Hobbit: Pustkowie Smauga

The Hobbit: The Desolation of Smaug
2013
7,6 329 tys. ocen
7,6 10 1 328945
6,4 50 krytyków
Hobbit: Pustkowie Smauga
powrót do forum filmu Hobbit: Pustkowie Smauga

Niniejszy wątek kieruję do nieco starszych osób odwiedzających to forum, choć nie tylko.

Fenomen dzieł i świata wykreowanego przez Tolkiena cieszy nas prawie od 100 lat (jeśli weźmiemy pod uwagę jego prapoczątki powstające w głowie Autora). Tymczasem wiele młodych ludzi beztrosko porównuje tą twórczość do jakichś Harrych Potterów, Opowieści z Narni, i tego rodzaju płaskich, chwilowo modnych opowiastek, które doczekały się efekciarskich ekranizacji. Pomijając niestosowność porównania "dzieł" jakiejś bezrobotnej kury domowej do Prozy profesora Oxfordu, należy się zastanowić jaką właściwie rolę odgrywają tego rodzaju filmy???
Tolkien pisał o Uniwersum.
Stworzył niepowtarzalny, najbardziej spójny, pełen historii i niezliczonych detali fantastyczny świat, który z podziwu godną konsekwencją i logiką rozwinął od jego zarania, do określonych wydarzeń. Świat, w którym w oparciu o starożytne mitologie poruszył tyle wątków, relacji i tematów, że zaiste trudno to ogarnąć i podsumować w taki sposób, aby oddać należy hołd jego geniuszowi.
Rzecz jasna filmy tego nie oddają.
Owszem, są dobre, a nawet bardzo dobre, lecz jedynie muskają po wierzchu głębię Ekkaia, a nielicznym jest dany wgląd pod powierzchnię...

I w związku z powyższym pytanie brzmi:
Czy filmy w reżyserii Dżeksona nie pauperyzują i nie komercjalizują w sposób nadmierny tematu?
Czy młody, niewyrobiony widz aby na pewno wie, z czym ma do czynienia?
I w którą stronę może to popchnąć kształtujące się osobowości? Ku świetlistemu Valinorowi, czy raczej do jaskini trolli, w której w brudzie, kurzu i zapomnieniu walają się klejnoty Gondolinu?

Thauron

Tolkien stworzył wspaniałe uniwersum i (nie ukrywajmy tego) był istnym geniuszem jeśli chodzi o kreowanie świata :) mam tylko jedno "ale"
mianowicie, C.S Lewis również był wspaniałym pisarzem. Prawdą jest że opowieści z Narnii są kierowane raczej do młodszych odbiorców, ale ja mimo to uwielbiam tę serię. "opowieści" przenoszą do magicznego świata, pełnego niezwykłych postaci, to magia sama w sobie. może C.S Lewis to nie poziom Tolkiena ale to nie zmienia faktu że był wspaniałym pisarzem fantasy, to właśnie dzięki "opowieścią" zacząłem interesować się fantastyką. może to dlatego mam do Narnii taki wielki sentyment ? a co do filmów (pewnie wiele osób za raz wybuchnie śmiechem) dotychczasowe ekranizacje "opowieści z Narnii" stawiam na równi z filmami w reżyserii Petera Jacksona. polubiłem Narnię już od pierwszych stron książki i pierwszych minut filmu :) uwielbiam ten magiczny świat ! pewnie zaraz spłynie na mnie fala hejtów ale ja tylko wyraziłem swoją opinie...

ocenił(a) film na 8
lolmiki

Akurat tutaj przyznaję Ci rację, bo równanie twórczości C.S. Lewisa z dokonaniami niejakiej Rowling jest krzywdzące dla tego pierwszego.
Skoro jednak jesteśmy w hobbitopochodnym dziale forum, przyjrzyjmy się baczniej filmom opartym na pomysłach Tolkiena i zastanówmy się czy holiłudzki anturaż zanadto nie wypaczył i nie zawłaszczył Istoty Rzeczy, i czy współczesny nastolatek ma się czym należycie zachwycić, tudzież odpowiednio wizualnie stymulowany zechce sięgnąć do literackiego źródła?

ocenił(a) film na 7
Thauron

Niestety, filmy są dostosowane do szerokiej widowni, szerokiej czyli bardzo różnorodnej pod względem wieku, dojrzałości, inteligencji itd., ponieważ za tym filmem musi iść kasa dla twórców. Sztuka dla sztuki - to już nie to.
O ile znam młodych ludzi nie zechcą sięgnąć do książki, chyba że film wybitnie ich zaciekawi, ale to wyjątki. Świat Tolkiena jest zbyt złożony, pełen szczegółów i powiązanych ze sobą wątków, by wszystko pojąć bez problemu i od razu. Są to dość ciężkie lektury nawet dla dorosłych. Poza tym - jeśli obejrzy się najpierw film, to czytając potem książkę dostosowuje się jej treść do tego co się widziało na ekranie ( i na odwrót, czytając książkę ma się w głowię przedstawioną w niej wizję, dlatego tyle głosów sprzeciwu co do nowatorskich pomysłów Jacksona) Także ten obraz siłą rzeczy jest zniekształcony. Zamiast zajmować się trudną lekturą, gimnazjaliści, licealiści może też wybiorą to, co łatwiejsze, czyli film.
To moje zdanie na ten temat, natomiast o J.K. Rowling i C.S, Lewisie sie nie wypowiadam ponieważ nie jest to forum Harrego Pottera ani Opowieści z Narni. Rozumiem, że można raz porównać książki fantasy, bohaterów i co kto jeszcze lubi, ale nie przez dziesięć tematów!

