http://news.mymiddleearth.com/2013/06/26/frodo-wont-appear-in-the-hobbit-sequels /
Ja tam się ciesze nigdy nie lubiłem tej postaci, i jej obecność denerwowała mnie.
No pewnie, w sumie to w ogóle powinna ta postać zostać usunięta ze scenariusza. Po co ludziom działać na nerwy. Nie mógł ktoś inny zniszczyć pierścienia np. Sam, Pippin, Gandalf, Gollum?
Z pomocą Froda. Najlepsze w tym wszystkim jest to, ze nie było jednego, jedynego bez wątpliwości, który tak po prostu zniszczyłby pierścień. tam miał każdy swoją role do odegrania i ostatecznie wyszło na to, że pierścień, który powodował u ludzi i innych rządzę posiadania go na własność, zniszczył się sam. Tam nie ma nic jednoznacznego i to jest najfajniejsze.
Rozumiem, że to ironia :-D No w sumie, to dzięki Gollumowi pierścień został ostatecznie zniszczony, ale gdyby nie upór Froda i gdyby się nie dowlókł z nim aż na Górę Przeznaczenia to nici by z tego wyszły. Widać Frodo najlepiej się do tego nadawał. Jakieś tam Valary czuwały nad całą misją :-)
W zasadzie to logiczne, że nie będzie go w pozostałych częściach, no bo gdzie miałby zagrać, skoro nawet się nie urodził w tych czasach. Fajnie, że w prologu był, takie puszczenie oka do fanów LOTR ;-) Lubię Elijah, to dobry aktor. Jak komuś brakuje jego gry, to polecam serial Wilfred, ma tam ciekawą postać do zagrania. Kapitalna rzecz. Dobrze odstresowuje, zwłaszcza latem, po sesji.
A ja chciałabym zobaczyć w trzeciej części, może w rozszerzonej wersji, małego Froda, tzn. scenę kiedy Bilbo decyduje się przygarnąć Froda.
Nie orientuję się aż tak dokładnie, co ma się pojawić w trzeciej części, po zakończeniu właściwej akcji Hobbita, ale np. gdyby pokazali fragmenty życia Bilba, w tym adopcję Froda i jak do tego doszło, to bylabym ustaysfakcjonowana. Myslę, że to byłoby wzruszające.
Zgadzam się, to było wzruszające zakończenie. Ciekawe czy PJ też o tym pomyślał? Też byłabym zadowolona. Gdzieś nawet było to opisane w jaki sposób Frodo trafił do Bilba, więc podstawa jest i nie była by to zbytnia ingerencja w fabułę. No bo w trzeciej części to zostanie chyba Bitwa Pięciu Armii, pogrzeby i powrót Bilba do Shire. Może to to będzie ten pomost między obiema trylogiami. Dobry pomysł.
Znajduje się w książce do której mają prawa do ekranizacji wiec również nie widzę przeszkód. Poza tym, skoro już w dwójce będą momenty Bilba ze smokiem, to czymś tą trójkę trzeba zapełnić.
Dokładnie. Niegłupi pomysł z tym wątkiem. Mam nadzieję że PJ też wpadł na taki pomysł :-) Było by to i sensowne i zgodnie z treścią i efektowne. Bo rodzice Froda giną w jakimś wypadku, tak? To była by bardzo wzruszająca scena. A może jednak będzie jeszcze Elijah pod koniec trójki, może tylko tak gada. Zobaczymy co PJ postanowi.
Oni utopili się w rzece Brandywinie. Ja myślę, ze lepiej byłoby gdyby dali małego Froda niż na nowo Elijaha. Był już na początku trylogii i to wystarczy. Gdyby znowu dali go na końcu to już byłoby to takie na siłę wciskanie, a tak, jakby był mały to wszystko miałoby sens i układałoby się w ładną całość.
A no faktycznie tak było z rodzicami Froda. Zgadzam się z tym co napisałaś o Elijah, nie ma co na siłę go wciskać. Ale ja osobiście bardzo lubię tego aktora i jego ewentualna obecność nie przeszkadzała by mi :-) Ale rzeczywiście jego obecność byłby totalnie nieuzasadniona. Wystarczy już że jest Legolas z ekipy LOTRa.
