W pojedynku pt. "Kto bardziej rozmieni się na drobne?" De Niro już o dwie długości wyprzedza Ala Pacino.
Ja te cienizny, w których De Niro się rozdrabnia traktuję jako jego emeryturę. Ten wybitny aktor już się nagrał w arcydziełach. Jestem w stanie wybaczyć mu wszystko.
Też jestem mu w stanie wybaczyć wszystkie filmy, mimo wszystko szkoda, że tak dawno nie zagrał w żadnej naprawdę świetnej produkcji. Al zresztą też...
Ale z tego co wiem, sam De Niro był zły, że najmocniejszym atutem filmu (jednocześnie sposobem na grubszą kasę) ma być jego nazwisko.
widząc nazwisko De Niro na okładce nastawiłem się na kawał dobrego kina, a okazało się że prawie umarłem z nudów a sam De Niro grał jakby mu się nie chciało
Nicolson i Hackman grają PRZEWAŻNIE w dobrych filmach. Natomiast De Niro jest coraz częściej "dodatkiem" do filmów różnej klasy. Często gra postacie, które mają nie do końca po kolei w głowie np. Gwiezdny Pył, Jackie Brown czy słynny Przylądek Strachu. Zawsze gra postaci barwne, dzięki czemu filmy w których występuje są ciekawsze. A i trochę kasy obie strony na tym zarobią...