Proszę tylko o wypisywanie błędów jakie zauważyliście w filmie i jak to się ma do relacji z książką. Nie chodzi o to co z książki przeniesiono na ekrany tylko np. że w filmie jedna postać zginęła podczas gdy ta sama przeżyła w książce.
Zaczynam:
* śmierć Bellatrix i Voldemorta poprzez roztrzaskanie na kawałki: w książce, na początku 4 księgi, dokładnie opisano jaki był skutek użycia Avady Kedawry. Jedynymi śladami na zwłokach było przerażenie na twarzy. Tymczasem w filmie, tuż po wizycie H, H i R (Harry'ego, Hermiony i Rona) w skarbcu, Voldemort uśmiercił swych zwolenników a wszyscy byli umazani krwią.
* Gryfek i ten drugi goblin z tego co pamiętam przeżyli włamanie do Gringotta.
* w książce #7 podkreślono, że tylko Voldi mógł latać. Tymczasem w filmie #6, 7 i 8 mogli latać też śmierciożercy. Nie było by to dziwne, gdyby nie to, że w filmie # 6 pokazali, że można rozróżnić deportację [scena w której Harry i Dumbledore całkowicie zniknęli) od latania śmierciożerów w postaci kłębu dymu jaki po sobie zostawili.
* Neville, który podniósł się po uroku jak by był po dobrym melanżu,
* Snape w domu Potterów po ataku Voldemorta z 1981 roku kłócił się ze sceną jak Dumbledore powiedział, że Harry przeżył,
* DEBILIZMEM był wymysł scenarzysty by Harry na końcu tak sobie złamał Czarną Różdzkę,
* deportacje śmierciożerców po tym jak Harry się obudził [scena po tym jak Voldi zabił w Harrym swoją ostatnią cząstkę],
* fanaberie scenarzystów w stylu skoku Voldemorta i Harry'ego z zamku i wspólne teleportowanie się na dziedziniec Hogwartu,
* uczestnictwo charłaka Filcha w II bitwie o szkole magii i czarodziejstwa [pod koniec filmu przecież go bandażowano]
* niepotrzebne słowa McGonnagal po tym jak ożywiła żelbetonowych (???) rycerzy.
* Zaklęcie proteusza [nauczyciele rzucali zaklęcie "protego maximo"], które rozszarpywało na atomy szmalcowników. Natomiast w książce kilka razy, od 5 tomu, powtarzało się, że ono tylko rozdziela osoby lub odbija uroki.
* Voldemort i odczuwanie przez niego jak niszczono horkruksy. Najlepsze jest to, że w pierwszym filmie też zniszczono jeden horkruks i Voldi jakoś tego nie zauważył.
* przebicie kłem bazyliszka diademu Rawneclaw, gdzie w książce wyraźnie powiedziało, że zaklęcie ognia Szatańskiej Pożogi, diabelnie trudne do opanowania [co pokazała scena jak Goyle szarpał się z różdżką która nadal wyziewała ogień], jest jednym z nielicznych sposobów pozbycia się horkruska. Zamiast tego CYRKU wystarczyło by kilka słów wyjaśnienia od Hermiony.
* Po co KOLEJNY WYMYSŁ SCENARZYSTÓW jak pojedynek Harry - Voldemort na schodach szkoły? Wybaczcie, ale ten zły miał czarną różdżkę, której panem był Harry. Gdyby to miało ręce i nogi, to każde zaklęcie rzucane przez Voldiego, musiało by do niego wracać. Harry by je odbijał jako pan różdżki trzymanej przez siebie i tej w ręgu Czarnego Pana.
* W skarbcu świetnie pokazali jak przedmioty się rozmnażały po dotknięciu, ale w książce one dodatkowo parzyły, bo były rozgrzane do białości. Skro tak nie było to po co H, R i H smarowali się jakimś tam specyfikiem po wyjściu z jeziora?
* Po co scena Voldiego, Snape'a i reszty młodych bohaterów w przystani/ tym malutkim porcie przynależnym do Hogwartu? W książce była to Wrzeszcząca Chata. Dlaczego to jest ważne? Na terenach przynależących do szkoły Hogwart nie można się było teleportować co stale powtarzała Hermiona od 3 tomu serii. Natomiast Voldek jakoś nie miał z tym problemu.