To ja mam tak z Bloomem. Nawet jakby Legolas nie był synem Thranduilla i pochodziłby np. z Lorien, to gdyby zdecydowali się go przywrócić w Hobbicie, nie byłabym ani trochę zła, bez względu na to czy miałoby to sens czy nie. Mam do niego ogromny sentyment, jeszcze z czasów podstawówki, a takie rzeczy zostają na całe życie ;)
:-) To ja mam tak z Elijah. Ale to ostatnimi czasy mi się spodobał, jakoś tak zmężniał i wygląda bardziej atrakcyjnie i te jego niebieskie wielkie oczy :-D Po cichu liczyłam, że jeszcze zamajaczy w jakichś wizjach ;-) Ale jak nie, to trudno. Ciąć się nie będę ;-P Na szczęście gra w innych produkcjach, więc aż tak mi nie szkoda.
Ja z Elijah poza Władca i Hobbitem widziałam tylko Powrót do przyszłości 2 (mignął tylko na moment ale był bardzo uroczy ;), zakochany bez pamięci (nie bardzo mi się podobał ten film), mali agenci 3 (co prawda jego w ogóle nie pamietam) i sin city, które ogólnie mi sie też niezbyt podobało. Jakoś nie mam szczęścia do niego jeśli chodzi o pozostałe filmy. Wilfreda chciałam zacząć oglądać, ale jak czytałam o oglądalności to zawsze balansował na granicy skasowania, więc nie ryzykowałam. W sumie najlepiej to Elijah podobał mi się we władcy, ale szczerze to i tak wolę te momenty z Aragornem, Legolasem i Gimlim.
Wilfred ma się bardzo dobrze. Ja już oglądam trzeci sezon i gorąco polecam, świetny serial, już się dawno tak nie ubawiłam na serialu komediowym. A Elijah wypada tam znakomicie. Nie sądziłam że ma taki talent komediowy też. Także oglądaj śmiało. A oprócz tego to oglądałam go w Maniacu, taki horror nawet straszny, też pokazał się z innej strony. Dobrze wypada w rolach ludzi troszkę psychicznych, jakieś piętno Froda chyba mu się odcisnęło ;-)
Ja też wolałam tę część z Aragornem, ta z Frodem i Samem to była taka przykra i ciężka, tylko szli tacy wymęczeni i zrozpaczeni, to przygnębiające było, lepiej się oglądało jak Aragorn i spółka walczyli z orkami lub inne ich ciekawe przygody.
Ja widziałam go w Hooligans, oprócz WP, a poza tym to tylko w Wiecznie młody, ale wtedy to był jeszcze młodziutki.
Może i Elijah nie jest moim ulubionym aktorem, ale jakiś sentyment na zawsze zostanie, przez rolę Froda właśnie. Staram się nie szufladkować aktorów i najczęściej mi to wychodzi, ale z aktorami z WP to mam problem, ponieważ oni są tak idealnie dobrani, że w mojej wyobrażni po prostu są i zawsze będą nimi. Nie wiem czy jest nawet sens walczyć z tym, tak mi się oni wryli w mózg.
O Hooligans też widziałam, ale tam to ten drugi chuligan mi się podobał. Teraz po 30 wygląda już jakoś tak po męsku, bo wcześniej było z niego takie urocze chłopię, z niebieskimi oczyma. Te oczy to mi się w nim najbardziej podobają. My Dear Frodo...
Dobrze, że się nie stoczył jak inne dziecięce gwiazdki. Tylko ciągle jest w miarę normalny i gra w filmach ciekawe role. Lubię go jako aktora, fajnie się go ogląda. Wbrew różnym aluzjom jego nazwisko nie oznacza jego sposobu gry ;-) Hahaha!
Bo on ma trochę taki psychopatyczny wygląd. Z Sin City to mi się najbardziej jego egzekucja podobała i ta odcięta głowa (wiem, sadystka ze mnie ;) )
Wiesz te fragmenty z Frodem i Samem oprócz tego przygnębiania miejscami są po prostu nudne. Jak jakoś specjalnie nie jestem nastawiona na obejrzenie calosci LOTR to je przewijam. Tak jak napisałaś, kiedy Aragorn tłucze się z orkami to przynajmniej coś się dzieje. Przede wszystkim są obecni na najfajniejszych, epickich bitwach, które zawsze były jedna z najsilniejszych stron LOTR. Już nie mówiąc, że ja zawsze wolałam bohaterów którzy potrafią się bić ;)
Hehehe!! Przez te oczy. Nadaje się na świra, w Wilfredzie wypada bardzo przekonująco. To jeszcze obejrzyj Maniaca, tam też jest dużo krwawych momentów ;-)
Przyznam, że mnie też te fragmenty nieco nużyły, ale inaczej się raczej nie dało tego pokazać. Tak to było, szli i szli, jak się Gollum pojawił to się nieco rozkręciło. Chociaż też przeżywałam jak wpadali w jakieś tarapaty. Ja tam lubię oba te części. Takie odzipniecie po tych rąbankach. Ech Władca Pierścieni to były genialne filmy. To PJ trzeba przyznać.
