George to straszna ciota.. bez urazy, ja wiem, że ma złamaną nogę czy coś tam, potem znowu dostał w dziób, ale jego rola ogranicza się do siedzenia, płakania i smędzenia że jest strasznie obolały. ogólnie robi bardzo mało aby pomóc rodzinie, już od samego początku wyprasza gości w bardzo nieskuteczny sposób.gdy mu leją żonę czy dziecko to tylko płacze albo prosi.
film momentami nudny, niepotrzebnie rozciągnięty, akcja słaba, jeśli dłużyzny miały budować napięcie to na mnie to nie zadziałało.
motyw z przewinięciem - ciekawy, myślałam, że mam trefną wersję ;) to ciekawa sytuacja aczkolwiek to też jest zabawa widzem, wielka zabawa..
no i podstawowe pytanie - po co oni to robili? nie znalazłam racjonalnego powodu, ktoś się doszukał? jedna, druga, trzecia rodzina.. po co? bo jeśli to było z powodu zwykłego widzimisię.. to słabo.
bardzo duży plus za grę Watts i Pitt'a - szacun! Watts w scenie 8-minutowej (gdy zastrzelili syna i ratowała męża) była naprawdę świetna.
i jeszcze jedno - nie ma konkretnej sceny przemocy, tylko nasze domysły od samego początku. uderzenie Georga kijem - nie jest ta scena pokazana, przewinęłam bo myślałam że coś przeoczyłam a jednak nie, to po prostu nie było pokazane. tak jak zabicie syna, męża itd, wszystko jest w wyobraźni widza.
jedyna scena śmierci została przewinięta.
miało być 6, ale z powodu dwóch ostatnich akapitów - 7.
Nie chciał Cię wkurzyć, a jedynie zmusić do myślenia - żebyś odnalazła w sobie namiastkę spaczonego charakteru... ;) To że George jest nieprzeciętnym ciamajdą - żałosnym facetem który nie potrafi obronić ani żony ani dziecka dostrzega każdy. Ale to nie oznacza że mamy go mniej żałować (a czytając wpisy na forum pokuszę się o stwierdzenie że część osób żałuje że nie oberwał mocniej :/)...
Dłużyzny i rozciąganie niektórych scen (m. in. wtedy kiedy psychopaci na dłuższą chwilę wybyli z domu) również są celowym zabiegiem reżysera - ilu odbiorców filmu po tym jak do pokoju wtacza się piłeczka golfowa oznaczająca powrót psycholi odczuwa ulgę że znowu będzie się coś działo... A gdzie nasza empatia i współczucie? :(
Jestem jeszcze ciekawa ilu facetów w czasie filmu spodziewało się zobaczyć nagą Ann - a reżyser złośliwie pokazał jedynie jej twarz i w miarę subtelnie przedstawił tą scenę i zrobił pstryczka w nos tym wszystkim zepsutym typom, którzy spodziewali się finalnie sceny gwałtu... :/ Zło czai się w wielu z nas - a takie psychopatyczne charaktery jak ci dwaj zwyrodnialcy mogą czyhać w każdym środowisku...
nie mam w sobie empatii dla cioty która nie umie stanąć w obronie własnej rodziny.
mnie reżyser chciał zmusić do myślenia? szkoda, że nie Georga. wiesz co ten gość faktycznie powinien dostać w łeb jeszcze raz to może by się ogarnął.. to jest takie współczucie z jednej strony a z drugiej złość że można być tak biernym.
motyw z piłeczką - no wiesz, w końcu oglądamy thriller, więc czekamy na takie sytuacje a nie na happy end, to nie komedia romantyczna.
co do ostatniego akapitu, nic dziwnego, że ktoś mógł się "spodziewać" gwałtu, w końcu psychole byli zdolni do wszystkiego.
Czyżby za dużo filmów akcji, w których pomimo ran postrzałowych głowy, serca i płuc, bohater radośnie hasa sobie po ulicy z rakietnicą?
W jaki niby sposób 40-letni George ze złamaną nogą, miał obronić rodzinę przed dwójką młodych, silnych, zdrowych, sprytnych i uzbrojonych 20-latków?
pudło, nie oglądam filmów akcji.
adrenalina spowodowana bronieniem swoich bliskich gorzej rannym potrafi dać siły, a George od początku był dość bierny.
Gorzej rannym potrafi dodać siły? Może w filmach i książkach.
Na samym początku złamali mu nogę. A to jakby nie patrzeć jest dość poważny uraz.
Hmm... Idiotyzmem ze strony Georga byłaby próba podjęcia walki.
40-latek ze złamaną nogą na dwóch silnych i zwinnych 20-latków z kijem golfowym w rękach. Nie wiem jak widzisz taką walkę. W pewnych wypadkach spokój, opanowanie i trzeźwe myślenie, jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż heroizm z góry skazany na niepowodzenie.