ocenił(a) film na 8
Emzz21

Mówiąc krótko: wybierasz realizm, czyli pesymizm? ;-)

We współczesnym świecie, w którym króluje "komunikacja obrazkowa", a zanika sztuka mówienia, czytania, pisania i samodzielnego myślenia, aby sprzedać z dużym zyskiem jakiś produkt "sztukopodobny", oczywiście należy go maxymalnie spauperyzować, spłycić i przekolorować, by był on atrakcyjny dla mas. W dobie "społeczeństwa fryzjerów", w którym każdy tłuk ma jakiś tam dyplom jakiejś tam "wyższej szkoły" , ale mało wie i jeszcze mniej rozumie, sztuka wyższych lotów jest w defensywie. Sęk jednak w tym, jaki % młodych ludzi mimo to wszystko pod wpływem migoczących, kolorowych obrazków poczuje "To Coś" w sobie, i nagle zapała chęcią wkroczenia do nowego, wspaniałego świata Słowa Pisanego? Nikt chyba jeszcze tego nie przebadał?

Oczywiście porównywanie "Hobbita" czy "Władcy" do "poteromanii" jest tak samo mądre i zasadne, co równanie tych filmów z "Pamiętnikiem znalezionym w Saragossie", "Powrotem mechagodzilli" czy z "Wiedźminem". :-) Jednak współczesna młodzież (na szczęście nie wszystka!) ma w mózgach taką papkę, że nie dostrzega przepaści dzielących wspomniane dzieła, i uparcie stawia je na równej płaszczyźnie, co niestety stawia pod znakiem zapytania cały wysiłek Tolkiena...

Nie generalizujmy jednak, i nie demonizujmy.
I wierzmy, że Sztuka i Prawda mimo wszystko jakoś się obroni i przetrwa, nawet w tych srogich czasach orkowych rządów.

ocenił(a) film na 7
Thauron

To jest niestety realizm. Wiem że nie należy wszystkich wrzucać do jednego worka, bo są na pewno jednostki które zechcą przeczytać książkę, KSIĄŻKI - w tym wypadku "Władcę Pierścieni", "Hobbita" itp., choć jakakolwiek książka w rękach młodzieży byłaby postępem...
Ale sądzę, że mimo wszystko są ludzie którzy doceniają dzieła literackie stawiając je przed filmami. Może nie rzucają się w oczy, może jest ich niewielu, ale są. W każdym pokoleniu są osoby które na szczęście nie idą z prądem, za tym co modne i typowe dla wszystkich, ale za własnym rozumem; dlatego myślę że prawdziwa sztuka, która potrafiła obronić się przez długie lata przetrwa i teraz, i w przyszłości.

ocenił(a) film na 8
Emzz21

Pewne sprawy postrzegamy bardzo podobnie.

Tak już było od zarania świata, że pewne sprawy są dostępne tylko niektórym. Ba, nawet w Śródziemiu tylko nieliczni posługiwali się biegle w mowie i w piśmie Szlachetną Mową, a reszta... no cóż.... :-)

użytkownik usunięty
Thauron

Bo większość społeczeństwa to jest ciemna masa, żyjąca tylko własnym życiem, nie zastanawiająca się głębiej, nad całym ich otaczającym światem. Żyją, jedzą, pracują, śpią - aż do "usranej śmierci". Byle tylko przeżyć to wszystko, oraz by było przyjemnie. Jednak są ludzie, (niestety stosunkowo mało w porównaniu do reszty) którzy mają ambitniejsze cele, ważniejsze od życia na tym świecie, ważniejsze od śmierci. Mało osób tak na prawdę obchodzi to, w czym tak na prawdę żyjemy, to co nas otacza i jest wśród nas. Te wszystkie durne nastolatki z gimnazjum, czy nawet liceum wolą tylko się naje*ać, bawić i zajmować się innymi debilnymi rzeczami. Nie tylko młodzież, bo oczywiście także dorośli są często, nieźle popie***leni. Tak to już jest, ludzi mądrych jest zawsze mniej, większość ludzkości jest po prostu głupia. Ilu jest filozofów na jeden milion osób? Ilu mądrych poetów? Ile stosunkowo osób w porównaniu do reszty, potrafi docenić piękno sztuki, ujrzeć je? A często jest tak, że tacy inteligentni ludzie są wyśmiewani przez resztę społeczeństwa, bo są inni. Prawda jest taka, że są po prostu mądrzejsi od reszty durnoty. Przez takich ludzi, sztuka zanika i wszystko zostaje spłycone do granic, bo ciemna masa musi się zabawić, musi zrozumieć, a jak zrozumie to kasa poleci, a pieniądz dla większości, jest w dzisiejszych czasach (choć raczej zawsze tak było) najważniejszą rzeczą i trzeba do wszystkiego się posunąć, byle tylko zdobyć tego jak najwięcej...