W książce to tez były najnudniejsze momenty. Zwłaszcza w Dwóch Wieżach. Mój najgorszy rozdział to był ten o potrawce z królika...same opisy i opisy. Ciężko się przez to przechodziło, ale później jak pojawił się Faramir to było lepiej.
LOTR to wg. mnie najlepsza filmowa trylogia na świecie. Nigdy na żaden film nie wyczekiwałam z taka niecierpliwością jak na LOTR i teraz Hobbita. W 2015 wchodzą nowe Gwiezdne Wojny i chociaz to moja druga najukochańsza seria filmowa, to jednak nie będzie to, to samo. Dlatego z jednej strony boleję, że w kinach nie będzie nic więcej ze Śródziemia , przynajmniej przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Ale z drugiej nie widzę ekranizacji tego co zostało z twórczości Tolkiena i może nawet lepiej że nie maja do tego praw. Za łatwo można byłoby coś schrzanić i za dużo byłoby obaw z tym związanych.
Ja myśle, że LOTR to JEST najlepszy film fantasy. A co tam, niech ktoś mówi co chce o obiektywiżmie. Fantasy to jeden z moich ulubionych gatunków i obejrzałam ich naprawdę wiele, ale żaden nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak WP. Myślę, że po tylu latach film, który wywołuje nadal takie emocję i który nadal zachwyca, po prostu musi być nazwany arcydziełem.
Magia tego filmu jest dla mnie zadziwiająca - ile razy bym tego nie obejrzała, a i tak chcę wciąż wracać do Śródziemia.
Nie wyobrażam sobie też np. remake'a LOTRa. Sądzę też, że mnóstwo osób nie dość, że też sobie tego nie wyobraża, to chyba nawet nikt nie podjąłby się tego zadania.
Przynajmniej nie przez najbliższe kilkadziesiąt lat, dopóki żyje pierwsze pokolenie, które obejrzało LOTRa.
Ta wersja, mimo, że nie jest całkiem nieidealna, to już jest otoczona zbyt wielkim kultem.
Co do ekranizacji reszty twórczości Tolkiena - mam takie samo obawy. Z jednej chciałabym dostać więcej ( kto by nie chciał), szczerze mówiąc mogłabym je oglądać nawet przez te kilkadziesiąt lat, ale no właśnie, z drugiej jest obawa, że zrobią nie tak.
I uważam też, że jaki by PJ nie był ( a nigdy nie uważałam go za szczególnie dobrego reżysera), to Śródziemie udało mu się zekranizować naprawdę pierwszorzędnie. Już tam pomijając pewne głupoty i własne pomysły, to całościowo wypada to naprawdę dobrze.
"Magia tego filmu jest dla mnie zadziwiająca - ile razy bym tego nie obejrzała, a i tak chcę wciąż wracać do Śródziemia." - ja mam dokładnie to samo. Ten film sie nigdy nie znudzi i zawsze chce się po nim więcej :)
Gdzieś już tutaj napisałam, że remake LOTR to byłby szczyt chciwości studia. Totalna bezczelność z ich strony. Ci aktorzy którzy występują w LOTR i Hobbicie sa przypisani do tych roli na wieczność i nikt nie będzie w stanie ich zastąpić. Ale jak tak bardzo będą chcieli to robić, to tylko po mojej śmierci. Nie mam najmniejszej ochoty doświadczyć takiej katastrofy.
"Już tam pomijając pewne głupoty i własne pomysły, to całościowo wypada to naprawdę dobrze. " -i to jest w tym wszystkim najważniejsze. LOTR jak każdy film ma wady, ale kiedy spojrzy się na całość to one nie maja tak wielkiego znaczenia. Np. przy HP6 to byłam poirytowana tym filmem od pierwszej do ostatniej minuty. Nie mogę do dzisiaj przeboleć, że tak spartolono jedna z najlepszych książek w serii. Przy LOTR czegoś takiego nie mam, pomimo ze na parę rzeczy kręcę nosem. No ,ale to dlatego że wręcz przeciwnie do HP całościowo LOTR jest się w stanie obronić.
