Zawsze mnie to denerwuje, w takich filmach o młodych ludziach chorych na raka. W ogóle
ryzykowanie ciąży w czasie raka, chemioterapii, radioterapii itd, czy pewien czas po niej jest skrajną
nieodpowiedzialnością, ryzykowaniem swojego życia i życia poczętego człowieka. Jakby ktoś miał
pojęcie o tej chorobie, to nie promowałby takich szkodliwych głupot.
Mielismy zakończyć rozmowę, ale nie mogę edytować poprzedniego posta, a chciałam coś dodać :)
"If a woman is taking the OCP she will experience an artificially regulated cycle that lasts 28 days, so she will have about 13 cycles per year (365 days divided by 28). Thus a group of 100 women would be expected to have a total of 1300 cycles per year. If women taking the OCP experience a breakthrough ovulation rate (ie, "on-pill" ovulation rate) of between 3% to 5%, a group of 100 women would be expected to have between 39 to 65 breakthrough cycles in one year (1300 x 3% - 5%)." czyli dochodzi do owulacji, jest to potwierdzone.
" But the PDR (Physician's Desk Reference) notes that a group of 100 women who are using OCPs in a consistent manner will have about 3 pregnancies per year and a 1996 study by Potter [7] yielded an updated statistic of 7 pregnancies per year."- czyli może dojść do 3-7 ciąż w roku w czasie brania pigułek.
Finally : "In short, the observation that "on-pill" pregnancy rates roughly parallel "on-pill" ovulation rates, serves, if anything, to give evidence in favor of the argument that the OCP acts as an abortifacient."
Nie można wstawiać linków, bo podesłałabym całość.
"This appendix will focus on the medical and technical aspects concerning the cited questions regarding the pill's abortifacient qualities."
W pierwszej wypowiedzi ucięłam początek, bo byłoby to za długie. W każdym razie chodziło ogólnie o to, środki nigdy nie hamują całkiem owulacji, więc do zapłodnień dochodzi. Firmy farmaceutyczne nie maja dowodów na brak abortywnego działania środków, za to istnieją dowody potwierdzające występowanie owulacji i ciąż podczas stosowania tabletek. W dalszej części wyjaśniono dlaczego i wyliczono na podstawie dostępnych danych, jak często jednak dochodzi do owulacji i ciąż (zapłodnienia) Co bardziej istotne fragmenty wrzuciłam. Wyczerpujące opracowanie, poparte danymi. Myślę, że już powiedziane zostało dużo, więc sugeruję zamknięcie całego wątku.
Chodziło mi o coś innego. Hormony albo działają albo nie. Jeśli działają to nie ma owulacji. Jeśli nie działają to owulacja może wystąpić, ale jeśli nie działają do tego stopnia, że nie zablokowały też plemników po drodze to jest bardzo wątpliwe, że mają wpływ na cokolwiek w macicy. Koniec końców plemniki także przez macicę muszą się przecisnąć.
Długo by o tym mówić, ale w kilku ostatnich postać chodzi mi cały czas o jedno - brak jest dowodów, że jest coś pomiędzy, tj. dochodzi do owulacji i jednocześnie do zablokowania implantacji.
Jak mógłby wyglądać przekonujący dowód w tej sprawie napisałem powyżej. Pomimo ogromnych sił stojących za ruchami prolife, nikt tego dotąd nie udowodnił.
To o czym piszesz dowodzi tylko tego, że tabletki nie są 100% skuteczne i jest to oczywista oczywistość.
Ale z mojej strony już naprawdę koniec.
