Zabawa która tak naprawdę nie wychodzi poza schemat podobnych filmów, choć bardzo się stara. Słowa pochwały za intencje reżysera... niestety na intencjach się skończyło
Największy zarzut mam do nieprzekonywującej gry aktorskiej . Dwie najważniejsze postacie, tytułowi "mordercy w białych rękawiczkach" są najsłabszym ogniwem. Ich nijaka gra aktorska przedkłada się na nieporywające gre w którą stara się grać z widzem reżyser .
Jest po prostu nudnie oraz przewidywalnie... niestety już dawno się skończyły czasy gdzie brak happy endu uznawano za nowość i szok.
Przewidywalne... Hmmm jesteś pierwszą osobą, która uznała ten film za przewidywalny, więc wybacz, ale nie chce mi się wierzyć, że przewidziałeś wszystko od początku do końca.
A co jest tutaj takiego nieprzewidywalnego? Poza "sceną z przewijaniem" ?
Ten obraz to próba zakpienia sobie z widza, z jego oczekiwań, z jego przyzwyczajeń do konwencjonalnego kina pełnego przemocy. I tutaj pochwała za wymowę oraz intencję
"Ten obraz to próba zakpienia sobie z widza, z jego oczekiwań"
No właśnie, czyli jak sam piszesz reżyser chiał nam pokazać to czego byśmy się nie spodziewali. WIęc wniosek z tego taki, że przed oglądaniem filmu musiałeś czytać o nim lub oglądac oryginał, musiałeś wiedzieć, do czego będzie zmierzał reżyser, czyli sam niczego nie przewidziałeś. Inaczej sam nie mógłbyś niczego przewidzieć, ponieważ sam przyznałeś, że reżyser chciał nas zaskoczyć pokazując coś czego byśmy się nie spodziewali.
To co dla jednego widza jest zaskoczeniem, dla drugiego niekoniecznie takie musi być. Ale to przecież tak naprawdę nie o to chodzi... nie jest mój główny zarzut.
Zwyczajnie nie smakuję mi to co zaserwował nam Michael Haneke w tej wersji z 2007 roku.