https://www.youtube.com/watch?v=ENc7e8g9kFI
Gościu masakruje beztalencie Lucasa i Zemste Sithów.
Ok Matysek :) tylko pamiętaj zawsze, że scenariusz składa się nie tylko z dialogów a ja ciągle mam wrażenie, że oceniasz PT właśnie przez pryzmat dialogów typu "umieram każdego dnia od kiedy znów Ciebie zobaczyłam". Tak to było do bani, takie od czapy wplecenie Szekspira do SW - zupełnie niepotrzebnie.
Choć słowa "Nie lubie piasku" czy też "Jesteś tak piękna... To dlatego, że jestem zakochana.. Nie, to dlatego że ja Ciebie kocham." są w moim odczuciu całkiem logiczne bo niby czemu Anakin ma lubić piasek skoro najlepsze lata dzieciństwa spędził na planecie, gdzie się nie obejrzysz tam piasek i to na dodatek był na niej niewolnikiem. Skoro piasek kojarzy mu się (akurat w tej scenie bo jeszcze nie był ratować matki) z tym, że zostawił tam swoją matkę niewolnika - samą sobie?
A ta scena "Jesteś tak piękna... To dlatego, że jestem zakochana.. Nie, to dlatego że ja ciebie kocham." - jest po to by pokazać jak ta para odmiennie rozumie miłość. Ona rozumie ją jak normalna zwykła kobieta, jak każdy z nas a on... no wydaje mi się, że nie "Dlatego, że JA ciebie kocham".
Choć Kenobiego jako bohatera bardzo lubię, to nie zgodzę się z tym, że to kryształowa postać. Przykładem niech tu będzie scena, gdy Kenobi ignoruje obawy Anakina związane ze snami o matce.
Po dość długim zastanowieniu znalazłam w prequelach jedną kryształową postać - Padme. Tutaj polecam poszperać trochę co znaczy jej imię w kilku kulturach czy religiach (głownie wschodnich) oraz w sanskrycie. Zapewniam, że to co odkryjesz będzie perfekcyjnie współgrać z tą postacią - ale to już domena Lucasa.
W przypadku pozostałych bohaterów nie ma absolutnie tak szablonowego podziału na dobrych i złych jak w OT czy w przypadku TFA - co zaczyna razić w pewnym momencie. Żaden z prequelowych bohaterów nie jest do końca dobra czy do końca zła.
I dla mnie to jest jeden z powodów, dla których lubię prequele.
Fakt, Obi-Wan nie pomógł Anakinowi uporać się z obawami, ale jednak jego intencje były takie, by pomóc Anakinowi stać się wybrańcem, był zdecydowanie oddanym Jedi, ale ciemna strona zwyciężyła, a on sam nie mógł dopuścić się zabicia ucznia, raz -wciąż pewnie wierzył w Anakina, dwa- kodeks Jedi respektował do tego stopnia, że nie dopuszczał się ani kłamstw ani gniewu, by osiągnąć cel. Nigdy nie obrał prostej ścieżki, choć mógł zrobić to nieraz.
W NT jest wiele postaci niejednoznacznych w swoich intencjach, ale jest też ktoś, kto jest czystym złem żyjącym tylko by służyć ciemnej stronie - Darth Maul. Ten gość nie zna chyba nawet definicji czegoś takiego, jak litość.
W TFA jest na odwrót. No, może poza Kylo Ren'em, ale on jest wykreowany tak źle, że po prostu trudno uwierzyć w to, że jego przejście na ciemną stronę ma choć minimum jakiejś logiki, wiarygodności, jedyne co za nim stoi to fakt, że jest Skywalkerem/Solo, ale sam Ben to porażka jakaś...
A całą reszta? Hux hitler, Phasma franca służbistka, Snoke zły dziad, Poe fajny kolega, i oczywiście marysueRey, która jest tak doskonała umiejętnościami i moralnością, że powinna być od razu ogłoszona "Santo subito"...
Pamiętaj też, że Kenobi do końca nie był przekonany co do szkolenia Anakina ale obiecał to Jinnowi. Zatem z jednej strony mógł mieć poczucie winy, że określił Anakina jako "marna forma życia", którą nie warto się interesować a z drugiej obietnica wyszkolenia go.
Z czasem Kenobi pokochał Anakina a to sprawiało, że bał się iż uczucia nie pozwolą mu go odpowiednio wyszkolić (według potrzeb zakonu) . W ataku klonów widać jak bardzo się stara przypodobać zakonowi- jest wobec Anakina zbyt chłodny, choć wiemy (ale tylko my widzowie), że go kocha jak młodszego brata. Tylko właśnie jakoś nie bardzo umie to okazać.
Także gościu był totalnie w ciemnej d... :D
Rzeczywiście zapomniałem, że na początku Obi uważał Anakina za balast na pokładzie XD Ale złożył przysięgę, i z wierności chciał jej dotrzymać, nawet mimo tego, że czuł mrok w swoim uczniu, wiedział, że potencjał Anakina i jego wybuchowy charakter i bolesne doświadczenia to nitrogliceryna, która tylko czeka, by dup*nąć, i to porządnie...
kenobi był rozdarty między swoimi własnymi odczuciami, a przysięgą, między braterską więzią, a obawą, że gość którego kocha jest po prostu niebezpieczny, i w dodatku jeszcze dochodzi przepowiednia, która ewidentnie wskazuje Anakina, choć sam Anakin w oczach Obi-Wana nie zachowywał się jak wybraniec... Więc daruję Kenobiemu jego niepewność, chyba nawet Qui-Gonn w pewnym momencie nie wiedział by jak prowadzić Anakina, choć sam dostrzegł w nim wybawcę.
Qui-Gonn miał raczej zdanie Rady tam gdzie słoneczko nie dochodzi - tym bardziej, gdy był przekonany o słuszności swojego zdania. Możliwe, że miałby trudności z Anakinem ale przez swoje nietypowe podejście może by sobie poradził.
Nawiązania i do OT i do PT były ale
1. w przypadku OT były tak łapotologicznie pokazane i było ich tak dużo, że w pewnym momencie miało się ochotę zwymiotować.
2. W przypadku PT były ale niesamowicie subtelne - co to jest akurat efektem przeze mnie pożądanym tyle, że powinien być on zastosowany także wobec nawiązań do OT. No i były nawiązania do PT ale dość kpiące co mnie rozdrażniło.
Ciekawe spostrzeżenie dotyczące miłości Anakina i Padme. "To dlatego, że JA ciebie kocham" - widać tutaj, że Anakin skupia się wyłącznie na sobie. Jest zarozumiały i arogancki, ale jednocześnie zakompleksiony i roztargniony. Wbrew pozorom te postawy często występują jednocześnie.
Ja nie zauważyłem nawiązań do prequali w TFA, możesz mnie oświecić :) Zwróciłem uwagę jedynie na wzmiankę o równowadze mocy i armii klonów.
