Ogólnie film wyszedł troche dziwnie. Pomysł żeby przenieśc szekspirowski dramat w nasze czasy jakoś zawsze mi się podobał, więc myślałam że po objerzeniu "Romeo i Julia" spodoba mi się także "Hamlet". hm... lecz niestety niezupełnie jestem usatysfakcjonowana wynikiem pracy reżysera - bo to głównie reżyseria tutaj zawiodła. Zabrakło dopracowania scen, dopracowania w najdrobniejsze szczegóły. No jak można tak popularny monolog Hamleta ubrać w scenerię wypożyczalni kaset video?.. noż kurde... aż normalnie wrrrrrr.... Bill Murrey też mi się nie podobał, zagrał jakoś w tak lekceważący sposób jakby powtarzał rolę z "Dzień Świstaka". Rozczarowałam sie takze strasznie na Julii Stiles, także nie pokazała nic nowego od strony aktorskiej. Ogólnie postacie wydają się w tym filmie jakieś "drewniane" jakby aktorzy recytowali zamiast przedstawiać prawdziwą grę aktorską :( aaa szkoda.... zabrakło także dynamizmu i dawki szaleństwa, jedyne szaleństwo jakiego dostarcza reżyser, jest baaardzo plastikowe i strasznie "na siłe".... Podobała mi się jednak kreacja Horacio i Laertes'a ... Ethan Hawke wypadł zaledwie średnio :(.....podobało mi się także wplecenie fotografiki do filmu, np. rozdawanie zdjęć przez Ofelię zamiast kwiatów kiedy wpada w obłęd albo filmowanie otoczenia przez Hamleta, jako wyraz jego myśli, tego co się dzieje w jego głowce...hm.. ogólnie niestety więcej minusów.... ciekawy pomysł, jednak rezyserowi zabrakło zdolności i wyobraźni by go godnie przedstawić widzom :(