Skoro 16 lat po śmierci Marka Aureliusza władza miała być w rękach Senatu, to co oni odwalili, że nagle nie wiadomo skąd wziął się nasz duet braci imperatorów? Kto był ich ojcem, kto matką, jak znaleźli się u władzy? Zabrakło tak przecież istotnego wątku.
Lucjusz znajduje się praktycznie z przypadku, bo gdyby nie ugryzł małpy i nie wygrał na pięści to by nikt nie odkrył, że on to on. Nikogo by nie obchodził. Nie zostało wyjaśnione nic, kto się nim opiekował, gdzie był i co robił, jak nie było go w Rzymie. To przecież też jest bardzo istotne, nie wiemy nic. Od tak najazd, Lucjusz nagle walczy i za chwilę zostaje gladiatorem.
Nie wiemy nic, kto rządził po śmierci Commodusa, co się właściwie działo przez te 16 lat. Wiemy tylko, że od jakiegoś czasu jest tyrania dwóch braci. Tylko "od kogo wy są" cytując klasyka?
Zrobili z tak pięknego filmu jakiś durny film akcji. Rekiny czy krwiożercze małpy to żart. Nie było żadnej emocjonującej walki. Wszyscy pamiętamy starcie Maximusa z Commodusem, ile tam było emocji, jakie było wzruszenie. Tutaj Denzel zostaje pocięty w wodzie, cała walka trwa z minutę i to w zasadzie tyle. Po seansie już nie pamiętamy żadnej ciekawej walki w tym filmie.