albo to kompletne dno... Dosyć zagmatwany, od początku aż do końca nie wiedziałam o co tak naprawdę chodziło głównej bohaterce... i dalej tego nie wiem.
Co prawda-historia jest dosyć ciekawa, ale beznadziejnie zrealizowana, jak dla mnie bardzo niejasno.
Mnie się film podobał, ale ja również jakoś niespecjalnie go rozumiałam. To znaczy na początku jeszcze jako tako wiedziałam o co chodzi, ale koniec był dla mnie niezrozumiały.
Dokładnie - zagmatwany, niezrozumiały, niejasny... A jak powoli zaczęłam kapować o co chodzi to wydał mi się jakiś taki co najmniej dziwny. Zapowiadał się świetnie, ta okładka i w ogóle, ale po kilku minutach zaczęłam się gubić i zadawać pytania typu 'ale o co chodzi?' Obejrzałabym go drugi raz, może dostrzegłabym w nim drugie dno, ale jakoś nie mam ochoty...Nawet za bardzo nie wiem jak go ocenić...coś pewnie między 6-7...
Główna bohaterka to wdowa i to bardzo młoda. Wdowy tam nie mają lekko. Po śmierci męża są praktycznie nikim, przywdziewają skromne szaty, nie mogą żuć betelu, używać perfum. Muszą zrezygnować z bransoletek i wszelakich ozdób, perfum używać im tez nie wolno, powinny tez spać na podłodze. Główna bohaterka była bardzo młoda i młodo owdowiała, bardzo wcześnie musiała ze wszystkiego zrezygnować. Myślę, że ten romans i inne intrygi były wynikiem jej młodego wieku. Miała życie przed sobą, odczuwała pożądanie, ale nie mogła przeskoczyć tabu jakim było ponowne małżeństwo wdów. Nie miała i tak nic do stracenia.
Może książka rozwieje wasze wątpliwości...zazwyczaj lepiej w pierwszej kolejności przeczytać dzieło literackie. Dodatkowo pewnie kreacja panny Rai mogła was mylić, ale taka była postać i ona ją bardzo dobrze oddała. Odsyłam do lektury :)
Ja chyba też będę musiała kiedyś zajrzeć do książki.. całość jakoś łyknęłam (choć mam wrażenie, że ten film był znacznie bardziej przesycony trudną do uchwycenia hinduską symboliką, niż zwykłe bolly), ale zupełnie nie przemawia do mnie zakończenie. Pewnie, jak to w ekranizacjach, psychologia postaci jest znacznie spłycona i ciężko zrozumieć motywy zachowań bohaterów, szczególnie Binodini (a przynajmniej od pewnego momentu pod koniec) - dlatego chyba warto rzucić okiem na książkę.
A wątek polityczny lekko napomknięty w końcówce filmu (nie licząc przebąkiwań o wiecach i Anglikach) wydaje mi się po prostu zupełnie nie na miejscu w całej historii. Za dużo grzybów w tej zupie.
To, co mi się podobało - mimo zagmatwanego wątku miłosnego i silnych akcentów typowo hinduskich - to klimat trochę inny, niż w popularnych bolly. Mniej ckliwy, mniej roztańczony (choć roztańczenie zwykle uwielbiam:), mniej przerysowany,a bardziej nieprzewidywalny (do pewnego momentu).
Ale na koniec muszę przyznać, że jednak się rozczarowałam, bo spodziewałam się czegoś więcej.
Pozdrawiam.
Film wprawia w osłupienie. Nie dokonca skumałam o co chodziło, ale wydaje mie sie że to było cos takiego, ze bohaterce brakowalo pzyjazni, milosci, do tego stopnia, ze zaczela wariowac. A sama propozycja małżeństwa ja dowartosciowała, bo tkwiło w niej przekonanie: jestem wdową, nie powinnam wychodzic za mąż... Tak właśnie ten cały ogół zrozumiałam...
A ja zgadzam się z Amishią i Bollyanką. Też tak to zrozumiałam, filmik oceniam na 7. Nie był może nie wiadomo jak wspaniały ale ma w sobie coś co mnie w nim urzekło.
Muszę przyznać, że ucieszyłam się, kiedy przeczytałam, że nie tylko dla mnie ten film był kompletnie niezrozumiały.