Były też flagi z wyścigu podów (z E1) przy wejściu do kantyny Maz. No i jak Leia mówiła do Hana o Kylo, że jest jeszcze w nim światło. A coś podobnego powiedziała Padme przed śmiercią do Kenobiego o Anakinie "Obi Wan, jest w nim dobro. Wiem, że jest.. wciąż..."
Swoją drogą właściwie ta wzmianka o klonach to nie była tak do końca prześmiewcza, bo przecież klony to było bardzo dobre wojsko a ich wadą było krótkie życie i koszty "produkcji". I generalnie doszłam do wniosku, że FO wyciągnęło wnioski z armii klonów i z armii za czasów Imperium. Dlatego, porywali dzieci i robili im pranie mózgu (pamiętajmy, że klony tak szkolono) ale ich życie było dłuższe niż u klonów. A że dzieci porywano więc koszt takiego wojska było o wiele niższy niż w przypadku klonów.
I tak właśnie to mam na myśli odnośnie rozumienia miłości przez Padme i Anakina. Mimo, że ta scena jest z lekka słodko pierdząca to ten jeden szczegół zwrócił moją uwagę i zrozumiałam po co jest ta scena.
Nawiązan do OT było tyle, że można by się zastanowić, czy traktować film jako osobny epizod w ogóle...
Nawiązania do PT były tak jak mówisz nienachalne, ale przysrywki na jakie pozwolił sobie Abrams to buractwo moim zdaniem ;/
No proszę cię, ta scena deklasuje wszystkie głupawe romantyczne kwestie z Prequeli. Jest tak karykaturalna, że aż głupia:
https://www.youtube.com/watch?v=MPhHl2DpD4E
To ci się już podoba? ;D
Zresztą scena z gadaniną do maski Vadera przez jego wnusia też idiotyczna...
Tekst o lokach czy ślicznych oczach w AOTC wypadł mi z pamięci. ;) Chyba zbyt szczegółowo te filmy oglądałeś, jak na takiego osobnika, który ich nie lubi, że aż takie głupoty z nich pamiętasz. Otóż, ja bardziej z tamtej sceny pamiętam wręcz dysputę na temat poglądów politycznych. Anakin przyznał się wówczas, że jest za autorytaryzmem, a Padme popierała demokrację i zastawiali się co by było lepsze dla galaktyki... To mi bardziej utkwiło w pamięci... No ale jeśli wy na Prequele patrzycie przez pryzmat jedynie głupich dialogów, to nie dziwota, że tak ich nie lubicie ;D... Że tak przytoczę inny dialog:
- Mam brudne ręce
- Ja też ma brudne ręce...
Ten cytat dla odmiany był powiedziany przez Hana i Leię
i z reguły dla wielu jest on neutralny, no ale jeśli Anakin i Padme powiedzieliby coś takiego to byście i tak strasznie narzekali... A między nimi dobrych scen też nie brakowało, szczególnie w ROTS choć trzeba przyznać, że również tych gdzie mało mówili. ;D
Tak przy okazji, to i OT na początku nie miało aż tak pochlebnych recenzji. aAtualne dla nich dzisiaj 90% urosło im z dużym czasem:
http://muncheedaily.com/wp-content/uploads/2015/10/CBL_Munchee_Crown1.png
Dla mnie SW to części 1-6. Owszem Prequele są gorsze niż OT, ale mają również wiele zalet. Rozbudowują uniwersum i pokazują jak co do czego doszło. To dobre uzupełnienie dla OT.
Dla mnie fabuła to podstawa... Jeśli dla kogoś fabuła się dla sagi nie liczy, to chyba nie jest prawdziwym fanem najwidoczniej. A fani zwykle kochają uniwersum pomimo czegoś, pomimo ich wad. Ja uwielbiam 1-3 pomimo ich wad.
A to co pokazało TFA to jakieś kpiny i podlizywanie się fanatykom OT, a nie kontynuacja. Bezpieczna droga... Oceniam ten film na 7/10, bo nie jest zły, miło się na niego patrzy, ale postrzegam go jako reboot i liczę, że epizody 8 i 9 ten burdel jaki się pojawił za sprawą siódemki naprawią jak się da... TFA jako kontynuacja losów SW miałaby 3... Ten film praktycznie unieważnił cały sens poprzedników, a do tego jest strasznie jednowymiarowy i poprawny politycznie. "Powrót Jedi" przez "Przebudzenie Mocy" został wręcz zhańbiony i zdeklasowany... Że już nie powiem jaką krzywdę zrobiono w tych epizodach Luke'owi, Hanie i Lei... Nawet Mark Hammil tej części nie lubi, James Cameron też gadał, że woli poprzednie epizody...
Wiesz natomiast dlaczego lubię 1-6? Właśnie za to, że każda część nie ważne czy starsza czy nowsza, gorsza czy lepsza była innowacyjna i inna od każdej... Żadna z ich nie była podlizywaniem się jakimś grupom i dziełem korporacyjnych producentów w krawacikach... W tych filmach była historia oparta na mitologiach, religiach, historii ludzkości, te filmy są pełne symboli... Cała saga się dopełnia, a do tego miała nieziemską muzykę Wiliamsa. TO JEST DLA MNIE KLIMAT! Że ja mogę podczas każdego epizodu odpłynąć w tamten świat odległej galaktyki, który jest inny, magiczny i cudny... A nie skupiam się na pierdołach czy wynajdowaniu idiotyzmów w ep 1-3 jak co poniektórzy fanatycy, którzy chyba nawet nie wiedzą co lubią najwidoczniej, bo gdyby naprawdę kochali historię z epizodów 4-6 to epizod 7 unieważniający ich historię również nie powinien był być przyjęty z oklaskami i chórami. Dla nich SW to tylko nostalgia dzieciństwa, ładne ziemskie plenery, lot sokoła millenium, wszędzie graty i stare teksty Hana Solo... ale najwidoczniej chyba nic więcej.
Czy TFA miał jakiekolwiek przesłanie? Czy posiadało w sobie jakiekolwiek nawiązania do mitów, baśni czy naszej historii? Nie odszukałam się... to film bez żadnego przesłania, tylko zwykła bajeczka z jednowymiarowymi bohaterami pod zarobek, by zarabiać grube miliony na znanej marce. Nie powiem film mi się podobał na początku bardzo, ale coraz mniej go lubię, zwłaszcza gdy piszę z jego zwolennikami...
The Force Awakens to nieporozumienie, ale będąc uczciwym muszę przyznać, że była scena która mi się podobała - pościg na falconem na Jakku. Ogląda się to jak scenę z Bullita...
Co do reszty - podsumowałaś TFA tak, że sam nic bym nie dodał ;)
Żeby nie było, że ja znowuż hejtuję jedynie TFA to podam powody dla którego nawet lubię tę cześć.
Ubóstwiam BB8. ;D Uroczy maluch, nie ma co. ;)
Finn-TRAITOR też mi spasował. Poe OK, ale za mało go, choć za to, że robił z Kylo Rena idiotę ma swojego plusa.
