PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 451
ocen
6,8 10 1 149451
6,8 43
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

… Ale nie w taki sposób jaki myślicie. Uwaga spoilery, jeśli filmu nie oglądałeś – nie czytaj dalej.

Recenzenci oraz widzowie znów zostali rozdarci na jasną i ciemną stronę mocy. Przebudzenie mocy było filmem bezpiecznym i sprawnym technicznie, ale wielu osobom nie przypadł do gustu ze względu na dużą odtwórczość i niemalże identyczne motywy fabularne z Nowej Nadzieii. Z kolei innym osobom ten zabieg mocno się spodobał. I do dziś trwa zażarta dyskusja, czy to dobrze, czy źle. Nikt nie wydaje jasnego werdyktu, o filmie się mówi, a podsycanie Ostatniego Jedi trailerami z motywami Empire Strikes Back jeszcze mocniej skłania nas do pójścia na film, choćby dla samego sprawdzenia czy nasze obawy się potwierdzają.

Czyli to co niektórzy uważają za wadę Przebudzenia Mocy, inni z kolei uważają za zaletę. Więc rozpoczyna się wojenka obustronna, film jest sławny, a przez piętnowanie "wady" tego filmu, jednocześnie ... zyskuje na sile poprzez "zaletę" tego filmu.

Z kolei Ostatni Jedi nie mógł zastosować tego samego zabiegu. Oj nie! Tutaj potrzeba było czegoś innego. Czegoś co znów rozbudzi i entuzjazm i potrzebę „wyżycia się” w internecie. Co więc jest tutaj głównym konfliktem? Pewne zabiegi fabularne i ścieżka, którą podążyły Gwiezdne Wojny.

Film wziął na warsztat cały wielki ciężar wszystkich Gwiezdnych Wojen. Położył na szali wszystko. Od tej części dużo zależało. I co z tego wyszło? Zobaczmy:

Gdy oglądałem poszczególne wątki tego filmu, to miałem wrażenie, że oglądam bardzo skrócony serial – wątków jest dużo, przeplatają się co kilka minut i przeskakujemy ze sceny w scenę. W Gwiezdnych Wojnach nigdy czegoś takiego nie było. Wątki były maksymalnie 2-3 i skakanie po nich było mało odczuwalne. Stylistyka serialowa, mnóstwo dialogów i akcji dziejącej się w jednym miejscu. Czy to dobrze? Moim zdaniem tak – Rian Johnson nakręcił mnóstwo odcinków do różnych seriali, ta forma widać mu odpowiada i dobrze w niej się sprawdza. Wątki nie nudzą, co chwilę się coś dzieje, a przeskoki pomiędzy różnymi scenami nie są jakieś nagłe – co najwyżej wyrwane z tempa. Ale to bardzo rzadko. Uwielbiam stylistykę serialową. Ciekawie buduje napięcie.

Bardzo podoba mi się jak potraktowano, rozwinięto i pociągnięto wątki postaci. Rey jest zagubiona, zdesperowana i bardzo uparta. No, taki jej charakter. Widać jak wielką przykrość jej sprawia, że nie jest księżniczką, której los jakimś cudem rzuci pod nogi rozwiązanie. Ma żal do Luke’a, relacja z Kylo nie przebiega po jej myśli, wizyta u Snoke’a też ma swoje odbicie w jej charakterze. Wątek jej mocy jest ..hmm.. nie powiedziabym, że przesadzony, choć ciśnie mi się na usta to słowo. Rian Johnson uwielbia w swoich filmach przemycać różne smaczki i niedopowiedzenia w swoich produkcjach. Uważam, że Rey poprzez połączenie umysłowe z Kylo jest w stanie dobrze posługiwać się mocą, poza tym, sam Luke uznał, że jest zbyt potężna. Prznoszenie kamieni? Dla niej bułka z masłem, skoro siedząc po TURECKU (gratuluję tłumaczenia w ogóle …) jest w stanie zrobić potężne pęknięcia w skale. Ma potężną moc, a pytanie skąd ją ma? NIe musimy znać odpowiedzi, ktoś w filmie musi mieć moc, widzimy, że nawet dziecko z miotłą ją posiada, więc ..dlaczego nie? Czy musimy wiedzieć skąd Obi wan ma moc? Albo Yoda?

Kylo Ren – jedno słowo – WOW. To co zrobiono z tą postacią jest mega. Gra aktorska Drivera jest cudowna. Klęczenie przed Snokiem, scena w windzie, motyw kiedy sięga po miecz by zabić Rey … Rozdarcie, które sam przeżywa jest naprawdę wielkie. Więcej chyba nie muszę mówić.

Snoke – wielkie zrozumienie dla twórców filmu, że w taki sposób przeprowadzili scenę jego śmierci. I tutaj właśnie jest jedno ale. Pojawiają się głosy, że to niemożliwe, żeby Snoke zginął w tak prosty sposób, że kreowany na wielkiego lidera w mocy itp. A no właśnie. Kreowany! NIe koniecznie miał być w zamyśle tym wielkim złym co nie? Scenę jego śmeirci interpretuję na dwa sposoby:
Albo Snoke żyje ( na co wskazuje scena z końcówki filmu, kiedy Rey i Kylo nadal są połączeni), ewentualnie powraca jako duch mocy, który jest w stanie nadal być postrachem dla świata materialnego – w końcu Yoda jako duch potrafił przywołać burzę, to dlaczego Snoke z zaświatów nie mógłby zrobić czegoś podobnego?
Albo jednak nie żyje i twórcy w ten sposób pokazują, że to nie on miał być głównym bossem filmu tylko właśnie Kylo – to z jego motywacji do zerwania z przeszłością zabija swojego mistrza i w ten sposób dopełnia swój gniew i chęć pogłębienia swojego przeznaczenia. To właśnie wyzwala w nim najmocniejszą siłę, która wymaga ukierunkowania.

W obu przypadkach – mamy to!

Generał Hux – myślę, że będzie on głównym zagrożeniem ostatniej części trylogii, podczas gdy Rey będzie walczyła z Kylo. Jego postać jest zrobiona dobrze, a to, że ma wydźwięk nazistowski – kwestia gustu. GW jakoś nigdy nie kryły się ze swoją inspiracją. Więc nie kumam czemu nagle jest wielkie halo na jego postać.

Leia – scena, która wywołuje najwięcej skrajnych emocji. Moja interpretacja jest taka: Leia umarła w kosmosie i „powróciła” jako duch mocy przyjmując materialną formę (możliwe, że nawet nie wie o tym). Wskazuje na to scena, kiedy Kylo podnosi z ziemii jej naszyjnik, który znika. Okej, wiem, że to też mogła być projekcja Luke’a, ale jakoś bardziej przemawia do mnie wersja, że Leia po prostu – nie żyje. Poza tym .. aktorka grająca Leię niestety nie żyje. Leia więc nie będzie już mogła się pojawić w IX epizodzie. Czy tą sceną uważam za złą? I tak i nie – podoba mi się sam pomysł tej sceny, ale był bardzo dziwnie przedstawiony.

Luke – najlepsza postać w filmie. Oklaski brawa dla Marka Hamilla, który udźwignął tę rolę i sprawił, że jego postać wywoływała autentyczne ciarki na moim ciele. Sposób w jaki pojawia się w ostatniej scenie i wielki twist z jego udziałem – miodzio i ciarki. Kwestia jego mocy, 30 lat spędził na wyspie mając do dyspozycji księgi Jedi, spokój, pomoc Yody i prawdopodobnie jeszcze i Obi-wana, możliwe, że i Anakina. Myślę, że mógł nauczyć się takiej rzeczy – a jeśli widzimy, że połączenie umysłu wpływa na siłę mocy obu stron (sam Snoke mówi tutaj, że Kylo rosnąc w siłę jednocześnie pozwala Rey by jej moc stawała się silniejsza), to MOŻLIWE, że podświadomie nauczył Leię by stawać się duchem mocy czy nawet w pełni materialną projekcją mocy.

Reszta postaci rozwija się, widzimy ich przemianę, widzimy, że czegoś się uczą, że mają swoje przemiany. Takie rzeczy uwielbiam w filmach i widać, że jest tutaj to wyraźnie zaznaczone.

Mógłbym pisać i pisać. O fabule, która nie ma jako takiego początku ani końca. Raczej jest jednym wielkim ciągiem przyczynowo skutkowym – wiadomo, trylogia, ma się dziać, by postaci mogły się rozwijać.

Co więc poszło nie tak? Co sprawia, że fani opłakują ten film? Co powoduje różnicę w ocenach i jedno wielkie „muszę się przespać z tym filmem”? ‘
Wygląda na to, że Rian Johnson postanowił zerwać ze schematami i pchnąć GW w zupełnie nowym kierunku. Wygląda na to, że szykuje się nam nowe pokolenie Jedi, walka dobra ze złem nadal jest żywa, a postacie wydziwiają z mocą co się tylko da. Czy to źle? Oczywiście, że nie (albo i tak, zależy jak na to patrzymy). Problem tutaj leży gdzie indziej:

Rian Johnson postanowił stworzyć parę kontrowersyjnych scen i pourywać wątki w najmniej spodziewanych momentach. Mamy (nie)śmierć Lei, zabicie Snoke’a, hologram Luke’a, dziecko w stajni jako nowy użytkownik mocy, oraz fabuła, która dzieje się w tym samym miejscu przez cały film.

