PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=637408}
6,9 15 002
oceny
6,9 10 1 15002
7,3 30
ocen krytyków
Holy Motors
powrót do forum filmu Holy Motors

Moja interpretacja

ocenił(a) film na 9

jest bardzo subiektywna i wielu pewnie się z nią nie zgodzi. Starałem się jednak znaleźć ukryty
przekaz zawarty w tym filmie, a poniżej znajduje się jego interpretacja..


Film jest kompilacją etiud jednak ściśle ze sobą powiązanych. Jest metaforą współczesnego
kina, czy też może bardziej kieruneku w którym ono zmierza (przerysowany do granic
możliwości).
Na początku mamy Pana Oskara, wysłanego z luksusowego domu przez rodzinę do "pracy".
Ową pracą jest aktorstwo. Na początku ma za sobą ochroniarzy, którzy pomagają mu wejść na
głęboką wodę, by za chwilę zniknąć. Pan Oskar musi schylić głowę i wyciągać rękę po
pieniądze, wyzbyć się godności.Prosić po łaskę, jak nieszczęsny żebrak, którym się stał, na
którego nikt nawet nie raczy spojrzeć. Wszystko co widzi to"kamienie i stopy".
Przychodzi zmiana, mamy kolejny etap w życiu aktora. Widzimy jak wchodzi do wielkiej fabryki,
która okazuje się ultra nowoczesnym studiem filmowym. Jego rola sprowadza się jednak do
tego do czego przyzwyczaiły nas wielkie hollywood'zkie produkcje. Motion capture, bijatyki, seks
bez słów by na końcu zostać zmienionym w potwora.
Po rozczarowaniach jakie przyniósł mu jego zawód, bohater popada w obłęd. Znamienna jest
scena gdy w swoim szaleństwie gryzie rękę, która "chce go nakarmić". Ten segment karze
nam się zastanowić kto tak naprawdę jest szalalony. Oskar, który wyrwał piękną kobietę z
macek showbuisness'u, zakrył jej przesadnie wyeksponowaną nagość i wskazał jej drogę w
którą ma iść czy świat, który wszędzie umieszcza "visit my website" i urządza sesje zdjęciowe
na cmentarzu w imię "awągardy" i artyzmu.
W następnej etiudzie widzimy kolejny etap w życiu aktora. Rodzinę. Pan Oskar jednak nie
wygląda na szczęśliwego, ma zmęczoną twarz, kiepski samochód a na dodatek jego córka nie
jest tym kim on chciałby, żeby była... Mając w pamięci swoją drogę, która dała mu
rozczarowanie a z niego samego uczyniła nieudacznika, chce, żeby jego córka była
"popularna". Złości się na nią dlatego, że przesiedziała imprezę w łazience i nie potrafi
zintegrować się z rówieśnikami. Mając jej za złe to, że nie jest taka jak by chciał mówi do niej,
że jej największą karą jest to, że będzie musiała żyć ze sobą...
Po licznych klęskach przychodzi etap artyzmu. Pan Oskar wciela się w muzyka. Jest to krótka
odskocznia od tego czym jest zawód aktora. Chęć spełnienia się artystycznie. Robienia czegoś
dobrego, wartościowego, niekoniecznie dla sławy i pieniędzy (widzimy zespół Oskara grający
w opuszczonym budynku).
W kolejnych etiudach Carax daje nam do zrozumienia, że bohater przeżywa kryzys. W jego
limuzynie/życiu pojawia się tajemniczy jegomość, któremu Oskar zwierza się, że brakuje mu
"starego kina". Po tym jak właśnie skończył kolejną rolę, mordercy. Okazuje się, że wcale nie
jest wyjątkowy, że jego role nie są niczym specjalnym, że są inni aktorzy, tacy jak on, którzy też
