Mam nadzieję, że Sean Penn otrzyma Złotą Malinę za tę rolę. Przebił nawet rolę Matthew Foxa z
"Alexa Crossa". Jest to znakomity aktor wart dwóch czy nawet trzech Oscarów, ale tu, zamiast
mnie wystraszyć (jak np. De Niro w "Przylądku Strachu") czy wywrzeć jakiekolwiek wrażenie, po
prostu śmieszył: akcent, mimika, "groźny" wzrok. Dziwię się, że film, w którym grali Brolin, Nolte,
Gosling czy Stone nie okazał się tak słaby.