W dodatku, wszystkie fanowskie teorie: Luke jako szary Jedi, Snoke jako ojciec Anakina (czy Pierwszy Jedi, Darth Plegius), drzewo mocy. Wszystkie te rzeczy można wywalić do kosza. Tu pozdrawiam siebie, który teorii przeczytał chyba najwięcej … łącznie z tą, że Snoke to Jar Jar. Praktycznie nic z tego wszystkiego się nie sprawdziło, co wywołało szok na ekranie i .. hmm.. nutkę rozczarowania? Wygląda na to, że fani oczekiwali po tej części za dużo. Oczekiwano np., że Luke zrywa z tradycją Jedi, a okazuje się że ostatnim Jedi jest Rey i to ona odbuduje tą doktrynę. Nadzieja, cukierkowość i wizja pięknej przyszłości były od zawsze domeną Star Wars – wygląda na to, że oczekiwano wielkie zerwanie ze wszystkim. Film to ewidentnie sugerował.

Do czego zmierzam? Film zabawił się naszymi uczuciami, naszymi teoriami i naszymi oczekiwaniami. Wywołał wiele emocji i widać już teraz, że przez następne 2 lata powstanie jeszcze więcej teorii, jeszcze więcej dyskusji, a szalona dywagacja na temat kopiowania schematów Nowej Nadzieii pójdzie w zapomnienie, bo oto tworzy się nowy spór.

Gwiezdne Wojny zawsze były tematem wszelkich dyskusji, emocji. To świat, który od zawsze dzielił fanów, zawsze celował w najczulsze punkty. Pokazywał wiele, mimo odległości galaktyki. Coś w tych filmach jest, że mimo płaczu fanów, że psują ich ulubioną sagę, jakoś przez 2 lata śledzą informacje o nowych filmach. Dyskutują na temat tych filmów. Wymieniają się poglądami. Niektórzy zmieniają zdanie, inni zauważają kolejne błędy.

Star Wars to przede wszystkim przygoda. Zabawa w odkrywanie i pobudzanie wyobraźni. Od zawsze inspirował, bawił, nudził, śmieszył, wywoływał złość, emocje.
The Last Jedi podzielił fanów – bo to Gwiezdne Wojny, które w 2017 roku nadal żyją i wywołują chęć zmierzenia się z własnymi oczekiwaniami wobec tych produkcji. The Last Jedi jest tego najlepszym przykładem – dał początek nowym rozwiązaniom i pokazał coś, czego w Gwiezdnych Wojnach nie było. I będzie to tematem przez kolejne lata dyskusji, nie ważne, czy dobry czy złych. Argumenty przeciw The Last Jedi są jednocześnie argumentami, które go wzmacniają. Ten film zrobił to co Przebudzenie Mocy, ale jeszcze lepiej. I dlatego ten film uważam za genialny.
Niech moc będzie z wami.

ocenił(a) film na 10
janusztypowy

"To już nie można lubić filmów, które uważa się słusznie za złe?"

Lubisz -> znaczy podoba Ci się -> znaczy ma więcej zalet niż wad (według Ciebie)

"Ja traktuję takie jako puste odmóżdżacze i nigdy ich nie nazywam arcydziełami, proste."

Ktoś może jakiś film uważać za odmóżdżające arcydzieło ;)

"W ogóle jeśli chodzi nawet o dobre kino rozrywkowe, to nie wiem czy nazwa ARCYDZIEŁO jest odpowiednia"

Tez nie lubię nazw w gwiazdkach

"Ale jeśli mowa o DOBRYCH filmach rozrywkowych to takowe potrafiły się wybić ponadczasowością, pomysłowymi scenariuszami, świetnym aktorstwem i poruszającą fabułą."

Słusznie, każdy oceniał według własnych upodobań

"A filmy rozrywkowe "złe", to te, które tym pierwszym do pięt nie dorastają."

Z tym się też zgodzę

" I gdy nie są sequelami, prequelami, remake'ami, rebootami itd, to zazwyczaj są one przez ludzi całkowicie zapomniane."

Owszem, ale mnie opinia innych mało interesuje przy formowaniu własnej. Lubię znać zdanie innych, ale moje zdanie jest moje ;)

"Gorzej gdy g*wniane filmy są częściami kultowych sag rozrywkowych. Wtedy odbiór tych kultowych filmów często jest niszczony właśnie przez to, że paździerze trafiają z nimi na jedną półkę. A wszystko przez tą kretyńską modę na podpinanie się pod stare klasyki z biedą fabularną."

A to już zależy od nastawienia i oczekiwań odbiorców. Im większa franczyza, tym większy rozstrzał w oczekiwaniach


Opinię o Terminatorze 3 pominę, bo nie pamiętam dobrze tego filmu, więc ciężko mi się odnieść.
Powiem tylko, że nie istnieje wada obiektywna w żadnym filmie. Tak samo jak nie istnieje zaleta obiektywna. Sami decydujemy co według nas zagrało, nie zagrało

"Jak wspomniałem ja twoje zdanie szanuję, ale nie wmawiaj mi, że ostatni Jedi jest DOBRY, bo nie jest."

Nic nie wmawiam, po prostu bronię swojego zdania o filmie.

"Ten film nawet jako osobny niezwiązany z sagą się nie bron.i. A jak go wiążemy z sagą, to okazuje się, że wszystko tam zniszczył."

Ja w ten sposób tego nie widzę. Nic moim zdaniem nie zniszczył

"A tak odczułem, gdy odświeżyłem sobie Imperium Kontratakuje i Powrót Jedi (zwłaszcza koniec)."

Ja też lubię te filmy

"Mnie BOLI, że tak można było to zniszczyć na KAŻDYM polu. I coś co niszczy sagę, nie może być dla niej po prostu dobre."

Cóż, szkoda, że tak to widzisz ... przykro mi gdy widzę rozczarowanego fana.

ocenił(a) film na 10
janusztypowy

"Ostatni Jedi świetny tylko dlatego, że TY go lubisz?"

Tak, ponieważ określenia "świetny, dobry, zły, tragiczny" to są odczucia subiektywne. Film to piksele na ekranie. A cała otoczka i emocje jakie temu towarzyszą, to już indywidualne odczucia kogokolwiek.

"Możesz uważać sobie tego knota gwałcącego Gwiezdne Wojny za arcydzieło, bo czemu nie?"

Możesz uważać sobie ten genialny film za knota gwałcącego Gwiezdne wojny, bo czemu nie?
Widzisz jak to działa? Możemy sobie odbijać piłeczkę w nieskończoność, bo dyskutujemy na temat naszych subiektywnych wrażeń

"Wiele kobiet uwielbia też takie paździerze jak "50 twarzy Greya""

Ja też lubię ten film, możesz sobie go uważać za paździerz, nikt ci nie broni.

"Ale to nie znaczy, że te filmy są dobre tylko dlatego, że je lubią."

właśnie to znaczy, bo żaden film na świecie nie jest obiektywnie dobry. Są dobre - w ICH ODCZUCIU, tak jak w TWOIM odczuciu jest paździerzem

"Bądźmy szczerzy Ostatni Jedi to kicha i bieda w porównaniu do starych części."

Twoja opinia

"Podobna sytuacja co z Terminatorami, które producenciki z Hollywood od siedmiu boleści kręcą okropne filmidła dla kasy."

Co to ma do rzeczy?



Nevarius

Do całości się już nie odniosę. Wolę skończyć temat ostatniego Jedi, bo się nie zgodzimy.

Ale akurat fakt, że producenci mają władzę nad filmem jak i przemysłem filmowym większą od twórców (reżyserzy, scenarzystów) to coś w tym jest wyjątkowo nie tak. Jeden z producentów potrafił nawet grozić aktorkom (już przyjętym do filmu), że jak mu nie pozwolą na seks to im tę rolę zabierze. Nie oceniam oczywiście samych aktorek, które na to same pozwalały, ale w tym całym Hollywood jest jakaś patologia. To jest chore, i przez to takie beztalęcia jak Lawrence w wieku ledwo 20 lat miało Oscara oczywiście dziękując Weisteinowi za wsparcie, a do dziś nie ma tej nagrody Gary Oldman. Z samymi filmami nie jest inaczej. Reżyser się postawi, to go wypie*dolą i sami dokrętki zrobią. XD Te producenckie filmy są bez klimatu jakiegokolwiek, bez ikry, bez pomysłów, albo kopiują stare rozwiązania. Nie ma tam innowacji, a jeśli już jest to bezmózgie burgery z pokolenia millenialsów czy generacji Z (niektórzy z nich, choć nie wszyscy mających za swojego politycznego idola jakieś popie*doleńca Sandersa) oglądać nie chcą, więc taki film nie zarobi, a producenci nie będą takich kręcić. To nie posiada duszy. To tak jak porównać wykwintną restaurację z przeciętnym fastfoodem.

