Od strony aktorskiej film nie ma absolutnie nic do zarzucenia.
Również koncepcja głównego wątku wydaje się fantastyczna.
Dwójka młodych zwyrodnialców postanawia zabawić się z bogu ducha winną rodzinką w śmiertelną grę, w której stawką są ich życia.
Okej, to brzmi fantastycznie. W praktyce, autor filmu chyba nie słyszał spostrzeżenia Hitchcocka jakoby film winien zacząć się trzęsieniem ziemi, a akcja powinna stale rosnąć. Jest po prostu nudny, wczoraj zasnąłem oglądając go koło 22:00, dzisiaj dokończyłem. Jedyna scena, którą uważam za ciekawą pojawiła się na 10min przed końcem, niestety nie doczekałem się wytłumaczenia. Wiem, że znajdą się rzesze entuzjastów dywagujących nad interpretacją, jednak osobiście jestem zdania, że każdy może zamieścić w fabule jakiś absurd i czekać na setki kreatywnych interpretacji, którym będzie w milczeniu przytakiwał. Film dostał ode mnie 3, ponieważ kino, które nie wciąga choćby było najdoskonalej zrobione jest tyle samo warte co pyszne ciastko tak twarde, że nie da się go ugryźć.
Nieraz się tak właśnie zastanawiam, jak to jest, że opatrzymy jakiegoś gniota etykietką "kino ambitne" i całe rzesza kinomanów będzie cmokać i zachwycać się, jak to wspaniale było to obejrzeć. A jak jeszcze dorzucą do tego jakiś bzdetny zabieg stylistyczny, w stylu tego przewijania rzeczywistości na 10 min. przed końcem, tak, że można się katować jakimiś bzdurnymi interpretacjami, to uwielbienie dla takiego pozbawionego rzeczywistej treści obrazu wzrośnie jeszcze bardziej niepomiernie. Ta scena ma być oczywiście zakpieniem z widzów, którzy spodziewali się jednak jakiegoś happy endu. Bo dobre zakończenie nie przystoi przecież kinu ambitnemu, bo jest schematyczne i płytkie. Problem polega na tym, że tu również niemal od początku było wiadomo, że koniec będzie taki, jaki właśnie był. Czyli także schemat, tyle, że "ambitny".
A co autor chciał tym filmem powiedzieć? Doprawdy nie mam pojęcia. Jedyne co mi się nasuwa to właśnie zabawa formą, a to jednak za mało, by film był ciekawy. Oglądając ten obraz czułem zirytowanie. Problem polega na tym, że nie wierzę, aby w rzeczywistości znaleźli się tacy wielcy idioci, jak bohaterowie tego filmu. Grają jakieś nierealne role. Haneke ma przecież 4 dzieci, więc wie doskonale, że ludzie nie byliby w stanie zachowywać się tak biernie, jak bohaterowie, czy ich sąsiad na początku. Własnego życia z resztą też nie oddaliby tak biernie. Chyba, że to bajdurzenie morderców o równoległych rzeczywistościach ma wyjaśniać tę kwestię. Tak czy siak, to tylko zabawa formą, właśnie w sam raz na 3 punkty, za sprawną realizację.