A u mnie jest całkiem na odwrót - ja nie przepadam za fantasy( o ile w tej sytuacji w ogóle mogę tak powiedzieć), ale WP to absolutny wyjątek. Nie wiem jak to się dzieje, ale w tej opowieści widzę coś więcej, coś innego, nawet nie wiem jak to wyrazić.
Inne fantasy mnie nie interesuje jakoś, tylko WP. Ta opowieść jest taka złożona, wartościowa, epicka. No nie wiem zakochana jestem w niej.
Mam tak samo, że cały czas chcę wracać do Śródziemia. Nie nudzi mi się wcale, mogę oglądać milion razy, a zawsze mnie jakoś poruszy, zawsze odkryję coś nowego.
Remake Lotr to brzmi nieprawdopodobnie głupio aż. Nie wiem, czy chciałabym to oglądać. Jak już to może ktoś zrobiłby za 100 lat jak technologia poszłaby tak do przodu, że naprawdę mogliby to pokazać w zupełnie odmienionym, lepszym obrazie. Chociaż w sumie nie wiem, czy słowo "lepszy" jest tutaj na miejscu. Tego chyba nie da się powtórzyć. Hobit jest robiony po 10 latach, w podobno lepszej technologii i już ile osób się burzy, że za dużo komputera.
Ale najgorsze jest to, że ja nie widzę innych aktorów, oni są nie do zastąpienia. Jedyne co by mogli zrobić na plus to jeśli technologia pójdzie jeszcze bardziej do przodu, to tak odnowić ten film, żeby oglądanie go było jeszcze przyjemniejsze, czyli na przykład poprawić Golluma do stanu w z obecnego Hobbita.
Kto co lubi, mi nie przeszkadzało, wszystkie tomy mi tylko pykły ;-) Fajne książki.
Mi się marzy ekranizacja Silmarilionu. Ale żeby to ktoś po łebsku zrobił. Też nie chcę żeby to było po partacku. Christopher już swoje lata ma, więc... może odsprzedanie praw nastąpi wcześniej. Wtedy na pewno ktoś się na to połasi. Najlepiej jakby to PJ zrobił, mam do niego zaufanie, ma już poza tym patenty na wygląd elfów i innych ludów Śródziemia, innych sposobów przedstawienia poszczególnych ludów już bym nie zaakceptowała, a PJ swoich pomysłów też tak łatwo nie odsprzeda. Wolałabym żeby to były filmy, bo seriale mają mniejsze budżety i po łebkach zrobiliby sceny bitewne, a tego bym nie zniosła. To by była kolejna gratka dla fanów Tolkiena. I sprzedaż Silmarilionu by wzrosła ;-) Mam nadzieję, że się jednak doczekamy.
Nie, no wiesz ja nie twierdze że książki mi się nie podobały. Były super bo przecież je czytałam wiele razy, ale podobnie jak w filmie to wolałam zawsze te fragmenty z Legolasem, Gimlim i Aragornem. Chociaż z tych wszystkich o Sródziemiu to moją ulubioną jest Silmarillion.
Tak, sześc bitew o beleriand to jeden z najlepszych aspektów Silmarillionu. Chociażby dla tych scen warto byłoby go nakręcić. Jestem pewna, że pobiłby te z LOTR i mozliwe, żę tą z Hobbita. Ale najważniejsze żeby nie robili remake'u LOTR albo Hobbita bo to byłby już kompletny skandal, a znając chciwość studiów filmowych to wcale takie nierealne nie jest.
Hehehe!!! Ja po Nad Niemnem jestem uodporniona na przydługie opisy :-D Także, takie opisy jakie były w WP to była przyjemność. W książce w ogóle to było podzielone na pół, najpierw poczynania Froda, a potem Aragorna. Książkę już dawno czytałam i tylko raz niestety.
Ja też uwielbiam Silmarilion, tak się czytało jak te mitologie greckie, super, wreszcie pojęłam o co chodzi :-D Bitwy były czadowe, ale opowieść o Berenie i Luthien czy o Dzieciach Hurina (tu też był smok) też były wspaniałe, ja na to najbardziej czekam. Tylko się boję, żeby tego nikt nie spieprzył. Bo nie daruję!!!