A tą producenckość w dzisiejszym przemyśle rozrywkowym widać bardzo mocno. Szczególnie przy disneyowskich gwiezdnych wojnach i rękę tej całej Kennedy nad jej "wielką wizją" gwiezdnych wojen, które prędzej można nazwać "potyczkami na zadupiu galaktyki".

ocenił(a) film na 10
janusztypowy

"Do całości się już nie odniosę. Wolę skończyć temat ostatniego Jedi, bo się nie zgodzimy."

W porządku, ale powiedz: film oceniasz subiektywnie czy obiektywnie? Takie pytanie pułapka

"Ale akurat fakt, że producenci mają władzę nad filmem jak i przemysłem filmowym większą od twórców (reżyserzy, scenarzystów) to coś w tym jest wyjątkowo nie tak."

Trudno żeby nie mieli, w końcu są producentami, taki szef wszystkich szefów

"Jeden z producentów potrafił nawet grozić aktorkom (już przyjętym do filmu), że jak mu nie pozwolą na seks to im tę rolę zabierze. Nie oceniam oczywiście samych aktorek, które na to same pozwalały, ale w tym całym Hollywood jest jakaś patologia. To jest chore, i przez to takie beztalęcia jak Lawrence w wieku ledwo 20 lat miało Oscara oczywiście dziękując Weisteinowi za wsparcie, a do dziś nie ma tej nagrody Gary Oldman"

nie wiem, nie znam przypadku

"Z samymi filmami nie jest inaczej. Reżyser się postawi, to go wypie*dolą i sami dokrętki zrobią. "

Jeżeli film jest nie robiony zgodnie z wizją producenta, to ciężko o inną reakcję. Zwłaszcza jak się stawia. Każdy szef wywala pracownika jak się stawia i nie chce wykonywać swoich obowiązków.

"Te producenckie filmy są bez klimatu jakiegokolwiek, bez ikry, bez pomysłów, albo kopiują stare rozwiązania."

Taka trochę generalizacja, no ale ja w ten sposób tego ne widzę. Lubię obecne filmy i są dobrze zrobione

"Nie ma tam innowacji, a jeśli już jest to bezmózgie burgery z pokolenia millenialsów czy generacji Z (niektórzy z nich, choć nie wszyscy mających za swojego politycznego idola jakieś popie*doleńca Sandersa) oglądać nie chcą"

Obrażasz to, że ktoś nie ma ochoty oglądać jakiegoś filmu?

"To nie posiada duszy. To tak jak porównać wykwintną restaurację z przeciętnym fastfoodem."

Może też być wykwintny fastfood, albo przeciętna restauracja. Ocenią to ludzie


"A tą producenckość w dzisiejszym przemyśle rozrywkowym widać bardzo mocno. Szczególnie przy disneyowskich gwiezdnych wojnach i rękę tej całej Kennedy nad jej "wielką wizją" gwiezdnych wojen, które prędzej można nazwać "potyczkami na zadupiu galaktyki"."

Można tak nazwać, ja to nazwę "dobrą wizją galaktyki 30 lat po powrocie Jedi"



ocenił(a) film na 5
Nevarius

Ale widzisz niekoniecznie tu chodzi o odczucia, bo jest taki zmierzch i czy naprawdę mogłeś patrzeć jak kino niszczy się przez takie filmy? ile kasy na to zmarnowali producenci podczas gdy my musieliśmy na to patrzeć jak fanki Pattisona wielbią te filmy pod niebiosa i nazywają arcydziełami. Podczas gdy nie widziały takich arcydzieł jak Łowca Androidów, Bulwar zachodzącego słońca, Odyseja Kosmiczna?

Widzisz lubię TLJ ale rozumiem Janusza przecież ja też nie mogę patrzeć jak fani Harry'ego Pottera nazywają film Książę Półkrwi jako najlepszy z serii, podczas gdy dla mnie to oplucie w twarz mnie jako fana książek o Harrym Potterze. Januszowi chodzi o to że jednak to że ty mówisz iż film jest dobry nie znaczy że ogólnie jest. Bo tak naprawdę to są odczucia. Dlatego ja w swoich opiniach zawsze zaznaczam ważny aspekt "moim zdaniem"

ocenił(a) film na 10
Yoda_MistrzJedi

➤➤➤Ale widzisz niekoniecznie tu chodzi o odczucia, bo jest taki zmierzch

I co w związku z tym? Film jak miliony innych. Ja lubię całą serię


➤➤➤czy naprawdę mogłeś patrzeć jak kino niszczy się przez takie filmy?

To, że nie lubisz tego filmu, nie oznacza, że kino się "niszczy"


➤➤➤ile kasy na to zmarnowali producenci podczas gdy my musieliśmy na to patrzeć jak fanki Pattisona wielbią te filmy pod niebiosa i nazywają arcydziełami.

No i jaki masz z tym problem? Serio przeszkadza Ci, że ktoś kogo nawet nie znasz chwali film, którego nie lubisz?


➤➤➤Podczas gdy nie widziały takich arcydzieł jak Łowca Androidów, Bulwar zachodzącego słońca, Odyseja Kosmiczna?

Po 1 - Skąd wiesz, że nie widziały tych filmów?

Po 2 - Możesz uznawać te filmy za arcydzieła, one nie muszą. I oboje macie wtedy racje. "Arcydzieło" leży w twojej głowie, a nie gdzieś na zewnątrz. Czysty subiektywizm

Ja np. Łowcę Androidów uważam za jeden z najnudniejszych filmów na świecie. I co? mam rację. Ty uważasz Łowcę Androidów za arcydzieło? Również masz rację


➤➤➤ja też nie mogę patrzeć jak fani Harry'ego Pottera nazywają film Książę Półkrwi jako najlepszy z serii, podczas gdy dla mnie to oplucie w twarz mnie jako fana książek o Harrym Potterze.

To nie patrz ;)


➤➤➤Januszowi chodzi o to że jednak to że ty mówisz iż film jest dobry nie znaczy że ogólnie jest. Bo tak naprawdę to są odczucia. Dlatego ja w swoich opiniach zawsze zaznaczam ważny aspekt "moim zdaniem"


A mówię tak gdziekolwiek? Ja nigdy nie wypowiadam się w swoich opiniach ZA KOGOŚ. Wypowiadam tylko swoje zdanie, interpretacje, odczucia po filmie. To, że ktoś przychodzi tu do tematu i myśli, że ja mówię tu jakąś prawdę objawioną, a każdy kto się nie zgadza to śmieć, to nie jest moja wina.

Jedyne na co się tu wściekałem to atakowanie fanów, oraz nie fanów. Rozmawiajmy o filmie, nie o sobie. Jeszcze na początku mnie to denerwowało, teraz mnie to tylko śmieszy.

Nevarius

To tylko moje zdanie, ale mam wrażenie, że jesteś typowym "łykaczem" wszystkiego co ludki z holyludu ci zaserwują. Pierwszym tego znakiem było 10/10 dla TJL i nazwanie uznanej przez fanów za jedną z gorszych części SW "arcydziełem".

Ale teraz jak usłyszałem, że lubisz "Zmierzch" to posikałem się ze śmiechu. Miałem odpowiedzieć, ale to by była strata czasu. Ty na nic nie odpowiadasz w taki sposób by w ogóle o czymkolwiek dyskutować.

Także, żegnam. I oglądaj filmy jakie chcesz, albo wszystko najlepiej, bo po tym co zaproponowałeś to widzę, że wg ciebie po prostu złych filmów nie ma - one zwyczajnie nie istnieją, a jedynie takie co się podobają lub nie. The Room wg ciebie też pewnie nie jest ani trochę zły, tylko po prostu wrednym, wymagającym, okrutnym widzom się nie spodobał. Transformers to też pewnie arcydzieła, a Piraci z Karaibów 5 czy Bitwa Pięciu Armii oczywiście były na dokładnie tym samym poziomie co pierwsze trylogie, tylko "szukającym dziury w całym fanom" nie spasowały. XD

ocenił(a) film na 10
janusztypowy

➤➤➤To tylko moje zdanie, ale mam wrażenie, że jesteś typowym "łykaczem" wszystkiego co ludki z holyludu ci zaserwują.

No więc mylisz się, są rzeczy które akceptuję i lubię, jak i rzeczy których nie lubię, średnio lubię, bądź moje zdanie zależy od wykonania danego filmu.


➤➤➤Pierwszym tego znakiem było 10/10 dla TJL

Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, na podstawie JEDNEJ mojej oceny sugerujesz, że jestem "łykaczem"?


➤➤➤nazwanie uznanej przez fanów za jedną z gorszych części SW "arcydziełem".

Jak już to filmem genialnym. Czyli co, fani, którzy nie lubią tego filmu są spoko, a Ci, którzy ten film lubią są be?


➤➤➤Ale teraz jak usłyszałem, że lubisz "Zmierzch" to posikałem się ze śmiechu.


Tak jak ja się posikałem ze śmiechu, jak tak pięknie generalizujesz w Twoim poście. Widzę, że wolisz bardziej dyskutować o mnie niż o filmie ...