mają swoje role i też chcą żyć tak jak on. Dlatego pokazane jest lustrzane odbicie Oskara w
postaci jego ofiary, która w końcu "morduje" i jego (słowo "morduje" jest w cudzysłowiu bo w
tym momencie okazuje się, że nic co robi Oskar nie dzieje się na prawdę, wszystko co robi jest
częścią jego ról, filmów w których gra). Oskar traci poczucie tego co jest jeszcze grą a co już
prawdziwym życiem. Według niego winna jest temu technologia: "Kiedyś kamery były cięższe
od nas, później wielkości naszych głów, a teraz są tak małe, że nawet ich nie widać". Bohater
jest zagubiony. Do kolejnej roli przystępuje już odmieniony. Widać po nim zmęczenie.
Zmęcznie sytuacją w której się znalazł. Zagubuieniem poczucia rzeczywistości.
W segmencie w którym Oskar wciela się w umierającego starca, widzimy fałsz w którym żyje.
Kiedy leży w łożu śmierci rozmawiając ze swoją ukochaną siostrzenicą, można uwierzyć w ich
rozpacz. W to, że życie jego siostrzenicy za chwilę będzie uboższe w jedyną postać która ją
kochała i której na niej zależy. Scena gdy Oskar umiera zostawiając w świecie żywych
rozpaczającą Lię by za chwilę wstać i udać się do następnej roli jest moim zdaniem najlepszą
sceną w całym filmie. Po tym jak już uwierzyliśmy w ich historię, w to, że Oskar faktycznie umarł
Carax serwuje nam tak absurdalny zwrot akcji. Mistrzostwo.
Dalej ukazuje się kawałek prawdziwego życia Oskara. Przypadkowo spotyka utraconą przed 20
laty miłość - Jean. Jean tak jak Oskar jest aktorką w tym absurdalnym świecie bez
kamer(widocznych). Tak jak On wciela się w różne role grając w spektaklu dla tajemniczych
widzów. Jean również przeżywa kryzys egzystecjalny. Jest zagubiona i najwyraźniej tęskni za
uczuciem które ich łączyło, jednak w ich życiu stało się coś co ich rozdzieliło o czym nie mogą
zapomnieć. Kiedy Jean skacze z dachu nie wiemy czy umarła na prawdę czy za chwilę wstanie
jak Oskar po ciosie w tętnicę od swojego sobowtóra czy po strzałach od ochroniarzy bankiera(
w końcu odgrywała już wtedy rolę Evy Grace).
Ostatni etap w życiu Oskara/aktora to rodzina i dom na przedmieściach. Oskar jest już
doświadczonym przez życie człowiekiem, który godzi się po woli ze swoim losem i pomimo
zrezygnowania wchodzi do domu/ kolejnej roli. Małpy, które na niego czekają są symbolem
pustego życia, które zastaje. Utracił miłość swojego życia, córkę, rodzinę by na końcu stworzyć
rodzinę, która nie daje mu szczęścia i jest tylko namiastką prawdziwych międzyludzkich relacji.
Bo choć szympansy zachowują się podobnie do ludzi to nimi nie są.
Film gorzko-słodki z przewagą gorzkiego. Pokazuje to jak aktorstwo czy też film nie ważne jak
bardzo strałyby się naśladować prawdziwe życie to jednak nigdy nim nie będą.
Nieszczęśnikiem jest aktor, który w tym świecie gubi poczucie rzeczywistości a mimo to ciągle
zatraca się w tym zawodzie. W epilogu, gdy wraz z Celine dojeżdżamy do "Holy Motors" firmy,
która zatrudnia wielu aktorów takich jak Oskar przekonujemy się, że tylko maszyny mogą być
zdolne do takiego wykorzystywania ludzi i to one z ukrycia sterują całym światem Oskara...