ocenił(a) film na 6
Thauron

Będąc w 2001 roku w kinie na Władcy Pierścieni byłem typowym gimbusem, nie wiedziałem wtedy z czym mam do czynienia (wiedziałem tylko że to Tolkien to jakiś pisarz, bo stały u mnie w domu na półce jego książki, czytać ich jednak nie miałem zamiaru...były za grube), z kina wyszedłem zachwycony (oraz zasmucony, bo Gandalf zginął!) i na pewno nie zdawałem sobie sprawy z jak ogromnym i złożonym światem mam do czynienia, to odkryłem dopiero później ściągając działa Tolkiena z domowej biblioteczki.
Żeby do końca zrozumieć Uniwersum Tolkiena trzeba by przeczytać resztę jego dzieł, głównie Silmarillion który jest trudną lekturą i nie sądzę żeby młodzież w wieku gimnazjalnym chciała to czytać (znam nawet dorosłe osoby które nie dały mu rady :P).
Hejtu na Rowling nie rozumiem, kobieta zaraziła czytaniem książek i gatunkiem fantasy miliony dzieci i młodzieży. C.S Lewisa nie czytałem więc się nie wypowiadam.

ocenił(a) film na 8
Anthrax91

Bardzo ciekawa i odważna wypowiedź, nie pozbawiona elementów dojrzałej samokrytyki i obiektywnego spojrzenia na samego siebie z przeszłości.
To daje wiele do myślenia i napawa otuchą, skoro po obejrzeniu tych filmów ktoś faktycznie zwraca się w stronę czegoś większego, poważniejszego i bardziej inteligentnego, czyli w stronę spuścizny literaturowej po Tolkienie.

I nie chodziło tu o hejtowanie Rowling czy jej twórczości, ale o rozróżnienie jest dokonań od tego, co zrobił Tolkien, a co przez współczesną młodzież jest nierozumiane i niedostrzegane - pewnie właśnie dlatego, że dzieciaki znają jedynie filmy, a nie czytają książek i w ogóle się nie orientują kto, kiedy, co, jak, po co, dla kogo, i dlaczego napisał!

użytkownik usunięty
Anthrax91

Na marginesie: znam parę osób, które czytały Silmarillion w podstawówce, na pewno nie zrozumiały tego tak samo, jak czytając to już jako dorosłe osoby, ale nie zaniżałabym tak możliwości 'gimbazy' :D Zgodzę się z tym, że na plus jest fakt, że jakaś ekranizacja zachęciła ludzi do czytania.

ocenił(a) film na 8
Anthrax91

Nie zgodzę się . Już w 6 klasie/ 1 gimnazium miałem zaliczone wszystko oprócz niedokończonych opowieści i wszystko rozumiałem
Ale ja dziwny dzieciak byłem bo książki lubiłem czytać :)

ocenił(a) film na 6
pemmil

Też lubiłem książki, za Władcę wziąłem się gdzieś w 1 gimnazjum i dość ciężko mi się go czytało, Silmarillionu przeczytałem wtedy tylko kilka stron i kompletnie nie wiedziałem o co chodzi :P Dopiero jakoś w okresie licealnym poszło gładko :)

ocenił(a) film na 8
Thauron

Jeżeli chodzi o Hobbita, to pomimo tego, że bardzo mi się te filmy podobają, to wydaje mi się, że dla przeciętnego nastolatka nie są one na tyle głębokie, aby zachęcić do sięgnięcia po książkę. Nie pokazują (w poruwnaniu do WP) tak magii tego świata. Sam miałem to szczęście, że urodziłem się wcześniej. Chociaż o dziwo moja historia z wszelką maścią fantasy zaczęła się od filmu 4 części gwiezdnych wojen ale również o 1 części książki naszej pani Rowling. Miałem wtedy zaledwie 6 czy 7 lat a z wypiekami na twarzy na zmianę z mamą czytaliśmy sobie kolejne rozdziały do poduszki :) znacznie później, bo dopiero w gimbazie zobaczyłem 1 część przygód naszej dzielnej drużyny pierścienia i pamiętam, jak zaledwie 3 dni później wracałem do domu z biblioteki z tą książką w plecaku. Ta historia (w przeciwieństwie do Hobbita który jest jednak za bardzo pod czystą komercję zrobiony) tak mnie zafascynowała, że już rok później na języku polskim opowiadałem o całej trylogii na dodatkową ocenę przez dobre trzy lekcje :) poczynając od całej historii pierścienia, przez linię rodową Aragorna a na historii Sama i datach wypłynięcia do Valinoru najważniejszych postaci kończąc :) no ale konkludując niestety Hobbit choć jest dobrym filmem nie ma w sobie tej magii którą miał WP i nie sprawia, że ludzie zaraz po seansie chcą sięgnąć po książkę, żeby chociaż zobaczyć, co będzie w dalszej części :) no ale to tylko moje zdanie :)

Ps. O książkach Lewisa nie będę się wypowiadał, bo poznałem je najpóźniej a i niezbyt mi się podobają :)

ocenił(a) film na 8
1radas1

A więc Twoim zdaniem ta Wielka Magia, dzięki której młodociany, niesforny, głupawy ork może zapragnąć zostać światłym księciem elfów i sięgnąć po Pisma Wiedzy, zawarta jest tylko w filmowej trylogii "Władca Pierścieni", a zupełnie brak jej w "Hobbicie"?
Ciekawy pogląd.
A jeszcze ciekawsze jest to, dlaczego tak jest (jeśli tak faktycznie jest?), i w jakiej mierze odpowiedzialny jest za to reżyser, a w jakiej materiał, nad którym przyszło mu pracować?