No i bitwa ze szturmowcami na Tokanadzie całkiem niezła. ;)
Dobrze też, że w odróżnieniu od Tarkina Huxa zatrzymali na kolejną część. Mam tylko nadzieję, że nie będzie wygłaszał już takich idiotycznych przemówień, a okaże się dobrym strategiem wojskowym jak jego ojciec w Nowym Kanonie, wszak w drugim akcie trylogii to zło powinno wygrać i on powinien coś z tym zrobić. ;)
Scena, w której Rey żre na głodniaka bułkę, ciekawa nie powiem. Ciekawsza niż wpieprzanie gruszek widelcami. ;D
Aura tajemnicy - co jak co, ale to wielki plus dla TFA, to szansa naprawy w sequelach błędów i niepowiedzeń tej części. I potem efekt finalny całej trylogii nie będzie wtedy już najgorszy.
No i ostatnia scena z Luke'em piękna. ;)
Na razie czekam na więcej, bo jednak powiedzieć, że TFA jako kontynuacja mnie zawiodła po całości to mało powiedzieć... Kiedyś nawet nie myślałam, że doczekam się epizodu, który będę lubiła mniej niż "Mroczne Widmo"... Ale długo czekać nie trzeba było... Jak już wspomnieliśmy - nadzieja w sequelach pod okiem innych reżyserów i scenarzystów. ;)
Poza BB-8 i kilkoma innymi scenami, to reszta Twojej listy w ogóle nie trzyma się z kolei mojej ;P
Finn to ktoś kogo nie lubię nie dlatego, że zmienił ekipę, ale dlatego, że to taki frajerowaty kłamca, którego instynkty głównie ograniczają się do sprzeprzania przed zagrożeniem, ja go widzę jako przydupasa boskiej Rey, który leci na supporcie, a za te upierdliwe chwyty za rękę, jeszcze biedny się wpakował we friendzone XD
Poe był spoko, ale tak - powinien więcej się popisać na ekranie, a tak to tylko wpadł na chwilę po napisach początkowych, i tuż przed końcowymi...
Po przemowie Huxa musiałem chodzić z mopem i wycierać podłogę pod ekranem, tak się rudy hitlerek zapluł ehh
Akurat Takodana bardzo mi nie pasowała - od momentu głupiego darcia ryja przez Maz, do momentu, aż sama bitwa wyglądała jakby się toczyła na Ziemi, a nie gdzieś w odległej galaktyce
Scena z Luke'em faktycznie epicka....
Na minus na pewno Starkiller, bzdety z udawaniem, że Solo to dalej TEN SAM Solo z 1977 roku ( to była groteska z tym jego paleniem głupa przy rahtarach ), i nachalne wciskanie co chwila przesłania "jesteśmy tru-producentami dla tru-fanów"
Na plus sekwencja na Jakku ( choć i tak jechało tatooine z 1 - 6 ), i BB-8
Ale wiadomo, co kto lubi, i to się rozumie ;D
To pójdę za cisem i też powiem co mi się podobało ;)
1. ucieczka Sokołem z Jakku - no chylę czoła dla pilota helikoptera dzięki, któremu zrobiono takie fajne sceny.
2. x-wingi nad wodą na Takodanie
3. scena "wizji" Rey (choć te umiejętności miecza uważam za yhh)
4. z niewiadomych mi (jeszcze) powodów Finn - jego zachowanie odbieram odrobinę inaczej niż sznapsiarz ;) ale niestety z równie niewiadomych mi powodów, mam wrażenie iż zrobiono z niego takiego Jar Jara sequeli (oj niefajnie),
5. sceneria pojedynku w lesie (Finn, Rey vs Kylo)
Wiedziałem, że wypowiadanie się na tym forum to zły pomysł, naprawdę nie dziwię się, że tyle osób stąd uciekło, bo aż strach cokolwiek napisać. Zauważ, że ja nigdzie nikogo nie obraziłem, a dzięki tobie dowiedziałem się, że kto przyjął TFA z otwartymi ramionami to od razu fanatyk. Podobają mi się też teksty typu "prawdziwy fan powinien."
Kilka przykładów:
"Jeśli dla kogoś fabuła się dla sagi nie liczy, to chyba nie jest prawdziwym fanem najwidoczniej. A fani zwykle kochają uniwersum pomimo czegoś, pomimo ich wad. Ja uwielbiam 1-3 pomimo ich wad." - Nigdzie nie napisałem, ze fabuła się dla mnie nie liczy, oznajmiłem tylko, że scenariusz stawiam na pierwszym miejscu. Poza tym jakim prawem decydujesz jacy powinni być prawdziwi fani?! Według twojej definicji trzeba łykać wszystko, bo przecież to to samo uniwersum, Większej bzdury w życiu nie słyszałem. Jackson nakręcił niesamowitą trylogię "Władcy Pierścieni" później zabrał się za "Hobbita", który jest g**niany, ale jeśli jest się prawdziwym fanem to trzeba łykać wszystko, nawet g**no! Wyobraź sobie, że bardzo kochasz jakiś film, później jakiś reżyser zabiera się za nakręcenie drugiej części na którą niecierpliwie czekasz, lecz zamiast wymarzonej kontynuacji otrzymujesz film pokroju "Rekinado" czy "Pyton". to nadal uznajesz tą część i jesteś fanem choć każda komórka twojego ciała krzyczy NIE! Jednego już takiego użytkownika poznałem na forum Hobbita, który tak właśnie postępował. Ale nie tak zachowuje się prawdziwy fan, prawdziwy fan potrafi powiedzieć NIE!
"A nie skupiam się na pierdołach czy wynajdowaniu idiotyzmów w ep 1-3 jak co poniektórzy fanatycy, którzy chyba nawet nie wiedzą co lubią najwidoczniej, bo gdyby naprawdę kochali historię z epizodów 4-6 to epizod 7 unieważniający ich historię również nie powinien był być przyjęty z oklaskami i chórami." - Człowiek wypisze idiotyzmy z filmu i od razu jest nazywany fanatykiem. Poza tym ich nie trzeba wynajdywać cały scenariusz to jedna wielka parodia. Po raz kolejny się czegoś dowiedziałem, skoro lubię TFA to znaczy, że nie kocham epizodów 4-6, bo epizod 7 coś tam "unieważnia". Uwielbiam jak ktoś mi wmawia co powinienem kochać, a co nie.
Co do sceny z Generałem Hux to zgadzam się, że jest ona żałosna, z resztą sam o tym napisałem w swojej recenzji do TFA, ale nawet nie porównuj jej do scen z Ataku klonów, bo nic nie przebije tych drętwych dialogów o miłości czy o Paulo.
Porównywanie związku Hana i Lei do Anakina "Złota Malina" Skywalkera i Padme też wydaje się śmieszne.
Już kiedyś komuś to pisałem, ale powtórzę. Jest taka scena w Imperium kontratakuje gdy Han ma zostać zamrożony w karbonicie. Leia oznajmia mu wtedy, że kocha, a on odpowiada "Wiem". W jak prosty sposób można ukazać miłość między ludźmi. Mogę się jednak założyć, że gdyby Lucas kręcił taką samą scenę w prequelach to wyglądałoby to mniej więcej tak:
Padme: Kocham Cię!
