Niestety, ale opinie na tym forum pokazują jak bardzo leży poziom ocen na tym portalu, który z założenia był fantastyczny.
Najpierw apel: Jeśli po czytaniu opinii na filmwebie zacząłeś się wahać czy na pewno iść do kina - pójdź.
A teraz meritum: Właśnie wróciłem, nie zdążyłem jeszcze kurtki dobrze odwiesić. I apeluję:
Ludzie, co jest z wami nie tak?
ja się zgadzam - Władca jest genialny, postawił wysokie wymagania Hobbitowi, ale według zebranych tu opinii yo Hobbit mógłby dostać 1-2 albo 10. Opamiętajcie się, a może będzie jeszcze jakaś nadzieja. Nie możecie filmowi dawać ocenę 2 'bo Legolas nie potrzebuje grawitacji'. Film to nie tylko takie sytuacje, trzeba jednak patrzeć całokształtem.
Sam film oceniam na 9 - tak, nie uważam za arcydzieło, ale jest to film wysoce ponad przeciętny. Owszem - muzyka nie rzuca na kolana jak w pierwszej części Władcy, ale jest idealnie dobrana do filmu, słucha się jej również przyjemnie (tak, przesłuchiwałem przed seansem).
Dalej - krajobrazy i scenerie. Tak zwany ból d toczy się że za dużo CGI, green screeny - a nie zastanowiło was może kiedyś jak powstaje tło na takim GS? Nie zawsze musi to być wygenerowane komputerowo, nakładanie warstw jest również używane. Ja nie odczułem żadnego przesytu, a wręcz przeciwnie - byłem urzeczony obrazem.
Scenariusz? Słysze głosy, że Smauga zabili przed początkiem filmu - czyli mieli odrzucić fabułę książki i polecieć na nim obalić Gondor, jasne. Panie Jackson, dziękuję za tyle wątków i odniesień z innych dzieł Tolkiena. Natomiast z drugiej strony - głosy że za dużo dodanych wątków, nie zgodzę się. Miłość krasnoluda i elfki? Legolas? Thranduil na jeleniu? Te wątki dodały filmowi życia. Chciałbym zobaczyć reakcję szanownego forum, gdybyśmy widzieli bitwę z perspektywy Bilba.
I na koniec - jako wisienka - Legolas i grawitacja. Zgoda, lekko przesadzona scena, ACZKOLWIEK! Elfy cechowała od zawsze ponad ludzka zwinność i gracja. Jeśli Legolas potrafił w pięknym stylu zjechać ze schodów na tarczy, zabić Mumakila, czy wspiąć się na konia w galopie - to mnie ta scena nie boli.
Dlatego osobiście dałem mu ocenę rewelacyjny - owszem, jestem fanbojem, ale rozumiem też oceny 8 i 7. Natomiast oceny poniżej 4 - zapraszam tych oceniających do obejrzenia filmów naprawdę słabych. Nie chcę rzucać tytułami, bo wszystko jest oczywiście obiektywne - ale jeśli ktoś uważa że Hobbit jest gorszy od 7 części akademii policyjnej (wg średniej oceny filmwebu)... to już pozostawię do waszej interpretacji.
Prawdopodobnie mogę zostać za ten post ostro zbluzgany, ale hej - forum publiczne, każdy może się wypowiedzieć!
I jeszcze na PS - jeśli ma postać film (trylogia!) z bitwy o północ, ze zniszczenia Numenoru, czy pokonania Morgotha - Jackson ma mój miecz łuk i topór.
Kamil, dobrze wiesz że jesteś powszechnie uważany za trolla na tym forum.
Mnie jeszcze nikt oprócz Ciebie trollem nie nazwał.
Piejesz bez przerwy tysiące peanów pochwalnych, płacząc z ekstazy nad tym filmem, zakładając miliard tematów na forum, ale gdy ktoś przedstawia konstruktywną krytykę to wiecznie ujadasz i prowokujesz.
Normalny to ty nie jesteś...
Najpierw do mnie piszesz a gdy Ci odpowiadam mówisz że mam do ciebie nie pisać.
Jest tu jakiś sens?
Pisanie z Tobą nie sprawia mi przyjemności bo jesteś jednym z najbardziej zaślepionych fanbojów jakich znam, każdą krytykę filmu traktujesz jak obrażenie członka rodziny. W ogóle nie jesteś w stanie prowadzić rozmowy innej niż "och to najwspanialszy film wszechczasów, wszystko w nim jest najwspanialsze, byłem na nim 10 razy w kinie i za każdym razem płakałem ze szczęścia".
Oglądałem film wczoraj i powiem Ci, że mógłby być lepszy. Chciałem popatrzeć na Smauga, ale zbyt szybko się z nim rozprawiono - w książce też to było krótko opisane. Te gigantyczne robale - zjadacze ziemi, czy jakoś tak - myślę sobie: ,,O, będzie się działo", a tylko powiedzieli o nich i nawet nie brały udziału w bitwie - naprawdę byłem zawiedziony. Tytułowa bitwa była zbyt chaotyczna - ot, tu się biją, tam się biją - zabrakło mi tu zwięzłości i spójności, a tak to raczej był zlepek scen. Ale za to piękne lico Bolga mi się bardzo podobało. Swoją drogą, nie wiesz czemu we Władcy orków grali statyści, a tutaj wygenerowano ich komputerowo? Pozdrawiam:)
"Swoją drogą, nie wiesz czemu we Władcy orków grali statyści, a tutaj wygenerowano ich komputerowo?"
Pieniądze, pieniądze.
Ci komputerowi są tańsi? A wyobraź sobie, gdyby to byli aktorzy, jak mogłoby to świetnie wyglądać...
Przeczytałem dla ciebie artykuł średni koszt charakteryzacji takiego orka wynosi 1000$ oczywiście łącznie z bronią itd. Jak wyglądał by azog...i reszta...z resztą potrzebowali by z 300 orków czyli z 300 tysięcy..trochę dużo jak na taką blachostke..plus.. Taka charakteryzacja trwa z 2,3 a nawet 4 godny
A jeśli ktoś [jak ja] spokojnie przyznaje, że jest tumanem zarówno technologicznym jak i ma w odwłoku koszta i czas potrzebne na realizację, a po prostu stwierdza, że 10 [czy więcej] lat temu we Władcy potrafiono zrobić to lepiej? Może Pidżej powinien był mniej kasy przeznaczyć na kretyńskie CGI w każdym ujęciu, na poprawianie "fotoszopem" każdego kadru przepięknej Nowej Zelandii [która jakoś we Władcy sama broniła się jako Śródziemie, bez wspomagania z jego strony], przyoszczędził na pensjach zagipsowanego Orlando Blooma i rudej nimfomanki to by mu starczyło na elementy istotne?
Ponad 500 milionów. Mimo trzech filmów budżet się nie zwiększył do 750 milionów.
Nawet przy 500 milionach, a nie 750, trzysta tysięcy to mały miki, nie sądzisz? A warto byłoby je zainwestować w lepsze zrobienie orków niż w poprawianie każdej klatki CGI.
Oficjalnie podano budżet 750 milionów.
Tak czy siak, 300 tysięcy to grosze przy 2 razy większej liczbie... milionów.
Orków stworzono trzema metodami: charakteryzacja, Cyfrowe łby plus charakteryzacja reszty, całkowicie cyfrowo. Spróbuj rozróżnić, który ork jest wykonany którą techniką, a później narzekaj, że za dużo komputera.
Bo tu też orków grali statyści, a we władcy też byli wygenerowani! :) Również pozdrawiam!
Weta zrobiło świetną robotę
Bzdura. We Władcy byli poprzebierani ludzie (w dużych bitwach powieleni komputerowo jako tło), a w Hobbicie wszyscy są wygenerowani komputerowo - z Bolgiem i Azogiem na czele.
Lurtz i uruk-hai to było coś.
Wszyscy?
https://www.wetanz.com/assets/Uploads/orc1.jpg
http://www.fxguide.com/wp-content/uploads/2012/12/HBT-SSBTS-01915-e.jpg?62f061
http://www.bradley.edu/resize_image?id=feaaa562-54e6-48e6-b058-5c0f304f1ebc&w=35 0
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcTdHPOvKXGY_P5WqAiKggsOMmen wCOfpPvxWk0tj6Zg42OAJATR
O, może nie wszyscy.
Szkoda że Bolg i Azog nie są poprzebierani, byłoby czuć ciężar tych walk, nie to co w generowanych w CGI.
We władcy za generowanie bitew odpowiadało oprogramowanie o nazwie Massive. Cyfrowe postaci wygenerowane w komputerze nakładano na tło nakręcone i oprogramowanie przydzielało im animacje. Tylko na bliskich planach orkowie nie byli generowani cyfrowo.
A to ciekawe.
Może jeszcze technologia nie pozwala robić porządnych walk w CGI.
Cameron w Avatarze próbował to imitować np stawiając aktorów na brzegu jakiegoś podwyższenia gdy komputer miał generować obraz urwiska, albo ucząc dokładnie jak się mają zachowywać by zwiększać realizm walk.
Tutaj niby nie było tak źle ale takie walki gdzie aktorzy fruwają sobie na linkach, odbijajac się od wszystkiego dookoła, wpatrując w punkcik na zielonym tle który dopiero po robocie będzie pracą grafików i zmuszeni do atakowania czegoś co dopiero powstanie... traci to realizm.
W przypadku cyfrowych postaci łatwiejsze jest zrobienie efektów typu obcięcie ręki, czy dekapitacja (mówię to jako grafik). Nie widziałem jeszcze trzeciego Hobbita, ale w pierwszym i drugim w większości nie sposób było odróżnić orków "kostiumowych" od cyfrowych. Jak obejrzę tą część to się wypowiem.
Dalem 6 i wydaj mi sie, ze dosc zasluzenie. Tutaj jest moja recenzja, także napisana niemal po seansie
http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Bitwa+Pi%C4%99ciu+Armii-2014-662242/discuss ion/Czy+pan+Jackson+swietowal+przed+sylwestrem+6+10,2571965
Zgadzam się. Legolas w Drużynie chodził po śniegu, kiedy inni byli prawie zasypani. Nic mnie u niego nie dziwi
Bo elfy mają to do siebie, że lekko stąpają :D To, że on nie wpadał po uszy w śnieg to był akurat fajny smaczek
Dlatego styl walki Legolasa w Hobbicie jest uzasadniony. Gdyby inni nie narzekali, ja bym nie zwróciła uwagi, że coś jest nie tak. On zawsze miał swoje momenty kaskaderskie. Elfy są super
Ja się zgadzam w zupełności - 2 to zdecydowanie zbyt niska ocena i wynika chyba raczej z rozczarowania widzów, niż fatalności filmu. Rozumiem, że komuś nowy Hobbit się nie spodobał, ale 2? No błagam, na 2 ocenia się takie filmy jak...nawet ciężko mi wymienić, bo niewiele jest tak złych tytułów, sama oceniłam tak tylko pięć (specjalnie sprawdziłam :D).
Co do Smauga, to cieszę się, że nie przedłużali niepotrzebnie walki. Bądź co bądź, i tak było jej więcej, niż w książce, a smok rozwalił już całe miasto, więc co miał robić przez następne kilkadziesiąt minut? Dobrze, że nie ciągnęli tego dalej na siłę.
Denerwowały mnie jedynie te największe głupoty - Azog i lód... Scena naprawdę idiotyczna. Mogli albo dać mu się utopić, albo w ogóle nie wrzucać go do wody - no ale cóż, chyba koniecznie chcieli dodać to dramatyczne i kompletnie niespodziewane przebicie stopy od dołu. Tak samo śmiertelne kamienie Bagginsa i przybycie orków pod Erebor - pogratulować planu, oni chyba nie wiedzą, na czym polega atak "z zaskoczenia" (jakby nie mogli np. poczekać paru minut, aż dwie armie zaczną się ze sobą bić, zapanuje chaos i wtedy wkroczyć).
Mimo wszystko, na filmie bawiłam się świetnie i dla mnie zalety znacznie przesłaniają miejscowy brak logiki - zwłaszcza, że w każdym da się czegoś głupiego doszukać.
Pozdrawiam!
Jeżeli wahasz się czy iść do kina, czy nie - nie idź. Strata czasu i pieniędzy. Oczywiście jeśli jesteś dorosły. Film do szpiku głupi - nie dorównuje do pięt Władcy Pierścieni. Co więc w nim otrzymamy? Legolasa skaczącego po kamieniach w zwolnionym tempie (Matrix?), wieże z żelbetu, które przewracając się tworzą most między dwoma urwiskami nie gubiąc przy tym ani jednej cegły ale rozpadają się na kamienie kiedy bohater ląduje na nich plecami, masę kretyńskich nazw, modulacje głosu rodem z Power Rangers, Gandalfa, który jest statystą (serio - czy ta postać to jakiś żart?), wojowników, którzy padają od uderzenia kamykiem w głowę przez hobbita i takie luki logiczne, że aż człowiek klepie się w czoło ze zdziwienia! Film ma parę dobrych momentów, ale za chwilę staje się romansowo ckliwy i trapi go jedna, bardzo istotna rzecz - głupota bitwy. To samo we Władcy. Tłuką się, napier... i na końcu przylatują ptaki i wygrywają bitwę. W tej części twórcy przeszli samych siebie - ostry wpier..., kilkadziesiąt tysięcy po każdej stronie, wybiega kilkunastu krasnoludów i robią siarczysty rozpi...
Nie mówcie mi, że to przecież świat Tolkiena, magia, rasy, bitwy... Ale nawet w tym świecie obowiązywały prawa fizyki! Dziwnie się czułem w kinie - połowa sali śmiała się co chwilę. Jeżeli masz mniej niż 15lat i jesteś wielkim fanem Tolkiena - idź na film, daj boże nie zauważysz głupot. Jeżeli jesteś dorosły, widziałeś już wiele filmów w życiu - strata czasu.
Stracisz 2 godziny i 20 złoty...faktycznie..lepiej zostać w domu i obejrzeć Kevina...gdybym sugerował się waszymi marnym ocenami to ominęło by mnie dużo wspaniałych filmów.
Nie musisz. Życie. Niektórzy uwielbiają ogórki kiszone a inni ich nie cierpią. If ju noł łot aj min. Dla mnie film bezczelnie zrobiony na kolanie tylko po to żeby te 20zł od widza wyciągnąć. Potop leciał w TV kilka godzin wcześniej i sceny bitew bez jednego komputera były majstersztykiem w porównaniu z Hobbitem.
Masz moje pełne poparcie. Co do grawitacji legolasa to po obejrzeniu Wł można stwierdzić to samo :-)
Ja nie wiem co się wszyscy czepiają tak tego filmu? Była to najlepsza część z całej trylogii! Tam cały czas się coś działo, była akcja, a nie jak na przykład w "Pustkowiu Smauga" - nudne dialogi, praktycznie zero akcji. TEN FILM BYŁ SUPER!!! Ja daje 10/10. Byłem zachwycony jak wyszedłem z kina i szanuję reżysera za to co stworzył. Może i filmy odbiegają trochę od fabuły książki, ale filmy były nawet ciekawsze niż książka, wiem bo filmy oglądałęm z radością a w książce padłem po 5ciu rozdziałach. I tym co zwracają uwagę na takie pierdoły, że np. Azog tyle razy uderzył w lód i go nie rozwalił, a w następnej scenie po prostu przebił go ciałem to niech sobie dają spokój. Ps. Może w tym miejscu lód był cieńszy. Sajonara wszystkim co się wpierdzielają w takie super filmy i bawią się w wielkich recenzentów. NIE ZNACIE SIĘ NA FILMACH!!! Może i kogoś obraziłem tymi słowami ale to święta prawda i TEGO FILMU BĘDĘ BRONIĆ!!!
A z Ciebie prorok jakiś, że tu święte prawdy wygłaszasz?
Mówisz że książka jest nudna (i nie dałeś rady jej przeczytać... takiej małej książeczki) i że "Pustkowie Smauga" Cię znudziło ze względu na zbyt dużą ilość dialogów i masz czelność gadać "NIE ZNACIE SIĘ NA FILMACH!!!". :D
Niektórzy mają niskie wymagania co do filmów. Idą by jeść popcorn i patrzeć na ciągłe sceny akcji, skakanie, strzelanie, efekty specjalne. Cała reszta nieistotna.
Tak po prawdzie to też nie rozumiem, jak można dać temu filmowi ocenę 2, czy 3 - jak ktoś napisał wcześniej to chyba wynika wyłącznie z rozczarowania filmem, a nie z jego faktycznej jakości. Cóż, ja z przykrością muszę stwierdzić, że również jestem rozczarowana i po seansie miałam ochotę zawołać - naturalności wróć! Gdzie ci rewelacyjnie ucharakteryzowani orkowie jak Lurtz (Azoga nie ratuje nawet niezły mo-cap i głos Manu Bennetta)? Gdzie ta fura naturalnych plenerów? Gdzie twarze, które nie wyglądają jak u lalek (tu głównie Thranduil i Legolas, serio, Orlando wcale nie wygląda staro, nie trzeba było mu sadzić tyle tapety i jeszcze doprawiać magiczny lifting za pomocą CGI...)? Akrobacje Legolasa, porażająca sztuczność i nieprawdopodobność scen (oprócz zabawy w Mario Bros Legolasa przypomina mi się kiepska scena w Dol Guldur, kiedy to Galadriela zapomniała z domu butów, koncepcja tej sceny walki z upiorami ogólnie była dobra, ale wyglądała naprawdę KOSZMARNIE i dialogi, poza tymi z Gandalfem i kwestiami Sarumana, wiały sandałem), przesadzony dramatyzm (smocza choroba z Throrinem patrzącym jak jest "wsysany" przez płynne złoto) niestety odbierały sporo przyjemności z oglądania, podobnie jak CHOLERNIE wkurzające i KOMPLETNIE nieśmieszne comic reliefy z Alfridem. No do jasnej anielki, powie mi ktoś, co on robi w tym filmie w ogóle?! Pojawia się w każdej chyba scenie w mieście i za każdym razem wywoływał u mnie nie śmiech, a facepalm, bo ten "humor", który chciano wprowadzić był normalnie rodem z gimbazy, żałosne. Już pomijam to, że czasu antenowego Alfrid zabrał ważniejszym postaciom też dość sporo. W poprzednich częściach ten humor był bardziej wyważony, reprezentowany np. przez Bombura, czy we "Władcy..." przez Gimlego i było super, było zabawnie, w oczy i uszy nie kłuło, tutaj po prostu no... komentarza brak. Muzyka jak na Howarda Shora i te klimaty słabiutka, żaden utwór nie zwrócił mojej uwagi. Zastanawia mnie też to niedomknięcie wątków, że musimy sobie gdybać - koronacji Daina, pogrzebu Thorina nie pokazano, nie pokazano, co stało się z Taurielą (choć tu można na 99% być pewnym, że wróciła do Mrocznej Puszczy z Thranduilem), nie ogarniam wprowadzenia wątku matki Legolasa, skoro kwestie na ten temat padły dwa razy i to tak trochę z pupy, szczerze mówiąc. Częściowo to wyjaśnia chłód Thranduila i jego chęć odzyskania tych kamyków z Ereboru (jestem na 100% pewna, że te klejnoty należały do jego żony), ale jak nie zamierzali tego rozwijać, to po co w ogóle tu to wciskać?
Właściwie jeśli chodzi o plusy to mogę wskazać ich tylko kilka:
* przyjemne smaczki muzyczne i fabularne (wspomnienie Aragorna, scena z żołędziem) nawiązujące do "Władcy..."
* ukazanie relacji Thorina z Bilbem
* Bilbo ogólnie, bardzo polubiłam tą postać, a Freeman grał świetnie, nie mam mu nic do zarzucenia
* wątek miłosny... ekhem, tak, wiem, wszyscy na to psioczą, też uważam, że hasło "Zabierz tą miłość ode mnie" mogli sobie podarować, ale mnie się ten wątek podobał, był kochany i wprowadzał trochę życia i świeżości w te filmy, zresztą ja ogólnie lubię Taurielę, całkiem niezły koncept na postać, całkiem nieźle zagrana, dużo bardziej podoba mi się ona, niż Arwena w "Władcy...". Nie wiem też, czemu ludzie psioczą na śmierć Kiliego, tak po prawdzie to zginięcie w obronie osoby, na której nam zależy jest przecież bardziej realistyczne, niż śmierć w obronie honoru...
* dużo kwestii w obcych językach stworzonych przez Tolkiena
Patrząc z drugiej strony to wymieniłaś bardzo dużo wad a mimo to dałaś 7/10. :)
Ja tam zawsze dawałem fory filmom o Śródziemiu, poprzednim dwóm częściom też dałem 7, a Władca Pierścieni ma oceny z przedziału 8-10.
Ale ten film jest po prostu zbyt głupi. Wybaczyłbym zły romans, złe aktorstwo Orlando Blooma nawet mimo jego amatorsko przetworzonej twarzy... wybaczyłbym nawet Alfrida zabierajacego czas Beornowi który był 4 sekundy w filmie, to jak cały film jest pocięty wiele wątków czy postaci się urywa by już nie wrócić. Nawet trochę kiczu czy wygibasy Legolasa bym wybaczył.
Ale tu co trzecia scena nie ma logicznego sensu, jakby ktoś napisał scenariusz na kolanie, a potem w czasie kręcenia i montażu nawet nie zadał sobie trudu by cokolwiek poprawić.
Jak się zastanowić nad tym filmem to jest koszmarnie głupi a ja jestem na to przewrażliwiony, stąd u mnie ma aż 2/10.
Mogłem dać 4, ze względu na wątek Thorina i Bilba który mi się podobał, albo ze względu na scenografię i kostiumy czy muzykę Howarda Shore'a... te elementy były w porządku. Ale te wszechobecne idiotyzmy zepsuły dla mnie cały film i w mojej skali nie zasługuje on na więcej.
Może wersja rozszerzona solidnie podreperuje ten film, wytnie parę zbędnych scen i doda trochę świetnych, może się okaże że niektóre sceny wyszły głupio przez to jak bardzo są pocięte - i wtedy będę mógł dać piątkę albo może nawet 6 czy 7.
Pozdrawiam :)
Z ciekawości - skoro znalazłaś "aż" 5 plusów tego filmu, to skąd ocena "Dobry"? Zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość minusów...
A teraz ad rem.
Całkowicie się zgadzam, że przeładowanie CGI, "fotoszopem", greenplanem czy jak tam to jeszcze nazwać - zabiło cień naturalności - a przecież Nowa Zelandia [we Władcy] świetnie sobie poradziła w roli Śródziemia i po co to psuć. Znaczy poprawiać.
Orly śliczny jest i swobodnie z mniejszą ilością tapety by dał radę [zapewne dużo lepiej, niż z buźką zagipsowaną, że ledwo można rozpoznać rysy... O dziwo, Lee Pace albo miał tu mniej tapety niż w dwójce, albo nauczył się przebijać aktorstwem nawet przez beton - dużo lepszy.
Akrobacje Legolasa [pomijając nielogiczności - wieża runęła tworząc pomost i "gubiąc" pojedyncze cegły, a potem niemal każde dotknięcie powodowało destrukcję] rodem ze zręcznościówki komputerowej a nie filmu fantasy.
Dialogi rodem z Mniszkówny czy innej Couths - Mahlerowej, drętwe i wywołujące ziewanie a nie emocje.
Scena z fiołkowo - kobaltową Galadrielą - do jak najszybszego zapomnienia. A na marginesie - trzy pierścienie elfów to Narya [Gandalfa], Nenya [Galadrieli] i Vilya [Elronda]. Nie czepiam się, że Gandalf nie wziął czynnego udziału w przepędzaniu Złego - wyczerpany więzieniem itd. Ale Elrond? Pomachał mieczykiem, pogapił się jak Galadriela wyczerpuje niemal do cna moc własną i Nenyi, a o Vilyi na własnym paluchu zapomniał?
Scena obłędu Thorina o połowę za długa zwłaszcza, że "mimicznie" zagrana jak do kina niemego - mocno przesadnie.
Cały Alfrid [jak większość pomysłów Pidżeja] kompletnie bez sensu i służący wyłącznie rozwleczeniu akcji w czasie.
Poczucie humoru kompletnie nietrafione.
Muzyka... Poprawna. Stanowi ładne tło dla akcji, dobrze się komponuje z tym, co akurat się dzieje na ekranie, ale nie powala - zabrakło mi choćby jednej nuty wbijającej w fotel.
Zapychanie czasu Alfridem i innymi pierdółkami zamiast pozamykania wątków - cały Jackson... :(
- Smaczki muzyczne nawiązujące do Władcy - faktycznie fajne. Acz mało nowatorskie.
- Relacje Thorina z Bilbem? Niezbyt. No, ale żeby nie było, że się czepiam ok.
- Bilbo dobry. Szkoda, że pan reżyser zdecydował się w trójce zepchnąć go na margines a głównym bohaterem uczynić nie wiadomo kogo. Freeman świetny, to co mógł - zagrał dobrze, tyle że nie wiele mógł, przy tak zmarginalizowanej postaci...
- Języki "tolkienowskie" - świetny aspekt.
- No i ten nieszczęsny romans... Nienienienienienienienienienienie! Nie! Elfka? Lecąca na krasnoluda? Krasnolud? Proponujący elfce "cokolwiek"? No, "Trędowata" jak nic! Już pominę detal, że krasnoludy stanowiły dość "zamkniętą" rasę... Plus mierne aktorstwo Evangeline, kompletny brak pomysłu na postać [poza mizianiem się jak nie ze spiczastouchym książątkiem, to z wysokim krasnoludem nie ma ani jednej sceny w której jej postać byłaby potrzebna]... Arwena, mimo, że to główna postać kobieca, to bohaterka drugoplanowa najwyżej. Być może śmierć w obronie spódniczki jest bardziej realistyczna niż śmierć w obronie ojczyzny, honoru i króla... Ale to jest universum baśniowe i chce się wierzyć, że dla bohaterów takie słowa jak "patriotyzm", "lojalność", "oddanie" znaczą więcej, niż ruda nimfomanka...
No ja Władcom powystawiałam same 10, więc to może trochę tłumaczyć to moje 7 tutaj (i tak sentyment podbił ocenę o jedną gwiazdkę) ;) Choć głupoty filmu nie neguję, ja nie oceniam jak krytyk, nie rozkładam na czynniki pierwsze i mało mnie obchodzi to, jak inni oceniają, ja wystawiam 10 filmom, które mimo pewnych może i czasem minusów uwielbiam i do których zawsze chętnie powrócę, ot cała filozofia moich ocen.
W dyskusje na temat romansu nie będę się wplątywać, bo jedna strona drugiej nie przekona - mnie się to podobało, Tobie absolutnie nie musiało :)
Twój komentarz uważam za kwintesencje tych sporów, które chętnie sobie czytam, że 10 to hańba, a 1-2 to zdrada. Najlepsza część, cały czas akcja, odcinają głowy na pęczki, latają na nietoperzach, jeżdżą na świniach i muflonach, krzyk, rejwach, BITWA Wow. Niepotrzebnie co jakiś czas pokazują tego śmiesznego króla (chyba Thorin), on siedzi i siedzi zastanawia się, jest szalony, nie wiadomo o co mu chodzi. I jeszcze prowadzi te nudne dialogi z tym małym Bilbo. Jakby ich wyciąć w montażu a dodać więcej Legolasa to w ocenie można by wyjść poza skalę. A ci co czytali książkę i chcieli zobaczyć (co tam zobaczyć poczuć klimat i magię chociażby LOTR) niech spadają do biblioteki.
PS. Chciałbym zobaczyć jak zabierasz się za Silmarilion.
Twój apel jest całkiem zabawny. Apelujesz o rozsądek w ocenianiu przy najgorszym filmie z serii, zwykłym blockbusterze, który i tak ma ocenę zawyżoną, jak większość dużych hitów kinowych. Prawda jest taka, że Bitwa Pięciu Armii i tak już odniosła sukces i w Polsce również odniesie, niezależnie od tego jak bardzo byłby to słaby film, bo są fani - zawsze wierni i łykający wszystko co powstanie w danej serii. Piszesz same nieprawdziwe rzeczy. Piszesz, że nie można wystawiać oceny za to, że Legolas lata niczym supermen, a dlaczego nie można? Kto zabrania? Każdy ocenia wg własnych kryteriów. Piszesz o całokształcie. Całokształt w tym filmie kuleje, bo opiera się właśnie na takich akcjach jak ta z Legolasem. Brakuje relacji między postaciami, klimatu, całość przypomina bardziej zwiastun gry komputerowej niż wyważony, przeuroczy i uniwersalny film fantasy jakim była "Drużyna pierścienia". Chorobę, która toczyła Thorina ukazano w sposób całkowicie nieprogresywny i mało wiarygodny. Był sobie uczciwy i szlachetny Thorin w cześci 1 i 2 i nagle mamy Thorina w obłędzie. W przeciwieństwie do "Władcy pierścieni", gdzie mogliśmy śledzić stopniową przemianę Froda, którym zawładnął pierścień. PJ poszedł na łatwiznę - jak najmniej profili postaci, jak najwięcej durnych scen, byle tylko dopchać ten nieszczęsny film do końca. Weny twórczej starczyło tylko na 2 pierwsze części. Całość części 3 jest nudna i wtórna, wszystko co się dzieje było pokazane już we "Władcy pierścieni", sceny są bezczelnie powielane i rozgrywane na nowo tylko, że w innych sceneriach. Walki nie mają tu końca, zwłaszcza pojedynki 1 na 1. Wszystko po to, aby zapełnić pustkę w scenariuszu. Wyraźnie widać, że scenarzysta nie podołał zadaniu rozbicia tej historii na 3 długie filmy, czyli już przy samej podstawie jaką jest scenariusz dano ciała. Przy takim zaniedbaniu głupie sceny z Legolasem to pikuś. Kolejną nieprawdą jest to, że średnia ocena jest niższa niż Akademii policyjnej. Po co wypisywać takie głupoty? Żadna część Akademii policyjnej nie przekracza oceny 6.8, a Bitwa Pięciu Armii ma 7.4 (o wiele za dużo). Władca pierścieni nigdy nie był całkowicie wolny od kiczu, ale ostatnia część Hobbita bije na tym polu wszelkie rekordy.
Poza tym to bardzo niezdrowa sytuacja, jeśli średnia ocena na Filmwebie przeszkadza ci w zdejmowaniu kurtki.
"Natomiast oceny poniżej 4 - zapraszam tych oceniających do obejrzenia filmów naprawdę słabych. Nie chcę rzucać tytułami, bo wszystko jest oczywiście obiektywne - ale jeśli ktoś uważa że Hobbit jest gorszy od 7 części akademii policyjnej (wg średniej oceny filmwebu)... to już pozostawię do waszej interpretacji."
I tym fragmentem pokazałeś swoją ignorancję.
Druga rzecz to to, że mylisz obiektywność z subiektywnością.
Wielu użytkowników, w tym ja, ma swój system oceniania filmów. Inaczej oceniam komedie, inaczej dramaty, inaczej filmy fantasy czy sci-fi.
Jeżeli zobacze, że film robi ze mnie idiotę a reżyser traktuje jak barana to bardzo zaniżę ocenę, choćby i film kosztował 100 milionów dolarów.
A jakieś porównania do Akademii Policyjnej powinieneś zostawić w szkole podstawowej.
Samej Bitwy Pięciu Armii jeszcze nie widziałem. Zwróciłem po prostu uwagę na komentarz, który wydawał się być rozsądnym.
Co poradzisz, każdy ma swój gust, ja ten film ocenilem pozytywnie bo świetnie się bawiłem, kolegom tez się podobało, ale wiele osób ma swoja opinie. Oceniają ją na 2-4/10, a jak patrzę na jakies gnioty czy nawet sredniaki i oceniają je na 10/10, to mi się słabo robi. Ale co poradzisz, film trzeba hejcić bo tu są rzeczy nie logiczne czy głupie. W takim razie spiderman czy superman powinni dostawac ocenę 1/10, bo przeciez tam nie ma żadnej logiki, człowiek pająk chodzący po ścianach i laluś w stroju superbohatera, bez sensu...
Amazing Spider Man 2 ma u mnie 0/10 (filmweb nie pozwala mi wstawić takiej oceny ale w moim przedziale taką właśnie ma). To jest filmowy rynsztok na poziomie Kac Wawy.
Ale już Strażnicy Galaktyki czy X-Men Days of Future Past to było bardzo fajne kino popcornowe.
A taka Zaginiona Dziewczyna - o to się nazywa rewelacyjne kino warte 10tki.
Ech, tak rzetelnie pisałeś o tym filmie, ale już nieścisłości w "Zaginionej Dziewczynie" Tobie tak nie przeszkadzały :-D
Amen! Cieszę się, że w końcu ktoś napisał o tym o czym myślę od dawna. Dać filmowi 4 to tak jak dać Jacksonowi w twarz. I oceniają tak tylko ludzie którzy widzą ten film przez pryzmat bitwy, tu chodzi o coś głębszego. No właśnie, najlepiej to przedstawić bitwę z wersji Bilba, gdzie podczas połowy bitwy leżał nieprzytomny a sama walka trwała 3 strony. Jackson genialnie to przedstawił i ta ocena 7,4 na Filmwebie mrozi mi krew w żyłach...
Kompletny nonsens. Czy chciałaś tym wpisem dać do zrozumienia, że jakaś ocena, jakiegoś użytkownika na jakimś forum gdzieś w Polsce, poruszy Jacksona? Opinia rzecz święta i nawet zatwardziali przeciwnicy całej serii, jak i wielcy jej fani oraz pewnie sam Peter Jackson to rozumieją, oprócz ciebie i tobie podobni. Poza tym PJ ma to gdzieś, zarobi za ten słaby film miliony. Scenarzysta "Bitwy pięciu armii" nie dał nawet żadnego punktu zaczepienia, aby nie oceniać tego filmu przez pryzmat samej bitwy, bo po prostu nic poza tym w tym filmie nie ma. Cały film został wręcz wykastrowany z klimatu i wyważonej konstrukcji w przeciwieństwie np. do "Drużyny pierścienia", a nawet pierwszych dwóch Hobbitów. Wszelkie poza militarne wątki zostały potraktowane tak powierzchownie jak się tylko dało. Dominuje idiotyczna akcja, sztuczność i tandeta. Zamiast kilkunastu pojedynków, dłużących się jak obrady sejmu, można było rozwinąć wątek Thorina i jego obłędu, wątek konfliktu między Thorinem, a krasnoludami, ewentualnie wydłużyć wątek Smauga (jeden z nielicznych ciekawych wątków w "Pustkowiu Smauga"), wszak ekranizacje, adaptacje rządzą się swoimi prawami, albo wątek miłosny (zawsze lepsze to niż oglądanie w kółko idiotycznej jatki), ale było to zbyt trudne. Dla twórców tego filmu było oczywiste, że bez względu na to jaką ramotę przedstawią, film się zwróci w wielomilionową nawiązką. Małe wymagania i łatwość dostępu do każdego rodzaju widza często doprowadza do płodzenia bardzo przeciętnych, uśrednionych filmów, a najczęściej do zwykłych gniotów. Wystarczą zyski, a treść nieważna, byle ludzie na filmie nie posnęli. Tak to działa.
6/10 i nie porównuję trzeciej części Hobbita z którąkolwiek z władcy pierścieni. Zwyczajnie biorę na obraz genialną część pierwszą która zdobyła moje serce. Ona zdecydowanie zasługuje na 9/10 potem jest już tylko gorzej.
Gdyby, tak jak na początku zamierzano, druga i trzecia część były jednością, można by mówić o dwóch rewelacyjnych filmach, niemal arcydziełach. Jednak niestety teraz mamy pierwszy świetny film i dwa które tylko próbują być dobre.
Zaraz zaraz, uważasz, że 7.4 to jest za niska ocena? To ja się nie dziwię czemu filmweb rzekomo upada. ;)
Może nie jestem jakimś ekspertem, ale moim zdaniem aktorzy sprostali zadaniu. Genialna mimika, głos jeżeli chodzi o Smauga, a i emocje nie były naciągane i sztucznie zagrane. Co do Bilba rzucającego kamieniami. Przecież to nie były jakieś małe kamyczki i wydaje mi się, że jak ktoś takim kamieniem dostanie w głowę to może mu się zrobić ciemno przed oczami. Zresztą razem z Bilbem walczył Dwalin, który mógł ich dobijać.