PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=336820}
6,7 38 tys. ocen
6,7 10 1 38030
7,4 25 krytyków
Funny Games U.S.
powrót do forum filmu Funny Games U.S.

entertainment

ocenił(a) film na 9

Podobno zrealizowane w 2007 roku "Funny Games U.S." jest dokładną kalką powstałego dziesięć lat wcześniej austriackiego "Funny Games",
nakręconego także przez Michaela Haneke. Reżyser chcąc przedstawić tę historię amerykańskiej publiczności odtworzył swój film, zmieniając w
nim jedynie odtwórców głównych ról, na znanych szerszej publiczności aktorów, oraz tłumacząc dialogi na język angielski. Zupełnie tak jakby jego
film był sztuką, którą zdecydował się wystawić w innym kraju. Mając więc do wyboru praktycznie identyczne oryginał, lub remake wybrałem ten
drugi ze względu na występującą w nim Naomi Watts, którą uwielbiam od czasu fantastycznego "The Ring". W przyszłości z ciekawości pewnie
obejrzę również i oryginał, by zobaczyć czy reżyserowi udało się z równym powodzeniem wejść dwa razy do tej samej rzeki. Haneke przedstawia
nam w swoim filmie historię spokojnej rodziny, która przyjeżdża na wakacje do swojego domu nad jeziorem. Słuchają muzyki poważnej, dobrze
się rozumieją, są zamożni i ułożeni. Pierwsze chwile po przyjeździe do domu to czysta sielanka - przygotowywanie łódki, gotowanie obiadu.
Dobry czas skończy się jednak wyjątkowo szybko, wraz z pojawieniem się przy drzwiach dwóch młodych chłopaków, ubranych na biało.
Sterroryzują oni rodzinę, unieruchomią męża i założą się z bohaterami o to, czy za 12 godzin rodzina będzie nadal w komplecie...

Ten film to gra. Po pierwsze gra pomiędzy bohaterami tej historii: między napastnikami a niewinną rodziną, która jest całkowicie zdana na łaskę
(i nie łaskę) chłopaków. Ale to także gra pomiędzy widzami a reżyserem, który bawi się oczekiwaniami publiczności, który łamie schematy by
pokazać jak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni do sztucznej rozrywki. To film nieszablonowy, który pogrywa sobie z widzem, bo ten znając typowe dla
tego typu kina schematy, podświadomie ich oczekuje, a otrzymuje coś zupełnie innego. Bo ta historia rozwija się zupełnie inaczej, często
podążając w zupełnie innym kierunku niż można by było sądzić. Jest zaskakująca właśnie ze względu na to łamanie utartych kierunków rozwoju
akcji i podążanie innymi drogami. Tak jakby Haneke mówił do nas:" popatrzcie, w normalnym filmie stałoby się teraz to, u mnie będzie inaczej".
Jego film jest przerażający, szokujący i niezwykle intensywny, pomimo, że nie epatuje przemocą. Praktycznie nie pokazuje nam jej, ograniczając
ją do minimum. W mocniejszych momentach odwraca kamerę w inną stronę, skupiając się na zwykłych przedmiotach lub na bohaterach jak na
przykład w scenie pierwszej śmierci, w czasie której widzimy jak jeden z oprawców przygotowuje sobie kanapkę, a my w tle słyszymy tylko krzyki i
możemy się domyślać co takiego dzieje się w pokoju obok.

I to jest niezwykłe w tym filmie. Z jednej strony nie idąc w kierunku dosłownego przedstawiania scen przemocy Haneke brutalnie pokazuje nam,
że w gruncie rzeczy właśnie na nią czekaliśmy zasiadając do tego filmu. Haneke robi nam na złość nie prezentując żadnych mocniejszych scen,
jednocześnie wyśmiewając nasze oczekiwanie na tego typu momenty. Pogrywa sobie z naszymi oczekiwaniami, pokazując, że nawet jeśli
baliśmy się oglądać jego film, to zrobiliśmy to czekając na mocniejsze fragmenty i to jest złe. Pokazał, że nawet jeśli się do tego nie przyznajemy,
to właśnie po to oglądamy tego typu produkcje, by bać się tego co nadejdzie. Pokazał, że zawiedliśmy się nie otrzymując tego czego
oczekiwaliśmy. Jego film to krytyka rozrywki opartej na przemocy, na brutalności, której w dzisiejszych czasach wszędzie pełno i na którą nie
zwracamy już właściwie uwagi, bo stała się czymś normalnym, czymś naturalnym. Krytyka filmów, których jedynym celem jest prezentowanie
wymyślnej przemocy ku uciesze publiczności. Haneke dodatkowo buduje niezwykle wysokie napięcie i aranżuje trudne do wytrzymania sceny,
które mówią niebezpośrednio o przemocy i tak mocno oddziaływają na naszą wyobraźnię, że wystawiają naszą wytrzymałość na nie małą próbę.
To taki policzek w twarz: chcieliście mocnych wrażeń to je teraz macie. Haneke pyta się nas nawet w pewnym momencie z ekranu czy mamy już
dosyć, czy chcemy jeszcze więcej, bo skoro włączyliśmy ten film to wiedzieliśmy na co się piszemy. Dziwi się, że skoro zdecydowaliśmy się go
oglądać, to dlaczego teraz nie możemy wytrzymać przed ekranem?