Byłby idiotą gdyby próbował się stawiać. Dopiero wtedy naraziłby swoją rodzinę. Jego sytuacja była z góry przegrana. Próba ataku nie miała szans na powodzenie, a jej jedynym skutkiem mogło być niepotrzebne rozzłoszczenie przeciwników. Paul i Peter mogli ukarać zuchwałość Georga robiąc krzywdę jego synowi, albo żonie.
Niestety w większości wypadków strach zwyczajnie paraliżuje.
Tak na marginesie, to miałaś kiedyś złamaną nogę? Oprócz bólu często pojawia się jeszcze jedna nieprzyjemna dolegliwość: noga otrzymuje "dodatkowy staw" i wygina się w miejscu, w którym nie powinna. To troszkę utrudnia chodzenie.
chyba edytowałeś ten post wyżej, no nieważne.
on nie miał nic do stracenia a to nie była sytuacja w której potrzebne jest trzeźwe myślenie, raczej przydałby się jakiś impuls dzięki któremu mógłby działać.
poza tym tak jak pisałam wcześniej, on zanim mu nogę złamano zachowywał się ciotowato.
Proszę, napisz mi jak wyobrażasz sobie walkę Georga z tymi chłopaczkami? W jaki sposób miał ich pokonać? Co mógł zrobić? Opisz mi to, bo mój umysł nie posiada chyba wystarczającej wyobraźni. Każdy scenariusz jaki wymyślę ostatecznie stawia Paula i Petera na wygranej pozycji. Oglądałem ten film kilka razy (w obu wersjach) i nie dostrzegam, żadnego możliwego wyjścia z sytuacji (przy użyciu siły).
Mylisz się. Miał bardzo dużo do stracenia. Jak już pisałem. Poprzez spokojne podejście zyskiwał na czasie. A czas był tu bardzo ważny. Może liczył na to, że ktoś zjawi się w domu z wizytą, a może znudzi im się ta zabawa i zostawią ich w spokoju, a może uda się jakoś ich przekonać, że to co robią jest złe. Wyjść było wiele, ale walka byłaby najgorszym z nich. Ci goście grali z nimi w gierkę, każde "złe zachowanie" było odpowiednio karane. Nietrudno zauważyć, że krzywda działa się domownikom wtedy, kiedy próbowali łamać narzucone im "zasady gry". Kiedy byli posłuszni było spokojnie.
Jakikolwiek atak NIE MIAŁ SZANS na powodzenie, a jedyną rzeczą jaką mógł osiągnąć George poprzez impulsywne działanie, była kara za złamanie "zasad". Rozwścieczeni napastnicy z pewnością nagrodziliby Georga za jego odwagę. Nagrodziliby go robiąc krzywdę jego żonie, albo dziecku.
Sposób działania Paula i Petera był jasny i prosty. Nie trzeba być psychologiem, ani uważnym widzem, żeby go dostrzec:
Podporządkowujesz się - jest miło i przyjemnie.
Stawiasz się - cierpi ktoś z Twoich bliskich.
"On zanim mu nogę złamano zachowywał się ciotowato." - zanim złamał nogę praktycznie nie pojawił się na ekranie, więc nie wiem za bardzo, w którym momencie wykazał swoją "ciotowatość"?
Z wszystkim co napisałeś się zgadzam, pozwolę sobie jednak odpowiedzieć na ostatnie pytanie - jak przyszedł z synkiem do domu pierwszą prośbą żony było aby wyprosił intruzów - nie zrobił nic bagatelizując całkowicie jej obawy i w sumie na własne życzenie włączył się w ich gierki... Ana wcześniej nie podjęła żadnych działań, bo to George był dla niej autorytetem i ostoją rodziny, więc czekała aż on wróci i rozwiąże sprawę i to ją zgubiło...
Daję sobie głowę ściąć że w innym wypadku już dawno wybiegłaby z domu w pośpiechu szukając ratunku jak zdrowo myśląca, niezależna kobieta... ;)
Postaw się na miejscu George'a.
Wszedł z dworu do domu i zastał w nim dwójkę uprzejmych, niesprawiających kłopotu chłopców, oraz rozhisteryzowaną żonę, która domaga się, aby ich wyrzucić. Nie byli oni intruzami, ponieważ brał ich za członków rodziny swoich dobrych znajomych. George nie miał potrzeby się ich obawiać, a histerię żony uznał za przesadę, bezpodstawną panikę. Nie chcę rzucać jakimiś stereotypami, ale część kobiet w różnych sytuacjach trochę przesadza z emocjami, histeryzuje bez powodu. Oczywiście to zależy od osobowości, ale taka mogła być właśnie Ann. Mąż uznał, że jego żona znów ma wahania nastroju i przejmuje się jakąś "głupotą". Jako, że Peter i Paul byli rodziną przyjaciół, to nie chciał wzbudzać konfliktu i wyrzucać ich z domu, tym bardziej iż nie sprawiali żadnych kłopotów. Uznał, że lepiej pokojowo wyjaśnić całe nieporozumienie.
