Wiele już było zwierząt obsadzonych w głównych rolach jeżeli
chodzi o animację, ale pingwiny znam tylko te z Madagaskaru
i naszego rodzimego Pik Poka :)
Zapewne jeszcze jakieś były, które miały cieszyć
najmłodszych, ale mi są zupełnie obce. Sięgnęliśmy więc z
córką po pierwszą część ''Happy Feet'' z myślą zobaczenia
obu na raz. Oczom ukazał się lodowaty świat, wyposażony w
znakomite szczegóły, zarówno patrząc na ląd, sceny pod
wodą oraz postaci solidnie dopracowane i przyjemne z
wyrazu pyszczka/ dzióbka. No może nie wszystkie z pyszczka
są sympatyczne. Lecz pomimo, iż dowiadujemy się o inności
jednego z pingwinów i braku tolerancji wobec niego w grupie,
a czym dalej wkraczamy w fabułę, twórcy faszerują nas
ekologicznymi przesłankami, nie robi tym razem na mnie
przynajmniej, to dużego wrażenia. Zarówno o jednym jak i o
drugim problemie mówiono już nieraz w innych animacjach.
Tu niestety twórcy nie byli do końca zdecydowani na czym tak
prawdę mówiąc się skupić i rozgrzebali wszystkiego po
trochu. Może jakby forma przekazu była tu zupełnie odwrotna
od spodziewanej się przeze mnie, uznałbym tę produkcję jako
udaną i dobrą. Niestety pingwin nadużywa mojej cierpliwości,
a stepowanie zaczyna przynudzać. Jego podróż w nieznane
jest ciekawa do momentu, gdy nie odkrywa brutalnej prawdy
na temat obcych. Musical jaki niesie się po Antarktydzie staje
się w pewnym momencie męczący, a inne wersje piosenek
nie zawsze należą do udanych. Pewnie młodszym widzom to
akurat nie będzie przeszkadzać. Następnym minusem jest
przeciętny dubbing w produkcji, która zrealizowana była
przecież z dużym rozmachem. Przez pierwsze 40 minut film
nie posiada konkretnej fabuły, a nawet nie jest zabawny.
Dopiero gdy do akcji wkraczają roztrzepane nieloty innej
maści, zaczyna być przez ''5 minut'' wesoło i można się
zupełnie odprężyć. Niestety przychodzi moment, że wszystko
wraca do normy, a przywódca stada głoszący swoje lewicowe
poglądy, sprawia, że może być duszno i nieprzyjemnie.
Brawa natomiast należą się osobom, którzy pilnowali, aby
''bajka'' ta była wizualnie wspaniała i utkwiła przynajmniej pod
tym względem na dłużej w pamięci. Realizacja przednia!
Lodowate przestrzenie bardziej nawet podobać się mogą niż
w ''Epoce''. Wszystkie sceny pod wodą są kapitalne. Pingwiny,
ale nie tylko one, dopieszczone w szczególikach. Milusie
dzióbki maluchów dosłownie powalają z nóg. Mała widownia
może piszczeć z zachwytu. Szkoda tylko, że za dużo
niezrozumiałej dla nich wszystkich treści, tak bardzo może
pewne rzeczy przyćmić. Wracając do formy technicznej,
wyróżnić muszę kadrowanie, oraz świetne ujęcia z bardzo
nietuzinkowych miejsc. To jest na prawdę kapitalne. Aż żal, że
to wszystko razem tworzy tylko średnią animację, bo przecież
nie można zachwycić się na tyle, aby za sam obraz wystawić
wysoką notę.
Za dużo musicalu, za dużo poruszanych problemów i tylko
śladowe ilości przesłania. Bo przecież co za dużo to nie
zdrowo, każdy o tym wie. Nasza ocena 5/10.
Pozdrawiam