Film dosyć przewidujący, jednak lekkim zaskoczeniem była dla mnie sama końcówka. Właściwie chyba jej nie zrozumiałam. Jakie są wasze interpretacje? Pozdrawiam :)
Myślę, że nie ma tu specjalnie nad czym gdybać. Po stracie 3 przyjaciół (koń pojechał do uśpienia; Folke wyjechał do Szwecji; Grant chciał zabić Folke, więc przestał być mile widziany) Isak postanawia się zabić. W jaki sposób, tego widz nie wie. Umiera na krześle, które stoi w miejscu wcześniej postawionego wysokiego krzesła obserwatora - objaw tęsknoty za Szwedem. Folke wraca i z sentymentu do tego domu w nim zostaje, zaprzyjaźniając się z Grantem.
A jednak nie taki przewidywalny! Otóż moim zdaniem Isak wcale się nie zabił. Po tym jak wyjechał jego szwedzki przyjaciel i musiał oddać konia do uśpienia stracił sens życia i z tego ogromnego smutku, żalu i braku poczucia celowości życia po prostu umarł. Tymbardziej, że młody wiekiem to on nie był. Tak to ja widzę. A generalnie film warty obejrzenia.
Dość przewrotnie to widzisz.... Osobiście jestem człowiekiem rozumu i nie przekona mnie "umieranie po prostu".
Nie jest wcale rzadką rzeczą śmierć po stracie ważnej części dotychczasowego życia. Często podkreśla się ze to wola walki/przetrwania jest znaczącym czynnikiem utrzymywania się przy życiu śmiertelnie chorych osób. Z drugiej zaś strony wiele starych, wieloletnich małżonków umiera jedno po drugim w krótkim odstępie czasu. Nie sądzę zatem że naturalna śmierć Isaka jest niewiarygodna.
Poza tym jakoś nie wyglądał mi na typ samobójczy :)
Oczywiście że sam się nie zabił. Wcześniej lekarz mówił że chciałby zobaczyć Issaka. A ten się skupił na chorobie konia a nie na sobie, typowy uparty facet. Dodatkowo ciągle powtarzał że wszystkim śmierć jest sądzona. Film cudowny , mądry. I nawet śmierć Izaaka wniosła coś dobrego … połączyła dwóch nie lubiących się panów