Zauważ, że George pyta się bardzo zdziwiony swojej żony "co się dzieje?". Widać, że nie brał na poważnie jej paniki, a nie chciał niszczyć dobrej relacji ze znajomymi z powodu kolejnych "humorów" małżonki.
Cała akcja, od wejścia do domu, aż do złamania nogi trwa raptem 2 minuty, z czego swoją agresję napastnicy ujawniają sekundy przed atakiem.
Oczywiście, zgadzam się, że na samym początku można było interweniować i tym samym powstrzymać kolejne wydarzenia. Możliwe było pozbycie się intruzów, ale George nie widział w nich zagrożenia.
"Kuzyn sąsiada rozbił 4 jajka, a moja żona histeryzuje bo żółtkami pobrudził podłogę... to nic poważnego, ale ona zawsze ma wahania nastroju kiedy jest zmęczona podróżą.... przecież nie będę takim chamem i prostakiem, żeby z tego powodu wyrzucać chłopców z domu... uspokoję Ann, podamy sobie ręce i zaprosimy ich na wieczornego grilla".
Ale już pomysł, żeby ze złamaną nogą stawać do walki przeciwko dwóm uzbrojonym i 2 razy młodszym mężczyznom jest nie tyle absurdalny, co po prostu głupi. Bunt jednego zakładnika może spowodować jedynie to, że napastnik będzie musiał umocnić swoją pozycję, aby zakładnicy nie czuli się zbyt silni i bezkarni. Takim umocnieniem pozycji jest oczywiście okazanie swojej władzy i siły, czyli w tym przypadku wyrządzenie krzywdy jednej z więzionych osób.
Jeśli nie masz szans na pokonanie napastnika, to jedynym rozsądnym działaniem jest poddanie się jego woli.
Poprzez impulsywne działanie George jedynie naraziłby swoją żonę i dziecko. Dopiero wtedy można byłoby mieć do niego pretensje.
Już widzę ten lejący się jad i tematy na forum:
"George to idiota. Postawił się dwójce silniejszych napastników, chociaż był o wiele słabszy. przez co oni za karę odebrali życie jego synowi. Zamiast siedzieć cicho i zamknąć mordę na kłódkę, ten kretyn musiał bawić się w superbohatera, obrońcę rodziny gotowego do heroicznych czynów... Nie ważne, że nie miał szans! Samiec alfa musiał stanąć do walki, nie patrząc na konsekwencje, jedynie po to żeby zaspokoić własne ego i nie czuć się ciotą! Co za debil! "
Czego nie zrobiłby George i tak w oczach większości byłby winny.
Jeżeli chodzi o zachowanie Georga'a w domu to jednak moim zdaniem było kiepskie. Jeżeli jego żona na co dzień była histeryczką, to ok, ale nie wydaje mi się. Powinien zachować się jak opiekun rodziny i wyprosić ich, bo dalsze dyskusje i tak nie miały sensu i na dobrą sprawę, to on wcale tych chłopaków nie znał, nie powinien dbać o ich dobre samopoczucie, ale żony. Od początku i tak oni byli szemrani, irytujący. Popatrz, że nawet jak uderzył jednego z nich to w twarz co jest też w sumie domeną "kobiecą", faceci rzadziej tak biją. No, ale też nie piszę, że on był zły. Po prostu widocznie nie był z facetów, którzy potrafią się mocno postawić. Jak miał złamaną nogę, to faktycznie głupie by było, gdyby się na nich rzucił, jednak no w spodziewałabym się więcej negocjacji z porywaczami, a nie tylko godzenie się na wszystko co robią może poza paroma próbami negocjacji. No, ale film i tak bardzo dobry. Porusza i skłania do myślenia.
widziałam ten film jakiś czas temu, więc nie będę polemizować, mam inne zdanie niż Ty, wg mnie on od początku nie zachowywał się jak facet i tyle.
I owszem, pojawił się zanim mu złamali nogę, już wtedy powinien być bardziej stanowczy.
Zobacz co napisałem w poprzedniej wiadomości. Ponieważ uważał ich za rodzinę swoich dobrych znajomych, nie musiał się ich w żaden sposób obawiać. Brak stanowczej postawy w tym przypadku jest zrozumiały. George myślał, że jego żona znów histeryzuje z byle powodu.
"Kuzyn sąsiada rozbił 4 jajka, a moja żona histeryzuje bo żółtkami pobrudził podłogę... to nic poważnego, ale ona zawsze ma wahania nastroju kiedy jest zmęczona podróżą.... przecież nie będę takim chamem i prostakiem, żeby z tego powodu wyrzucać chłopców z domu... uspokoję Ann, podamy sobie ręce i zaprosimy ich na wieczornego grilla".