ocenił(a) film na 8
Thauron

Opatrznie mnie zrozumiałeś :) nie twierdzę, że tej "magii" nie ma w hobbicie, bo wręcz niemożliwością jest, żeby Tolkien stworzył coś bez jakiejkolwiek głębi. Nie. Osobiście wydaje mi się, że to bardziej wina reżysera, bo choć film wyszedł naprawdę dobry, ale niestety to nie WP. Wierzę, że Peter chciał jak najlepiej przedstawić Hobbita a te wszystkie dodatki, ta cała akcja i wgl miały za zadanie przyciągnąć widza i zrobić bardziej "młodzieżowy" film, ale niestety w moim mniemaniu stracił przez to na tej powtarzanej przezemnie "magii". I książka nie ma tu nic do rzeczy, bo Hobbit właśnie jako książka dla dzieci urzekła mnie. Dzięki niej znowu poczułem się jak dzieciak, który z wypiekami na twarzy wręcz przerzuca kartki, żeby jak najszybciej doczytać, czy te pająki ich zjedzą :) ale w moim mniemaniu to zdecydowanie WP jako film pokazuje tą prawdziwą magię Śródziemia i sprawia, że ten głupi ork zaczyna doceniać prawdziwą i piękna literaturę i z czasem może nawet po nią sięgnąć wyzbywając się dzisiejszego przekonania młodych, że książka wypala mózgi

ocenił(a) film na 8
1radas1

Uważasz więc, że "Władca..."ma większy potencjał w kwestii ewentualnego sterowania widza ku głębszym wodom, a "Hobbit" osadza odbiorcę na mieliźnie?
Nie wykluczone że masz rację, choć właśnie chwalimy dzień przed zachodem słońca. :-)

"Hobbit" z przyrodzenia i z zasady jest bardziej młodzieżowy, a nawet rzekłbym: dziecinny. Może więc będzie pewnego rodzaju wstępem i pomostem do czegoś większego? I może Dżekson mimo wszystko przemyci w nim Ducha Iluvatara, który panuje nad Śródziemiem?
Trudno orzec.
I trzeba by popytać po księgarniach, czy wydatnie wzrosła sprzedaż dzieł Tolkiena?

ocenił(a) film na 8
Thauron

Jakby nie patrzeć będzie jeszcze trzecia część :) a ja mówię po prostu jako skromny ja :) mnie od dziecka zarówno jeżeli chodzi o książkę jak i o film, przyciągała trylogia pierścienia :)

ocenił(a) film na 8
1radas1

Jakby nie patrzeć mamy jeszcze niecały rok na podsumowanie całości. :-)

Ciekawe dlaczego tak się dzieje, że niektórych zachwyca i pochłania tolkienowski świat?
A że inni wolą żyć w nieświadomości i w mylnym przekonaniu, że oglądają jakiś tam kolejny film z gatunku tzw. fantasy? :-)

ocenił(a) film na 8
Thauron

Może to po prostu zależy od charakteru, osobowości i zainteresowań ? Tak samo jak to, że jedna osoba jest lepsza w naukach humanistycznych, a druga w ścisłych :)

ocenił(a) film na 8
1radas1

Zapewne tak, choć rolą starszych jest wyrabianie w młodzieży poczucia estetyki i piękna, a także gustu i smaku oraz właściwego odbioru i rozmienienia Kamieni Milowych w literaturze.

Czy sfilmowany "Hobbit" może w tym jakoś pomóc?
Sądząc po merytorycznej zawartości większości wątków na tym forum: niestety, chyba raczej nie bardzo...

ocenił(a) film na 8
Thauron

Powiem to tak. Jeżeli chcesz swoje dziecko (kumpla, brata, wujka, ciotecznego stryja twojej kuzynki od strony babci twojej mamy) przekonać do literatury pięknej, pokazać mu piękno zawarte w każdych, kolejnych stronach książki, pokazać jemu świat pełen tajemnic, zagadek, fantastycznych miejsc, postaci i wydarzeń, a nie tylko zabrać je na fajny film, to każdy zrobi lepiej kupując trylogię WP i na spokojnie obejrzy ją sobie z tą osobą w zaciszu domu najlepiej na kinie domowym :)

ocenił(a) film na 8
1radas1

Niby racja, ale aby obejrzeć rzecz dobrej jakości trzeba czekać na oficjalne wydanie filmów na DVD!
A kto by czekał aż tak długo???
Ja tam zawsze biegnę z wywieszonym jęzorem na kinową przedpremierę, a jak mi się uda załapać, to na jeszcze wcześniejszy pokaz dla VIP-ów. :-)

ocenił(a) film na 8
Thauron

No ja niestety mam bardzo napięty grafik, więc rzadko kiedy mogę iść na premierę :) na drugą część Hobbita poszedłem dopiero 3 stycznia :) ale WP na całe szczęście jest na płycie DVD czy blue-ray, więc mógłbym spokojnie dziecku puścić :)

użytkownik usunięty
Thauron

Poza określeniem Opowieści z Narnii, jako "płaskie", bardzo ciekawa i sensowna wypowiedź :) Swoją drogą, C.S. Lewis i Tolkien się znali i przyjaźnili, wielokrotnie też wymieniali się spostrzeżeniami i opiniami na temat swoich prac, podczas spotkań tzw. grupy Inklingów, założonej przez oksfordzkich intelektualistów. Jestem więc pewien, że oboje mieli spory wpływ na swoją twórczość nawzajem. Opowieści z Narnii są może i dla młodszych czytelników, jednak mają w sobie niezwykle dużo mądrych i życiowych przesłań i na zawsze pozostaną w moim sercu. Dla mnie, to właśnie Lewis i Tolkien są ikonami literatury fantasy.

