Gdyby nie ostatnie 15 minut filmu mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć, że to bardzo dobry obraz. Ale ponieważ widziałm końcówkę - po filmie pozostał mi duży niesmak. Nie dość, że przewidywalna to jeszcze totalnie amerykańska - gruby facet obowiązkowo musi biegać z giwerą i wykrzykiwać "Mogę teraz zrobić z Tobą co chcę, bo próbowałaś uciec". Boże, co to w ogóle ma być? I jeszcze ostatnie sekwencje filmu pod tytułem - a teraz krótki montaż dla wypromowania piosenki... I banalne zakończenie otwarte...
Koniec końców, gdyby nie sama końcówka cała byłabym za tym filmem. No, ale... właśnie...