Anakin: Ja ciebie też najdroższa, pamiętaj, że choć zostanę zamrożony to moje serce nadal będzie płonąć głęboką i namiętną miłością do ciebie! Żegnaj o ukochana!
A co mnie obchodzi zdanie Camerona, niech kręci te swoje Avatary, które poza efektami specjalnymi nie mają nic do zaoferowania. Dla mnie liczą się tylko moje odczucia.
Widzę, że popełniłem błąd udzielając się tutaj, bo zaraz zwyzywają cię od fanatyków, lub oskarżą oto że się nie jest prawdziwym fanem. Ja nikogo nie obraziłem, napisałem tylko co myślę o prequelach, nawet skrytykowałem Abramsa za brak oryginalności. A tu atak jakbym obraził czyjąś matkę. Nie wiem czemu krytykę odbieracie jak jakąś osobistą zniewagę. Bronicie tych prequeli jak nie podległości, aż strach się bać. Na przyszłość radzę dwa razy się zastanowić zanim się coś napisze o fanatykach, czy jaki powinien wyglądać prawdziwy fan, bo można kokoś obrazić. Wiem, że w tych czasach ciężko o kulturę wypowiedzi, ale postarajmy się wzajemnie szanować.
Nie chciałam ciebie obrazić jakby co, wybacz... Ale cóż poradzić, życie sprawiedliwe nie jest, to mnie przez wiele lat obrażano i patrzono na mnie z góry, za to, że ośmieliłam się lubić Prequele... Dlaczego je bronię? Bo to na nich się wychowałam, proste! I nie lubię jak ktoś niszczy mi dzieciństwo... Gdyby nie ep 1-3, nie obejrzałabym 4-6... Fakt, że przybyło dzięki tym filmom wówczas nowych młodych fanów SW powinniście się cieszyć, a fani OT wmawiali im wówczas cały czas jakie te filmy są okropne i, że są jednak fanami gorszej kategorii, bo ci je lubią... Brawo! Tak się wita nowych fanów uniwersum najwidoczniej. ;D
"Wyobraź sobie, że bardzo kochasz jakiś film, później jakiś reżyser zabiera się za nakręcenie drugiej części na którą niecierpliwie czekasz, lecz zamiast wymarzonej kontynuacji otrzymujesz film pokroju "Rekinado" czy "Pyton". to nadal uznajesz tę część i jesteś fanem choć każda komórka twojego ciała krzyczy NIE!"
No właśnie NIE! I dlatego TFA nie potrafię uznać... Dla mnie ta część nie należy do kanonu, bo rozpiernicza sens epizodów 4-6... Efekty w stylu retro do bani, muzyka Williamsa niestety też do bani, bohaterzy zbyt idealni, wszystko takie poprawne, czarno-białe i naciągane jak diabli i bez większego sensu... Ale jak widzę to ty dla tego filmu dałbyś się pokroić, bo jak sądzę "dzieciństwo ci przypomina". ;D Nie uraź się, ale to ty tego filmu bronisz jak własnej matki... Tak czy siak czekam na 8 i 9 część.
"Widzę, że popełniłem błąd udzielając się tutaj, bo zaraz zwyzywają cię od fanatyków, lub oskarżą oto że się nie jest prawdziwym fanem."
Dlaczego zaraz błąd? Pogadać zawsze można.... A co do "prawdziwych fanów", no cóż... Jak już wspomniałam, to ja dla pewnych osobników ja nie byłam nigdy "prawdziwym fanem"... Wybacz, jeśli cię to uraziło...
Cameron ma na kącie dwa Terminatory. ;D Avatar owszem kiepskie i fabularnie zerżnięty z "Pochaontas"... ale w kwestii SW gościu ma rację przecież, TFA nie pokazał nic innowacyjnego, jedzie na starych schematach z myślą "ciemny lud to kupi"...
Han i Leia, a Anakin i Padme to nie to samo... Nie mam pojęcia dlaczego porównujecie te dwa romanse... Jeśli zamarzyliście sobie powtórkę Hana i Lei to błagajcie o to kopistów z Disneya, bo ja osobiście uwielbiam oba romanse za to, że tak od siebie się różnią i gdyby z Lucas zdecydował się w Prequlach zrobić z Anakina i Padme drugiego Hana i Leię to by nie było dla mnie fajne... Pomijam już te miłosne farmazony jakie do siebie gadali, które jak ktoś wspomniał stanowią tylko 5% filmu.
Scenariusz stanowi głównie fabuła... Jeśli fabuła jest zerżnięta z czegoś to dla mnie nie jest dobry znak... Zwłaszcza, jeśli chodzi o kontynuacje, ale ma w gdzieś rozwój świata uniwersum. Scenariusz TFA był ledwo spokładany w całości, ma tyle dziur logicznych i fabularnych co w serze szwajcarskim. No i "niezwykłe" przypadki od których film się aż roi i niby złoczyńcę, który nie ma żadnych powodów.... Czy taki scenariusz jest dobry? Dla mnie nie... A aktorstwo w tej części, owszem jest dobre... ale takie jak już wspomniałam proste i jednowymiarowe postacie jak Rey nie jest też trudno zagrać...
Aż tak przejmujesz się atakiem na twoje dzieciństwo, że stajesz do walki w pierwszym szeregu. Ja kocham Starą Trylogię, ale mam głęboko gdzieś jak ktoś ją pociska, nie lubi jego strata. Wszystko mi też jedno ile fanów ma SW, nie będę ani nikogo witał, ani też nikogo wyzywał że lubi prequele. Każdy ogląda to co lubi i jest fanem tego czego chce, proste.
No i fajnie, że nie uznajesz TFA, masz do tego prawo, ale to nie ja napisałem "prawdziwy fan powinien to lub tamto", To ty oznajmiłaś wszem i wobec: "Jeśli dla kogoś fabuła się dla sagi nie liczy, to chyba nie jest prawdziwym fanem najwidoczniej. A fani zwykle kochają uniwersum pomimo czegoś, pomimo ich wad. Ja uwielbiam 1-3 pomimo ich wad." - Czyli rozumiem, że ja nie mogę nie akceptować prequeli bo inaczej nie będę prawdziwym fanem. Ty za to nie akceptujesz TFA, a ja nic nie wspomniałem, że nie jesteś prawdziwą fanką. Nie akceptujesz? Ok, rób jak uważasz to twoje odczucia. Więc jeśli szukasz tutaj winnego to spójrz na siebie.
"Ale jak widzę to ty dla tego filmu dałbyś się pokroić, bo jak sądzę "dzieciństwo ci przypomina". ;D Nie uraź się, ale to ty tego filmu bronisz jak własnej matki..." - Kolejne kłamstwo! Wskaż mi cytat w w którym bronie TFA, bo albo jestem ślepy, albo to ty jesteś ślepa. Przecież cisnę ten film tak samo jak ty, sam napisałem, że jest kopią Nowej Nadziei, oraz zarzucam Abramsowi brak oryginalności, a ty mi piszesz, że bronie go jak własnej matki, koleżanko spójrz w lustro, bo cały czas o sobie piszesz. Mi się TFA po prostu przyjemnie ogląda, nie będę go bronił, bo po co? Co mnie to obchodzi, że komuś się nie podoba, przecież nie będę płakał z tego powodu.