ocenił(a) film na 8

Przyznałem się już dobrowolnie i bez bicia, że Lewisa zbyt pochopnie, nieopatrznie i krzywdząco zaliczyłem do innego typu literatury, którą reprezentuje np. pani Rowling. I widzę, że będę ponosił tego konsekwencje, które mogą zamulić niniejszy wątek i z zasadniczego tematu dyskusji sprowadzić go manowce tłumaczeń.
No i trudno!
Tak to bywa, gdy się napisze o jedno nieszczęsne słowo za dużo. :-)

użytkownik usunięty
Thauron

Haha, no internet nie wybacza i nie zapomina :) Wybacz, nie miałem tu zamiaru cię linczować za tą opinię i nie zauważyłem, że poprawiłeś swą wypowiedź.

ocenił(a) film na 8

Nie czuję się linczowany. :-)
Przyznam, że wobec zalewu tego działu forum wątkami o wszystkim, tylko nie o "Hobbicie", troszeczkę mnie poniosło, i mój bojowy topór musnął niechcący hełm Lewisa.
Lecz jest tak, jak gdzieś to już napisałem: Prawdziwa Sztuka, Piękno i Sens same się obronią!

Thauron

Jednak pani Rowling wypada też nie skreślać tak od razu i uznawać za płaską literaturę, gdyż to niezła seria, także poważna praca wykonana nad wymyśleniem świata Pottera, lekkie pióro itd. Osobiście lubię, ale tak nie można porównywać Tolkiena i Rowling ;)
Mistrz jest jedyny w swoim rodzaju :-)

ocenił(a) film na 8
pixi222

Nu ba!
Pani Rowling zyskała światową sławę, inspirację czerpiąc między innymi właśnie z Tolkiena. :-)
Czym innym jest jednak jej bajka a la matrix dla dzieci i młodzieży, w której akcja wiedzie od punku A do punktu B, i wszystko snuje się wokół nieuniknionego pojedynku Harrego z Voldemortem, którego wynik wiadomy jest od pierwszych stron książki, a zupełnie inną jakość stanowi uniwersum Tolkiena, które jest niedoścignionym kanonem i Klasyką przez duże K w obrębie literatury fantasy!

Nie porównujmy więc nieporównywalnego, bo to trochę tak, jakby przymierzać piaskowy zamek na bałtyckiej plaży do Pałacu Kultury. :-)

ocenił(a) film na 9
Thauron

Mówisz o Harrym Potterze jako książce, "w której akcja wiedzie od punku A do punktu B, i wszystko snuje się wokół nieuniknionego pojedynku Harrego z Voldemortem, którego wynik wiadomy jest od pierwszych stron książki" - a co, przy lekturze Władcy Pierścieni czy Hobbita trudno było przewidzieć, jak się obie historie skończą? :P

Chociaż też wyżej stawiam Tolkiena niż Rowling, ale do Pottera nadal lubię wracać, jak samo jak książek Tolkiena.

ocenił(a) film na 8
Julia_20

Poważnie przewidziałaś po kilkunastu kartkach, że "Władca..." skończy się odpłynięciem Froda do Valinoru? :-)

Zresztą "Hobbit" i "Władca" to tylko fragmenty o wiele większej całości.
Całości tak niewyobrażalnie dużej i złożonej w porównaniu do małego świata Harrego P, że Rołlingowa musiałaby żyć z 1000 lat, aby choć w 1/4 dogonić pisarską wyobraźnię Tolkiena. :-)

ocenił(a) film na 9
Thauron

Nie, za to pokonaniem Saurona w WP i odzyskaniem skarbu w Hobbicie. Czyli niemal tak samo łatwe do przewidzenia jak to, że Harry pokona Voldemorta :]
Może i nawet te 1000 lat, hehe, ale ja osobiście nie oceniam książek na podstawie "jak bardzo szczegółowy świat opisują, im bardziej detaliczny tym lepszy", tylko co sobą reprezentują, czy coś mają do przekazania czytelnikowi czy nie, oraz czy po skończonej lekturze nadal możesz dłuuugo rozmyślać (bo jeśli tak, to była warta czytania), tak jest najczęściej w moim przypadku.

Thauron

A jaki późniejszy (po Tolkienie)pisarz fantasy się nim nie inspirował ? ;) Chyba nie ma takowego... Każdy coś od niego bierze.

