Andersson mistrz!
Scena z wojskowymi w barze znakomita. Przemarsz za oknem, batożenie klienta od gier, czekanie na WC...
Ciekawe są scenografia i kolorystyka. Charakterystyczne dla Anderssona. Sceny plenerowe wyglądają jak w dawnych filmach, gdy kręcono wyłącznie w studiu. Pokoje jak makiety, projekty wnętrz. Puste, jasne, wyszorowane i brudne zarazem. Podłoża, ściany są pokryte piaskową patyną. W nich poustawiano ludziki- aktorów. Mają niekiedy dziwne sylwetki, głowy. Chodzą w niezgrabnych garniturach, z archaicznymi teczkami co jeszcze bardziej podkreśla ich nieszczęśliwość. Siedzą w pomieszczeniach, na stałe do nich przypisani- pracownicy, klienci restauracji, barów, ludzie czekający na przystankach, nawet para leżąca na plaży jest w tym miejscu nieodzowna. Jest zabawnie, ale smutno, strasznie i dziwnie, gdy kręci się wielki miedziany walec, dyszy przerażona małpka lub żołnierz Karola XII wypędza kobiety z dzisiejszego baru. Bardzo mi to kino odpowiada, trzeba by jeszcze raz obejrzeć, więcej wyłowić, tyle się tam dzieje za oknami, uchylonymi drzwiami, ale rozumiem, że niektórzy nie mogą sobie z nim poradzić.
Obejrzałam też dawne reklamy Anderssona. Myślałam, że odwalał tę fuchę żeby zarobić na filmy,a one są starannie przemyślane, świetne. Przypominają trochę kino Tatiego.