W "Historii Asi..." Andriej Konczałowski w sposób bezkompromisowy ukazuje codzienność sowieckiego kołchozu, gdzie żyją tyrający po kilkanaście godzin na dobę ludzie, całkowicie wyzuci nie tylko z nadziei, ale i z wiedzy, że można żyć inaczej. Poprzez ukazanie ich codziennego trudu, "rozrywek", wzajemnych relacji, a także poprzez wspomnienia mieszkańców kołchozu, Konczałowski przedstawia jałowość i nędzę życia, nawet nie tyle w kołchozach, co w komunistycznym reżimie w ogóle. Wracając do wspomnień kołchoźników, to myślę, że jest to najmocniejsza strona filmu, świetna jest scena, gdy dwóch rolników rozmawia na polu, a w tle, jakby dla przypomnienia, w jakich czasach dzieje się akcja, słychać przelatujące co chwila samoloty. I najlepsza, moim zdaniem, scena w całym filmie, gdy dziadek zaczyna swoje wspomnienia z tużpowojennych czasów, gdy za nic wielu ludzi trafiało do więzień i łagrów. Wówczas podchodzi do niego wnuk i zatyka mu usta.
Film utrzymany jest w niezwykle realistycznym, dokumentalnym stylu, do czego przyczyniła się obsada, złożona w większości z prawdziwych mieszkańców kołchozu.
Tylko Asia Klaczina wierzy, że jej dziecko będzie kiedyś żyło w lepszych czasach. 9/10.