Racja Julia_20 :-) HP i Władca Pierścieni / Hobbit to taka sama akcja od A do B :P z grubsza. (właśnie pokonanie Saurona, zniszczenie Pierścienia, zdobycie skarbu Smauga, śmierć Smauga) Kto tego nie przewidział ? :P
Odpłynięcie Froda to taki niuans jak np. panna Harry'ego i ilość ich dzieci :P

Julia_20: "tylko co sobą reprezentują, czy coś mają do przekazania czytelnikowi czy nie, oraz czy po skończonej lekturze nadal możesz dłuuugo rozmyślać"
Popieram całkowicie :-)

ocenił(a) film na 9
Thauron

Cieszę się, że na forum są ludzie którzy potrafią rozmawiać rzeczowo :-)

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
khazad7_2

Ja też.
... ale oprócz pozdrowień mógłbyś dołożyć nieco drewna do tutejszego ogniska, coby nie zgasło. :-)

ocenił(a) film na 6
Thauron

Według mnie powinni skonczyc na Władcy PIerscieni i do Hobbita sie nie dotykać. Jackson nie potrafił uchwycic tego klimatu co w LOTR. Byle tylko do Silmarillionu sie nie dotykał.

ocenił(a) film na 8
simuno

Ale chyba nie wymagasz od "Hobbita", aby miał dokładnie ten sam klimat co "Władca"? :-)

ocenił(a) film na 9
Thauron

Haha :-) Absolutnie nie :-)))

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 8
Thauron

hmm, ze mną to było tak, że w wieku 9 lat rodzice oglądnęli ze mną w wakacje całego WP, jeszcze w wydaniu kasetowym :) Pamiętam, że film bardzo mi się podobał, chociaż nie przewidziałam wtedy, że będę miała taką obsesję na tym punkcie. Chyba rok później przeczytałam po raz pierwszy książki i chociaż szło mi opornie, to dałam radę i pamiętam bardzo zaskoczyło mnie pojawienie się Sarumana w Shire, chociaż jeszcze nie było wtedy rozszerzonej wersji i nie była pokazana jego śmierć w Isengardzie. Potem wzięłam się za Hobbita i też bardzo mi się podobał, nie wiem, czy wtedy nie bardziej od WP.
No i przez dobrych kilka lat byłam fanem bardziej Jacksona niż Tolkiena, bo filmy były mi bliższe. Do czasu kiedy nie usłyszałam, że zaczynają kręcić Hobbita. Stwierdziłam, że pewnie będzie dużo odniesień do Silmarillionu, więc postanowiłam go przeczytać. Na początku nie szło mi łatwo, ale gdzieś w połowie książki stwierdziłam "Ja nie mogę, to jest genialne!" i "W jakiej ignorancji ja żyłam, nie wiedząc o co chodzi z Zachodem i kim naprawdę jest Sauron i Czarodzieje, czy choćby Balrog". Do tego czasu znałam Śródziemie tylko z trzeciej ery, a tu się okazało, że to jest jeden z mniej ciekawych okresów w całej jego historii. I od tego czasu przeczytałam jeszcze 2 razy Silmarillion, WP, kilka razy Hobbita i wszystkie dodatki jakie tylko znalazłam i stwierdziłam, że jeśli miała bym żyć w jakiejś powieści to tylko tam :) Więc uważam, że do Śródziemia trzeba dorosnąć, żałuję tylko, że nie urodziłam się wcześniej, żeby być z nim na bieżąco.

A mam takie dwa pytanka:
1. Czy myślicie, że to możliwe, żeby ktoś kiedyś przetłumaczył na polski całą Encyklopedię Śródziemia?
2. Myślicie, że to możliwe, żeby Jackson nakręcił kiedyś historię Numenoru, skoro może korzystać z dodatków do WP, w przeciwieństwie do Silmarillionu?

natadragon

1 taką mam nadzieję że tak :)
2 jak by Jackson nakręcił jak najwięcej filmów w tym święcie to bym był w niebie :)

ocenił(a) film na 8
wort801

1. Dopóki Tolkien się w Polsce sprzedaje dopóty jest nadzieja :)
2. Obawiam się, że w dodatkach jest zbyt mało informacji i w filmie byłoby zbyt dużo nie ścisłości, więc film wyszedłby pewnie słabo :) gdyby Jeckson dostał pozwolenie na "tknięcie" silmarillionu to najpewniej nakręciłby przygody Turina i pięknej Nienor, jako, że jest ona najlepiej opisana (tudzież wydana) :)

ocenił(a) film na 8
Thauron

To w ktora strone pojdzie wyobraznie widza, to juz zalezy od jego wrazliwosci. Ja jednak nie zazdroszcze ludziom, ktorzy ogladaja filmy Jacksona, a potem biora sie za ksiazki. Maja juz spaczona jego obrazkami wizje tego swiata. Choc jest przeciez jeszcze nietkniety Silmarillion....Silmarillion przeczytalem najpierw i nie wiem czy to nie jest najlepsza opcja. W czasie czytania mialem wrazenie, ze swiat stworzony przez Tolkiena naprawde istnial w jakiejs alternatywnej rzeczywistosci. Niemal uwierzylem w istnienie Morgotha, Malwe, Yavanny, Feanora, Elfow jako ludzkich przodkow i nauczycieli etc...Silmarillion opisuje epoki, w ktorych swiat jest klarowny, dobro jest czyste, pelne sily, zlo jest potezne, ale jednoczesnie tez naiwne i tragiczne w swych wyborach. Melkor vel Morgoth chce konkurowac z samym Iluvatarem, co z gruntu czyni go postacia tragiczna, niczym postac Lucyfera, na ktorej podobienstwo byl z pewnoscia stworzony. Sauron to juz tylko ubezwlasnowolnione zlo, ktore dziala niemal automatycznie. To zlo stracilo swoj dramatyzm, jest zlem Ungolianty, ktora chciala wszystko pochlonac. Takze dobro zszarzalo, niczym Gandalf Szary, ktory sily odpornej na zlo musi szukac posrod niezbyt bystrej rasy malorolnych. Co wiecej musi sie posilkowac taka falszywa kreatura, jak Gollum, zeby sprawy poszly w dobrym kierunku. Tak... czytajac Wladce po Silmarillion bylem lekko zniesmaczony tym upadlym swiatem :) Inna sprawa, ze taki swiat jest blizszy temu naszemu. Jednak jesli ktos chce czegos wiecej, niech zabiera sie za lekture Silmarillion, nim Peter 'ja wiem lepiej' Jackson zbruka ostatnia swietosc ;)

