cieszy, popatrzcie: jeden sezon (no, z niewielkim okładem), a tu się okazuje, że jak tak dobrze pogrzebać, to nie same bombastyczne gówna lecą nam na głowy - bo to i Penn, i Langella, i Rourke... A w bliskim sąsiedztwie (także czasowym) jeszcze i Ledger w ostatnim "Batmanie", i Waltz w "Bękartach wojny". No po prostu nastrój - także ten filmowy - uwiosennia mi się coraz bardziej...