"Jak już wspomniałam, to ja dla pewnych osobników ja nie byłam nigdy "prawdziwym fanem" - Ja nie jestem tymi osobnikami, nigdzie tak o tobie nie napisałem. Także ten atak był nieuzasadniony.
Nie obchodzi mnie co myśli Cameron, przecież każdy wie, że TFA nie jest niczym nowym, co nie zmienia faktu, że film może się komuś podobać.
Nigdzie nie napisałem, że chcę powtórki Hana i Lei, uważam po prostu, ze pomiędzy nimi jest chemia, bo między Padme i Anakinem to co najwyżej Złote Maliny.
Dal mnie scenariusz TFA jest spoko, dla ciebie nie, okej masz prawo tak uważać.
Anakina też nie jest trudno zagrać, a zobacz ile "nagród" zgarnął
Po prostu nie traktuj wszystkiego tak osobiście, jak ktoś ciśnie prequele to trudno ma do tego prawo, ja kompletnie nic nie robię sobie z tego, że ktoś ciśnie Stara Trylogię, bo ma prawo do własnego zdania.
W scenariuszu TFA nagminnie się powtarza zabieg, Deux ex machina. Im ich więcej tym scenariusz bardziej... słaby. Jak widzę takie akcje:
*Rey i Finn przypadkiem trafiają akurat na Sokoła
*magicznie rozstępująca się ziemia, aby nam nie ubito zbyt wcześnie czarnego charakteru
*brakuje ci sposobu na dostanie się na Starkillera, to nic Han zna magiczną sztuczkę
itp.
nawet nie chce mi się tego wypisywać.
W TFA to właśnie scenariusz, a co gorsza historia w nim przedstawiona jest tak grubymi nićmi szyta, że muszę kompletnie mózg wyłączyć by na to patrzeć. TFA zwyczajnie nie trzyma się kupy.
Jest jeszcze coś takiego jak "lore" (brak zgrabnego polskiego odpowiednika) uniwersum. I z tym TFA też momentami niesmacznie sobie poczyna.
Prequele miały, momentami i właściwie tylko momentami głupawe dialogi, ale to mnie nigdy nie wybijało z imersji jak TFA.
A i momentami film ociera się o granice że, tak ujmę, "samoświadomośći". Scena porównaniem gwiazd śmierci. Po tym spodziewałem się tego że na zakończenie aktorzy pomachają mi na zakończenie seansu.
Cóż masz prawo do własnego zdania, choć kompletnie się z nim nie zgadzam. Gdyby prequele miały tylko momentami głupawe dialogi to tylu "Złotych Malin" by nie wygrały. Tylko darujcie sobie teksty typu "Złote Maliny nie są żadnym wyznacznikiem", otóż są. To przeciwieństwa Oscarów i podobnie jak dla Nagród Akademii za przydział Malin również odpowiada komisja. Czyli nie jest to konkurs sms jak w przypadku pseudo nagród takich jak Saturny czy Popcorny.
A oto lista nagród:
Mroczne Widmo:
Złota Malina wygrana:
Najgorszy aktor drugoplanowy Ahmed Best
nominacja Złota Malina:
Najgorszy film
Najgorsza aktorka drugoplanowa Sofia Coppola
Najgorszy aktor drugoplanowy Jake Lloyd
Najgorszy reżyser George Lucas
Najgorszy scenariusz George Lucas
Najgorsza ekranowa para / duet filmowy Jake Lloyd, Natalie Portman
Atak klonów:
Wygrana Złota Malina:
Najgorszy aktor drugoplanowy Hayden Christensen
Najgorszy scenariusz George Lucas, Jonathan Hales
nominacja Złota Malina:
Najgorszy film
Najgorsza aktorka drugoplanowa Natalie Portman
Najgorszy reżyser George Lucas
Najgorsza ekranowa para / duet filmowy Hayden Christensen, Natalie Portman
Najgorszy remake lub sequel
Zemsta Sithów:
wygrana Złota Malina:
Najgorszy aktor drugoplanowy Hayden Christensen
Zobacz w Zemście Sithów było widać poprawę scenariusza i i Złotych Malin już nie było, nie licząc tej dla Haydena Christensena, ale on po prostu nie umie grać, a z tym nic nie można zrobić. Brak nominacji dla "Zemsty" dowodzi, że komisja nie przyznała poprzednim częściom Złotych Malin tylko dlatego, że mieli taki kaprys tylko dlatego, że na to zasługiwały.
Przebudzenie Mocy:
"Złote Maliny" wygrane - 0
"Złote Maliny" nominacje - 0
Faktycznie "Przebudzenie" ma tak słaby scenariusz, że otrzymało aż ZERO nominacji do tej nagrody. Czekam na komentarze typu: "że komisja się nie zna, albo że dostali w łape."
Nie chcę cię znowu urazić, nie bierz tego do siebie... ale serio sugerujesz się Oscarami i malinami?
Osobiście uważam, że trzeba nie mieć własnego zdania, by sugerować się zakłamanymi prorokami z Hollywoodu i obecnymi "poprawnie politycznymi" trendami...
Widzę, ze się ode mnie nie odczepisz, ale spoko odpowiem Ci. Na początku zaznaczę, że nie oglądam tylko tych filmów które zdobyły Oscary, ale nie spotkałem się jeszcze z sytuacją w której film który zdobędzie oscara w kategorii najlepszy film mi się nie podobał przykłady: Powrót Króla, Gladiator, Birdman itd. to samo tyczy się Złotych Malin na przykład: Zmierzch, Kobieta kot, Ostatni Władca Wiatru. Powiem więcej, co roku biorę udział w głosowaniu który film zgarnie statuetkę i z każdym kolejnym rokiem trafiam coraz częściej. Nie mówię, że jestem jakimś super krytykiem, ale nie ukrywam, że się trochę na tym znam.
Co ty tu znowu wypisujesz? Nigdzie nie pisałem, że sugeruję się Oscarami, oceniam filmy wedle własnego uznania. Maliny czy Oscary są po prostu wyznacznikiem jakości. Czy tak trudno to zrozumieć? jeśli jakiś film o którym nie słyszałem dostaje nominacje w kategorii najlepszy film, to wiem, że muszę go obejrzeć, bo mało prawdopodobne jest, że znalazł się tam przypadkiem. To samo tyczy się Malin dla przykładu jakieś "Saving Christmas" dostaje Maliny, to bardzo, ale to bardzo mało prawdopodobne jest, że film okaże się dobry, więc wiem, że muszę trzymać się od niego z daleka. Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem w stanie obejrzeć wszystkich filmów jakie powstają w danym roku, więc Oscary i Maliny ułatwiają mi sprawę i dzięki temu wiem na jaki film warto poświęcić czas.
