Jeden z nielicznych filmów, na których się popłakałam. Nie ma się co nad tym rozwodzić.
Poruszająca historia, wspaniałe zdjęcia i dobra muzyka, a nade wszystko - genialna kreacja Sigourney.
Nie potrzeba niczego więcej.
to prawda- ogromne brawa dla Sigourney
na początku zacząłem oglądać ten film z sympatii do aktorki, a na koniec się poryczałem X_x, a ryczałem tylko na "Amelii" i "Titanicu"
Film rzeczywiście chwyta za serce! I to z wielu powodów. Poza muzyką, zdjęciami i jak zwykle świetną S. Weaver to przede wszystkim cudowna historia niezwykłej kobiety, która poświęciła siebie w imię ochrony goryli. A takie historie mnie biorą najbardziej. ponadto film dość dokładnie wyjaśnia problem ochrony afrykańskich małp... Dobrze się oglądało ("dobrze" to może nienajlepsze słowo w tym przypadku...), bez poczucia, ze ktoś wciska mi jakis kit - stąd moja ocena 8/10.
A ja mam sentyment do tego filmu, bo jak byłam dzieckiem to z całą rodziną oglądaliśmy ten film na video i to nie raz. Teraz pewnie też bym płakała.
Nie widziałem wielu filmów na których miałem łzy w oczach.
To jest jeden z nich.
Ten film chyba nie ma wad .
No chyba , że dla kogoś krańcowo wypranego z uczuć.
Scenariusz , reżyseria , zdjęcia......wszystko jak dla mnie bez zastrzeżeń.
No i Sigourney : nie pierwszy i nie ostatni raz udowodniła , że jest aktorką najwyższej klasy i szufladkowanie jej do roli Ripley w cyklu "Alien" to przegięcie jak podpisanie Elisabeth Taylor wyłącznie do roli Cleopatry.
Jak do płakania, to polecam jeszcze "Zielona mila" - długi, ale naprawdę warto posiedzieć do końca. Łzy raczej murowane.