Film jest przeznaczony dla widzów dorosłych, ale jest bardziej infantylny i naiwny niż najprostsze produkcje dla dzieci (chciałem porównać go do Akademii Pana Kleksa, ale Pan Kleks jest dużo lepszy).
Nic się nie klei i nie ma sensu - matka i rodzeństwo uciekają, zostawiając najmłodszą córkę z brutalnym ojcem. Dlaczego nikt z nich jej nie zabrał ze sobą? Kiedy ojciec znika, mała dziewczynka radzi sobie sama ze wszystkim, utrzymuje się i nikogo to nie interesuje.
Jest płocha jak dziki kot, ale poznaje chłopaka, liście fruwają wokół nich - on potem uczy ją czytać i po kilku latach czytania bohaterka ogarnia już biologię komórek macierzystych. Brakuje tylko jednorożców i wróżek spełniających życzenia.
Z całego filmu najlepsza jest piosenka Taylor Swift - ale w Krainie Lodu (a fabuła jest tam podobna) jest lepsza muzyka.
Pierwsza część filmu faktycznie jest słabsza i podzielam wszystkie Twoje spostrzeżenia. Ale uważam, że im dalej tym nieco lepiej... Są jeszcze zdjęcia, muzyka (jak sam napisałeś) i... pytanie o oczekiwania - ja nie miałem jakiś wielkich więc w sumie wyszedłem z kina w miarę zadowolony.