➤➤➤Miałem odpowiedzieć, ale to by była strata czasu. Ty na nic nie odpowiadasz w taki sposób by w ogóle o czymkolwiek dyskutować.


Bo rozmawiamy o mnie, a nie o filmie. W dodatku ani razu nie poruszyłeś kwestii Twojego nielubienia TLJ. Podałeś suche opinie takie jak "gówniany film", "kretyńska fabuła", potem coś tam doszło o polityce producentów filmu. NIC, do czego można się konkretnie odnieść, bo określenie "gówniany film", znaczy tyle w dyskusji co nic ... dlatego też odpowiadam w ten sam sposób, bo nie mam do czego konkretnego się odnieść. Bijesz pianę tak mocno, że chlapiesz nią na boki. Jedyne o czym bardziej się rozpisałeś to o Terminatorze 3 ... akurat film, który w tej dyskusji jest potrzebny jak rybie ręcznik. O nim to rozpisałeś się ładnie, o TLJ nic.

Aha ... i niby nie chcesz odpowiadać, a jednak odpowiadasz ;)


➤➤➤I oglądaj filmy jakie chcesz, albo wszystko najlepiej

Dziękuję za pozwolenie znawco kina ;)


➤➤➤bo po tym co zaproponowałeś to widzę, że wg ciebie po prostu złych filmów nie ma - one zwyczajnie nie istnieją, a jedynie takie co się podobają lub nie.


Brawo, w końcu zrozumiałeś. Zły film nie istnieje - dobry też nie. To MY - LUDZIE nadajemy im takie oceny, stosując własne, subiektywne kryteria oparte o nasz gust, smak, preferencje, znajomość gatunku, czy zwykłe oczekiwania.


➤➤➤The Room wg ciebie też pewnie nie jest ani trochę zły, tylko po prostu wrednym, wymagającym, okrutnym widzom się nie spodobał.

...zaczyna się wnioskowanie z miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę ;)


➤➤➤Transformers to też pewnie arcydzieła


Pod kątem efektów specjalnych i scenografii? To tak uważam, bo fabułę mają prostą jak budowa cepa ;)


➤➤➤Piraci z Karaibów 5

Nie oglądałem Piratów 5 - także pudło po raz 3


➤➤➤Bitwa Pięciu Armii oczywiście były na dokładnie tym samym poziomie co pierwsze trylogie

Pudło po raz 4


➤➤➤tylko "szukającym dziury w całym fanom" nie spasowały.


Nigdzie tak nie uważam, także pudło po raz 5.

To jak? Rozmawiamy o filmie, czy dalej o mnie?

ocenił(a) film na 5
Nevarius

Istnieją złe filmy... Stąd powstał cytat który jest owym klasykiem "film jest zły tylko wtedy jeśli ktoś na chwilę odwróci głowę od ekranu" chyba nie muszę mówić kto to powiedział. Dobre filmy też istnieją. Więc ta teza nieco nie wyszła

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

No ze zmierzchem to również mnie zatkało :P

Hehe nigdy nie pojmę jak można to lubić, te wszystkie niezgodne, zmierzchy lol :P

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

"Bądźmy szczerzy Ostatni Jedi to kicha i bieda w porównaniu do starych części."

Tu się zgadzam. Do starej trylogii nawet Rogue One nie ma startu jak dla mnie, epizody VII i VIII mogą się schować. Ale jednak koniec końców dla mnie te filmy są lepsze od prequeli, Jar Jara, w ogóle szczególnie od Mrocznego widma.

Po części masz rację, też nie mogę czytać opinii osób wmawiających że film Harry Potter i Książę Półkrwi jest "najlepszą częścią Harry'ego Pottera" bo dla mnie jako fana uniwersum Harry'ego Pottera to wręcz bujdy na resorach... doskonale coraz bardziej rozumiem twoją opinię co do TLJ. I jednak mimo wszystko pisanie jaki to świetny film jest nie na miejscu. W sumie TLJ póki co nie umiem nazwać ani dobrym filmem ani złym filmem. Bo jest to dla mnie rodzaj kontrowersji przeplatany z ogromną ilością powielanych minusów a jednak z jakimiś plusami np. scena Yoda i Luke to akurat będę bronić w The Last Jedi.

Yoda_MistrzJedi

Ja akurat wolę Prequele niż to co Disney teraz tworzy. ;)

Co do Pottera się zgadzam.

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

Ja też lubię prequele to nie tak że ich nie lubię, chociaż do Mrocznego Widma do dziś się nie umiem przekonać. Atak Klonów jest dla mnie nawet bardzo dobry, i ma nieco więcej magii Star Wars niż takie TLJ które traci klimat przez niektóre sceny. Zemsta Sithów również jest dla mnie dobrym filmem lepszym od RO czy TFA. Z TLJ stawiam na równi

No ja do dziś nie umiem przeboleć 6 części :( jak można było to tak spieprzyć.

Mam nadzieję że chociaż serial Star Wars disneyowi by się udał o ile będzie w czasach Starej Republiki

Yoda_MistrzJedi

Ja lubię najbardziej Imperium Kontratakuje, Łotra 1 i Zemstę Sithów. Ale jeśli chodzi o wybór Przebudzenie Mocy a Ostatni Jedi, to wybieram Przebudzenie Mocy bez dwóch zdań. Było co prawda odtwórcze, ale można było to wybaczyć za pierwszym razem. Mam wrażenie, że Abrams miał jakiś pomysł na trylogie, a Rian, który się wtrącił wiele wątków pozamykał nie tak jak być powinno. Przykładowo Rey jako córka nikogo, a wyraźne były sugestie o pochodzeniu z rodu Skywalkerów - przeciągnięcie miecza Skywalkerów, czy włączenie się R2 przy Rey), albo całkowicie uciął (jak znaleziono miecz, gdzie są rycerze Ren, co ze Snoke'em).

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

U mnie natomiast góruje Imperium Kontratakuje Powrót Jedi i Atak Klonów :)
Ja wprawdzie tylko raz widziałem TLJ to się w sumie zgodzę. TFA miało przynajmniej dobrą pierwszą połowę filmu, potem jest te gorsze... A TLJ od początku ma chaos w wątkach nawet tych nowych dodanych...
To rozwiązanie z Rey niestety też mi się nie podoba... Córka Luke by było nudne ale przynajmniej spójne...
Dokładnie... Nie wyjaśniono skąd Maz miała ten miecz i
I rycerzy Ren też nie ma :(

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

Wiesz ale jest nadzieja że Han Solo w sumie będzie fajną lekką przygodówką. Po teaserze dla mnie szykuje się film na miarę Indiana Jones Królestwo Kryształowej Czaszki :) jeśli by nie mieć oczekiwań to może się nie zawiedziemy. Abrams nie uratuje trylogii chyba że naprawdę zrobił by połączenie spójne prequeli starej trylogii i tej trylogii. Cóż póki co nie wiem co myśleć.

Nadzieja na dobre SW może też będzie od twórców Gry o Tron o dziwo mogą stworzyć coś co będzie naprawdę dobre. Ale to wciąż będzie disney

Yoda_MistrzJedi

Ja póki co liczę na prequel z Obi-Wanem. ;) Zdaje mi się być niepotrzebnym, ale ma szanse być dobrym filmem.

ocenił(a) film na 5
janusztypowy

Ja znalazłem ostatnio news że mają właśnie prace nad nim ruszyć w 2019 roku i Lucas jest zaangażowany w pracy nad nim

ocenił(a) film na 3
janusztypowy

Jeżeli film o Han Solo gwiezdne wojny historie sukces przyniesie to , prequel z Obi-Wanem. sie ukaże .

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 5
Nevarius

1. Rey jest niby zagubiona, nie wszystko idzie po jej myśli, ale jakby nie było: dawniej wielcy rycerze Jedi ćwiczyli latami, potem Luke w krótkim czasie to ogarnął, a teraz mamy Rey co przychodzi. W TFA jeszcze to wszystko dało się jakoś wytłumaczyć, ale tutaj to reżyser przesadził.
2. Kylo Ren jest świetne zagrany, ale to co z nim zrobili w połowie filmu to porażka. Zrobili z niego Bena Swolo, a potem imperatora.
3. Zakładając, że Snoke jakoś tam żyje, to ma sens. Ale jeżeli faktyczne umarł to sensu nie ma. Ben Swolo jako ten główny boss pod koniec filmu mi się straszne nie spodobał. Mogli go uśmiercić w ostatniej scenie, to mogło by być WOW, ale tak to głupota.
4. W tej części Hux został trochę zepsuty. Na początku filmów, gdy rozmawiał z Poe to wyglądało tak: ,,nie obchodzi mnie to, ze chcecie po dobremu się ze mną dogadać, ja jestem zły i kropka". Dziecinne. A jeszcze jak się popłakał po śmierci Snoke'a.
5. W tym to dobre jest to, że przeżyła.
6. Już mniejsza o te jego fochy. Ale śmierć jego była bez sensu. W poprzedniej Han, teraz Luke. Zabicie starych głównych bohaterów to nie za dobry pomysł.

ocenił(a) film na 3
Andrzejcoolziomek

sw nowe jest robione dla nowego pokolenia niestety . Dla starszych fanów sw dla części prequele i starsza od nich trylogia oraz łotr 1 .