Gdyby został tylko zabity przez Sanpe'a, różdżka straciła by swoją moc. Niestety Dumbledore przytwierdził Harry'ego do ściany i przykrył go peleryną niewidką. Nanosekundę po tym wydarzeniu, Malfoy wkroczył do pokoju i rozbroił dyrektora. Trzeba też wziąć po uwagę to co napisał/napisała "moosiak", ze dumbledore chciał zginąć.
Droga dedukcji + opowieść o jednym z braci Peverell + historia Gregorowicza, który został rozbrojony/pokonany zanim Gridewald ukradł mu Berło Śmierci.
Mnie raczej chodzi o to, czy różdżka była na tyle inteligentna, by rozpoznawać intencje czarodziejów.
Różdżka nie jest inteligentna i każda, czy to zwykła czy Berło Śmierci, została stworzona do służenia. To czarodziej jest inteligentny,
Czarna Różdżka była potężna, nie mogla by przypominać standardowych różdżek. To tak jak by przyrównać rezydencję milionera z ośmioma sypialniami, prywatną salą kinową, trzema kuchniami, oraz 9 łazienkami do kartonu biedaka, czyli jego domu i powiedzieć: "żyją tak samo". Tak, w banku była takz chryja, tylko, że Rowling umieściła goblina przed obliczem Voldemorta w książce a w filmie zupełnie to spaczono. Voldemort nie ignorował to uczucia. On zwyczajnie nie czuł horkruksów: czuł byś, gdyby ktoś nakłuł igłą odrąbaną rękę? Nie. Tak samo Voldemort nie czuł niszczenia horkuksów bo nie był już one częścią jego duszy. Spalić, może nie, ale chętnie bym go/ich wylał z roboty. Tak. Voldemort zapisany w dzienniku czuł zniszczenie, lecz ten przebywający w Albanii (mówię tu o tomie drugim) już nie. tak samo w przypadku tomu 6 i 7. Nie czuł. Dopiero goblin z Banku uświadomił Voldemortowi czego szuka Harry. w innym przypadku, Voldemort nie miał by pojęcia, że są niszczone jego hokruksy. Zaklecia smierci nie można było odbić? Ale przecież w książce sie udało bo jak już pisałem, Harry był panem rózdzki trzymanej w swoim ręku i w ręku Voldemorta. Dlatego spotkali się oni dopiero pod koniec książki i expelliarmus odbił avadę kedavre. Pojedynek woli ciągnął się przez całe 7 tomów księgi. Wolą Voldemorta było opanowanie świata a Harry'ego, powstrzymanie Voldemorta.
Seria to nie Biblia? ZGADZAM SIĘ. Rozumiem, że w przypadku pierwszych 7 filmów można było coś pozmieniać, że np. w "zakonie Feniksa" to Neville dał skrzeloziele a nie skrzat. Nie można jednak zmieniać kwestii fundamentalnych jak wizyta Snape'a w domu Potterów, pomimo tego, że ich dom był otoczony zaklęciem fidelius chroniącym dom przez nieczłonkami Zakonu. Takich rzeczy nie powinno się zmieniać.
Ależ cały czas traktujesz książkę jak Biblię - nie można, bo książka.
Ok teraz wchodzimy w metafizykę :). Zauważ, że dusza to jednak nie ręka, najlepszym tego przykładem jest Harry, a konkretniej więź jaka łączyła go z Voldemortem. I wreszcie sama natura horkruksów - powstawały po to by uniemożliwić śmierć, tak wiec pomiędzy wszystkimi kawałkami była wyraźna więź. Czy jeśli odrąbiesz sobie rękę i wsadzisz ja w lód, a potem ktoś cię śmiertelnie postrzeli, to nie umrzesz tylko dlatego, że uciętą rękę masz w lodzie ;). Poza tym mówimy o zmianie, o tym czy jest dobra, więc odwoływanie się do ksiazki nie ma sensu. Mówiłem, że zaklęca woli nie można było odbić w normalnej sytuacji, nie w takiej jak ostateczna walka Harry'ego z Voldemortem. Ale Yates wprowadził tę zmianę w uniwersum (to już widać w Zakonie Feniksa), że w przypadku zderzenia zaklęć decyduje wola (chyba że mowa o zaklęciu śmierci) i to było kontynuowane już do końca serii, dlatego ten pojedynek Harry'ego z Voldemortem był uzasadniony - pojedynek woli, przy czym Voldemort musiał walczyć z różdżką, która wyraźnie mu sie sprzeciwiała.
