Właśnie wróciłam z seansu. Nigdy nie zostawiłam na Filmwebie żadnego komentarza (nie czułam takiej potrzeby), więc wyobraźcie sobie, jak zdruzgotana jestem, że pierwsze co po powrocie do domu robię, to właśnie odniesienie się do filmu.
Seans to była jedna wielka masakra dla oka - razem z narzeczonym stwierdziliśmy, że jakbyśmy oglądali to w domu, szybko byśmy wyłączyli, a że w kinie, to trzeba było dosiedzieć. Stwierdziliśmy jednak, że to była ogromna strata czasu.
Ten film jest według mnie obrazą dla oryginału, obrazą dla Maximusa. Zero wyniosłości, zero jakiejś... no nie wiem, spójności fabuły - w jednej scenie typek jest wkurzony na Rzym, ma ogromny żal do matki, nienawidzi jej itp., za chwilę mówi, że kocha, nie chce jej stracić, a między tymi dwoma scenami jest jedna, w której generał mówi, że znał Maximusa i by za niego umarł. Jakieś to takie niepłynne, bez polotu. A to jeden przykład z wielu. Sceny kompletnie się nie kleiły, wszyscy aktorzy byli drewniani jak cholera (Pedro Pascal mnie bardzo zdziwił swoją drewnianą grą aktorską), głównym bohaterem jest typek-plastuś, 145cm wzrostu, który zakłada zbroję Maximusa, w której ledwo wystają ramionka + nic szczególnego w tym filmie nie zrobił, a nagle cała gwardia gladiatorów jest do jego usług, oddają mu hołd itp.
W Gladiatorze (tym prawdziwym) każda scena od pierwszej sekundy filmu była ciekawa, tworzyła napięcie, dynamikę, rodziła przeróżne emocje i był ten pewien rodzaj wyniosłości, trwający od początku do samego końca. Wszystko to tworzyło jeden wielki płynny majstersztyk, wywołujący płacz u największych twardzieli. Gladiator II obok tego nawet nie stał. Zero wyniosłości, zero emocji, wręcz jak główny bohater Juliusz (co swoją drogą też nieźle naciągnięte xD ale czymś trzeba przyciągnąć) mówił coś "wyniosłego", łapał mnie tzw. "cringe".
Początkowo byłam nastawiona sceptycznie do kontynuacji, później trochę mi przeszło, gdy poczytałam tu pozytywne komentarze i spojrzałam na naprawdę dobrą ocenę filmu i polecenia - myślę "może nie będzie taki zły". Teraz sobie myślę - ludzie, czy wy macie oczy?