A jak znajdą sie starsi fani sw którzy przepadają za 7 i 8 części sw , to są nielicznymi . Jak dla mnie te części są najgorsze zaś prequele i starsza od nich trylogia oraz łotr 1 to klasyka .

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10
Andrzejcoolziomek

Cześć, dzięki za posta:

1. Wydaje mi się, że to właśnie w TFA nie dało się wytłumaczyć jej boosta w mocy i umiejętności władania mieczem, to właśnie w TLJ Snoke tym jednym zdaniem "Kylo oraz Rey są ambiwalentami mocy, gdy jedno rośnie w siłę, to zyskuje też druga strona" sprawił, że Rey jest wyjaśniona. Kylo poprzez połączenie mocy (nie mylić z połączeniem umysłowym) z Rey przekazał jej nieświadomie wszystko co on umiał. Stąd jej umiejętność prowadzenia statku, władanie mieczem, a nawet posługiwanie się mocą. Jak dla mnie jest to lepsze wytłumaczenie niż biedna teoria, że jest córką Skywalkera.

2. Co masz na myśli mówiąc Bena Swolo? A no i nowy imperator, cóż, Snoke nie żyje, to ktoś musiał po nim przejąć pałeczkę, chciał to zrobić Hux, ale Kylo szybko sprowadził go na ziemię. Kylo to strasznie nieprzewidywalny i groźny koleś, zauważ, że nawet inni się go teraz boją jak stał się taki bezwzględny.

3. Wtedy IX część nie mogłaby kontynuować wątku relacji Rey - Kylo, w dodatku kto mógłby być bossem IX części? Kylo jest kreowany na jednego z głównych bohaterów tej trylogii i chwała twórcom za to, że poświęcają antagoniście więcej czasu, niż kilka minut tylko po to by wypowiedział oklepane bzdury o władaniu wszechświatem (patrz filmy Marvela)

4. To był wątek komediowy, poza tym jest to też dosyć zabawne (kwestia gustu) nawiązanie do psioczenia niektórych ludzi, że Hux jest Hitlerem Star Wars.

5. Może tak, może nie - póki nie wyjdzie IX częśc możemy gdybać. Nawet jeśli żyje, to uśmiercą ją w IX części, ze względu na śmierć aktorki.

6. Dobry czy nie, jest jednak potrzebny, byśmy na dobre pożegnali się ze starymi postaciami. Wplecenie ich do filmu z powrotem skutkowało tym, że ludzie bardziej skupiali się na starej gwardii niż na nowej ( a w końcu o nich jest nowa trylogia). A tak to mamy zakończenie ich wątków. No chyba, że pojawią się jako duchy mocy

ocenił(a) film na 5
Nevarius

1. W TFA Rey nie wszystko do końca wychodziło np. początkowo miała mały kłopot z prowadzeniem Sokoła Millenium i rozwaliła nawet bramę. A to, że miała szczęście, albo moc, tego dało się domyślić. Natomiast tutaj to już nie wiadomo jak dobrze włada mocą.
2. ,,Ben Swolo" - określenie Kylo Rena bez koszulki. Ktoś musiał po nim przejąć władzę, ale śmierć tak potężnego władcy w taki sposób była trochę bez sensu. A Kylo to zwykły dzieciak. Mógł to zrobić w ostatniej scenie, to może było by coś, ale tak jak Snoke nie powróci, to będzie cienko.
3. W drugim punkcie.
4. Sam żart był dobry, ale patrząc na Huxa miałem uczucie jakbym oglądał dzieciaka w piaskownicy co się tylko bawi w generała.
5. Tutaj nic nie napiszę.
6. Dla mnie to kiepski pomysł pozbywać się starych postaci. Hana Solo poprzedniej jeszcze rozumiem. Admirała Ackbara w tej, ewentualne również (w końcu to postać drugoplanowa), ale Luke to gruba przesada.

ocenił(a) film na 10
Andrzejcoolziomek

1. No no, ale dosyć szybko nabierała wprawy, tak jakby sobie po prostu "przypominała" już wyuczone ruchy.

2. Potężnego czy nie, pokazuje jak pycha gubi człowieka. Anakin też mówił o niedocenianiu swojej mocy, a obcięli mu nogi ...

4. Jak sobie kiedyś tak obejrzałem całą sagę od nowa to zauważyłem, że całe to imperium to taki jeden wielki żart ;)

6. Kwestia gustu, kiedyś mistrz musi odejść, by młody padawan mógł kroczyć własną ścieżką.

ocenił(a) film na 3
Nevarius

obniżyłem ocenę tlj z 5 na 3 gdyż dla mnie ten epizod jest najgorszy po TFA . Dostrzegłem tam mało zalet ale jest masa wad

ocenił(a) film na 10
Gokussb

Cóż, szkoda, ja na pewno obejrzę jeszcze raz jak wyjdzie na DVD

ocenił(a) film na 3
Nevarius

ok . Tobie sie tlj podoba mi nie

ocenił(a) film na 3
Nevarius

ja też na DVD obejrzę gdy wyjdzie po to by sprawdzić czy film bedzie dobrze nagrany i odstawie na półkę .I może kiedyś oglądne ponownie , ale wątpię .

Nevarius

Kiedy ten film wychodzi na dvd ?

ocenił(a) film na 10
scorpion6

27 marca na płytach, w cyfrowej wersji nieco wcześniej

ocenił(a) film na 10
Nevarius

zgadzam się

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10
Daroo_3

To znaczy w kim? Bo mam nadzieję, że za "fanboizm" nie uznajesz po prostu faktu, że jakiemuś anonimowi podoba się dany film?

ocenił(a) film na 3
Nevarius

"Podobanie się" to jedno, a nazywanie miernego filmu dla mas genialnym, to już co innego...

ocenił(a) film na 10
radek_barbus

Jedno nie wyklucza drugiego, zwłaszcza, gdy mówimy o sztuce filmowej, w ocenie której sugerujemy się tylko i wyłącznie naszymi subiektywnymi odczuciami

ocenił(a) film na 3
Nevarius

O każdym filmie można powiedzieć, że ci się podoba, ale nie o każdym filmie można powiedzieć, że jest dobry. Ja mam słabość do kilku słabych filmów i lubię je oglądać, ale nigdy nie będę przekonywał nikogo, że są dobre lub wręcz genialne. I nie, ocena filmów nie jest wyłącznie subiektywna. Jest masa kryteriów, na podstawie których można obiektywnie stwierdzić, czy film jest dobry, czy nie. Jeśli twój film ma niespójny scenariusz, a fabuła jest dziurawa jak sito, to nie jest to dobry film. Jeśli 1/5 twojego filmu można wyciąć bez żadnych konsekwencji dla reszty, to nie jest to dobry film. Jeśli sceny, które w twoim mniemaniu miały być wzniosłe, sprawiają, że widzowie w kinie parskają śmiechem, to nie jest to dobry film. Możesz mieć niskie wymagania i lubić ten film, ale pisząc, że jest genialny ocierasz się o śmieszność. Równie dobrze mógłbyś napisać, że dajmy na to "Ojciec chrzestny" jest kiepski. Z resztą już użycie stwierdzenia "sztuka filmowa" pod adresem TLJ jest śmieszne. To jest PRODUKT skierowany do mas, który ma zarobić jak najwięcej kasy po linii najmniejszego oporu. Dobry film mógł tu być tylko ubocznym produktem, ale niestety się nie udało.

ocenił(a) film na 10
radek_barbus

"O każdym filmie można powiedzieć, że ci się podoba" - racja

"ale nie o każdym filmie można powiedzieć, że jest dobry." - skoro Ci się podoba, to znaczy, że uważasz go za dobry

"Ja mam słabość do kilku słabych filmów i lubię je oglądać, ale nigdy nie będę przekonywał nikogo, że są dobre lub wręcz genialne."

Bo masz świadomość tego, że są słabo odbierane, ty z koleii widzisz je w innych barwach niż Twoi znajomi czy jacyś internauci, ale nie umiesz ubrać w słowa co w tym filmie Ci się podoba i dlaczego właśnie wolisz stwierdzić, że film jest słaby ale Ci się podoba. Wiele osób tak ma, ja również, i to jest właśnie najpiękniejsze w sztuce kinematografii, że dwie osoby mogą obejrzeć tą samą produkcję, a wynieść z niej kompletnie różne poglądy.


"I nie, ocena filmów nie jest wyłącznie subiektywna."

Powodzenia w udowadnianiu, że film można ocenić obiektywnie


"Jest masa kryteriów, na podstawie których można obiektywnie stwierdzić, czy film jest dobry, czy nie."

Sprawdźmy więc


" Jeśli twój film ma niespójny scenariusz" - zależy co definiujesz "niespójnym scenariuszem" i o jakim gatunku filmowym mówimy.