A mi chodziło w ostatnich postach głównie o to, że mechanizm oddziaływania na endometrium jest jednym z mechanizmów wymienianych nawet w ulotkach tych środków hormonalnych dwuskładnikowych, które w pierwszej kolejności oddziałują na owulację. Właśnie zastosowany został po to, aby zwiększyć ich skuteczność, kiedy jednak mechanizmy hamujące owulację zawiodą. Do owulacji dochodzi stosunkowo często, pomimo stosowania środków, które mają jej zapobiegać, jednakże do WYKRYWALNEJ ciąży, (w rozumieniu ciąży wykrywalnej przez testy , a jak pewnie wiesz, ciążę można wykryć dopiero po kilku, klkunastu dniach od zapłodnienia, gdyż hormon HCG musi osiągnąć wystarczające stężenie, żeby zostać "wyłapanym" przez testy w badaniach) dochodzi rzadko i z tego między innymi właśnie wynika, że ten abortywny mechanizm musi czasem następować. Biorąc pod uwagę procent owulacji, które jednak się zdarzają, dalej obliczając ile w naturalnych warunkach powinno pojawić się w związku z tym ciąż, ilość ciąż, które są potwierdzone testami jest zbyt mała. Czyli istnieje mechanizm niepozwalający zapłodnionej komórce rozwinąć się w macicy, bo gdyby tego mechanizmu nie było, ciąż w wyniku niezahamowanych owulacji byłoby znacznie więcej. Mam nadzieję, że napisałam to w miarę przejrzyście, jakby co mogę doprecyzować :)
No i właśnie to jest dowód na istnienie tego wczesnoporonnego/abortywnego mechanizmu. Gdyby go nie było, ciąż podczas stosowania antykoncepcji byłoby więcej.
Ale z mojej strony to też już wszystko. Pozdrawiam.
Rozumiem, o co Ci chodzi i cieszę się, że udało Ci się wygrać z tą chorobą, ale oni nie mieli na to szans z medycznego punktu widzenia i oboje o tym wiedzieli, więc nie dziwi mnie, że chcieli korzystać z tych ostatnich dni, dosłownie dni, jakie im zostały. Byli młodzi, zakochani, umierający. Myślę, że rozumiem, co nimi kierowało.
Naprawdę się cieszę, że Ci się udało. :)
To, że przeżyłaś raka nie oznacza, że wszyscy inni chorujący na tę chorobę muszą "podporządkowywać się" pod twoje wartości, opinie, reguły. Nie uprawiałaś seksu, nie chciałaś czy nie miałaś okazji, wszystko jedno - ok twoja sprawa, ale nie nazywajmy tego szkodliwą głupotą, bo jest to co najmniej niemądre stwierdzenie.
Nigdzie nikomu nic nie narzucam. Podałam tylko rzetelne informacje z medycznej strony. Bez dodatku ideologii.
To, że strona ma w nazwie "med", nie oznacza jeszcze, że zawiera rzetelne informacje. Gdyby zawierała, nie nazywałaby zarodka dzieckiem. Zaś biomedical to strona ociekająca religijną ideologią, dość powiedzieć, że wspiera się tym Fronda.
Jeśli Ty masz lat 20+, to naprawdę Ci współczuję. Bo ja Twoje przekonania prezentowałam mając lat 14.
PS. Podejrzewano u mnie białaczkę szpikową, po wielu konsultacjach, lekturach, godzinach na forach i dyskusjach z leczącymi się ludźmi nie mam się za żółtodzioba. Nie czyni to ze mnie ekspertki i nie miałabym czelności nazwać cudzych decyzji głupotą.
Pominę już znikome szanse na zajście w ciążę. Medycyna i prawo dopuszczają w wypadku zapłodnienia chorej na raka aborcję. W wielu innych wypadkach też. Czy Ci się to podoba, czy nie, jest to w 100% skuteczne i legalne. A jeśli chcesz dyskutować o zasadności takiej decyzji, to chyba źle trafiłaś, dyskutuj z tymi, którzy taką decyzję podjęli. W filmie nikt w ciążę nie zaszedł.
Miłość, również fizyczna, ma działanie antydepresyjne i terapeutyczne. Nie Tobie rozstrzygać, czy gra jest warta świeczki.
To, że Ty uważasz, że to jest niemoralne to nie znaczy, że dla innych takie jest.