ocenił(a) film na 8
eldoopa

Niesamowita interpretacja!

ocenił(a) film na 9
nomercy1410

Dzięki...

eldoopa

na co dzień jestem dużym realistą, dlatego tak pięknie nie potrafię odczytywać sztuki. w każdym razie nie w tym wypadku. bardzo ciekawe, głębokie spojrzenie na film. dziękuję i pozdrawiam

ocenił(a) film na 9
eldoopa

Nasuwa się też pomysł interpretowania filmu jako życia będącego ciągłą grą aktorską, grą stwarzania pozorów. Rolę w które wciela się bohater zupełnie się różnią od siebie. Z jednej strony mamy milionera i specjalistę od motion capture, z drugiej żebraczkę i mordercę. Te rolę składają się w jeden obraz człowieka. Dzięki usługom firmy "holy motors" może odgrywać wybrane przez siebie rolę, których mu brakuje w jego życiu osobistym. Próżnym, prostym i jakże groteskowym życiu rodziny szympansów, Uzupełnia braki emocjonalne wcielając się w ojca wychowującego córkę bądź umierającego wujka. Napełnia się adrenaliną uprowadzając top modelki pod postacią szaleńca (od strony aktorskiej świetnie odegrana rola przez Denisa Lavant), oddaje się seksualnym pożądaniom z tajemniczą kobietą w czerwonym stroju. Nudę uśmierca morderstwami. Co ciekawe zabicie swojego sobowtóra możemy odczytać jako uśmiercenie własnego ja, próba wyzbycia się swojej szympansiej świadomości.
Reżyser również sugeruje nam sztuczność współczesnego społeczeństwa. Fotograf jest trafnym przykładem czarno-białego myślenia ludzi show biznesu. Teraz gdy coś jest ładne ludzie nie myślą głębiej na istotą rzeczy. Wystarczy im powierzchowne stwierdzenie "beauty". Gdy jest dziwne wystarczy powiedzieć "weird". Leos Carax też w sposób bardzo perswazyjny przemawia do widza, który w sposób obojętny patrzy na życie. Ludzie siedzący masami w kinie (miałem wrażenie oglądając film w kinie, że są odbiciem naszej widowni) wyglądają na martwych. Beznamiętne wyrazy twarzy nie ukazują żądnych emocji, obojętne, bezwładne.
Pan Oskar okazuje się być zmęczony tą grą pozorów, brakuje mu niegdysiejszych dużych kamer, dzięki którym czuł, że to jedynie gra. Teraz gdy nawet kamer nie widać gra aktorska jest na pograniczu z rzeczywistością, co staje się niepokojące. Ucieka do papierosów i alkoholu, jest zmęczony graniem. Czy udawanie, prowadzenie cudzego życia ukryje prawdę przed nami samymi? Okazaniu szczerych emocji i uczuć, śmiech przed północą i rozmowa o tańcu nie powstrzymują Celine przed jej przed powrotem do życia z maską na twarzy.

ocenił(a) film na 9
jangott69

Ciekawe...

eldoopa

Mnie film przerósł, az musiałem tu wejsc i zobaczyc co inni o nim piszą. Twoja interpretacja dała mi nadzieje ze nie bylto bezpowrotnie stracony czas w moim życiu. A czy ktoś może mi zinterpretować scenę jak leży nagi z napiętym falusem przy lasce ubranej w hidżab i śpiewającej mu jakąś amerykańska kołysanke??

ocenił(a) film na 9
wiara1940

Według mnie to część obłędu w którym żyjemy. Obłędu w który popadł główny bohater, którym tak naprawdę może być każdy z nas. Karzeł, który wyrwał modelkę ze szponów show business'u jest jedyną osobą, która okazała jej troskę i zainteresowanie i ofiarował pomoc. Dlatego wróciła do niego i przy nim pozostała i okazała mu czułość na "swój sposób". Ale to tylko moja interpretacja i każdy może mieć swoją na biegunie od mojej. I to jest właśnie najlepsze w tym filmie. Milion symboli, ukrytych znaków, subtelnych gestów, które każdy może interpretować jak mu się podoba, gdyż sam film niczego nie narzuca. Pozostawia wolną rękę widzowi i zachęca do zabawy w interpretacje. Od niedawna jeden z moich ulubionych ;)

ocenił(a) film na 7
eldoopa

a ostatnia scena z limuzynami i z szoferką ubierającą maskę?