"a fabuła jest dziurawa jak sito, to nie jest to dobry film." - Jeden Rabin powie tak, inny powie nie. Wszystko zależy od oczekiwań danego filmu. Jeśli idziemy na film psychologiczny, czy kryminał, to owszem, możemy oczekiwać, że fabuła będzie się łączyła w logiczną całość. Jeśli idziemy na film widowiskowy - fantastyczny to już nie koniecznie, bo wolimy bardziej obserwować relacje między bohaterami, czy podziwiać piękne widoki, które zrodziły się w głowach scenografów.

Wniosek? Niespójna fabuła MOŻE być wyznacznikiem tego, że dany film nam się spodoba, ale wcale nie musi. Bo każdy od filmu oczekuje co innego.

"Jeśli 1/5 twojego filmu można wyciąć bez żadnych konsekwencji dla reszty, to nie jest to dobry film."

A ktoś poza Tobą ustalił taką regułę? Ja uwielbiam, kiedy filmy są długie. Pokazuje nam się więcej świata przedstawionego, pokazuje relacje między bohaterami, czasem jest zalążek jakiejś komediowej sceny. Wymieniać mogę do woli.

"Jeśli sceny, które w twoim mniemaniu miały być wzniosłe, sprawiają, że widzowie w kinie parskają śmiechem, to nie jest to dobry film."

Tu nie kumam kompletnie co masz na myśli. Czyli co, jeśli jakaś scena mi się podoba, ale reszta sali się na niej śmieje, to znaczy, że JA się mylę? Przecież to JA tak odczuwam daną scenę, po cholerę mam oceniać film ZA KOGOŚ?


"Możesz mieć niskie wymagania i lubić ten film, ale pisząc, że jest genialny ocierasz się o śmieszność."

To jest Twoja opinia, lubię ten film i uważam za genialny, uargumentowałem to całym długim postem i dziesiątkami postów wymienionych z innymi użytkownikami. Możesz się ze mną nie zgadzać - i będziesz miał rację, bo to ja SUBIEKTYWNIE uważam film za genialny, tak jak Ty subiektywnie uważasz moje zdanie za śmieszne.

"Równie dobrze mógłbyś napisać, że dajmy na to "Ojciec chrzestny" jest kiepski."

Nie lubię filmów gangsterskich i nie czerpię z takowych rozrywki. Ale pomijając - to rozumiem, że co, nie można mieć swojego zdania? Jeśli film uważałbym za kiepski, to na pewno to zdanie nie wzięło się z dupy. Jeśli dana persona potrafi takie zdanie dobrze uargumentować, to tylko dobrze o takiej osobie świadczy.

"Z resztą już użycie stwierdzenia "sztuka filmowa" pod adresem TLJ jest śmieszne."

Widzisz jak pięknie to działa? Ty uważasz to za śmieszne - ja nie, i możemy sobie grać w tego ping ponga do woli.


"To jest PRODUKT skierowany do mas, który ma zarobić jak najwięcej kasy po linii najmniejszego oporu."

O tak, bo przecież do tej pory każdy film był robiony charytatywnie, reżyser zarabiał pieniądze sprzedając jagody na deptaku, a cały dochód z biletów szedł an schroniska i małe kotki. Teraz to cebula by tylko piniendzów chciała .. skandal i swołocz! Widły w dłoń i na pohybel!


"Dobry film mógł tu być tylko ubocznym produktem, ale niestety się nie udało."

Moim zdaniem się udało ;)

Nevarius

W dyskusję wtrącać się nie będę, ale zauważyłam u ciebie dziwną manierę, o której muszę napisać:

""ale nie o każdym filmie można powiedzieć, że jest dobry." - skoro Ci się podoba, to znaczy, że uważasz go za dobry."

No comment... znane jest panu pojęcie GUILTY PLEASURE? xD

ocenił(a) film na 10
cloe4

Tak znam, oznacza mniej więcej "wstydliwą przyjemność", czyli uczucie wstydu, czy pewnego poczucia winy, że odnajdujemy piękną rozrywkę w czymś, co większości, niektórym, czy nawet pojedynczej osobie wydaje się słabe i po prostu głupio nam się do tego przyznać. Dotyczy to każdej dziedziny sztuki, czy to muzyki, filmu, serialu, czy nawet gry komputerowej.
Guilty Pleasure nie da się dokładnie określić, a jego odbiór jest czysto subiektywny. Bo jeden poczuje wstyd, gdy obejrzy dany film i będzie mu się podobał, drugi otwarcie powie co o nim myśli (negatywnie/pozytywnie).

Ja nie mam absolutnie żadnego problemu z wyrażeniem swojego zdania o The Last Jedi.

Jeśli jednak ktoś wstydzi się swojej oceny danej dziedziny sztuki (zazwyczaj chodzi o akceptację poglądu przez inne osoby), wtedy możemy mówić o Guilty Pleasure

ocenił(a) film na 10
radek_barbus

Aaa i tak na marginesie. Przeczytałeś w ogóle mój temat? Bo moje stwierdzenie, że film jest "genialny" nie odnosi się do samej konstrukcji filmu.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
Nevarius

Nie jestem i nigdy nie byłem fanem "Star Wars". Uważam jednak, że zarówno "Przebudzenie mocy" jak i "ostatni jedi" to bardzo udane kontynuacje. Młoda ekipa spisuje się genialnie Vader ma godnego następce tak samo jak Luke. Ewidentnie te nowe części bardziej przypominają epizody: 4,5,6 niż 1,2,3, które nakręcił przecież ojciec Star Wars, Lucas.

ocenił(a) film na 3
Nevarius

to film tak gówniany że szkoda gadać, genialny może dla 10 latków.

MArk Hamil? HAh! ALbo tak sztucznie zagrał albo tak tragiczny był scenariusz. WIem że tu jest starszy ale ani troche zachowaniem, ruchami itp nie przypominał młodego Skywalkera. Zresztą aktor sam się wypowiedział: "To jest nowe pokolenie „Star Wars”, ale miałem wrażenie, że Luke jest zupełnie inną postacią. Może jakimś Jakem Skywalkerem. To nie jest mój Luke Skywalker, ale musiałem zrobić to, o co prosił mnie Rian, dla dobra historii. "

ocenił(a) film na 10
marcin0218

"to film tak gówniany że szkoda gadać, genialny może dla 10 latków." - Albo po prostu dla ludzi o innym guście, preferencjach, po prostu ludzi patrzących inaczej na filmy niż ty.

"WIem że tu jest starszy ale ani troche zachowaniem, ruchami itp nie przypominał młodego Skywalkera." - W zasadzie sam odpowiedziałeś sobie w pierwszej części pytania. Luke jest starszy, doświadczony, zgorzkniały i przede wszystkim nosi w sobie ciężar odpowiedzialności za nowe pokolenie Jedi, którego członek zmienił stronę mocy.

"Zresztą aktor sam się wypowiedział: "To jest nowe pokolenie „Star Wars”, ale miałem wrażenie, że Luke jest zupełnie inną postacią. Może jakimś Jakem Skywalkerem. To nie jest mój Luke Skywalker, ale musiałem zrobić to, o co prosił mnie Rian, dla dobra historii. " - i co w tym dziwnego? Mark Hamil to też człowiek i miał pewne oczekiwania i wyobrażenia dotyczące tej postaci. Jak każdy z nas. Więc kiedy spotkał się z wizją, która nie zgadzała się z jego własną, to nie widzę możliwości uniknięcia wniosku, który on tu wysnuł. A tak swoją drogą, to Mark wypowiedział te słowa w momencie kiedy był na świeżo po kręceniu filmu, czyli głównie czytaniu scenariusza. Kiedy zoaczył finalny produkt (film) , to zmienił zdanie na temat Luke'a

ocenił(a) film na 3
Nevarius

Ja też mam wiele uwag co do filmu. Zacznę od Snoke'a, bo mimo wszystko to jest ważna postać z pewnego względu.


Po hejtach jakie leciały na prequele i ciągłym wynoszeniu OT na piedestał tak wysoki że bez lornetki go nie wypatrzysz, Diseny tak mocno próbował wkupić się w łaski, że zamiast kontynuacji, nakręcił cover w postaci TFA. Ten świat jak zauważyłeś sam jest tak ogromny, że może tam wydarzyć się wszystko. I tu moje pytanie - czy kręcenie trylogii tak mocno przypominającej starą trylogię szkieletem jak i poszczególnymi wątkami jest jedyną możliwością? No pewnie, że nie. Można było pokierować historię w innym kierunku, połączyć rozmach prequeli z rdzą OT, można było wymyślić inne frakcje niż Imperium i Rebelię pod nowymi nazwami. Nawet sama struktura tych frakcji mogła by być już inna. A tak to mamy niemal kropka w kropkę model który już był. Żeby mieć fabularny ( i przy okazji marketingowy ) pretekst do przytrzymania Imperium przy życiu, ktoś wymyślił że konieczny będzie odpowiednik Palpatine'a na tronie. Stary powykrzywiany złol rządzący ciemną stroną mocy. Pojawił się znikąd ( w zasadzie sama sytuacja fabularno-polityczna w TFA była znikomo wytłumaczona ), i sobie rządzi. Skoro jest gość, który zna tricki których być może nie znał sam Palpatine, to kim on jest? Kim jest gość, który czaił się cały ten czas w cieniu, kiedy Palpatine dochodził do władzy, i sam władzę przejął, kiedy Imperator umarł? Logiczne było nawiązanie do Plagueisa. Skoro ktoś chciał wymyślić chytrego mistrza zła, to byłby najlepszy wybór. To było by też dobre rozwiązanie z samego technicznego punktu widzenia, bo była by to wielka klamra łapiąca prequele, OT i sequele w całość. A tak, jak zrobiono z nim w TLJ to zły pomysł. Finalnie okazał się niczym więcej, jak pretekstem dla utrzymiania Imperium przy życiu. Żeby bardziej zagrać fanom na sentymencie do OT, do upodobniono go do Palpatine'a. A kiedy już nie był przydatny, to go wykoszono. Snoke więc okazał się niczym więcej, jak balonem napompowanym w sumie...niczym.