Bez sensu.Nie wiem w jakim świecie żyjesz, ale zdaje się że wszystko co związane z seksem i antykoncepcją wieje jakimś szatanizmem, i w ogóle powinno być zakazane. Skoro (wg książki) użyli prezerwatywy to chyba zauważyliby że pękła, i podjęli jakieś środki? Np. tabletka po, albo szereg innych opcji. Chyba że uważasz, że plemniki to terminatory które niezauważone przenikają przez prezerwatywę. Dodatkowo będąc w trakcie chemii, używając gumki, musiałoby być jeszcze ogromne prawdopodobieństwo dni płodnych, bo pewnie jak wiesz w trakcie niepłodnych ciężko by z tym było :-). Co do samej antykoncepcji, skoro jest dopuszczona przez NFZ, to wszystkim zagorzałym przeciwnikom nic do tego. Biorę tabletki 5 lat, i to moja sprawa czy je biorę, itd. Tak samo nie ujmujmy chorym ludziom szansy na szczęście, chwilę zapomnienia. Apelujesz o rozwagę w takich momentach, ale bez przesady! Skoro się zabezpieczyli to znaczy że tę rozwagę zachowali.
Jeśli aż tak bardzo Cię to razi, to już Twoja sprawa :) żyj dalej, nie uprawiaj seksu i unikaj antykoncepcji.
Coż, jak pewnie wiesz, antykoncepcja "po" to aborcja. I to jest duża dawka hormonów, nie obojętna na organizm ( o chorych na raka nie wspomnę), Ale to już się ma nijak do filmu, więc myślę, że możemy zamknąć temat. Sądzę, że temat został wyczerpany.
A jeszcze jedno, tak na podsumowanie. Ktoś tu w temacie napisał kilka dni temu, że może nawet gdyby Hazel zaszła w ciążę, to nic złego ani z nią ani z dzieckiem by się nie stało. Teraz lekarze leczą przecież kobiety w ciąży chore na raka ( np. Magda Prokopowicz). A Hazel mogłoby to przynieść radość, nadać sens jej życiu, po śmierci Augustusa. Jej rodzice cieszyliby się z wnuka. Z tym się zgadzam.
Ale to już nie dotyczy filmu, jest tylko gdybaniem, co mogłoby być dalej, dlatego sugeruję zamknięcie wątku.
Tworząc ten wątek chodziło mi głównie o to, że dane czyny mogą pociągać za sobą różne konsekwencje. Dobrze jest być świadomym człowiekiem. Ogólnie, po prostu :)
Poza fragmentem, w którym sugerujesz, że ludzie którzy tak postępują są nie dość, że baranami bo w końcu nie wiedzą nic o raku gdyż go przecież nie przechodzili, i dwa - seks w takim przypadku to kolejna głupota. Coś jakby zarzucić komuś, że zachorował z jego winy i za karę nie może uprawiać seksu.
"Jakby ktoś miał pojęcie o tej chorobie, to nie promowałby takich szkodliwych głupot"
Ja tylko podkreśliłam, że antykoncepcja hormonalna, wkładki itd mają też mechanizm, polegający na niedopuszczeniu do zagnieżdżenia się zapłodnionej komórki w ścianie macicy. Nie martw się o świat w którym żyję. Po prostu patrzę i widzę, nie udaję, że czegoś nie widzę, nawet jeśli nie podoba mi się jak to coś wygląda.
>"Coż, jak pewnie wiesz, antykoncepcja "po" to aborcja."
>nie narzucam opinii, dzielę się faktami
o rany xddd
Nie mam jeszcze swojego świata, aż tyle nie mam ;) Więc nawet jakbyś chciała/chciał to niestety się tam nie dostaniesz. Chcesz tego, czy nie, żyjemy na tym samym świecie, na którym obowiązują te same zasady fizyki, logiki i biologii. Pozdrawiam
To co mówisz jest idiotyczne... Dlaczego mają sobie odmawiac przyjemności w ostatnich tygodniach życia? Przecież sex wcale nie równa się dziecko jeśli się zabezpieczasz.... Owszem istnieje wpadka, ale co z tego? Zrozum ich, im już nic nie zostało i mają te ostatnie chwile życia spędzić pod kloszem? Chyba juz wolałabym skończyć z żyletką niż prowadzić takie życie i to ze świadomościa, ze lada dzień się umrze... Zero zrozumienia...
