Zachwycona poprzednim norweskim "Ellingiem" z ochotą pośpieszyłam na ten film. I dobrze zrobiłam, bo "Historie kuchenne" to film bardzo podobny - w sposób śmeiszny opowiadający rzeczy ważne, przyjemny, trochę surrealistyczny, pokazujace sytuacje możliwe, ale takie których nie spotykamy na co dzień. Scenariusz treściwy, ciekawy, wciągający. Aktorzy przekonujący. Nie ma się do czego przyczepić.
Kochajmy Norwegów i kino skandynawskie! Oni to dopiero umieją robić filmy!
Witaj Niusia, mozesz mi powiedziec, jak zrozumialas zakonczenie filmu - tzn. co sie dzieje na zakonczenie z Izakiem?
Witaj Niusia, mozesz mi powiedziec, jak zrozumialas zakonczenie filmu - tzn. co sie dzieje na zakonczenie z Izakiem?
hmmm....mnie sie zdaje, że jego miejsce zajmuje Folke. Ale z drugiej strony... dwie filiżanki kawy na stole i dzwoni telefon - znaczy, przyjdzie Grant. Zanim telefon zadzwonił folke racze nie wiedział czy Grant przyjdzie - więc dla kogo ta druga filiżanka? Dla Isaka?
Pytania, pytania...
Ja też jestem zachwycona, kto by pomyślał że będzie mi się podobał film o staruszkach, którzy się kręcą po kuchni:) a jednak - ciepły, humorystyczny,ciekawie pomyślany, prosty w odbiorze i szybko zdobywający sympatię. Muszę obejrzeć inne norweskie filmy, jesli są tak samo dobre to pokocham Norwegów;)