Kylo. Nie kupuję i nie kupię nigdy tej postaci. To też nazbyt kurczowe trzymanie się modelu "po CSM może być w filmach TYLKO upadły członek rodziny Skywalker". Co z tego, że Snoke go kusił? Anakina też Palpi kusił. Wniosek? To już było. Mało tego, Ben dorastał w zupełnie innych warunkach niż Anakin. Dalej, Ben fascynował się Anakinem, więc zszedł na CSM, ale w zasadzie gdyby miał rozum w głowie to by wyciągnął wnioski z najważniejszej lekcji idola - CSM to szajs, którego Anakin żałował najmocniej. Kylo Renem mógłby być, i w zasadzie powinien być ktoś spoza rodu Skywalker. Star Wars to saga rodu Skywalker, ale takie trzymanie się modelu "członkowie rodziny koniecznie przeciw sobie" jest strasznie kurczowe i przez to nierozwojowe. Jeśli chcieli villaina, którego do tej pory w SW nie było, to powinni pójść na całość. Zrobić z Bena schizola już od dziecka. Kogoś, w kim zło kiełkowało od początku, jak w Tomie Marvolo Riddle, który pomimo talentu i uwagi ze strony Dumbledora okazał się psycholem. Gdyby BEn nie był nadwrażliwy, tylko autentycznie chory psychicznie, miał osobowość dysocjalną na najwyższym stopniu psychopatii, to wtedy co innego. Wtedy mógłby być zły, bo nie rozumiał by nauk Luke'a, który mimo najlepszych chęci wpaja je uczniowi. Anakin zszedł na CSM żeby chronić żonę, i też z poczucia bycia oszukanym przez radę Jedi. Nie był złym człowiekiem, tylko wyjątkowo zmanipulowanym. Zła jako takiego naturalnego w nim nie było. A tutaj po raz pierwszy byłby autentycznie zły Skywalker, jak Palpatine, który spełniał warunki bycia autentycznym psychopatą ( brak uczuć wyższych, chęć dominacji i władzy, umiejetność udawania uroku osobistego do osiągania celów, bezwzględność, brak wyrzutów sumienia, brak umiejętności "dostrzeżenia" zła w swoich postępowaniach, skrajny egoizm.). Psychopatia to choroba, defekt mózgu. Gdyby Ben miał dysfunkcję psychiczną, to wielka trójka nie była by tak potraktowana jak w sequelach. Wtedy "przegrana" lei i Hana o walkę nad synem nie była by wynikiem ich słabości, tylko przyczyn od nich niezależnych. Wtedy też Luke nie byłby tak zszargany, jak to niestety z nim zrobiono. A finalnie, Ben jest efektem złego wychowania, i tyle.



Scena z Leią groteskowa. Superman normalnie. Nawet jak na SW ta scena była mocno przegięta. Po śmierci Fisher trzeba było jakość zakończyć jej wątek. To Leia powinna zginąć w VIII, nie Luke. A tak to była scena tak brzydko zrobiona, tak na siłę, tak niepotrzebna, że szkoda gadać. Skoro wyleciała w próżnię po to, by wrócić, to po co ta scena? Skoro chcieli pokazać siłę jej mocy, to trzeba było jakoś inaczej to rozegrać. Już bym wolał coś na zasadzie "Leia stoi przed wizjerem na pokładzie, zestrzelony TIE fighter leci prosto na mostek, widzowie domyślają się, ze zaraz dojdzie do eksplozji i cała ekipa dowodzenia zginie. Leia wyciąga dłoń, i w skupieniu wpływa na tor lotu TIE, zbijając go z toru i powodując większe zniszczenie wśród myśliwców FO." Wtedy Leia pokazała by skilla, i obyło by się bez supermanowych motywów.


Rey. Akurat jej wszystko wychodzi jak mary sue. Nawet jeśli okoliczności jej nie sprzyjają, to jej wrodzona superowość to nadrabia. Skoro Luke nie chce jej szkolić, to mu pokaże że i tak już w tej chwili ma takiego skilla, że sam Luke czmychnie do jaskini ze strachu. Pobiła na pokładzie elitarną ekipę strażników. Po raz kolejny to ona była też górą w starciu z Benem. w TFA pocisnęła go, że nigdy nie będzie potężny jak Vader. Ben podwinął ogon i się popłakał. Tutaj to Ben miał ją pocisnąć, że jest nikim z nikąd, jak jej rodzice-śmieci. A ona? Skrzywiła się, przez chwilę było jej przykro, ale co tam. Koniec końców, to Ben znowu całował podłogę.


Hux. Zbyt sztywny. To niedobrze, kiedy generał wrogiej armii robi za element komediowy. To taki slapstick. Tu nim pomiatają, tam nim pomiatają, a on i tak chodzi z miną Bogusia Lindy i udaje ważniaka.

muzyka przezroczysta jak szkło. Zupełnie bezbarwna.

Rose waląca truizmami jakby Ilona Łepkowska pisała jej dialogi. Pociesznie naiwna buła, taka harcereczka ze wszystkimi odznakami od druha za odwagę, lojalność i inne tego typu bzdety. A jej szarża by ratować finna i tekst na koniec tak przesłodzony, że cukrzycy można dostać od tego.


TFA to w sumie kopia ANH. TLJ to połączenie TESP z ROTJ, co też mocno rzuca się w oczy. Jedyny "nowy" wątek to ta nużąca ucieczka w kosmosie co się snuła przez cały film ;P

ocenił(a) film na 10
sznapsiarz

Bardzo dziękuję za obszernego i konkretnego posta. Będzie o czym dyskutować, pozwolę sobie jednak jeszcze skorzystać ze świąt Wielkiejnocy, a później odniosę się do całości. Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
sznapsiarz

No to czas na odpowiedź:


ↂ AKAPIT nr 1 ↂ

Mamy rok 2018 i kiedyś trzeba poznać tą bolesną prawdę o filmowym biznesie, czy ogólnie o elemencie napędzającym spiralę popkultury jaką są - producenci oraz konsumenci.
Otóż najciężej właśnie jest się wyrwać z korzenia, który pcha nam tą myśl do głowy: chodzę do kina, oglądać film. Film jest wytworzony przez ludzi dla pieniędzy. A więc całe to kółko producent - kino - widz, to jeden wielki biznes. Niestety zauważyłem, że w dzisiejszych czasach "odkrycie" tej strasznej prawdy to brzmi jak odkrycie co najmniej atlantydy. Tylko, że co to zmienia w naszym odbiorze filmu? W teorii - nic, bo film to film. W praktyce - bardzo wiele.
Tak - to wielka i "straszna" prawda. Filmy są robione dla kasy. Dostosowywanie się do trendów, skakanie po motywach, próby robienia filmów o emotkach. Gry komputerowe, które przeżywają renesans karcianek, czy gier typu moba. To wszystko jest nastawione na zysk i przyciąganie konsumenta. Niestety albo stety, każdy biznes to jest jednak biznes, nie ważne czy oparty na produktach fizycznych czy cyfrowych. Zadaniem głównym jest tutaj walka o uwagę widza i jego portfel.
Pytanie zasadnicze - czy to wada czy zaleta? Moim zdaniem i jedno i drugie. Bo żeby przyciągnąć widza, należy dać mu to, czego oczekuje, albo - dać ILUZJĘ, że dostanie to czego oczekuje. Badania rynku, trendów oraz wyszukiwań w google świadczą o jednym. W popkulturze dominuje fantasy. Stąd ogromna popularnośc serii Gra o Tron, wysoki wynik Hobbita, miliony złotych zarobionych na grze wiedźmin, a lukę wypełni również i planowany serial. Sci-fi nadal ma się na uboczu, a filmy takie jak Interstellar mają się dobrze tylko i wyłącznie ze względu na nazwiko "Nolan" na plakacie.
Star Wars jednak ma pewną świetną zaletę. Jest połączeniem i sci-fi oraz fantasy. Nurtem pośrodkowym zwanym space fantasy. Czyż nie brzmi to jak idealny przepis na sukces? Przywrócić markę z grobu, odnowić jej wizerunek i pokazać to, czym jarał się świat w roku 1980, a w dodatku pchnąć status fantasy i sci fi do przodu. Wypełnić lukę i zapełnić ją sci-fi.
Disney obrał więc strategię złotego środka - zadowolić jak najwięcej. Zebrać fundusze na dalsze projekty i potem kombinować.
Dlaczego więc Disney zrobił powtórkę z Nowej Nadzieii? Bo to idealny strzał w dziesiątkę. Film łączący stare z nowymi. Film czysto rozrywkowy zarówno dla starych wyjadaczy, a także nowych i świeżych.
Moim zdaniem gdyby rozpoczęli od razu od nowego kompletnie projektu, to dostali by w dupę od fanów i ludzi. Właśnie poprzez to, co się stało z prequelami. Widocznie ludzie wolą ten post-apokaliptyczny design statków czy świata. A w ten sposób to pokazali, że wiedzą co w trawie piszczy. Że rozumieją na czym ten świat stał i stoii. Dlatego dzięki temu na nowo zakorzenili się w popkulturze i mogą teraz lecieć eksperymentami schematowymi. Zapowiedź nowej trylogii już o tym świadczy. Nie powstałby na nią pomysł, gdyby VII epizod gówno na siebie zarobił.