Juz dyskusja zastala przeprowadzona we wszystkie strony. Tak, dobra nawet jakby wpadli mogloby sie skonczyc dobrze, dziecko i mama bylyby zdrowe, Hazel moglaby znalezc sile do zycia po smierci Augustusa itd. Wszystko jest mozliwe, teraz lekarze prowadza tez przez raka ciezarne z powodzeniem dla matki i dziecka. Nikt nikomu nie kaze zamykac sie pod kloszem . Ludzie chorzy i nie tylko marza o zyciu wiec nie gadaj o zyletkach, bo to nigdy nie jest wyjscie. Nikt nikomu nie kaze sie umartwiac tylko myslec w kazdej sytuacji zyciowej. Ale sugeruje zamknac temat bo juz niewiele nowego do niego wnosimy.
A życie nie jest czarno białe. Tylko hedonizm, lub umartwianie się cały czas. Jest wiele odcieni pomiędzy. Miłego dnia
Nie zawsze można i należy, kierować się tylko popędami. Ale to już 4 strona dyskusji, pobijemy niedługo rekord.
Teraz dla niektórych osób może napiszę coś śmiesznego, nawet dla zdrowych par zajście w ciążę bez zabezpieczenia nie jest takie proste jak się wszystkim wydaje :) Kto świadomie stara się o dziecko ten rozumie to co pisze :) A co dopiero pisząc tu o chorych osobach które są w trakcie leczenia i używają zabezpieczenia. Idąc Twoim tokiem myślowym to kobiety które mają zrosty i inne choroby macicy niedopuszczające do zagnieżdżania się zapłodnionego jajeczka dopuszczają się świadomie aborcji.
Tak właśnie. Co najmniej od czasów rewolucji przemysłowej nasze życie jest jednym wielkim czynnikiem sprzyjającym niepłodności oraz (nieświadomej) aborcji.
Przy czym ze względów edukacyjnych trzeba dodać, że jeśli stosunek będzie odbyty w dni płodne i zdrowy plemnik (choć jeden na kilkaset mln obecnych w ejakulacie) spotka się ze zdrową komórką jajową i w obu będzie poprawny materiał genetyczny to do ciąży z bardzo dużym prawdopodobieństwem dojdzie.
Każdy ma prawo cieszyć się życiem i nie rozumiem, czemu osoby, którym zostało kilka miesięcy życia mieliby unikać fizycznej więzi??? To obłęd, żeby tak pisać...
Polecam artykuł http://natemat.pl/100567,seks-w-hospicjum-gdy-na-twoich-oczach-odchodzi-chlopak- ktory-nie-zdazyl-posmakowac-tej-sfery-zycia-trudno-sie-nie-zlitowac
Widac nie masz doswiadczenia z seksem, nawet ja wiem ze jak dwie osoby sa na siebie napalone, chca seksu to nie mysla, "mamy raka, moge zajsc w ciaze" itp...
Masz rację. Osoby chore na raka nie powinny się kochać.
Ja na ich miejscu położyłbym 2 trumny obok siebie, wlazł do środka i czekał co wieczór aż nadejdzie ŚMIERĆ spoglądając w żyrandol.
A tak na poważnie to lecz się :-)
Sam się lecz. I najpierw naucz się czytać ze zrozumieniem.