Wybacz, zupełnie zapomniałem o zaklęciu Fidelius rzuconym na dom Potterów. Faktycznie w tym świetle, Snape nie mógł wejść do środka. Ale zaraz, ach, kolejny błąd autorki. Pamiętasz jak było w części pierwszej? Do domu bez problemu weszli Black i Hagrid, a było wyraźnie powiedziane, że tylko Glizdogon znał sekret i nikomu (poza Voldemortem) go nie wyjawił. Ale to kolejny błąd autorki (albo zaklęcie po śmierci Voldemorta i rodziców Harry'ego straciło moc).
Ale Syriusz, Glizdogon i Hagrid należeli do Zakonu. Ba! Byli nawet przyjaciółmi Jamesa i Lily. Dlatego wiedzieli, gdzie mieszkają, bo Glizdogon im powiedział. Tak samo jak w piątym tomie o Grimmauld Place wiedziało wielu członków Zakonu, lecz sam Voldemort i jego śmierciożercy nie wiedzieli gdzie jest Kwatera Głowna.
Harry dowiedział się o Grimmauld Place tylko dlatego, że dostał odręcznie napisana kartkę od dyrektora Hogwartu, stał po stronie dobra i sam Harry nie mógł by zdradzić innym miejsca. Mógł zrobić to tylko strażnik tajemnicy jakim był (jeśli chodzi o Grimmauld Place) Dumbledore. W książce jest akurat to, właśnie bardzo logiczne.
Nie wiedzieli. Przynajmniej Hagrid nie wiedział. Wyraźnie wynika to z książki. Hagrid mówi, że nie wiedział, że Blac jest Strażnikiem Tajemnicy Potterów, poza tym mam wrażenie, że gdzieś w książce jest też napisane, że na wszelki wypadek tylko Glizdogon miał znać sekret. Jeszcze poszukam.
Odnośnie Snape w domu Potterów - rozumiem, że to straszny błąd i nadużycie względem książki, jednak mimo wszystko przebaczam to reżyserowi, bo ta scena jest tak przepełniona emocjami jak żadna inna w filmach przez Yatesa kręconych.
Ach i jeszcze jedno co wskazuje na to, że Glizdogon nikomu nie wyjawił tajemnicy - przecież nikt nie wiedział, że to właśnie on jest Strażnikiem. Ale daj mi jeszcze trochę czasu na poszukiwania ;).
O jest, co prawda nie bezpośrednio. Strażnikiem Tajemnicy automatycznie stawał się ten kto poznał sekret, tak to działało. Plan obrony Jamesa i Lily zakładał, że Voldemort wiedząc, że to Syriusz był największym przyjacielem Potterów, będzie ścigał właśnie jego, nie Glizdogona, więc Syriusz również nie mógł znać sekretu (skrót myślowy, ale rozumiesz o co chodzi ;)).
Strażnik tajemnicy w momencie rzucania zaklęcia to jedna osoba. Inne osoby dowiadują się o danym miejscu zamieszkania dopiero gdy strażnik się wygada ale nie stają się przez to strażnikami tajemnicy bo pełni tę rolę tylko jedna osoba. . Dopiero gdy strażnik ginie to ludzie, którym powiedziało się o fideliusie, stają się równymi strażnikami miejsca.
No dobra, nieistotne. Zaczęliśmy roztrząsać nielogiczność książki a nie wady filmu. Jakby nie patrzeć - najwyżej Syriusz miał dostęp do domu Potterów, chyba że po śmierci Voldemorta zaklęcie przestało działać.
Ach, i jeszcze wracając do zmian w filmie - narzekasz na to że Voldemort rozpadł się w pył, a Syriusz został skazany że jedną Avadą zabił trzynaścioro mugoli, a z Glizdogona został tylko palec. Avada tak nie działa :P.
Nie. Zarówno Hagrid, jak i Syriusz mieli dostęp do domu Potterów. Tak samo jak Tonks, Moody, Lupin Weasley'owie, Harry czy Kingsley do tego domu przy G.P. 12. Hagrid i Syriusz znali miejsce przebywania Potterów, ale nie byli strażnikami bo tylko jedna osoba może być Strażnikiem. Dopiero po śmierci strażnika, inni ludzie znający miejsce rzucenia fidelisa, stają się strażnikami.
Zgadzam się. Avada działą tylko na jednego człowieka a nie na trzynaścioro ludzi. Doszedłem do tego wniosku bo czytałem książkę i czar śmierci nie miał nigdy takiego rozrzutu. W żadnym tomie. Natomiast, jeśli chodzi o rozpad Bellatrix i Voldemorta, w książce było dokładnie opisane co stało się z ich ciałami.
