Powiem od razu: jeszcze tego dilmu nie widziałem. Ale już mam pewne obawy. Po obejrzeniu trailera nasuneła mi się skojarzenie z pamiętną, bo "Wyspą" (vel. "Wsypą") Michaela Baya. Tamten film miał wszystko: budżet, aktorów, pomysł, efekty i ... był wyjątkowo nieudany.

Oba filmy opierają sie na podobnym pomyśle. W dalekiej\niedalekiej przyszłości "ktoś" wyjatkowy odkrywa, że żyje w utopii\antyutopii.
To jeden z podstawowych toposów z filmów sf i twórcy chętnie po niego sięgają. Z różnym stopniem orginalności w podejściu do tematu. I nic w tym chyba złego. A na pewno nic z tym nie można zrobić. To tak jakby w filmach akcji zaprzestać wykorzystywania motywu zemsty za zabicie\porwanie\zgwałcenie rodziny\partnera\prezydenta USA, czy scenarzystom komedii romantycznych zakazywać opisywania historii dwóch przyciągających się odmiennych osobowości, czyli nurtu "kto się czubi ten się lubi".

Ale wróćmy do sf. Dobrze jest również, gdy taka historia zawiera jakieś aktualne bolączki współczesnych. W "Wyspie" były to problem z dziedziny bioetyki (czy klonować i jak klony traktować, czy dla ratowania własnego życia można poświęcić życie klona). W "Gamerze" z kolei poruszono temat reality show, kontroli życia innych i szeroko pojętych problemów z nowymi technologiami z internetowymi na czele.

Zastanawiam się jednak czego jednak widz ma oczekiwać od tego filmu ? Czy
a)Bezsensownej nawalanki w stylu "Death race"
b)Bezsensownej nawalanki do której pokazania rzekome głębokie przesłanie, jak w "Wyspie"
c) Głębokie przesłanie do którego doczepiono bezensowne nawalanki, jak w (podobno)"Matrixie" CZ 1.

Ja już chyba znam odpowiedź. Ale...nie uprzedzajmy faktów. Nie przed premierą.