użytkownik usunięty
Thauron

Moje zetknięcie z filmami Jacksona zaczęło się jeszcze przed okresem "gimbazy", jakieś 2 lata wcześniej. Na dodatek zupełnie przypadkowo - po prostu na (kultowym teraz) VHS-ie obejrzałem wypożyczoną "Drużynę..." i "Dwie Wieże". Na "Powrót Króla" wybrałem się już do kina z wypiekami na twarzy. Oczywiście z miejsca rodzice kupili mi książkę, jednak jeszcze przez wiele lat nie bylem w stanie przeczytać jej całej - zaczynałem, czytałem może jedną część i nużyły mnie długie opisy, często brak akcji, itd.

Byłem za to w stanie przeczytać kilkuset stronicową "Czarę Ognia" J.K. Rowling w jeden dzień. Według mnie bardzo dobrze się stało, że pani Rowling stworzyła książkę, która zachęciła tysiące dzieci na całym świecie do czytania książek. Ale przyznam - jest to literatura dobra na początek. Prosta, niewymagająca zbyt wiele, przeznaczona bardziej dla dzieci. Obecnie jednak nie będą one miały już okazji przeżyć tych samych emocji co kiedyś, dorastając wraz z kolejnymi wydawanymi książkami.

Natomiast co do "Władcy Pierścieni" Jacksona... To te filmy były dla mnie pierwszym zetknięciem się ze Śródziemiem(nie miałem "Hobbita" jako lektury szkolnej). Dopiero z kolejnymi latami zacząłem cenić samą książkę ponad filmy(które uważam do dziś za kultowe, a przynajmniej ostatni). Ponad 10 lat później miałem już za sobą kilkukrotne przeczytanie Trylogii, "Hobbita", "Silmarillionu", "Dzieci Hurina", "Niedokończonych Opowieści", itd.

Dlatego tez uważam, że nawet jeśli trylogia "Hobbita" nie będzie traktowała z "należytym szacunkiem" materiału źródłowego, a sprawi, że młodzież sięgnie po książkę, a potem po następne, to stworzenie filmów osiągnie pozytywny efekt. Istnieje jednak ryzyko, że książka dla dzieci "Hobbit" nie przypadnie do gustu nieco starszej młodzieży. Dlatego dobrze, że w zanadrzu Jackson ma gotową filmową trylogię stworzoną na podstawie poważniejszej książki, która jest silnie powiązana z filmowym "Hobbitem". A nawet jeśli to nie przyniesie efektu... Cóż, wszyscy mamy różne gusta.

Ogólnie rzecz biorąc... Dla młodych ludzi, według mnie, najważniejszy jest wszystkim się fakt, że w ogóle czytają książki. Niech wciągnie ich świat Harry'ego Pottera, Narnii, Śródziemia, czy jakie tam jeszcze światy książkowe istnieją. Niech czytają, a czy potem zwrócą się ku Valinorowi, czy też innemu kierunkowi... To już kwestia indywidualna. Każdy jest inny, każdy polubi co innego.

A dzieła Jacksona... Mnie wprowadziły w Śródziemie, możliwe, że wprowadzą też innych. Na pewno niektórym takie fantasy nie przypadnie do gustu, ale ważne jest, że chociaż kilka osób dzięki nim sięgnie po dzieła Tolkiena. Nie będzie to literatura łatwa i czas pokaże, czy ktoś odpuści taką literaturę, czy dojrzeje do niej i zawsze będzie pamiętał czas Wielkich Latarni, historię miłości Luthien i Berena, podróż Earendila, upadek Numenoru, stworzenie Pierścieni, wyprawę do Ereboru, czy też Wojnę o Pierścień ;)

ocenił(a) film na 6
Thauron

Jak pewnie większość młodszych widzów, Tolkiena poznałam dzięki filmom Jacksona. Byłam chyba jeszcze w późnej podstawówce, kiedy dostałam w łapki Trylogię i pamiętam, jak przeżywałam przygody razem z Drużyną. Nic to, że czytając pierwsze dwie części byłam po obejrzeniu ich adaptacji i mniej więcej wiedziałam, co się zdarzy za chwilę. To było cudowne. Po Hobbita sięgnęłam chyba wcześniej, ale nie zrobił na mnie wtedy aż takiego wrażenia. Na Silmarillion w tym wieku było zdecydowanie za wcześnie. Potem, w liceum, przeżyłam fazę hejtu na Jacksona: bo spłyca, bo nie pokazuje całego językowego i mitologicznego bogactwa dzieł Tolkiena (jakby to było możliwe) i takie tam. Na studiach (w dużej mierze dzięki lekturze starożytnych eposów i seansach filmów Davida Leana) zrozumiałam, że filmy Jacksona, mimo oczywistego uproszczenia wizji Tolkiena, to świetny kawałek epiki, zrealizowany z rozmachem, na który Władca zdecydowanie zasługuje. Udała się Jacksonowi zdecydowanie rzecz najważniejsza: uchwycił niesamowity klimat Śródziemia. Hobbit, moim zdaniem, również zachował ten klimat. Jest filmem gorszym, niż Władca, ale to jest nadal Śródziemie. I, mimo zmian, nadal czuje się w nim ducha Tolkiena.
Mam nadzieję, że Jackson nakręci jeszcze jedną trylogię. Ma sporo materiałów: jest Silmarillion, Niedokończone opowieści. Da się z tego zmontować historię o upadku Morgotha, początkach Saurona, a przy okazji wtrącić Numenor. I nie musiałby wszystkiego "rozwałkowywać", jak w przypadku Hobbita