Ech.. Znowu myślisz, że jedyne moje zajęcie to obrażanie cię... ;D
Przecież cię przeprosiłam i wolałabym byś się odniósł do tego co
napisałam poniżej, komentarz do tego mogłeś sobie darować bo i tak przewidywałam jaka będzie twoja odpowiedź... ;)
Niby mnie przepraszasz, ale za każdym razem ponownie mi docinasz. Kolejny przykład: "komentarz do tego mogłeś sobie darować bo i tak przewidywałam jaka będzie twoja odpowiedź... ;)"
Zaraz znowu mi napiszesz, że nie chciałaś mnie urazić.
To nie była moim zdaniem obraźliwa docinka... Choć może... sama nie wiem... może trochę. XD
Przepraszam.
No nie złość się tak. ;D
http://www.king-sheep.com/wp-content/uploads/2016/01/reyAndBen.jpg
Odnieś się proszę do tego obszernego komenta jaki ci napisałam...
I przestań mi o tych malinach i oscarach już gadać, bo to co czyni "Powrót Króla" genialnym to nie 11 osków na koncie. Zresztą tyle samo ma przeciętny Titanic...
Przecież ilość Oscarów nic nie oznacza, bo każdy odpowiada za co innego. Tylko jedną statuetkę otrzymuje się dla najlepszego filmu.
Co jak co, ale Powrót Króla to jest film genialny, ponoć tak bardzo lubisz ranking filmweba, więc chyba nie muszę ci mówić na którym miejscu się znajduje.
I po raz kolejny do tego wracamy, to, że ty uważasz Titanica za film przeciętny to nie znaczy, że taki jest. Na mnie Titanic do dzisiaj robi niesamowite wrażenie i nie pisze tu tylko o efektach specjalnych.
no proszę.... teraz wyszła z ciebie fanatyczka... która nie dopuszcza do siebie żadnej krytyki...
Jak można wziąć poważnie "Złote maliny" przyznane Haydenowi za rolę drugoplanową, skoro on grał rolę pierwszoplanową?
Przecież ta nagroda jest raczej dla jaj a nie tak na poważnie.
Czyżbyś znowu przewidziała co do ciebie napiszę?
Polecam ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=pegJQPIzfs4
Właśnie o tej scenie mówiłam jako niepotrzebne wtrącenie Szekspira do SW. Ale ja nie skupiałam się na niej i ona mi nie przysłoniła zalet prequeli.
Ponadto uważam, że Hayden całkiem nieźle sobie poradził z tą rolą. Jesli już to malinę bym dała Natalie albo S.l. Jacksonowi - oni przecież mają niebywały talent a w SW zagrali mega maga poniżej swoich możliwości. I nikt jakoś się do nich nie czepia jak do biednego Haydena. Bo odważył się zgodzić na zagranie najważniejszego bohatera w SW pokazanego po prostu po ludzku. Kurde Wybraniec nie urodził się w tej czarnej zbroi... A skoro było w nim dobro, które pomogło uratować Luke`a to skądś ono musiało się wziąć ot tak nie rodzi się rodzicielska miłość do dziecka, które widzisz praktycznie może max 10 raz w życiu.
Zgadzam się, że Natalie i Samuel zagrali bardzo słabo, zresztą poza McGregor'em i Neeson'em to wszyscy byli słabi. Nie zgodzę się natomiast co do Haydena, owszem spadł na niego największy hejt, ale nie dlatego, że odważył się zagrać Anakina po ludzku, tylko dlatego, że jest drewnem tak wielkim, że mógłby założyć tartak.
Nie zgadzam się. Nie jest drewnem. Zobacz - Portman to dobra aktorka ale nie umie sobie poradzić z każdą rolą (w Thorze też nie powalała jej gra aktorska).
A Hayden nie jest tak doświadczonym aktorem jak Samuel czy Ewan. A Samuel w moim odczuciu poradził sobie gorzej ze swoją rolą w SW niż Hayden. I jakoś nie spadła na Samuela fala hejtu.
Hayden potrafi dobrze zagrać - polecam obejrzeć sobie Życie jak dom i Pierwsza strona - tam pokazał, że drewnem nie jest. Mi osobiście ciary przechodzą jak za każdym razem oglądam scenę gdy w Ataku klonów jego bohater opowiada co zrobił z Tuskenami - z resztą to jedna z moich ulubionych scen we wszystkich epiozodach SW. On po prostu potrzebuje dobrego pokierowania bo ma mniej doświadczenia. A Lucas nie umie prowadzić aktorów co potwierdzali także aktorzy z OT no i niektóre dialogi w SW też nie powalają na kolana. Lucas jest introwertykiem a takie osoby no niespecjalnie potrafią się komunikować z otoczeniem, nie do końca potrafią pokazać emocje czy to poprzez zachowanie czy też np. słowem pisanym.
Przy czym chcę zaznaczyć, że nie piszę tego bo ładna buźka Haydena (osobiście bardziej podoba mi się Ewan) i uważam też, że nie jest to tak dobry aktor jak Ewan, Samuel czy Portman. Ale nie mogę się zgodzić, że jest drewnem.
Wydaje mi się, że to zależy od czasu ekranowego. Jackson grał fatalnie, ale jest go na tyle mało, że nie irytuje jak Hayden, który gra główną rolę. Zgodzę się, że po części jest to wina Lucasa, bo facet naprawdę nie potrafi prowadzić aktorów. Jednak McGregor sobie jakoś poradził i w każdej wspólnej scenie po prostu miażdżył Christensena. Ja wraz z bratem najbardziej lubimy tą scenę w której Obi żegna się z Anakinem, a Skywalker przeprasza go za to, że był arogancki i nie doceniał jego treningu, a potem dodaje: to wszystko dlatego, że złości mnie decyzja rady. I wtedy gdy Obi-Wan się do niego uśmiecha to zawsze wyobrażamy sobie, że mówi do niego: "Człowieku naucz się grać, bo wygląda to tragiczne", a potem odchodzi. Nigdy tej sceny nie możemy obejrzeć na poważnie, za każdym razem się śmiejemy, a jest to przecież ostatnia rozmowa mistrza z uczniem przed przejściem na Ciemną Stronę.
