Pięknie zaprojektowany i sfilmowany świat, jednak całą masa świetnych aktorów nie byłą w stanie przekonać
mnie do dość przeciętnej historii. W pewnym momencie skupiłem się na detalach wizualnych i nie
skupiałem się już na fabule. 6/10.
Bardzo podobne są moje odczucia po obejrzeniu tego filmu. Film robi duże wrażenie pod względem wizualnym, zwłaszcza kolorystycznym. Na uwagę zasługuje też świetna kreacja i charakteryzacja Tildy Swinton (szkoda, że pojawiła się tylko w pierwszych minutach filmu). Jednak pod względem fabularnym ten film do mnie nie przemówił - od połowy seansu, pomimo walorów wizualnych, zacząłem się nudzić, co zadecydowało o mojej ocenie.
No właśnie, taki potencjał - tak zmarnowany. Po co wogle było zatrudniać gwiazdy aktorskie do takiej gumy do żucia dla oczu. Chyba tylko po to, żeby publiczność mogła śmiać się w trakcie seansu, że kogoś rozpoznała. Całość jak dla mnie żenująco zła.
To nie jest gniot. Bardzo to lubię u Andersa, że "wielkie" gwiazdy grają epizody (i nawet epizodycznym rolom nadają doskonały kształt), a aktorzy, których nie znamy, często są osią wydarzeń.
Może gdybym ten film widział jak małem 15 lat to bym się zachwycil. Dla mnie jednak takim surrealistycznym rozprawiczeniemi było Blue Velvet. Teraz nie mogę tego ogladac, ale kiedyś uwazalem, że jest cudowny.
oczy działają, ale nie współpracują z mózgiem ;) Ogólnie zaskoczyło mnie, że Polacy zrozumieli film, myślałem, że będzie koło 6,7 bo nie wszystko jest pokazane wprost, a żarty opierają się na czymś nieoczekiwanym. Kamera nie pokazuje kiedy się śmiać, żarty są ukryte między wierszami. Brawo Polacy, czasem wam się uda ;)
- Brak doświadczenia, Brak wykształcenia, Rodzina?
- Zero.
Praktycznie co druga scena opiera się na pewnej dwuznaczności. Mocarna strona filmu.
Kurczaki, a mnie film wciągnął bez reszty. Nie mam pojęcia, kiedy minął cały seans.
Ja również odebrałam ten film podobnie. Choć poszłam do kina pełna dobrych chęci i z otwartym umysłem... no cóż... jakby to ująć... nudziłam się! Estetyka filmu była wspaniała, coś nowego (choć przecież jakoby starego ;) ) dla oka, doskonałe wytchnienie od harmidru amerykańskich komedii czy mroku thrillerów, ale... zabrakło mi czegoś w fabule. Obrazy zachwycały mnie mniej więcej do połowy, zaś akcji zabrakło tego czegoś, co pomogłoby mi obejrzeć dzieło do końca bez ziewania. A może po prostu wybrałam seans o zbyt późnej godzinie? ;)