Czyli wtedy,gdy umiera profesor jest niesamowita. Cały czas płakałam. Świetnie pokzali niezwykle przywiązanie Hachikoo do właściciela. Co do pierwszej części to była nudnawa,chciałam nawet wyłączyć film,lecz wtedy nie wiedziałabym co pięknego przegapiłam. Z racji tego,że druga połowa filmu jest zrobione naprawdę bez zarzutu(w przeciwieństwie do poprzedniej) 8/10
Tej wersji jeszcze nie oglądałam, ale Twój opis pasuje idealnie również do tej amerykańskiej. Przez pierwszą część byłam trochę zawiedziona, bo sporo się naczytałam zachwytów pod adresem filmu i było takie "Rany, to wcale nie jest takie dobre", za to druga połowa "Rany, gdzie są chusteczki!"
może kiedyś oglądnę wersję amerykańską dla porównania. Choć coś czuję,że wersja amerykańska będzie gorsza od japońskiej;)
Amerykańska jest bardziej cóż amerykańska:P wiadomo zrobiona bardziej pod publiczkę, bardziej wyciskacz łez, upiększona i w ogóle, i niestety ale to tę wersję wolę... (chociaż tylko drugą połowę, pierwsza zdecydowanie lepsza w wersji japońskiej) Też duże znaczenie miały tu same psy-amerykanie się naprawdę przyłożyli, ich czworonóg grał rewelacyjnie, i te jego oczy, które tak wiele wyrażały, można było bez problemu uwierzyć, że naprawdę cierpli z tęsknoty za swoim panem i wciąż wierzy w jego powrót. Dlatego szczerze Ci polecam obejrzenie, choćby dla samego zwierzaka, nie powinnaś żałować ;)