W filmie Fleischera kompletnie nie czuć nastroju schyłku lat czterdziestych, a to za sprawą słabego scenariusza. Brakuje tego co lubimy w filmie gangsterskim, brakuje składnika Noir, brakuje dobrze opowiedzianej historii. Dialogi drętwe i na dodatek postać słynnego gangstera Mikey'a Coehna portretowana przez Seana Penna mówi przez większość filmu sama do siebie (czy pamiętacie jak tego Coehna sportretował Harvey Kietel w filmie Bugsy?).
Wreszcie ma się wrażenie, że oglądamy historię, którą już widzieliśmy kilka razy.... Za każdym razem lepiej opowiedzianą. Odradzam - strata czasu i pieniędzy.