To, co przede wszystkim przeszkadzało mi w "Grze namiętności" to nie wszechobencna, dużo bardziej eksponowana niz w filmach bolly, hinduska symbolika, lecz... całkowity brak namiętności. I wyjątkowo drętwi bohaterowie, których postępowania i motywów zupełnie nie zrozumiałam. Dodatkowo film był zdecydowanie przegadany (ponadto tłumaczenie TVP1 wydało mi się wyjątkowo kiepskie), pogmatwany i, ostatecznie, strasznie nudny. Mimo iż wcześniej czytałam niezbyt pochlebne recenzje, od dawna miałam ochotę obejrzeć "Chokher Bali" i strasznie się tą produkcją zawiodłam. Stawiam 3 - na więcej ten film nie zasługuje.
To rzeczywiście dziwny film. Trochę gryzie się ta "biedna wdowa" z piękną Aish która niezwykle swobodnie sobie poczyna: dyskutuje, uwodzi, ucieka od facetów którzy jej chcą i są w stanie wiele dla niej poświęcić..., a jak już ktoś jej dopiecze- to tylko płacze bo w końcu jest tylko biedną wdową. Uff... chyba się nie poświecę by obejrzeć ten film drugi raz i lepiej go zrozumieć.
Jak dla mnie to wogóle magiczne DNO, bo tak czy siak trudno powiedzieć o , co chodziło realizatorom filmu. Jak dla mnie Aishwariya zawsze ta sama. Do tego chyba specjalnie takie gnioty tylko w Tv puszczają, żeby zniechęcić tych, którzy o Bolly filmach nic nie wiedzą:/
Jak dla mnie film był bardzo przyjemny w odbiorze i zrozumiały, ale ogladanie przyszło mi łatwiej niż wam może przez wzgląd na Ash którą uwielbiam..................
Mozliwe dlatego, ze ja uwielbiasz...
Ja jej zdzierżyć nie moge i moze tez dlatego...
Na początku film mi się nie spodobał, bo go nie zrozumiałam. Później leciał kiedyś w TVP i mnie zaczął intrygować, mimo że dalej nie całkiem wiedziałam o co chodzi. Poczytałam trochę na forach, żeby się 'wspomóc' i zrozumiałam... a przynajmniej tak mi się zdaje. Zaczęłam nawet trochę rozumieć główną bohaterkę. Dziewczyna się pogubiła trochę... no bardzo trochę. Muszę przyznać, że film bardzo mi się podobał. I dementuję: to NIE jest film bollywoodzki, tylko bengalski : ).
Doobra! Rozumiem wdowa, wdową, szaleństwo szaleństwem, ale czy tylko mi te dialogi wydawały się niespójne? o.O Film to zdecydowanie przerost formy nad treścią, książka musi być wspaniała, ale film zrealizowany nieudolnie. Pierwsza rzeczą która zabiła mi ćwieka był autor książki na podstawie której powstał ten film a właściwie jego komentarz, że nigdy sobie nie podaruje, że tak zakończył tą opowieść. Wtedy wszyscy myślimy hmm ok, prawdziwa indyjska historia miłosna, więc ja się pytam CZY ZAKOŃCZENIE W KSIĄŻCE BYŁO INNE?!? Bo jeżeli było takie samo to nie rozumiem, dlaczego autor chciał się poddać cenzurze (nie w sensie dosłownym). Skończyło się dziwnie, nie-indyjsko ani to smutne, ani wesołe w ogóle jakieś mdłe. Co prawda na koniec jak w większości filmów indyjskich (nie tylko bolly) wszyscy bohaterowie są nieszczęśliwi, ale ogólnie historia zbyt zagmatwana, nie nadająca się na ekran. W książce prawdopodobnie (nie czytałam, więc nie mam odniesienia, ale chętnie przeczytam :)) wszystkie niedomówienia wyjaśnione są za pomocą przybliżenia myśli bohaterów, dokładnych opisów ich gestów, relacji i tradycji, w filmie zwyczajnie jak widać po ocenach, nie da się tego przedstawić. Jak dla mnie historia z potencjałem, ale coś, gdzieś komuś nie poszło...