Oczywiście, że ironia. Moim zdaniem Elijah był tam świetny od początku do końca. Miał rolę cierpiącego Hobbita, co było zrozumiałe i spisał się bardzo dobrze. Chyba wiadomo, że pierścień był złem wcielonym, był strasznym obciążeniem, rył psyche, doprowadzał do obłędu, więc jak inaczej miał się zachowywać Frodo? Właśnie dobrze, że nie zrobili z niego kolejnego Hollywoodzkiego bohatera, który niesie sobie pierścień w kieszeni, podskakuje, a po drodze rozwala rzesze orków, bo przecież jest bossem. Ta rola nie mogła zostać inaczej rozpisana i odegrała. Wszystko zgrało się idealnie ze sobą Gollum, Frodo, Sam, każdy miał swoje wątpliwości, swoje zmartwienia i swój ciężar, ale razem im to wyszło i tyle.
Takem myślała :-D Teraz po obejrzeniu paru filmów z udziałem Elijah'a muszę stwierdzić, że role lżej lub mocniej obłąkanych gości wychodzą mu bezbłędnie. Chyba ten pierścień miał większy skutek na aktora niż by mozna sie spodziewać ;-).
Akurat te momenty WP z Frodem i Samem były najwierniej odtworzone w filmie, więc nie rozumiem jak można mieć pretensje do postaci. Tak jak tu było pisane wcześniej, że postać Froda była ciężka w odbiorze przez ten niesamowity trud z jakim niósł ten pierścień, przez to mozna zauwazyć jaki straszny wpływ miał ten pierścień na jego powierników. Mi się bardzo ciężko oglądało te fragmenty. Wolałam oglądać perypetie Aragorna i reszty drużyny. Teraz dopiero po tych 10 latach lepiej pojmuję te sceny. Może po prostu trzeba dorosnąć, żeby docenić Froda.
"Mi się bardzo ciężko oglądało te fragmenty. Wolałam oglądać perypetie Aragorna i reszty drużyny. Teraz dopiero po tych 10 latach lepiej pojmuję te sceny. Może po prostu trzeba dorosnąć, żeby docenić Froda. "
No ja mam dokładnie tak samo. Moim zdaniem sceny z Frodem są jednymi z najbardziej naturalnych i takich realistycznych biorąc pod uwagę tamtejsze warunki w Śródziemiu. U Elijah po prostu widać to cierpienie, te wewnętrze zmagania, że już psychicznie nie wyrabia, że powoli staje się kimś innym. Mi też to się ciężko oglądało bo dosłownie dało się poczuć tą jego tragedię. Wiele razy też w filmie było zaznaczone, że Frodo wcale nie chciałby tego przechodzić, że to droga przez mękę, że wolałby żeby to się wcale nie wydarzyło. Wyszło mu to świetnie. Naprawdę nie wiem czego inni by oczekiwali od tej postaci i od aktora.
Przecież od samego początku w filmie (oraz w książce) jest mowa, że ten pierścień jest zgubą całego świata, że ma niezwykle niszczycielką moc i dosłownie wyniszcza wszystko co dobre. Został pokazany jako rzecz zniszczenia i nie w sensie, że jakaś broń, która wybucha jak bomba atomowa i wszystko zmiata z powierzchni, tylko wyniszcza powoli, mami, doprowadza do szaleństwa i utraty osobowości, co było widać po wszystkich jego ofiarach. No po prostu samo zło i tyle. W związku z tym jak inaczej miałaby zostać przedstawiona postać hobbita przez prawie rok niosącego pierścień, przez jakieś pustkowia, bagna itd. w dodatku po akcjach z nazgulami? Nie wyobrażam sobie Froda i jego podróży inaczej. Tolkien, PJ i Elijah wykonali kawał dobrej roboty, a na mnie nadal po latach robi to wrażenie. Naprawdę ciekawa jestem co krytykujący tę postać zaproponowaliby w zamian?
"Może po prostu trzeba dorosnąć, żeby docenić Froda. "
Dokładnie!
Frodo to nie Bruce Willis, który trochę pobiega, postrzela i świat uratowany.
Trzeba być dobrym nastroju, żeby się brać za te fragmenty, bo inaczej człowiek nie wyrabia psychicznie. Jak dla mnie te sceny z Frodem były straszne, tak przykro się oglądało to jak się zmaga z tym pierścieniem. Te fragmenty były najmniej fantastyczne w całym filmie, był ukazany "zwykły" trud i cierpienie, nie było fajerwerków, magii i efektownych pojedynków na miecze, tylko brud i zmęczenie, chyba zbyt powszednie skoro nużyły widzów. Mi w każdym razie bardzo odpowiadały, były taką przeciwwagą dla tego fantastycznego świata. Elijah bardzo dobrze zagrał Froda, myślę że nikt by się lepiej nie spisał. Własnie największą zaletą były te jego oczy (wiem że się powtarzam) ale w nich widać było wszystkie te emocje, ten obłęd na koniec jak stoi na tym pomoście w środku Góry, mając 20 lat zagrać taką scenę to nie byle jaki wyczyn. Aż się nóż w kieszeni otwiera, że nie wyróżniono go choćby nominacją do Oscara, ale gdzieżby dawali nagrodę za rolę jakiegoś hobbita. Za Bilba też się raczej nie doczekamy wyróżnienia.
