Oglądałem w kinie... I nie zmienia to faktu, że film jest po prostu bardzo kiepski, banalny...

Z góry uprzedzam, że nie do końca spełniam kryteria, bo wymęczyłem się przy tym filmie w zaciszu własnego salonu. Żeby nie było, odpaliłem z BR więc najgorzej chyba nie jest. Moim głównym zarzutem wobec tego "dzieła" jest jego miażdżąca banalność i brak oryginalności, co w Fabryce Marzeń określa się CLICHE (z Żabiego). Sporządzę listę, żebym nie był gołosłowny.

1. Czarny charakter jest czarny do bólu, a biały aż błyszczy prawością. CHECK
2. Młody, wierny protegowany "białego charakteru". CHECK
3. Prawa ręka "czarnego charakteru". CHECK
4. Śmierć pucybuta jako punkt przełomowy "białego charakteru". CHECK
5. Niewiasta między czarnym a białym. CHECK
6. Zbieramy ekipę na Loki'ego...sorry na Cohen'a. CHECK
7. Kretyński pościg. CHECK
8. Dramatyczna śmierć sympatycznego członka ekipy, pozostawionego solo. CHECK
9. Mniejszości narodowe w drużynie. CHECK
10. Sympatyczny rewolwerowiec, który nigdy nie chybia. CHECK
11. Gość rzucający nożami. CHECK
12. Wierny obcokrajowiec, nierozumiejący dobrze po angielsku. CHECK
13. Sympatyczny geek od sprzętu. CHECK
14. Znudzony glina hazardzista, pijus i podrywacz. CHECK
15. (NIE)słuszny wybór sprawy nad rodziną. CHECK
16. Słabe one-linery. CHECK
17. Ma ktoś coś do dorzucenia?

Ten film to jedno wielkie cliche. Wszystko co w nim pokazano już widziałem, z tym że, o niebo lepiej zrobione. Po takiej obsadzie spodziewałem się arcydzieła kina gangsterskiego, a dostałem banalną opowiastkę na miarę Uwe Bolla? Tą historię napisał chyba robot, jakaś apka do tworzenia sztampowych scenariuszy za pomocą stempla, ewentualnie dzieciak w wieku przedszkolnym.
Penn okropny, Brolin i Nolte słabi, Stone to nie wiem po co ona tam w ogóle była, Mackie/Ribisi/Patrick chyba grali w tym filmie, ale ręki sobie uciąć nie dam, bo albo nie zauważyłem albo zdążyłem już zapomnieć. No i co się stało z głosem Goslinga?!
Kiepskie dialogi, papierowe charaktery, irytująca muzyka, słaba reżyseria, przewidywalność, durne CGI to tylko kilka z moich zarzutów. Wszystko to składa się na najgorsze - ZERO emocji.
Z drugiej strony podobały mi się kostiumy i charakteryzacja oraz fajne nasycenie kolorów. Very nice.

Bardzo chciałem żeby ten film mi się podobał. Lubię tą epokę, a zwłaszcza tych aktorów, ale tym razem to straszna popelina z tego wyszła. Dałem 5, celowo zawyżając. Gdybym obejrzał jeszcze raz, na pewno musiałbym obniżyć. Na szczęście dla Gangster Squad nie jestem masochistą.

Bardzo wyczerpująco opisałeś także moje wrażenia po obejrzeniu tego filmu - podpisuję się w całości (z tym, że ja dałem 4, tj. takie zaokrąglone 3,5).

A to nie miał być pastisz? Bo ja daje głowę za to, że tak. Możliwe, że ją stracę.... ale wyszło to całkiem przerysowanie i to było fajne ;)

No dokładnie, męskie, mocne, wciągające kino. Bez babskiego pitu-pitu. Cholera, czasem jak czytam opinie to sobie myślę, że tu wszyscy Almodovara czy Allena tylko oglądają, a przez przypadek pójdą do kina na uwaga: "gatunek: Dramat/ Gangsterski".
Ja pierniczę, ludzie, opanujcie się! Film całkiem niezły, jeden z niewielu z ostatniego okresu który potrafił mnie wciągnąć, mimo przerysowania superbohaterów.
Miejcie litość!
Jak gangsterski to wiadomo, że jakiś schemat musi mieć.

1. Fatalna gra aktorska - wyjątek Josh Brolin.
2. Skopany scenariusz - przewidywalny, mało oryginalny i nic niewnoszący.
3. Brak klimatu - chociaż wizualnie piękny.
4. Film gangsterski - bez gangsterów i gangsterki.
5. Film gangsterski - a strzelanin jak w filmach ze Stathamem.
6. Beznadziejne zakończenie - szturm i finałowa walka.
7. Masa odgrzewanych kotletów.
8. Pościg.

Jest sporo niezłych scen jak ostrzelanie domu O'Mary i parę innych, ale film dobijają aktorzy i scenariusz. Dam 7 za piękną Emmę Stone, ładne zdjęcia i niezłą pierwszą godzinę filmu.

Niewciągający, banalny, przewidywalny do bólu. Do klasyki gatunku DUŻO mu brakuje a liczyłem na coś lepszego :/