ocenił(a) film na 8
meret12

a to jest nawiązanie moim zdaniem,do jednej z ról aktorki grąjącej Celine, mianowicie do filmu z 1960 " Oczy bez twarzy", jest to jej najgłośniejsza rola,(odkryłam to przypadkowo) a maska jest identyczna. Idąc tym tropem, myślę,że wszystkie sceny mogą mieć nawiązanie do innych filmów.

mojrah

Głębia tej interpretacji mnie przerosła. Do tego momentu wszystko miałam poukładane, ale teraz okazuje się, że ten film jest jeszcze o wiele większym tworem! Niesamowite.

ocenił(a) film na 7
wiara1940

aż sie prosi by napisać Maria Magdalena i Jezus, mi sie tak ta scena kojarzy o.

danielpocztol

Tak mi się kojarzy ta scena z pietą właśnie.

eldoopa

Moim zdaniem tak dosłowne interpretowanie tego filmu jest błędem, w końcu na ekranie widzimy rzeczywistość Oskara, a nie plan filmowy. Wszystko co się w okół niego dzieje, dzieje się naprawdę, nie ma tam gdy aktorskiej, on naprawdę umiera i naprawdę zmartwychwstaje. Ja bym interpretował to inaczej, też filmowo, z tym że jako kpinę z kinematografii i zbiorowy gwałt na publiczności. Przyznać się, kto nie liczył na to, że karzeł szepnie do ucha modelce, że jest tylko przebranym biznesmenem? Albo tłumaczył sobie, że Oskar to zbzikowany milioner, który w drodze do pracy żeby odreagować lubi udawać żebraka? Carax moim zdaniem buntuje się przeciwko podstawom kina, temu, jak bardzo wojerystyczne się stało, jak bardzo widzowie czują się obecni przy bohaterach, jak bardzo realistyczne musi być kino. W każdej kolejnej scenie Carax gwałci wyrobione przez widza schematy, pojęcie o tym co się dzieje, wiarę w obraz, wiarę niezachwianą, która każe łykać wszystko co widzimy. Mam wrażenie, że reżyser bardzo był oburzony faktem, że oglądając jakikolwiek film zaczynamy podążać śladami bohatera, cierpieć razem z nim i liczyć na happy end. Znaczący jest fakt, że film zaczynamy od obejrzenia samych siebie, widzów. Pojawiające się co jakiś czas wstawki ze scenami przedstawiającymi ciało ludzkie nakręcone u zarania kina moim zdaniem pokazują, że film to tylko ruchomy obraz, a nie okno przez które widać rzeczywistość. Być może jest to też nawiązanie do tego, że kino nie musiało pójść w tym kierunku, że mogło pozostać teatralne, gdzie widz ma świadomość oglądania farsy, a nie jest siłą weń wmuszana wiara w realność przedstawionych bohaterów i scen.

ocenił(a) film na 9
msierak

Jasne, podobnie zresztą robi David Lynch. Mimo wszystko ten film jednak jakąś historię opowiada. Poszczególne wątki można próbować połączyć i skleić w spójną opowieść, tak samo jak każde wcielenie Oskara traktować jako oddzielną historię i odnieść ją do "naszej rzeczywistości" czy też kondycji współczesnego kina i kierunku, w którym ono idzie.
Nie ulega wątpliwości, że film Carax'a nie rozrywa się tylko na jednej płaszczyźnie, głupotą byłoby odczytywanie go w jednowymiarowej perspektywie. W "Mojej interpretacji" starałem się połączyć poszczególne elementy tego filmu tak aby chociaż udawały, że do czegoś prowadzą. Sam Carax do tego zachęca np. w końcówce kiedy po całym dniu "pracy" Oskar dostaje wynagrodzenie.