"Te fragmenty były najmniej fantastyczne w całym filmie, był ukazany "zwykły" trud i cierpienie, nie było fajerwerków, magii i efektownych pojedynków na miecze, tylko brud i zmęczenie, chyba zbyt powszednie skoro nużyły widzów. Mi w każdym razie bardzo odpowiadały, były taką przeciwwagą dla tego fantastycznego świata"
Nic dodać nic ująć =) To były jedne z najważniejszych scen, najbardziej znaczących dla całej wyprawy. Właśnie ta jego prostota, te zmagania to cała istota i nie powinno się mieć co do tego wątpliwości.
Zgadzam się z tym. Nigdy nie mogłam do końca zrozumieć tych osób krytykujących Froda, a nawet twierdzących, że lepszy byłby film bez niego. Tak jak ewej napisała - to trud dzwigania pierścienia, który widać było po Frodzie, a co moim zdaniem Elijah pokazał naprawdę świetnie, sprawiał, że widz odczuwał razem z nim ten ciężar. Może widzowie się męczyli, bo odczuwali, że Frodo, a pośrednio i Wood jako Frodo, też ma dość i jest zmęczony, ale idzie dalej z tym brzemieniem. Tylko trzeba zrozumieć sens tej drogi. Przecież wątek Froda ukazywał cały sens tej książki i filmu.
To jest zaleta filmu, nie wada, tak uważam.
Takie narzekanie dowodzi chyba trochę niezrozumienia, o czym jest ta opowieść, ale pewnie macie rację, że trzeba do niektórych rzeczy dorosnąć.
Mnie zawsze wzrusza przemowa Sama( właściwie to każda przemowa Sama mnie wzrusza) pod koniec Dwóch wież o sensie tej walki i kontynuowania podróży. Ta jego prosta mądrość trafia do mnie jak mało, który mądry cytat.
Osoba Sama to zresztą druga najbardziej chyba po Frodzie krytykowana postać, czego też nigdy nie potrafiłam zrozumieć i nigdy nie zrozumiem. Młody Gamgee to rewelacyjna postać i świetnie zagrana przez Seana - to on pierwszy doprowadził mnie w tym filmie do łez wzruszenia w Powrocie króla, kiedy wypowiedziawszy słowa, że nie może ponieść za Froda pierścienia, ale może ponieść jego samego, bierze Froda na ręce i niesie go w stronę wejścia do góry.
Sean pokazał takiego Sama, jaki powinien być - prosty, poczciwy hobbit, wierny i przywiązany do swego pana, tak bardzo, że gotowy był pójść za nim wszędzie, byleby ten nie był sam. Niby niepozorny i mało znaczący, ale mający w sobie więcej charakteru, siły, mądrości i poczucia tego, co dobre, a co złe, od wielu ludzi, a nawet ,,mądrych czarodziejów ( patrz: Saruman)
Otóż to! Niektórzy to chyba zapominają, że najważniejszą sprawą w ksiażce było zniszczenie Pierścienia, który jak jego twórca był uosobieniem zła. A reszta była tłem dla tej sprawy, wszystkie Aragorny, Legolasy miały za zadanie odwrócić uwagę Saurona od Pierścienia by Frodo mógł w miarę bezpiecznie dopełnić misji. Oczywiście bez Sama, a jak się okazało że i bez Golluma, by tego sam nie dokonał. To była najlepsza scena w środku wulkanu, jak na szpilkach siedziałam.
Do Sama też były pretensje? No i co jeszcze. Może niech wymyślą że Gandalf miał za krótką brodę. Nonsens. Nie mógł pozostawić Froda bo solennie przyrzekł to Gandalfowi, bo inaczej go zmieni w żabę ;-) Sam był fajny, taki prawdziwy 100% hobbit.
"wszystkie Aragorny, Legolasy ", "No i co jeszcze. Może niech wymyślą że Gandalf miał za krótką brodę" HAHAHAHAHAH padłam na tym!