Wsiedliście wszyscy na tą dziewczynę jakby nie wiem co napisała, a tak naprawdę zbulwersował was fakt, że jako jedna z nielicznych tutaj bierze pod uwagę fakt, że trzeba się liczyć z konsekwencjami swoich wyborów. Jasne, że są ludzie, którzy obiorą drogę "i tak umrę, to co mi tam" - i trudno ich za to winić, bo znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, ale jak widać istnieją też tacy, którzy odmówią sobie przyjemności, bo boją się skrzywdzić dziecko, które może powstać w konsekwencji ich chwili przyjemności - i szacun dla takich, że mają siłę woli, świadomość konsekwencji i silny kręgosłup moralny. Dziewczyna wyraziła swoje zdanie, a Wy wyjeżdżacie z idiotycznymi komentarzami w stylu "...bo w twoim świecie...", "widac nie masz doswiadczenia z seksem" itp. No ja pierdzielę... O co chodzi, zabolał was fakt, że seks powinien się wiązać z konsekwencjami?
Hmm powiem szczerze, że jak przeczytałam treść tego wątku, to mnie zaczęło aż nosić, ale się powstrzymałam i stwierdziłam, że poczytam najpierw komentarze innych i odpowiedzi na nie zanim zacznę jakąś wojnę i cieszę się, że to zrobiłam. Po którymś komentarzu zrozumiałam mniej więcej twój punkt widzenia. Mimo wszystko przeczytaj sobie treść tego co jest tematem tej dyskusji. Nie dziwi mnie, że ludzie zareagowali w ten sposób, bo to brzmi jak rozpaczliwy bulwers o to, że pokazali scenę seksu w filmie ludzi chorych na raka. To ma dokładnie taki sam wydźwięk jak napisanie przez "katoli" tego, że o matko jak to można uprawiać seks przed ślubem, przecież Bóg zabrania. Bóg niczego nie zabrania, bo każdemu daje wolną wolę i prawo do własnego decydowania o swoim losie i konsekwencjach związanych z podejmowanymi decyzjami. Tak jest też w tym przypadku. Jeżeli ktoś jest chory, wie, że umiera i nie ma dla niego ratunku to albo się poddaje, na wszystko uważa albo korzysta z życia na maksa, bo wie, że dużo mu nie zostało. Współczuję ci bardzo, skoro musiałaś przez to przejść, ja nie musiałam i być może nie wiem jak to jest, ale wg mnie takie podejście jest lekko przesadzone. Co do odpowiedzialności... Ja osobiście jestem zakochana, w związku i był taki moment (motyle w brzuchu, cały świat nie istnieje), że o czymś takim jak odpowiedzialność w ogóle się nie myśli. Tracisz głowę i koniec. Sama to przerabiałam. Kwestia seksu, zabezpieczenia.. wg mnie piernik nic nie ma do wiatraka. Nie ma żadnej pewności, że się nie wpadnie, oczywiście, zawsze jest jakieś ryzyko. Ale właściwie co z tego? Stało się i trudno, trzeba żyć z konsekwencjami swojego wyboru. Dziecko przy 100% zdrowych ludziach też może się urodzić z downem, bez ręki albo nie wiadomo co jeszcze, a matka też może umrzeć w trakcie porodu albo dziecko. Wracając do tematu dziewczyna była zakochana, chciała się kochać ze swoim chłopakiem to niech się kocha, to jest jej wybór, to czy to się komuś podoba czy nie to inna sprawa. Jeśli cię to z jakiś powodów irytuje (mówię teraz o scenie w filmie), to albo nie oglądaj tego albo wyraź swoje zdanie, ale nie z tekstem typu "to by nie promował takich głupot" bo to głupotą nie jest. Podjęła swoją decyzję i koniec. A poza tym dla jednego odpowiedzialnością jest to a dla drugiego co innego. Poza tym uprawiając seks myślisz cały czas "o Boże mogę zajść w ciąże?" bo ja np nie :-) Tobie to przeszkadza w porządku, nikt ci nie każe uprawiać seksu będąc chorym, ale nie można osądzać kogoś innego i mówić że to brak odpowiedzialności albo głupota za to, że to robi. Bo dla kogoś innego głupotą może być to, że się wszystkiego wyrzeka i koło się zamyka :-)