Że ta historia pokazana w filmie jest jakoś tak poprowadzona po łebkach. Ja rozumiem że to jest film i musi mieć jakąś określoną długość ale myślę że mimo to można było go wydłużyć o 15 minut albo nawet 30 i poświęcić to na nadanie głębi wielu postaciom. Bo mam wrażenie że poza główną bohaterką i jej adwokatem wszystkie postacie są jakieś jednowymiarowe. Myślę że ich charakter jest bardzo ubogi. Jakby reżyserka chciała nam powiedzieć - to jest ta postać, ona jest taka z charakteru, ona zrobiła to i to z Kya. - I tyle. Szkoda, bo można było dodać zaledwie kilka małych elementów z książki i już wiele postaci zyskało by na realizmie. Bo mam wrażenie, że historia w filmie jest jak jałowe ziemniaki. Niby jesz te ziemniaki, że smakiem, ale czujesz, że brakuje tu czegoś, żeby to było naprawdę dobre. Przez to mam wrażenie, że potencjał książki nie został wykorzystany w całości. Gdybym nie przeczyłał książki myślę, że szybko zapomniałbym o tym filmie. Film oceniam 5 / 10 jest on na pewno inny od tego do czego przyzwyczaiło nas kino, ale sama historia nie jest zbyt fascynująca.
Uważam, że to bardzo wierna ekranizacja książki, która jest równie przeciętna jak film.
Dla mnie nie jest to ani wciągająca historia sama w sobie ani wierna adaptacja książkowa. A trochę szkoda, i trochę śmieszne bo film mógł być i jednym i drugim gdyby trochę rzetelniej reżyserka podeszła do tematu