Ale jest tak jak mówisz! To nie mężny, waleczny Aragorn i słodki Legolas oraz zabawowy Gimli pełnią tutaj główne role, tylko właśnie ten cierpiący Frodo. Cała trójka - Gollum, Sam i Frodo przyczynili się do zniszczenia pierścienia, żaden z nich samodzielnie by tego nie zrobił, a Gollum to już w ogóle. Sam tutaj jest głównym motorem napędowym, ta jego prostota jest naprawdę tak piękna, a przemówienia tyle wartości przekazują, że nic tylko dzieci na tym życia uczyć. Tutaj każda postać ma swoją rolę i to jest właśnie piękne. Uwielbiam tą złożoność, zostało pokazane, że i mężni i królewscy i sprytni mogą dużo wnieść do walki ze złem, ale o tych najsłabszych też nie powinno się zapominać bo maja w sobie inny rodzaj mocy. Nawet krótki fragment rozmowy między Pippinem a Faramirem to pokazuje, gdy hobbit pociesza go i mówi, że też ma w sobie siłę, tylko inną niż Boromir. Ta opowieść jest pełna takich przekazów i żadna postać nie jest tutaj daremna. Naprawdę nie rozumiem niektórych ludzi, czego oni oczekują od świata i życia...
Ja też uwielbiam tę złożoność w dziełach Tolkiena. Po przez łatwiej przystępny świat fantasy próbuje przemycić bardzo ważne sprawy, jak lojalność, przyjaźń, litość, poświęcenie, można wyciągnąć jeszcze wiele wartościowych wniosków dotyczących życia, o ile się chce, oczywiście. W końcu Tolkien to urodzony pedagog, profesor literatury na Oxfordzie, to nie pisał tej książki o tak sobie dla szpanu, tylko, żeby coś ludziom przekazać sensownego. Dlatego tak ważne są dla mnie książki Tolkiena a za razem i filmy. PJ bardzo dobrze wyróżnił te sprawy, że nie pominą ich kosztem widowiska. To oczywiste, że lepiej się czyta i ogląda te fantastyczne sceny walk i tamte inne wydarzenia z udziałem reszty drużyny. Ja mam tak samo, jak mówię, muszę być w dobrym nastroju żeby dać radę obejrzeć te sceny z Frodem, bo są ciężkie, nie da się tego przedstawić inaczej.
No dokładnie. W dodatku Tolkien zrobił to w sposób taki niebanalny, nie narzuca od samego początku jakichś konkretnych przekazów, ale zmusza trochę do myślenia. Najpierw wciągasz się w opowieść, a potem o niej myślisz i wyciągasz wnioski, a nie odwrotnie. Wszystko ze sobą idealnie współgra i szacun dla PJa, że potrafił to przenieść na ekran w taki sposób, że mamy i wielkie epickie "show' i zarazem odbieramy pewną lekcję. Ja co prawda przeczytałam książki na razie tylko po razie, ale często wracam myślami do niektórych wątków, których nie było w filmach. Tak samo ile razy oglądam film to zauważam coś nowego, coś niby prostego i oczywistego, ale jednak pouczającego. Słowa Gandalfa są zawsze takie krzepiące. On zawsze potrafił pokazać, że nawet jak już jest bardzo, bardzo źle i praktycznie nie ma już ratunku to jednak trzeba walczyć, trzeba pogodzić się z tym co zgotował los i iść na przód. Nie ukrywam, że w pewnym momencie mojego życia, jak sobie to oglądałam to jakoś zwróciłam szczególną uwagę na jego słowa i wydały mi się takie adekwatne do sytuacji w jakiej byłam. Brzmi to patetycznie, ale tak właśnie było. Jakby na początku film zrobił na mnie wrażenie poprzez cześć wizualną, a potem stopniowo zauważałam inne aspekty. To jednak jest sztuka, że pod wpływem filmu leci się do biblioteki po książki, tak jak ja to zrobiłam. W innym wypadku nawet bym po to nie sięgnęła w bibliotece.
Mi też ta książka wiele razy wyciągnęła z dołka. Najlepsze u Tolkiena jest to że najważniejsze sprawy powierza tak niepozornym istotom jak hobbici. Nie piękne i dostojne elfy, czy mężni rycerze, ale takie dobroduszne i swojskie hobbity, owszem to nie są byle jacy hobbici, tylko Bagginsowie z Bagendu, w których płynie również krew Tuków ;-). Losy całego Śródziemia są właśnie w ich małych rękach. To oznacza, że każdy nawet najbardziej niepozorny człowiek może dokonać wielkich rzeczy jeśli tylko ma w sobie wystarczająco chęci i odwagi. To bardzo pokrzepiająca myśl. Sobie zawsze wspominam Froda w drodze na Górę Przeznaczenia, że jak jemu się udało, to i mnie też się uda :-) Piękne są te książki, nie mówią o rzeczach błahych. Tolkien się oburzał, jak porównywali jego powieści z Biblią lub też z ówczesną sytuacją w Europie, ale daje się zauważyć pewne subtelne podobieństwa. Może nie było to jego zamiarem, ale w sumie tak wyszło. Tylko, że w książce na koniec wszystko dobrze się kończy, jak to w książce, a w życiu to różnie.
