Poszedłem na nowego Herculesa z nastawieniem zobaczenia totalnego odmóżdżacza na miarę 300: Rise of the Empire. Jestem pozytywnie zaskoczony, bo oprócz Herca zdmuchującego 5 wrogów maczugą i laski- zabójczej łuczniczki dostałem tez jakiś content. Chociażby interesujący wątek pochodzenia Herculesa- czy jest mitycznym pół-bogiem, czy tylko świetnym zabijaką z równie świetną ekipą. Film stara się nie odpowiadać na to pytanie bezpośrednio. Dostałem też trochę humoru.
Wady? Pierwsze 30 minut filmu jest po prostu nudne. Przemowy rodem z 300 i kilka przewidywalnych scen.
Nieźle skrojony film, bez nonsensów w stylu jazdy konnej na pokładach tonących statków, ale też wyładowany walką i mięśniami. Szkoda tylko, że męska część widowni nie dostała swojego odpowiednika The Rocka (albo inaczej- nie w satysfakcjonującej ilośći :D)