Jego film jest tak intensywny i poruszający bez wątpienia dzięki aktorom, którzy fantastycznie wcielili się w swoich bohaterów. Są oni naturalni,
niezwykle przekonujący i ani przez chwilę nie mamy wrażenia, że tylko odgrywają swoje role. Perfekcyjna jest tu po pierwsze Watts, świetnie
spisali się również Pitt i Corbet jako młodzi oprawcy, a także Roth, po którym nie spodziewałem się niczego wielkiego bo w "Magii kłamstwa" grał
trochę sztywno. Film Haneke niezwykle dobrze trzyma w napięciu i buduje niesamowicie napiętą atmosferę za pomocą prostych, statycznych
scen, w których na pozór nic wielkiego się nie dzieje. Dzięki nim przez cały seans, od pierwszej do ostatniej sceny siedzimy jak na szpilkach, nie
mogąc się poruszyć. Wykańczające jest tu okropne oczekiwanie na przyszłe wydarzenia, na następny ruch oprawców. "Funny Games" to obraz
niezwykle realistyczny, wstrząsający i szokujący. Obraz pozbawiony praktycznie jakiejkolwiek muzyki, który rozwija się w okropnej, trudnej do
zniesienia ciszy. Najbardziej przerażające jest w nim jednak to jak z pozoru mili i grzeczni są oprawcy. Przez cały czas są bowiem spokojni,
uprzejmi, nie podnoszą głosu, nie denerwują się. Jednocześnie spod tej uśmiechniętej maski widać trudne do opisania, czające się wewnątrz
nich zło. Bawią się oni zaistniałą sytuacją, bawią sie bohaterami mogąc zrobić z nimi dosłownie wszystko.

Świetnie jest tu oddana bezsilność bohaterów, ich całkowita niemoc. Cokolwiek bowiem nie zrobią, od razu obróci się to przeciwko nim,
cokolwiek nie wymyślą z pewnością im się to nie uda, bo nie ma wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Tym razem nie będzie happy endu, nie
będzie pocieszenia. Haneke nagina rzeczywistość, zmienia wydarzenia w trakcie ich trwania, pyta się bezpośrednio widzów o to komu kibicują.
Pokazuje tym jednocześnie, że to co oglądamy na ekranie to tylko fikcja, zaaranżowane przedstawienie. Z jednej strony karze nam przejąć się
losem bohaterów, karze przeżywać z nimi te okropne wydarzenia, z drugiej strony jednocześnie pyta się nas po co się nimi tak emocjonujemy,
skoro wszystko to jest jedynie filmem. Haneke za pomocą niestandardowych zagrań przypomina nam, że obrazy na ekranie są jedynie
wymysłem, fikcją, że nie powinniśmy się w nie tak angażować, bo nie są prawdziwe. Dlatego może zdarzyć się tutaj wszystko, bo tak chce pan
tego świata czyli reżyser. Pokazuje, że przestaliśmy traktować telewizję jak prostą rozrywkę, a stała się ona odzwierciedleniem rzeczywistości,
czymś czym oczywiście tak naprawdę nie jest. Bo rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana i brutalna niż jej obrazkowe przedstawienie.
Po tak poruszającym seansie potrzebny jest czas na odpoczynek, na ochłonięcie. Bo "Funny Games" nie jest filmem, który można oglądać na
spokojnie, po którym można bez problemu wrócić do codziennego życia. Potrzebny jest po nim czas na przemyślenie całości, na zastanowienie
się w ciszy nad tym co pokazał nam reżyser. A naprawdę jest nad czym myśleć.

9/10

ocenił(a) film na 8
milczacy

Gratuluję świetnej recenzji - niestety ze względu na jej objętośc obawiam się, że mało kto to przeczyta. Znalazłam tu chyba najlepszą jak dotąd interpretację sceny z pilotem. Masz rację, że trudno po tym filmie nie myślec i wrócic do codziennego życia - oglądałam go przedwczoraj i już drugi dzień siedzę na forum i czytam o nim wszystko, co tu jest. Dużo tu też głupot, niestety. Ludzie wychowani na amerykańskiej papce nudzą się przy nim, nawet niektórzy zasypiają, inni przewijają, nie rozumieją. Nie każdy jest przyzwyczajony do filmu, po którym trzeba myślec, dlatego to film nie dla każdego.