Ja akurat sięgnęłam po książkę przed ukazaniem się filmu, ale w sumie pod wpływem zapowiedzi, no bo już z rok wcześniej przezywali premierę WP, że WOW, Tolkien i w ogóle, no to wypożyczyłam z biblioteki, najpierw 1 tom, potem drugi. I na końcu kupiłam Powrót Króla, w jakimś innym przekładzie, nie Skibniewskiej, wiec trochę dziwnie się czytało, ale dałam radę. No teraz mam wszystko w przekładzie Skibniewskiej. Też po razie przeczytałam póki co.
Wiesz co, że nie wiedziałam, że Tolkien się oburzał na te porównania, w sensie z Bilblią itd. Myślałam, że właśnie to go inspirowało. Na pewno czerpał ze starych mitów, ale myślałam, że tak samo świadomie czerpał z Bilbii. No bo niektóre sprawy naprawdę są ewidentnie. Nawet podobno podejrzewano, że postać Gandalfa ma wiele z Jezusa. Myślałam, że to były zamierzone zabiegi u Tolkiena.
A gdzieś czytałam, ale nie pamiętam gdzie. Na pewno chcąc czy nie przemycił katolickie przekonania, w końcu tak był wychowany, w ogóle dużo jest w jego książkach jego osobistych przekonań np. pająki są przedstawione jako najgorsze stworzenia w Śródziemiu bo Tolkien cierpiał na arachnofobię, nie podobała mu się także przemysłowa rewolucja w Wlk Brytanii, stąd ci źli nienawidzili lasu i chcieli go zniszczyć. U Tolkiena wszystko jest przemyslane, nie sa to płytkie opowiastki dla szmalu. Ja lubię fantasy, ale jeśli ma ona głębszy przekaz i jest przy tym ciekawie opowiedziana. Dlatego numerem dwa jeśli chodzi o filmy fantasy, jest dla mnie Terry Gilliam. Kapitalne filmy robi. Nie wiem czy kojarzysz go?
Zgadzam się. Też to uwielbiam u Tolkiena. Tylko naprawdę dziwi mnie, że się tak bronił przed Biblią.
A tego mężczyzny nie kojarzę niestety. W ogóle to ja mało z fantasy kojarzę.
Nie, nie bronił się przed Biblią, tylko po prostu nie chciał by jego książki porównywano z Biblią, z czystej pokory. Ja z kolei nie czaję tych porównań Gandalfa do Chrystusa, nie widzę tego.
Oglądasz na tvn7 DP? Właśnie jestem w trakcie. Co za świetny film! A Elijah w roli Froda podoba mi się z każdym kolejnym obejrzeniem. Świetnie się spisał. To bardzo utalentowany aktor, nie wiem o co ludzie mają pretensje. Wszyscy aktorzy spisali się genialnie.
Ostatnio mam fazę na tego Gilliama, wcześniej to oglądałam tylko 12 Małp, Fisher King i Nieustraszonych Braci Grimm, teraz nieco nadrobiłam filmografię i mogę z czystym sercem polecić każdy jego film jaki widziałam. Interesująca twórczość. Taki mały offtop.
ahhhaaa ale ja jestem do przodu. Tak się podekscytowałam, że nie przeczytałam do końca Twojego posta. Ja nie oglądam bo mi brat przełączył na "Poszukiwany Poszukiwana" na tvn. Ale zaraz chyba sobie włącze i tak ;)
A ja wczoraj też oglądałam, aż do 3 siedziałam ;-) Myslałam, że tylko kawałek sobie oglądnę, ale kurcze nie da się, trzeba obejrzeć całość jak już leci. tylko mnie te wszystkie reklamy wkurzają ostro, jak się na kompie ogląda, to się ciężko przyzwyczaić do tv.
Oczywiście co, znowu się popłakałam. To takie smutne jednak. Tak mi szkoda tego Froda i Gandalfa i Boromira :( Się na starość człowiek rozkleja.