Ale co ty chrzanisz!? Nie mogli mieć dostępu do domu Potterów, to Glizdogon musiałby im wyjawić sekret, przecież sam mówiłeś jak to działa. Wszyscy wiedzieli gdzie mieszkają, ale nikt nie mógł tam wejść, bez uprzedniego zdradzenia tajemnicy przez Glizdogona. Zaklęcie nie działa wybiórczo.
Odnośnie skazania Syriusza chciałem zwrócić uwagę na fakt, że został skazany za użycie zaklęcia o wiele straszniejszego niż Avada (skoro mogło ukatrupić 13 osób i z jednej zostawić tylko palec), a to zaklęcie nie należało do Zakazanych. Zresztą, tu się pojawia kolejna słabość ksiażki - czemu nikt nie użył veritaserum, albo tego zaklęcia sprawdzającego jakie czary rzucano z danej różdżki?
Mogli mieć dostęp do domu Potterów. Bo byli przyjaciółmi. Tak samo jako Dumbledoee wyjawił młodemu Potterowi na kartce papieru gdzie mieści się kwatera główna zakonu feniksa. Snape też wiedział, gdzie się ona znajduje ale nie był strażnikiem tajemnicy, dlatego nie mógł wypowiedzieć nazwy tego miejsca (patrz początek tomu 6.). Dopiero po śmierci Albusa zastosowano jeszcze bardziej specjalistyczne zaklęcia rzucone tylko przeciw Snape'owi.
Ale właśnie nie mogli mieć dostępu, bo strażnikiem był Glizdogon i to on musiałby im tę tajemnicę wyjawić, a przecież nikt nie wiedział, że on jest Strażnikiem Tajemnicy, poza Syriuszem (a ten już nie będąc strażnikiem, tajemnicy wyjawić nie mógł).
Nie rozumiem po co to wszystko. Adaptowanie książki na potrzeby filmu polega na tym, aby przy uchwyceniu ogólnego wrażenia przełożyć treść książki na film. Nie wszystko co jest fajne w książce będzie dobrze wyglądało w filmie, reżysera ogranicza też czas trwania filmu. Poza tym ma wolną rękę na własne działanie artystyczne. Ciesz się, że przeczytałeś książkę i możesz wychwycić te różnice, ale film w takiej postaci w jakiej jest jest stosunkowo spójny i logiczny.
Sam podkreśliłeś, że nie rozumiesz po co to wszystko. To dlaczego się wypowiadasz? Uchwycić ogólnie mogli tylko 4 główne postacie a resztę osadzić w Nibylandii, 100 -milowym lesie lub krainie teletubisiów. Też byłby uchwycony ogólny obraz. Jakoś na efekty i akcję w książce nikt nie narzekał, dlatego dokładne ich odwzorowanie nie zaszkodziło by filmowi. Wiem, że reżysera ogranicza czas trwania filmu, ale zauważ, że jakoś potrafił wstawić sceny, które nie istniały w książce, poświęcając inne, o wiele ważniejsze. W adaptacji nie ma wolnej ręki na "działania artystyczne". Jedyne konieczne "działanie artystyczne" to wybór które sceny z książki odrzucić, a które ekranizować. Spójny i logiczny dla tych... ekhm... co nie czytali. Wybacz mi, ale na ich zdaniu mi jakoś nie zależy.
Właśnie nie rozumiem gdzie ludzie widzieli jego ucho, bo to nie pierwsza osoba, która zarzuca to filmowi. George nie był pokazany z bliska i mogło się tak wydawać, ale po dokładnym przyjrzeniu się zobaczyłem, że to tylko mały kawałek małżowiny. W książce miał czarną dziurę, zastanawiam się jak by to miało wyglądać.
powinna podlegać ocenie ale wiadomo nie od dzisiaj ze film nie bd. ksiązka prawda było duzo błedów ale nie czepiajcie się zbytio ;p
nie mam sily czytac wszystkich postow,wiec powiem,iz brak skrzatow w zamku bylo lekka strata,gdyz po pierwsze, w 5 czescie Hermiona byla cala w czapkach,Weasleyowie brali jedzenie od skrzatow,no i ogolnie,skrzaty podawaly jedzenie,sprzataly.Zaginela calkowicie wiesc o Zgredku w Czarze Ognia,po pierwsze na stadionie wraz z Mrozka,Zgredek i Mrozka pracujacy w zamku...i to ZGREDEK dal Harremu glony tuz przed turniejem,a nie do jasnej cholery NEVILLE.