ocenił(a) film na 8
eldoopa

a ja prędzej podepnę się pod interpretację eldoopa/-y, nie wydaje mi się, by film by kpiną z kinematografii z prostej przyczyny, mianowicie w jednej z pierwszych scen po sali kinowej kroczy pies, pies, który jest symbolem wierności, co odczytałam raczej jako hołd Caraxa dla starego kina, co może być, tak jak już tutaj padło, potwierdzone także przez tęsknotę głównego bohatera do starszych technik. hm, co więcej samo imię Oscar brzmi znajomo:) a no i oczywiście jeszcze motyw, że koleś chodzi po kinie w piżamie - czuje się jak w domu :) naszpikowany symboliką niesamowicie..i faktycznie mnóstwo możliwości w interpretowaniu... :)

gfeng

Wierności dla starego kina! Otóż to! Nie wyraziłem się dosyć jasno. Początki kina to tak naprawdę sfilmowany teatr, gdzie widz oglądał sztukę, a nie r z e c z y w i s t o ś ć którą nam dzisiaj podaje się na ekranach. Wówczas nieważne było, że tło jest namalowane, dziś nie używa się światła, makijażu ani gry aktorskiej do budowy narracji i fabuły, tych narzędzi używa się do jak najwierniejszego oddania obrazu, bądź najwyżej delikatnej, subtelnej kreacji nastroju. Już nie można sobie pozwolić na takie teatralne rozbuchanie jak chociażby w niemieckim ekspresjonizmie. I o tym był mój post: dzisiejsze kino musi być jak najbardziej realistyczne, kamera nie może istnieć, musi zamienić się w oczy widza.

ocenił(a) film na 9
gfeng

Początek filmu, to etap kiedy Carax wprowadza nas do swojego snu. Idziemy za nim jak ten piesek, który pojawia się znikąd. Później widzimy dziecko, uosobienie naiwności, na które Carax spuszcza swoje psy...
Jak sam powiedziałeś, film daje mnóstwo możliwości interpretacji i każdy może tu znaleźć coś dla siebie.

ocenił(a) film na 10
msierak

Podoba mi się Twoja interpretacja, wszystko staje się ciekawsze i pozostaje trochę mniej naiwne niż mogłoby być .

ocenił(a) film na 7
eldoopa

podobne mam skojarzenia jak eldoopa, poza koncowka. Wspomniales na przykladzie koncowki filmu z limuzynami, iz to maszyny wykorzystuja ludzi. Otoz zdecydowanie nie zgadzam sie z taka interpretacja, poniewaz z rozmowy limuzyn wywnioskowac mozna iz one sa ofiarami. Ofiarami zreszta mysle sa rowniez sami aktorzy, bo tylko w teatrze potrafia rozbudzic stare wartosci, gdy tymczasem swiat sie wokol zatraca.

Mysle rowniez o innej interpretacji, a mianowicie iz caly swiat jest takim teatrem gdzie tylko narzedzia np samochody, maszyny zyja prawdziwym zyciem ze swoim przeznaczeniem, a wszyscy ludzie graja jakas role: to wszystkie aktorki, fotograf, nawet sama kierowczyni limuzyny itd, wszystko jest udawane i wg jakiegos scenariusza poniewaz ludzie juz sa tak zagubieni w pustce i bezsensie i bezcelowosci zycia, iz gra sprawia iz czasem moga poczuc im naprawde sa.... Moze przesadzam tutaj i niedokonca sie klei, ale takie skojarzenie mnie naszlo...

eldoopa

Pewnie bym na to nie wpadła, mnie film osobiście przerósł - przyznaję to po raz pierwszy w życiu. Zmęczył mnie starsznie, a przecież widziałam już chociażby takiego 'Kła', który podobno jest strasznie męczący, a dla mnie ekstra.
Dlatego dziękuję za interpretację, wydaje mi się bardzo udana :)