Co do sceny w której Anakin wyznaje Padme, że zabił Tuskenów to muszę się z Tobą zgodzić. Jest ona naprawdę dobrze zagrana i też ją bardzo lubię :)
Nie obraź się. ;D Przecież cię lubię, ja z twoją recką dotyczącą TFA się zgodziłam przecież w 100%. ;) Owszem, z tymi "prawdziwymi fanami" przegięłam, wybacz. Może dlatego, że tych fanów SW jest tak dużo i tak zróżnicowanych od siebie i poniekąd skłóconych ze sobą, że ciężko uznać definicję "prawdziwego fana". Dla mnie to może być ktoś inny, dla innego jeszcze inny... Ba, nawet trafiłam na gościa, wg którego nie byłam prawdziwą fanką, bo EU nie lubiłam. ;)
"Aż tak przejmujesz się atakiem na twoje dzieciństwo, że stajesz do walki w pierwszym szeregu." Wiesz... z tego samego powodu old fani krytykowali prequele... Bo im "dzieciństwo zszargano"... Ale nie myśl, że to atak na ciebie, ja już taka trochę jestem, że lubię uogólniać i może to niektórych ranić, ale nie mam na myśli konkretnych osób. Nic co pisałam na temat "fanatyków" nie jest skierowane do ciebie. OK? Nie bierz tego pod uwagę. ;D
Anakina w odróżnieniu od MaRey Sue było bardzo trudno zagrać. To postać bardzo niejednoznaczna i tragiczna, pełna sprzeczności... W dodatku wisiała na tym bohaterze presja tego, że ma być przyszłym lordem Vaderem... Z takim reżyserem i scenarzystą jak Lucas nie wiem, czy nawet DiCaprio by sobie poradził... Zresztą o czym ja mówię, ja tam go lubię takiego jaki jest, innego aktora w tej roli niż Christensena szczerze mówiąc sobie już nie wyobrażam, choć w AOTC było słabo, to w ROTS go uwielbiam. ;) Ale, OK rozumiem, że tego nie podzielasz... więc szanuję twoje zdanie...
Co do Anakina i Padme to polecam to: http://www.thegeekblock.com/455/
Owszem Leia i Han byli lepiej zagrani, ale pamiętajmy też, że aktorzy grali te postacie bardzo na luzie, że tak powiem. Carrie Fisher nawet za bardzo "na luzie", jeśli wiesz o co mi chodzi. ;) Oni nie recytowali dialogów ze scenariusza, sami zresztą gdzieś mówili, że ich dialogi były w scenariuszu bardzo kiepskie, Ford mówił "Takie dialogi to można pisać, ale ciężko je powiedzieć" i coś w tym jest... Oni podczas kręcenia bardzo zmieniali tekst, improwizowali na planie... W Prequlach do takiej samowolki nie było możliwości. ;D Lucas na planie zachowywał się jak dyktator otoczony wazeliniarzami... Z jednej strony dobrze, że ograniczył tych producencików jak się dało (dzisiaj też by się przydało), ale chyba jego strach przed nimi, że aż tak wejdą mu na głowę był niebywale olbrzymi, iż do pracy zatrudnił potakiwaczy. ;)
Tia, zwłaszcza za rolę "drugoplanową". ;D Nie pisz mi o malinach, proszę... To bardzo polityczna nagroda... Weźmy pod uwagę np. takiego Terminatora Genysis z tamtego roku. Romans koszmarnie słaby, gra aktorska głównego bohatera sztywna jak kołek dupie to mało powiedziane... A film nawet nominacji do malin nie zgarnął... Ani Oscary, ani Maliny nie są dla mnie wyznacznikiem jakości. Lucasa w Hollywoodzie bardzo nie cierpią, z tego powodu iż staruch ich kopnął w swoim czasie w cztery litery, taka jest prawda i dlatego jego filmy otrzymywały "kary", ba nominowanie dziesięciolatka z "Mrocznego Widma" to w ogóle jakaś kpina... Jak te nagrody mogą być polityczne najbardziej pokazano przy Tomie Cruisie przy "Wywiadzie z wampirem" czy też przy Melu Gibsonie, który za "Pasję" nie dostał nawet nominacji... OK, niech będzie maliny dla Prequeli nie bez sensu..., ale że nawet soundtrack z Prequeli nie zdobył żadnej dobrej nagrody, to się dziwię bardzo bardzo... XD
Co do małej ilości osób ostatnio... Nie jest to spowodowane mną jak zasugerowałeś. Mam nadzieję przynajmniej, że nikogo nie zraziłam. ;D To jest spowodowane najprawdopodobniej trym, że okres hype'u minął, odkąd film był w kinach minęło dobre parę miesięcy... i teraz wszyscy fani przełożyli się na "Rogue One... Że jest lekkie śmietnisko, może trochę, ale spójrz na "Avatara" swego czasu, albo na "Hobbita"... Tam to dopiero jest śmietnisko... ;D
Trochę dziwna forma przeprosin, czyli mam rozumieć, że możesz wyzywać innych, bo lubisz uogólniać i zdajesz sobie sprawę z tego, że może to niektórych ranić? Powiem Ci, że takiego wytłumaczenia jak żyje jeszcze nie słyszałem. Powiem więcej, jest to dosyć wygodne, załóżmy, że jakiś koleś jest fanem filmu "Jupiter Intronizacja", ja go natomiast zwyzywam od psychofanów, a jak on się mnie spyta dlaczego tak postępuje, to mu odpowiem, że taki już jestem i musi to zaakceptować. Kurcze, że też wcześniej na to nie wpadłem.
Jak nie było skierowane w moją stronę, tą w którą? Przecież to dokładny opis mojej osoby. Podobało mi się Przebudzenie Mocy? Tak - wniosek fanatyk. Nie akceptuje prequeli? Tak - wniosek nie jestem prawdziwym fanem. Uznaje Przebudzenie za kanon? Tak - wniosek nie jestem prawdziwym fanem. Ciężko jest nie brać do siebie tego co napisałaś, bo wszystkie znaki na niebie mówią mi, że pisałaś tak o wszystkich, którzy tak uważają, więc dlaczego ja miałbym być wyjątkiem?
Co nie zmienia faktu, że wątek romantyczny jest tragiczny. Aktorzy zagrali słabo miejscami nawet gorzej niż polscy aktorzy w telenowelach, a tak żałosne teksty jak: "Umieram po trochu każdego dnia odkąd znów pojawiłeś się w moim życiu." - Nie pojawiają się nawet w "M jak Miłość"
"Nie pisz mi o malinach" - Jeszcze mi mówisz co mam do ciebie pisać, a co nie. To, że ty nie traktujesz Malin serio twoja sprawa, ale nie znaczy to, że inni też tak to odbierają. Uważam, że Maliny do prequeli są jak najbardziej zasłużone, a gdyby komisja chciała się zemścić na Lucasie to Zemsta Sithów też by tyle otrzymała. Jednak nie kierowali się oni jakimiś osobistymi uprzedzeniami, więc trójka otrzymała tylko jedną Malinę, bo faktycznie na więcej nie zasługiwała. Nominacja dla dziesięciolatka też jest jak najbardziej zasłużona, pamiętajmy, że to Ameryka, a tam dzieci ta jakieś mutanty, które potrafią grać od urodzenia. Wystarczy przypomnieć sobie role w "Szóstym zmyśle", która zagrał Haley Joel Osment, lub Anny Paquin w "Fortepianie."
Ostrzegano mnie, że wypowiadanie się tutaj może się tak właśnie skończyć, cóż ta osoba miała rację. Mam nadzieję, że wyjaśniliśmy sobie wszystko, bo nie mam zamiaru się więcej denerwować.