Co do Snoke'a. Powstał na nią ogromny hype, który w dodatku był przez internet przemielony setki razy. Snoke mógł być kreowany na wielkiego lidera w mocy, ale sama kreacja nie oznacza, że trzeba tłumaczyć skąd się wziął. Ja do dziś nie wiem skąd się wziął Yoda, Obi-wan czy Palpatine. Czy nawet słynny Plegius.
Problem leży właśnie w oczekiwaniach związanych z daną marką. Disney wziął na siebie cięzar tak ogromny, że rozjechał się z oczekiwaniami ludzi. I myślę, że nawet wytłumaczenie, że Snoke to Plegius spowodowałby trzask pękających dup ludzi, którzy zaczęliby psioczyć, że to było do przewidzenia itp. itd
Wszystkich zadowolić się nie da ... niestety


ↂ AKAPIT nr 2 ↂ

Kylo Ren jest dla mnie genialną postacią. I nie tylko pod względem charakteru czy psychologii, ale również tego, że jest chyba jednym z niewielu villainów w historii kinematografii, o którym powstało tyle dyskusji, a każdy film powoduje ich napędzanie od nowa.
I co z tego, że był kuszony? Czy teraz każdy motyw "powtarzający się" w nowych SW będzie odbierany jako wadę? Kuszenie mocą, czy ciemną stroną jest tak samo ważnym i charakterystycznym elementem serii jak miecze świetlne czy Main Theme Williamsa. Motyw ucznia i mistrza, kuszenie oraz próba nawrócenia na dobrą ścieżkę jest czymś co powracało w legendach wiele razy, w dodatku było to ciekawa wariacja na temat powtarzanego już od czasów starożytności mitu o Dedalu i Ikarze, protoplasty wielu relacji "mistrz-uczeń"
Mamy dopiero 2 epizody i wiadomości o Kylo Renie mamy nie wiele. Tak jak dopiero w Zemście Sithów dowiedzieliśmy się o głównym powodzie przejścia Anakina na ciemną stronę, tak samo w 3 części wiele spraw czeka na rozwinięcie.
Kylo Ren jest człowiekiem zagubionym, poszukującym. Poszukuje mocy, potęgi, jednak widzi, że kurczowe trzymanie swoich myśli na rodzicach, czy Snoke'u nie pozwala mu osiągnąć swojego celu. Ba ... jego rozdarcie jest tym większe. Bo spadł na niego kamień rzeczywistości. Chciał być szanowany jak jego dziadek - a dostaje ochrzan od Huxa. Chciał walczyć mieczem świetlnym - zostaje pokonany przez dziewczynę, która nigdy nie miała miecza w ręce. Chciał mieć szacunek swojego mistrza - Snoke wyśmiewa go i poniża. To wszystko powoduje tak ogromne rozdarcie, że postanawia odciąć się od tego wszystkiego. Chce byś sam sobie posłuszny i mieć wszystko gdzieś. Dlatego chciał zabić swoich rodziców, zabił Snoke'a, a Luke'a tym bardziej.
Jego rozdarcie powoduje nieprzewidywalność. Bo nie wiem jak ty ale ja za cholerę nie mam pojęcia jak on może namieszać w 9 epizodzie. I to jest największa zaleta tej postaci. Nieprzewidywalność przy jednoczesnej konsekwencji wyborów jakie on dokonał/nie dokonał. Taki Darth Vader czy Dooku to są postacie stonowane i groźne - ale przewidywalne. Wiemy, że w danej scenie zrobi to i to, ponieważ zachowuje się tak i tak. Przy Kylo Renie? Czegoś takiego nie ma, nie wiemy, czy on zaatakuje daną postać, czy zdecyduje się ją zostawić, czy wyda rozkaz, czy jednak odwróci się i machnie ręką.
Już samo to, że napisałeś tak ogromny akapit o tej postaci powoduje, że ta postać jest warta dyskusji. Jakoś nie widzę podobnych dywagacji o .hmm.. no nie wiem, tym gościu z drugiego Thora.


ↂ AKAPIT nr 3 ↂ

Scenę z Leią pozwoliłem sobie na nowo skomentować w moim innym temacie. A brzmiało to tak: Leia w kosmosie - rozumiem zamysł tej sceny, ale jest dosyć osobliwie wykonana, przez co wygląda dosyć sztywnie i na siłę nienaturalnie. Dlatego zmieniłbym wykonanie tej sceny i np. zostawiłbym ją na statku ranną, gdzie leżałąby na podłodze nieprzytomna, a Poe przyniósłby ją do łóżka szpitalnego, gdzie jej funkcje życiowe wskazywałyby na jedno - cudem przeżyła atak. Padło by stwierdzenie "jest z rodu Skywalkerów, moc w niej jest silna". Dzięki czemu scena byłaby skromniejsza, bardziej symboliczna niżeli "dosadna" w swoim przekazie.



ↂ AKAPIT nr 4 ↂ

Ha, co nie? A najlepsze jest to, że jest to dosyć fajnie wytłumaczone w tym epizodzie: Rey jest ekwiwalentem mocy razem z Kylo. Gdy on rośnie w siłę, to ona również. I właśnie dlatego u niej ta moc się "przebudziła", a Kylo nieświadomie przekazał jej wszystko czego on sam się nauczył: Stąd jej umiejętność latania statkiem, machanie mieczem, czy posługiwanie się mocą. Motyw Ying i Yang na świetnym poziomie. Jak dla mnie? 100 razy lepsze wytłumaczenie "wszystko umiem" niż gadanie, że jest córką SKywalkera, czy ukrytym bobasem rodu Solo.


ↂ AKAPIT nr 5 ↂ

Całe to imperium to jeden wielki żart, skoro u nich strategia sprowadza się do "mamy większy i bardziej kolorowy laser? Użyjmy go!", także taki Hux to przynajmniej miła odmiana, niż wiecznie ponure bizony, z zestawem synoniów "do roboty", czy "atakować na mój rozkaz"


ↂ AKAPIT nr 6 ↂ

Kwestia gustu, ja ten soundtrack lubię, szczególnie cenię sobie powrót chórów, które tak mocno nadają klimatu Gwiezdnym Wojnom w ogóle, a w takim TFA to ich kompletnie zabrakło.


ↂ AKAPIT nr 7 ↂ

Przynajmniej nikt nie powie, że jej argumenty, czy działania są z dupy wzięte. Znaczy na pewno się taki znajdzie, ale nie wmówi mi, że Rose jest źle napisaną postacię. Ale źle nie na zasadzie "nie podoba mi się jej postawa", ale źle w sensie, że jej charakter i działania wynikają same przez się i są logiczną konsekwencją poprzednich czynów.
Tak jak Rose czuje olbrzymią odrazę do NP za to, że zaciukali jej planetę i im wszystko odebrali
, dlatego czuje się ona bardziej w obowiązku by coś ratować, niżeli walczyć. Więc jej decyzja by ratować Finna, choć nie logiczna z punktu widzenia bitwy, to jak najbardziej logiczna względem jej charakteru.

I w zasadzie to też jest siła tego epizodu, że postacie właśnie są tutaj jakby "nosicielami" swoich charakterów, każdy ciągnie w swoją stronę i jest to naprawdę wyraźnie zaznaczone. Tak jak np. kłócący się Poe ze swoimi heroicznymi poglądami względem nieco bardziej zachowawczej Leii.

TLJ nie nazwałbym ani kopią ani połączeniem. Jest to film, który choć stoi grubymi nogami na schematach, które znamy, to nie trzyma się ich sztywno, a próbuje kroczyć własną ścieżką.

ocenił(a) film na 3
Nevarius

Dzięki za sensowną odpowiedź :)


Teraz cienko u mnie z czasem, a nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem na Twój post. Za kilka dni coś powinienem wrzucić tutaj, póki co zapoznam się z uwagami i pomyślę nad komentem.

pozdro

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones