Ten film w porównaniu do Władcy PIerścieni do jakaś kpina . Jedyne normalne tam osoby to Gandalf i ten Thorin . Banda debilskich krasnoludków , które sobie tańczą i śpiewają i przeżucają między sobą talerze jak te krasnoludki w królewnie śnieżce . Porażka ! Gdające głupie troole albo kamienie żucające się kamieniami - śmiech na sali . Po prostu film to żenada , Po pierwsze : film za głupi dla dorosłych a po drugie nie jest też to film dla dzieci . Więc dla kogo to jest film ? Władca Pierścieni był jednym z najlepszych filmów jakie widziałem ale TO to jest jakaś kpina. Lepiej żeby już tych dalszych filmów nie robili bo będą jeszcze głupsze ...
Nie no, nie o to mi chodziło. Wcale nie chcę gadających zwierzaków (nie chcę też tych CG-jeży i królików), ani wesolutkich elfów, ani kolorowych szyszek. Chodzi mi o to, że te sceny, które są też w książce w filmie wypadają bardzo dobrze. A te dodane są kiepskie. Jedynie wątek Azoga jest fajny, chociaż lepiej by było jakby to Bolg ścigał kompanię, bo to strasznie sztucznie wyglądało jak Thorin odciął blademu rękę i nic więcej nie zrobił. A co do prologu to wolałbym, żeby to wszystko o Ereborze i smoku było opowieścią któregoś z krasnali w Bag End. A film jakby się zaczynał od "In a hole in the ground...". I jakby nie było starego Bilba i Froda, bo nie dośc, że widac, że czas zrobił swoje to film i tak zbyt bardzo różni się od LOTRa, więc to niepotrzebne.
dupe przypomina a nie nastrój książki . Jackson sam dokładnie nie wiedział co chce pokazać i pogubił się w tym wszystkim . Mamy rzucanie orka na pożarcie Wargom i debilnego Radagasta , który może być zabawny dla widzów do lat 8 . Wołałbym żeby albo zrobił z tego baśń dla całej rodziny jak Niekończąca się Opowieść albo luźną adaptacje z odrąbanymi rękami i głowami i sporą ilością gore jak w stylu swoich starych filmów . Przesyt wątków i zapychaczy też nie działa na korzyśc filmu miałem wrażanie , że niektóre sceny to zwykłe dokrętki na ostatnia chwilę by starczyło materiału na 3 filmy . Cały watek twierdzy nekromanty , radagasta i Białej rady nic nie wnosi do filmu . Połowe filmu bohaterowie wygłaszają drętwe dialogi od czasu do czasu rzuca jakimś sucharem . W drugiej połowie gnają przed siebie siepiąc wrogów w scenerii CGI . Wszystko na kompie . Cała akcja w Górach Mglistych i Jaskiniach Goblinów to tanie efekciarstwo i wygląda jak przerywnik filmowy w kolejnej odsłonie gier z serii Gothic . W całym filmie brakuje świeżości wszystko już gdzieś było ( i to w lepszym wydaniu ) i nic nas nie może zaskoczyć
Na siłę próbowano zrobić z tego filmu kolejnego Avatara. Tylu rzeczy zrobionych komputerowo to ja dawno nie widziałem w żadnym filmie. Fakt, to jest fantasy, a nie jakieś inne wsio, ale przecież we "Władcy", pomimo upływu czasu, orkowie, czy nawet gobliny wyglądali o wiele lepiej, właśnie dlatego, że nie byli zrobienie komputerowo. Dla mnie to jest zwyczajnie sztuczne, w porównaniu do WP. Nie przeczę, że w niektórych scenach plugawe stwory zostały zanimowane, ale to całkiem zrozumiałe w sytuacji, gdy do ukazania było kilkanaście tysięcy chłopa. A tutaj była podobna ilość maszkar, do tej z Morii z Drużyny Pierścienia. A do tego ten cały Azog. Gość mnie zdrowo wnerwiał. WP było niezwykle zgodne z książką, a tu dostaliśmy historię, którą z pierwowzorem łączy głownie trzon fabuły.
I naprawdę oprócz Toma Bombadila nie zauważyłeś żadnego odstępstwa od książki? O_o
Dawno czytałem, zdołałem kilka rzeczy zapomnieć, okej? A może podaj jakiś przykład "bardzo wiernie" zrealizowanej ekranizacji?
Ej, spokojnie. Nie rzucaj się tak na mnie. Mnie Twoje słowa po prostu zdziwiły, bo we Władcy też jest dużo niezgodności z książką.
A czy ja się rzuciłem? O_o Jak tak to odebrałaś, to sory, nie było to moim zamiarem :P Może jeszcze inaczej: w porównaniu z "Władcą", Hobbit ma z książką, na podstawie której notabene powstał, tyle wspólnego, co piernik z wiatrakiem.
Utrzymuje ducha powieści. No ale chyba nikt nie oczekiwał że film będzie wierną ekranizacją książki dla dzieci...
W sumie prawda, ale po prostu strasznie mnie wnerwia nadmiar komputerowo zrobionych rzeczy i Azog. No ale koniec końców, to cała kraina Śródziemia została wykreowana przez Tolkiena dla jego wnuków/dzieci (zapomniałem :/), więc w teorii, to wszystkie jego książki są adresowane właśnie do dzieci, nie? Choć nie jestem pewien, czy pająki olbrzymy, gobliny, Gollum itp. są odpowiednim materiałem dla dzieci...
Dobra, może ja to źle odebrałam, nieważne.
Wiadomo, że książka a film(chodzi o Hobbita) mają tylko postacie wspólne, ale z WP nie jest lepiej.
Te najważniejsze różnice:
brak Bombadila
w książce Frodo wahał się dobre kilkanaście lat zanim wyruszył z pierścieniem
Bilbo był na naradzie u Elronda
zamiast Glorfindela była Arwena
Bitwa Rohanu z orkami
Saruman zginął inaczej niż w książce
No. To te najważniejsze.
Na ale co, mieli pokazać te kilkanaście lat?
To akurat nie jest jakiś strasznie wpływający na fabułę fakt, co?
I to elf i to elf xd
Ale w którym momencie? I co wniosła?
To już faktycznie spore niedociągnięcie, ale jak ja mówię: "Co poradzisz, jak nic nie poradzisz?" :D
No nieee, ale na przykład urywki, albo chociaż mogli pokazać, że między przyjęciem a wyprawą dorośli i sie trochę zmienili.
No nie ma, ale fajnie by było, gdyby się pojawił. ;>
No w sumie. xD
W książce w ogóle jej nie ma.
Ale książkowa wersja bardziej mi przypadła do gustu.
Dodałabym jeszcze [dla mnie wkurzającą na maxa] scenę, kiedy to Arwena, po przekroczeniu rzeki "magicznie" wzburza jej wody, które porywają Upiory Pierścienia. Tymczasem Elfy [w tym i Arwena, która co prawda nie była czystej krwai elfką, ale nie chodzi o detale] NIE WŁADAŁY MAGIĄ! Jedynym, który miał niezwykłą moc był Elrond, ale też owa mocc nie wypływała z "niego" a z jego pierścienia - Vilyi. Pierścień ten był uważany za najpotężniejszy z trzech pozostających w rękach elfów. Powtórzę - Arwena NIE MOGŁA mieć władzy nad wodą - jest to nielogiczne i nie zgodne z tym, co napisał Tolkien.
Nie każdy. Nie mam np. nic do dodanych scen z Aragornem i Arweną w Rivendel - w książce nie miały miejsca, ale ROZUMIEM konieczność ich wprowadzenia - w książce nikt nie ma nawet przez moment wątpliwości, że Elessar i Undomiel się kochają. W filmie jednak trudno byłoby to pokazać, bez tych dodanych scen. A wówczas w "Powrocie Króla" widzów by zaskoczyła jakaś baba wyskakująca jak diabełek z pudełka i czemu dla wszystkich ma niby być oczywiste, że to ukochana króla? Niewybaczalne są tylko te zmiany, które zmieniają historię, albo naruszają struktury i reguły świata Śródziemia. A taką zmianą jest obdarzenie elfów magią. bo rodzi się pytanie, skoro Elfy były tak "silnie magiczne" czemuż Elrond sam tyłka nie ruszył do roboty, tylko się Gandalfem wysługiwał? Obawiał się, że przegapi odcinek "M jak Miłość"?
Dodajmy, że w filmie brakuje:
Starego Lasu, wierzby, Bombadila i kurhanów
Aragorn dostał Anduril przed wyruszeniem z Rivendell
filmowy Theoden wydaje się być panikarzem / przynajmniej z początku /
w Helmowym Jarze nie było Elfów
był tam za to Eomer
Faramir nie zatrzymał Froda i Sama i nie pożądał Pierścienia
Entowie od razu zgodzili się zaatakować twierdzę Sarumana
Aragorn nie spadł z żadnej skarpy w przepaść
Saruman nie zginął nabity na młyńskie koło
podczas oblężenia Białego Miasta panowały ciemności, które ustały dopiero wraz z nadejściem sił Rokanu
Frodo nie przegnał Sama
Król Czarnoksiężnik dosiadał upiornego, czarnego konia
a z Gandalfem zmierzył się tuż za brama miasta
siły Mordoru nie wtargnęły do Białego Miasta
Aragorn przywołał do życia nie tylko Eowinę ale też Faramira i Merrego
itp. itd.
O ile pamiętam to w 1 była walka na końcu ze smokiem . A w 2 na początku zabili Boromira . ( w książkach )
,,WP było niezwykle zgodne z książką, a tu dostaliśmy historię, którą z pierwowzorem łączy głownie trzon fabuły. " -a nie przesadzasz trochę? Aż tak wielu rzeczy Jackson nie pozmieniał w Hobbicie, zwłaszcza w porównaniu z WP, gdzie było ich o wiele więcej. W Hobbicie nie ma powyrzucanych wielu fragmentów, w przeciwieństwie do WP, i został utrzymany duch powieści jak to napisał Joecrou wyżej, i jej sens. Poza tym, przecież dużo zaczerpnięto z innych materiałów Tolkiena o Śródziemiu, przestańcie w końcu narzekać, że ten film nie ma nic wspólnego z Tolkienem, bo ma.
Faktycznie, może trochę przesadziłem. Kilku rzeczy nie trzeba było zmieniać, choć niewątpliwie zrobiono to po to, by wydłużyć czas, jaki będziemy zmuszeni spędzić przy kolejnych częściach filmu. Przykład? O ile dobrze pamiętam, to w filmie ojciec Thorina zaginął, a nie popadł w obłęd. Kolejna sprawa - postać Azoga była całkowicie niepotrzebna, podobnie jak np. scena, w której nasza wesoła kompania ucieka przed wargami. Ale cholera, WP było ca najmniej trzy razy dłuższe! A Hobbita, mógłby zmieścić w dwóch w miarę długich filmach, bez pomijania żadnych ważnych wątków; ale nie, on musi zrobić trylogię! Gdyby wywalić z tego filmu rzeczy, które w książce nie miały miejsca, czas jego trwania, skróciłby się znacznie. Następna rzecz - od groma tych durnych komputerowych "badziewiów". W WP zrobił gobliny normalnie i , na Smauga, było dobrze!!! Zgodziłem się z nim, co do tej jednej kwestii - duch i sens są takie same. Jednak zwyczajnie wnerwiają mnie takie sztuczne przedłużacze, jak Azog, czy Radagast. Mi najbardziej z całęgo filmu podobała się bezsprzecznie scena z Gollumem. Może dlatego, że była mocno wierna oryginałowi i dlatego, że mam sentyment do Serkisa w roli Smeagola? Nie wiem. I nie napisałem, że nie ma nic wspólnego z Tolkienem i Śródziemiem, tylko, że zmieniono od groma rzeczy. I takie pytanie: którą z dotychczasowych ekranizacji ekranizacji książek Tolkiena uważasz za najlepszą? Bo moim skromnym zdaniem, Hobbit: An Unexpected Journey nie zasługuje na to miano. Może kolejne części to zmienią, bo pomimo tego, że ten film kłuł mnie w oczy wieloma szczegółami, zamierzam obejrzeć dalsze części, albowiem, film nie był tragiczny, a jestem wielkim fanem książki.
Moim zdaniem Hobbit też nie jest najlepszą ekranizacją książek Tolkiena, za taką uważam Drużynę Pierścienia, chociaż w niej też trochę pozmieniano.
Też nie lubię zbyt wiele komputera w filmie.
Ta pierwsza część wydaje mi się takim wstępem do tego, co będzie dalej, pewnie dlatego nie było tutaj spektakularnych zdarzeń. Skoro Jackson chciał pokazać wątek Dol Guldur i Saurona, który będzie rozwinięty w nastepnych częściach, to musiał zrobić wstęp do tych wydarzeń, pokazać te podejrzenia Gandalfa itp. Może to jest dla kogoś trochę nudne, nie wiem, ja po prostu staram się na to patrzeć jak na część większej całości.
Scena z Gollumem jest jedną z moich ulubionych w Hobbicie, obok Shire i też dlatego, że są mocno wierne oryginałowi,ale bardzo lubię też prolog i bitwę pod Morią.
Moim zdaniem, w "Drużynie" najbardziej brakowało Bombadila.
Dlatego nie uważam Avatara za wybitne dzieło.
To jest akurat jedynym pewniakiem. No jak to nie było? Wspomniana przez ciebie scena z Morią były bardzo fajna, choć bezczelnie krótka. Ja wiem? O Sauronie i Dol Guldur nie było zbyt wiele w pierwowzorze, ale po tym, co już zaserwował nam PJ, możemy spodziewać się nawet braku Beorna, albo jeszcze innej, ważnej postaci. Wręcz przeciwnie, to jest ciekawe, ale do czego ma prowadzić? Może w Bitwie pięciu Armii zobaczymy wojska Saurona, albo Angmaru? Albo nawet Morgotha? Kto wie? Pozostaje nam liczyć na kreatywność reżysera.
Serkis moim zdaniem idealnie zagrał naszego kochanego Smeagola, zarówno w WP, jak i w Hobbicie. Prolog był zacny, a bitwa pod Morią, choć nie wbijała w fotel, ani nie powalała "epickością", to nie była zła.
O nie, nie może zabraknąć Beorna! To jedna z postaci, na które czekam najbardziej w drugiej części. Myślę, że możemy dostać raczej więcej Beorna lub w trochę innej wersji niż w książce, to jest najbardziej prawdopodobne. Zresztą widać było już w trailerze, że kompania będzie miała do czynienia z nim w postaci niedzwiedzia, czego w książce nie było. Wyglądało to nawet na coś w rodzaju ataku Beorna na krasnoludy, co szczerze mówiąc, nie bardzo mi odpowiada.
Serkis jako Gollum - tak, tak, tak! Idealny, ta rola wyszła mu nieprawdopodobnie.
Co do wątku z Dol Guldur - ale to też jest część tej opowieści, mimo że Tolkien w pierwszej wersji Hobbita tylko napomyka co Gandalf robił po opuszczeniu kompanii. Czytałam m.in. Niedokończone opowieści, gdzie Tolkien uzupełnia ten wątek.
Co prawda, te wydarzenia mają większy wpływ na wojnę o pierścień niż Bitwę Pięciu Armii, ale kiedy to pokazać jak nie w Hobbicie? No i jak wtedy wytłumaczyliby nieobecność Gandalfa? Bo pozostawienie go z krasnoludami przez resztę przygód musiałoby mocno zmienić historię. Pewnie inaczej potoczyłyby się wydarzenia w Mrocznej Puszczy, z elfami i resztą. Myślę więc, że to nie taki zły pomysł.
Hobbit bez Beorna, to jak Święta bez karpia! Ja nie mogę się doczekać Thranduila. Pewnie zmienią charakter tej postaci, ze sporego odludka, na strasznego odludka, który bez pytania będzie chciał ubić krasnale i hobbita, przy których nie będzie Gandalfa, z jakiegoś magicznego powodu. W książce, Beorn był może nieco oschły, ale za to całkiem sympatyczny, przy tej swojej oschłości.
Nie mam pojęcia, czy komuś jeszcze udałoby się zagrać go tak dobrze ;)
Gdyby na to z tej strony spojrzeć, to masz rację. Ha, tu mnie masz, ja jeszcze ich nie przeczytałem. To w sumie jest całkiem do przewidzenia, skoro o Sauronie jest ledwie kilka wzmianek, a nie jakieś konkrety. W sumie masz rację (znowu, meh...). Oj, przy Azogu i kilku innych scenach, myślę, że Jackson wybrnąłby z tego w jakiś kreatywny sposób. Albo Gandalf w ogóle by nie odchodził. W Mrocznej Puszczy by ich nie porwano, a z tego co słyszałem, to w trailerzebyła scena z pewnymi beczkami, więc czarodziej pewnie ich opuści. Koniec końców, zobaczymy jak to będzie, gdy wyjdzą już wszystkie filmy :)
Ha, przeczytałam jeszcze raz swoją wypowiedz i teraz zastanawiam się czy o Dol Guldur było akurat w niedokończonych opowieściach, czy gdziekolwiek to było opisane. W każdym razie były tam opisane motywy Gandalfa, gdy doprowadzał do wyprawy thorina do Ereboru i plany Gandalfa jak nie dopuścić, po mozliwym powrocie Saurona do wzmocnienia jego potęgi. Gandalf już wtedy przewidywał, ze Sauron znów knuje w Śródziemiu i nadchodzą mroczne czasy. Smok byłby trudnym przeciwnikiem dla sił dobra.
Ja tego na chwilę obecną nie zweryfikuję. Heh, czyli, że Gandalf faktycznie wykorzystywał swoich przyjaciół (Merkura, tu nie ma żadnych podtekstów). Nie no, nie zaraz tam takim trudnym. Wystarczyłby przecież jeden łucznik, który z paruset metrów trafiłby z łuku w malutki punkt na klatce piersiowej poczwary, skutecznie ją tym samym ubijając.
Zajrzałam i już pisze :
w tekście Gandalf opowiada Frodowi, Merry'emu, Pippinowi i Gimliemu, o całej historii z wyprawą do Ereboru z jego punktu widzenia. Otóż Gandalf od początku był zainteresowany obroną Zachodu przed Cieniem.Wiedział, ze Sauron znów powstał i wkrótce ujawni swą obecność, Gandalf sądził też, że Sauron zamierza zaatakować Lorien i Rivendell. Wiedział, ze to mozliwe, ponieważ na Połnocy żle się działo : nie istniało Królestwo pod Górą, były tylko krasnoludy z Żelaznych Wzgórz mogące się przeciwstawić Sauronowi, ale mające za plecami spustoszone tereny oraz smoka, którego Sauron mógł wykorzystać ze strasznym skutkiem.
Jest też zdanie, że Gandalf myślał, iż potrzebny jest bezpośredni atak na Dol Guldur i musi przekonać do tego Radę.
Są to fragmenty niemalże słowo w słowo z książki, więc mam nadzieję, że wszystko odpowiednio przedstawiłam.
"Merkura, tu nie ma żadnych podtekstów"-Mów co chcesz, ja wiem swoje. Gandzialf jest podejrzany i na ich miejscu miałabym go na oku.
http://pjustin.files.wordpress.com/2012/12/bilbo-gandalf.jpg
Zobacz jak się gapi. -.-
Bingo! A ty pogódź się z tym, że Starkowie to skończeni idioci, a Lannisterowie po prostu umieją o siebie zadbać :P
Wolę umrzeć z honorem, niż żyć bez.
Dobra, ja też wolałabym żyć. Honor jest dla ciot.
No, był xD Tylko, że był strasznie głupi :/ Na początku, gdy nie znało się reguł tego świata, można było pomyśleć, że Joff faktycznie go oszczędzi :3
"Gra o tron" to pierwszy serial, w którym tak szybko zginął mój ulubiony bohater. ;< Do samego końca miałam nadzieję, że jednak zdąży się uratować, później zaszyje się w górach opracowując straszny plan zemsty, znajdzie armię, a później wszystkich zabije zdobywając wszystko. ;<
U mnie nie, bo moimi ulubionymi postaciami są "karłowata szmata", Jon (ze względu na to, co osiągnie w późniejszych tomach) i Tywin, który został zagrany po prostu fenomenalnie!
Na początku też miałem taką nadzieję ;( "Może Littlefinger mu pomoże?" - pojawiło się w mej głowie. A tu proszę - początek festiwalu złych dla Północy decyzji, a także masowego umierania postaci xD Jak zwykle dzięki Seanowi Beanowi xd
"Żucasz", jak to napisałeś/aś bezpodstawne oskarżenia. No tak, żaden film nie jest idealny, a ten znacznie różni się od książki, ale przecież ma też mnóstwo plusów, w tym ścieżkę dźwiękową, realistycznych bohaterów <przynajmniej dla mnie> oraz miłe dla oka widoki.
No, ale skoro ta część się nie podoba bo coś, to może w Pustkowiu Smauga atmosferę poprawi Thrandi?...