A przystepujac do 7 czesci,skrzaty wlaczyly sie do walki wymachujac tasakami.
To sa moze szczegoly,ale troche szkoda ze o nich zapomniano.Wstawiono wyimaginowane przez rezysera pomniki,ktorych w zamku nie bylo.Mogli chociaz dac zbroje,ktore czaily sie na codzien na korytarzach.
Wybaczcie jesli cos powtorzylam,ale 400 postow to duzo.
Dzieki Ci,Michu ze przystapiles do tego tematu,bo mnostwo takich szczegolow mnie denerwuje.Ale niestety tak jest z filmami na podstawie ksiazek..rezyserzy robia co im sie tylko zachce.Pamietam niesamowita kleske 'Mikolajka'...
W filmie bardzo brakuje skrzatów, nawet Hermiona pocałowała Rona za to że poszedł je ratować, a nie tak jak w filmie.
*Na początku VII części jednemu z bliźniaków (chyba Georgowi) Snape odciął uchu sectusemprą. W filmie podczas bitwy na zamku jest scena w której rozmawiają i każdy z nich ma dwoje uszu.
jeden z nich ma uszczerbane ucho- 2 razy ogladalem zeby sie przyjrzeć ;)
Ja swoje:
- w pewnej scenie- tuz przed wejsciem harrego do pokoju zyczeń zjawia sie drako z Goylem i Balsem: teleportowali sie czego na terenie hogwartu nie mozna bylo zrobić
Czytałam wszystkie części i oglądałam wszystkie filmy. Zawsze coś się nie zgadza, coś jest przekręcone. Nie można się tak wszystkiego czepiać. To tylko adaptacja. Mnie film się bardzo podobał, genialne efekty. Jedyne, czego nie chciałam widzieć, to ostatni rozdział... to jest zrobione pod film i śmiałam się oglądając tę scenę.
Oglądać film trzeba z dystansem, czepiając się każdego szczegółu nie da się czerpać frajdy.
Heh, zdaję sobie sprawę, że w wielu aspektach film różni się od książki, ale i tak obie części Insygniów są najwierniejszymi adaptacjami z serii. Ba, moim zdaniem są to jedne z najwierniejszych adaptacji książek w ogóle, w porównaniu np. do Władcy Pierścieni, czy chociażby Polowania na Czerwony Październik. Pewnych rzeczy po prostu nie da się przenieść z dobrym skutkiem z książki na ekran filmowy. Wyobraź sobie sytuację, w której film jest całkowicie wierny książce. Mamy długą historię rodu Dumbledore'a, mamy więcej wyjaśnień, a finałowy pojedynek, tak jak w książce, polega na wymianie jednego zaklęcia. Dla fanów i czytelników to gratka. A dla kogokolwiek, kto nie przeczytał książki to się robi zwyczajnie nudne i rozczarowujące. Weź pod uwagę, że film się robi pod szerszą publiczność, ludzi który nie czytali książki, bo wtedy zwyczajnie więcej zarobi. Stąd też więcej akcji, walk, pojedynków - to przyciąga ludzi, a z nimi kasę. Poza tym większość rzeczy przez Ciebie wymienionych to naprawdę szczegóły, chociaż z paroma punktami muszę się zgodzić (Czarna Różdżka, Diadem). Parę zmian zaś uważam, za korzystne wręcz, jak choćby żart McGonnagal, który dodaje jej ludzkiej twarzy.
Adaptacja wymaga by wycięto kilka rozdziałów, książek lub wątków z książki a resztę można wtedy przenieść na ekran. Nie upoważnia do popełniania PLUGAWYCH I OHYDNYCH błędów.
Do pierwszej części insygniów ten temat się nie odnosi. Przynajmniej, gdy go zakładałem, to taka była MOJA intencja.
O przepraszam bardzo, że w jednym zdaniu nawiązałem do poprzedniego filmu, mam nadzieję, że nie poczułeś się urażony.
Które z tych błędów są na tyle PLUGAWE i OHYDNE, że będą przeszkadzały komukolwiek, kto nie jest ortodoksyjnym fanatykiem książki?