Thauron

Ja po raz pierwszy zetknęłam się z Tolkienem gdzieś ok. 4 klasy podstawówki, dzięki mojej mamie, która postanowiła razem ze mną przeczytać całą tzw. Trylogię przed ukazaniem się filmu. Byłam już wtedy wielką fanką Harry'ego Pottera ( i jestem do tej pory, więc od Rowling wara, bo będę jej bronić do krwi ostatniej kropli z żył :P) i początkowo z dystansem podchodziłam do tego tajemniczego Tolkiena, zwłaszcza, że lektura nie należała do najłatwiejszych. Przez książki się przegryzłam ( co prawda pomijając część opisów xD), ale szczerze mówiąc niewiele zostało mi w głowie. Natłok imion i nazw geograficznych okazał się zbyt wielki jak na moje 9 lat. Ale zafascynowała mnie sama idea świata Śródziemia, jego klimat, magia, jakiś smutek, którego wtedy nie potrafiłam jeszcze nazwać ;)

Poziom absolutnego uwielbienia osiągnęłam po obejrzeniu "Drużyny Pierścienia" - w kinie, z napisami, bo wtedy posiadano chyba większą wiarę w widza i na szczęście nikomu do głowy nie przyszło dubbingowanie TAKIEGO filmu. Co tu dużo mówić... film uwiódł moją wyobraźnię. W dużej mierze dzięki niemu znalazłam siłę, żeby jednak przedzierać się przez książki - moja ambicją było przeczytać je przed oglądaniem kolejnych części ;)

Wtedy nie rozumiałam całego bogactwa symboli i mitologicznych odniesień. Dostrzegłam je dobrych kilka lat później, kiedy starsza, z większą wiedzą, postanowiłam odświeżyć sobie powieść. Zdziwiła mnie łatwość, z jaką przyszło mi czytanie "Władcy" - nie pominęłam ani jednego zdania, a opisy takie jak szarża Rohirrimów z Theodenem na czele, czy złote włosy Eowiny splątane wiatrem z czarnymi Faramira odbierają mi mowę :P Nie mówiąc już o wierszach i pieśniach...

Twierdzisz, że filmy choć dobre, spłycają uniwersum... mój ty borze, a czego Ty oczekujesz? Każdy film w wersji kinowej trwa po 3 godziny. To jest górna granica wytrzymałości widza. Sporo ciekawych scen znajduje się w dodatkach. Gdyby chcieć wcisnąć do filmu wszystkie sceny z książki, to powstałby potworek. Te trzy godziny wykorzystano maksymalnie, nie ma tam bzdurnych, efekciarskich zapychaczy, które moim zdaniem niszczą "Pustkowie". Symbolika we "Władcy" jest. Jeśli zna się książki (co bardzo pomaga), orientuje się trochę w mitologii i szeroko pojętej kultyrze, jeśli jest się wrażliwym na symbole i nieco, hm, romantycznym, słowem jeśli jest się widzem inteligentnym, a nie żądnym CGI popcornożercą - można je dostrzec bez problemu.

Twoje pytanie o spłycanie, komercjalizację przypomina mi nieco rozważania nad ekranizacjami Shakespeare'a w reżyserii Branagha czy Luhrmanna. Co złego w ukazywaniu największych dzieł literatury w przystępny dla widza sposób? Przystępny, nie prymitywny - z pomysłem, klasą, z szacunkiem, z zachowaniem klimatu? Jackson we "Władcy" genialnie oddał nastrój i ideę Tolkiena (co mu trochę nie wyszło w "Hobbicie") i za to mu wieczna chwała. Nie wyobrażam sobie, żeby jego filmy miały kogokolwiek popchnąć ku, jak się wyraziłeś, jaskini trolli. Chyba, że tę jaskinię przyniósł ze sobą ;)

Poza tym, nie rób z "Władcy" jakiegoś super-hiper-arcy trudnego tekstu, którego pradziwe znaczenie dostępne jest tylko nielicznym, po latach żmudnych studiów i rozmyślań :P To przepiękna, misternie utkana baśń o zamyśle mitologicznym, ale do przyswojenia przez inteligentnego człowieka bez względu na wiek. Nawet jeśli jakieś rzeczy umkną przy pierwszym kontakcie, zostaną zrozumiane później - jeśli tylko jest pociąg do tego typu dzieł. A filmy Jacksona mogą tylko pomóc :)

Dżizas, jaka epopeja. Jeśli to przeczytasz, to szacun :P