Retro thriller, mądry film akcji, kolorowy slasher. „The Guest” jawi się jako małe arcydzieło, a także twór kultowy w fazie raczkowania. Jest obrazem w stu procentach kreatywnym, nawet jeśli znaczny jego procent to rezultat zabawy reżysera z kinem. Film głośno pobrzmiewa stylem Johna Carpentera z czasów „Księcia ciemności” czy „Oni żyją”, jest niemniej groteskowy niż wspomniany powyżej „Red State”, czerpie też z „Drive’a” i oryginalnego „Ojczyma”. Śmiały wynalazek Wingarda to most postawiony pomiędzy uroczym kiczem lat 80. i nieco mniej barwnym rokiem 2014; film, w którym zarówno ogarnięty nostalgią, jak i mocno stąpający po ziemi odbiorca znajdzie coś w sam raz dla siebie. Projekt w okamgnieniu został okrzyknięty jako znakomitość, ponieważ jest dziełem, któremu niewiele można zarzucić. Znajdą się, oczywiście, nobliwi rzeczoznawcy, kręcący nosem na przejaskrawioną estetykę czy naciągany scenariusz filmu. Nazywamy takich nudziarzami.
hisnameisdeath . wordpress . com/2014/12/28/filmowe-podsumowanie-2014-roku-25-najlepszych -horrorow-cz-2 (spacje!)