A co do wierności adaptacji książce to przeczytaj proszę Wyprawę (Drużynę Pierścienia, I tom Władcy Pierścieni) i porównaj go z filmem. I wtedy powiedz, gdzie popełniono bardziej PLUGAWE i OHYDNE błędy (gdzie jest Tom Bombadil, i dlaczego cała ucieczka bohaterów do Bree nie ma nic wspólnego z książką? Dlaczego Aragorn nie dostaje Andurila już w Rivendell i dlaczego, to nie on nadaje mu imię, tylko Elrond w Powrocie Króla?).
"Adaptacja wymaga by wycięto kilka rozdziałów, książek lub wątków z książki a resztę można wtedy przenieść na ekran." Nie zgodzę się, gdyż takie podejście do tematu adaptacji w wypadku chociażby Insygniów oznaczałoby przykładowo wycięcie całego włamania do Gringotta (rozdział) a zamiast tego np. wstawienie sekwencji polegającej na deportacji Gryfka i jego powrotem z poszukiwaną czarką. Wtedy dopiero miałbyś pretensje do filmowców. A wycięcia wątków sam się czepiasz (wątek rodziny Dumbledore'a).
Jak dla mnie ekranizacją jest i Władca Pierścieni i Harry Potter. Typowym przykładem filmu na motywach książki jest Czas Apokalipsy oparty na Jądrze Ciemności.
jak chcecie oglądać wierne ekranizacje książek, to oglądajcie teatr telewizji, a nie wielkie hity.
Pan Longbottom zaskakująco szybko musiał iść do do gospody Aberfortha skoro po dwóch, trzech minutkach pokonał tak długi tunel z Hogsmeade do Hogwartu:-D Swoja drogą skąd w Hogsmeade tak dużo śniegu?:-P
bo to było magiczne przejście, a nie takie zwyczajne jak np. te do Miodowego Królestwa. powstało w sposób magiczny, a nie naturalny więc jak najbardziej mogło być krótsze szczególne, że biorąc pod uwagę twoje rozumowanie raczej by nie istniało ponieważ z takiej wysokości na jakiej znajdował się pokój życzeń raczej nie o tunelu, ale moście trzeba by było myśleć :)
skąd śnieg? z partactwa, lenistwa i chęci zaoszczędzenia trochę kasy na dekoracjach. po prostu nie zmienili już nic od wcześniejszych ujęć.
A ja mam pytanko: co robila luna w pokoju życzeń ze wszystkimi; 15 minut wczesniej była przeciez w Muszelce :) i jeszcze jedno; Jakim cudem we wspomnieniach Snape'a znalazla się scena w której Lilly mówi do Harrego: "Harry be save, be strong"
? przecież akcja obejmowała wiele dni, tygodni...
a tego to nie pamiętam. jak było w filmie to pewnie dla efekciarstwa. bardziej pewnie podkręciło emocje (chyba, że w tym momencie zrobili wizje przemieszania wspomnień Snape'a z emocjami i przeżyciami Harrego- nie powiem dobrze, bo słabo to pamiętam), a o logice Yates nie myśli.
co nie zmienia faktu ze Luna znalazła się w zamku: nawet jak akcja miała długo trwać. Przecież została uwolniona z dworu Malfoyów przez Harrego i jakby miała wrócić do hogvartu to znowu zostałaby pojmana (ale to blad autorki bo w hogvarcie chyba była też w ksiazce)
te wady wymieniles slusznie ale zawsze w filmie nie bedzie tak samo jak w książce troche zabiora troche dodadzą
nie wiem czy ktoś o tym pisał jak tak to sorry ale najbardziej wzruszającej sceny w filmie czyli kiedy snape przytula lilly wogule nie było w książce
co do skarbca bellatrix- nie wiemy czy ich parzyły, alw wg mnie tak: dowód: po zeskoczeniu ze smoka i dopłynięciu do brzegu Harry i reszta smarowali się czymś (dyptam?) co oznaczalo że mieli poparzenia... ale to tylko moje domysly. A co do reszty to zgadzam się z Przedmówczynią- to nie blędy tylko odbieganie od ksiazki w filmie
tak, też to zauważyłam, że się smarowali co uważam za kompletnie bezsensowne. Yates powinien być konsekwentny w swojej wizji. skoro przedmioty nie parzyły (w książce było to dość mocno opisane i byli bardzo mocno poparzeni) to danie sceny ze smarowaniem jest bezsensowne i dziwne. to tak samo jakby w horrorze nie dali sceny gdzie komuś ucinają nogę tylko wstawili po scenie np. jego ucieczki obraz jak kuśtyka już z kikutem. ten sam absurd. dla mnie to partactwo.