To mnie niektórzy wyzywają, pewien osobnik (nie powiem kto) za inne oceny niż on ma, non stop mi dupę truje... a ty akurat się przyczepiłeś najbardziej mnie, mimo że nic do ciebie w ogóle nie mówię... Albo na założyciela tego bzdurnego posta słowa nie powiesz, mimo że zaśmieca forum TFA... Uwierz mi, nie obchodzi mnie, że wy nie lubicie Prequeli, ale jak chcecie sobie na nie ponarzekać to w odpowiednim na to forum. Bo tu jest forum TFA, kochanieńki... Omawiamy tu wady i zalety tegoż dziełka, a nie ep 1-3... i w gdzieś mam fakt, że jak ktoś broni wad disneywoskiego fanfika to argumentuje w stylu "Prequele to g*wno, nie ma nic gorszego". No dobra, miejcie sobie oboje zdanie jakie chcecie, bądźcie sobie fanami jakimi tylko chcecie, ja wam nie bronię... tyle, że bo to żadna argumentacja, a odwracanie uwagi...
Katalogowanie na "prawdziwych fanów SW" i "motłoch" zaczęli old fani już kilkanaście lat temu, nie ja. Nie mówię tu o tobie, ale jak sądzę ich kompetentnie się nie czepiasz za to, bo masz podobne do nich poglądy i przymykasz na nich oko... Jak ja tylko upodobnię się ich zachowania, to się zaczyna burza i oskarżanie mnie, że psuję atmosferę na filmwebie... No ciekawe, prawda? Szkoda, że umknęło ci co najmniej dziesięć lat... Im wolno wszystko, a mnie kompletnie nic? Lekka hipokryzja z ciebie bije, a zarzucasz ją jedynie mi... Nie powiem, ja święta nie jestem, ale że tak zacytuję ciebie "spójrz się w lustro"... Bo ten komentarz o "prawdziwych fanach" nie był w ciebie w ogóle wymierzony, a widzisz w nim ciągle obrażanie...
Oscarów czy Malin nie powinny dostawać dzieci, bo one rozwijają swoje talenty, jak Hollywood sobie chce to niech stworzy jakąś nagrodę dla młodocianych, ale konkurowanie dzieci z dorosłymi profesjonalistami to niesmaczny żart... Zresztą oba przypadki dzieciaków dostających oscara, które przedstawiłeś, nie spisali się kompletnie w innych filmach, stanęli na laurach, że tak powiem... Paquin potem była drewniana w kolejnych filmach (X-men się kłania, malinki za zszarganie roli Rogue nie dostała, nie?), a Osment później już mało gdzie zagrał...
Nie chcę się wykłócać, dlatego wolę skończyć tę bezsensowną konserwację...
Pozdrawiam.
Jeśli uczestniczę w rozmowie, a któryś z użytkowników obrazi drugiego to go napomnę nawet jeśli ma takie samo zdanie jak ja, więc nie trafiłaś. Ale nie myśl sobie, że będę latał i upominał każdego, bo nie mam na to czasu. Przyczepiłem się do Ciebie tylko dlatego, że to ty pierwsza zaatakowałaś, więc jest to logiczne. Jakoś pozostali użytkownicy (którzy nawet ocenili TFA jeszcze niżej od nas) nie szufladkowali ludzi na fanatyków czy prawdziwych fanów. Wyrazili grzecznie swoje zdanie i tyle.
Ja również nie chcę dłużej prowadzić tej rozmowy, dlatego też kończę.
Pozdrawiam.
Przepraszam, biję się w piersi. Mea culpa.
Postaram się poprawić moje zachowanie najlepiej jak się da. ;D
Nie złość się. ;)
"... bo między Padme i Anakinem to co najwyżej Złote Maliny."
Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą albo może inaczej - o to właśnie chodzi, że ci bohaterowie zupełnie inaczej rozumieli miłość co widać w scenie, o której chyba w tym wątku wspominałam -ona na balkonie świergoli jak zakochana kobieta i układa sobie życie z ukochanym (no jak każda zakochana kobieta a przynajmniej w dość początkowej fazie związku) a on jej wali tekstem "Jesteś piękna bo JA ciebie kocham". Tutaj jak na dłoni widać ich totalnie różne podejście do miłości, zupełnie różne jej odbieranie. Więc trudno było mówić o jakiejś chemii.
I także bym raczej nie porównywała obu związków - każdy z nich ma miejsce w różnych miejscach ( A & P w wypasionych wyższych sferach, H & L w partyzanckim brudnym otoczeniu), czasie (A & P żyli w dość dobrym okresie - wojny były ale gdzieś tam - ich bezpośrednio nie dotykały, H & L - żyli w czasie trwania tyranii, która ich bezpośrednio dotykała), sytuacji (A& P - ona senator on Jedi - oboje nie mieli czasu dla siebie, swoją prywatność, myślenie o swoich potrzebach, H & L - oni mimo tego, że brali udział w wojnie to tak naprawdę ich ta wojna zbliżyła bo jak wiadomo nic tak nie zbliża jak wspólny udział w wypadku, wojnie, walce itd), wiek bohaterów - A & P byli gówniarzami, którzy dodatkowo nie nauczyli się flirtować (bo nie mieli kiedy) - no może nie każdy ale wielu z nas w wieku nastoletnim będąc w towarzystwie osoby, która nam się podoba pierniczy takie farmazony, że poezja. L & H - Han był dużo starszy od Lei i racji tego czym się zajmował miał dużo czasu by nauczyć się postępować z kobietami i je bajerować. Leia podejrzewam, że też miała całkiem sporo czasu na to a już na pewno więcej niż jej rodzona matka.
No i co jeszcze - ludzie są różni.
Szanuję Twoje zdanie, ale ja jednak nie chcę takich ckliwych tekstów w GW. Mam nadzieję, że Disney nie popełni tego samego błędu co Lucas i inaczej podejdą do uczuciowych spraw bohaterów. Nie mam nic przeciwko miłości w GW, po prostu chcę by była ukazywana w innej formie niż w prequelach.
Ale Han i Leia też wobec siebie stosowali ckliwe teksty. Tyle, że z racji wieku Hana i jego doświadczenia są one bardziej dojrzałe. ;)
Ja też szanuję Twoje zdanie mi np. nie podoba się Przebudzenie mocy. Jedynie wyjaśniłam jak ja to odbieram i na co wg mojego odczucia należy wziąć poprawkę czy też co trzeba wziąć pod uwagę ;)
Przy czym uważam, że w tej scenie z kominkiem (w Ataku klonów) , gdy Anakin mówi o agonii itd no to Lukas poleciał za mocno. Ale np. ten tekst o piasku czy tekst o tym, że Padme jest piękna bo Anakin ją kocha są dla mnie zrozumiałe i mają na celu pokazać w przypadku piasku, jaki wielki uraz ma Anakin do pasku (i myślę, że każdy z nas miałby do niego uraz gdyby przez 9 lat swojego życia mieszkał na piaszczystej planecie, gdzie wody i zieleni ni uja i gdzie byliśmy niewolnikami) a to drugie jak bardzo mijają się w rozumieniu miłości ;)
No i przyznaję, że wyznanie Lei i Hana (I love you, I know) robi wrażenie. Jest takie niebanalne.
SW jest o tyle fajne, że odnoszę wrażenie, iż każdy znajdzie w tym uniwersum coś dla siebie, coś za co będzie je uwielbiać.