ocenił(a) film na 7
eldoopa

Bardzo ciekawe interpretacje.
Osobiście skłaniam się do tego, że film i sceny pokazują odrealnienie naszego świata. Bohater, żeby poczuć emocje, przeżyć coś prawdziwego, musi się przebierać, przygotowywać, jak na spotkanie biznesowe. Ucieka w skrajności, do miejsc i scen granicznych. Zresztą motyw "następne spotkanie" jest moim zdaniem bardzo charakterystyczny, bo to te zwroty Oskara do Celine, oddzielały kolejne etiudy. Są też przeniesieniem żargonu z naszego życia, gdzie wszystko jest uporządkowane w terminarzu, zamienia się w serię spotkań. Nawet na spotkanie z rodziną musi być zbriefowany, zaplanowany.
Na koniec dwie kwestie, które utkwiły mi w pamięci i jakoś korepondują z wizją, którą opisałem. Na początku filmu Oskar pyta, czy ma jakieś spotkanie w lesie, bo dawno nie był. Druga, to spotkanie z miłością sprzed lat - Kylie. Na pójście do lasu, musi mieć termin w kalendarzu, na spotkanie z miłością sprzed lat, ma pół godziny, między spotkaniami.
Nawet jeśli Craxowi chodziło po głowie zupełnie co innego, to takie przesłanie tego filmu jest dla mnie bardzo ciekawe i dobrze pokazane w scenariuszu.
Trochę drażniły mnie żarty, wytrącające ze skupienia.

ocenił(a) film na 3
eldoopa

Przecież reżyser powiedział, że to film po części o jego życiu i o tym, że w życiu przybieramy wiele ról. Kocham bełkotliwe filmy bo ludzie w nich doszukają się wszystkego skoro nudzili sie 2 godziny i nie mili co z czasem robic jak tylko kminić.

ocenił(a) film na 8
eldoopa

Kapitalna interpretacja! Według mnie kluczem do zrozumienia filmu jest pierwsza scena (w kinie) oraz kwestia wypowiedziana podczas rozmowy w limuzynie:

- Niektórzy już nie wierzą w to co oglądają.
- Tęsknię za kamerami. Kiedyś były cięższe od nas, później stały się mniejsze od naszych głów, teraz nie można ich w ogóle zobaczyć. Więc tak, czasami też ciężko mi w to wszytko uwierzyć.

ocenił(a) film na 8
Carlitos

tak, dodać można również do tego "rozmowę" limuzyn na samym końcu, która też wyraża potrzebę ludzi do minimalizowania przedmiotów, do postępu technologii,który może być zgubny dla kina. Pomyślmy o 3D. Ludzie już wymagają tego,by filmy posiadały sceny,które są bardziej "namacalne". Następnie kino 5D, gdzie czujemy zapachy i odczuwamy bodźce ruchowe podczas seansu.Myślę,że autor chciał przekazać,że niedługo same kino nie wystarczy, będzie wydawało się nudne, przez co aktorzy będa musieli wyjść na ulice, bo widzowie mogli bezpośrednio uczestniczyć w narzucanej ich fikcji. Wracajac do początku. Wszyscy ludzie w kinie śpią na tym starym filmie. To też może świadczyć o tym,że przyszłe społeczeństwo będzie znudzone zwykłymi seansami.

ocenił(a) film na 10
mojrah

wszystko się sprawdza, teraz pojawił się kolejny krok do spełnienia tej wizji- Pokemon Go

ocenił(a) film na 8
braveseverus

no faktycznie

ocenił(a) film na 3
eldoopa

Szacunek dla Twojego spektrum spojrzenia. Świetnie napisane, pozdrawiam...

ocenił(a) film na 10
eldoopa

Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Może nie ze wszystkim się zgadzam, ale jest wiele ścieżek, którymi można podążyć w interpretacji. Tutaj film nie ma o tyle otwartego zakończenia, co cały jest otwarty. Coś niesamowitego.

ocenił(a) film na 10
eldoopa

świetna interpretacja, ta i wszystkie pochodne pod głównym wątkiem. film jest na tyle fascynujący i złożony, że nie śmiałabym twierdzić, że któraś z interpretacji mogłaby być nietrafna. intuicyjnie bardzo mi się skojarzył z twórczością Lyncha, może dlatego od razu mi się spodobał. ponadto odwołałabym się nawet do kilku nurtów filozoficznych i/lub nadałabym bardziej prozaiczne znaczenie w odniesieniu do świata i życia. Pana Denisa Lavanta pokochałam szczególnie za rolę karła.

użytkownik usunięty
Driaga

Znakomite spostrzeżenia eldoopa! Sam miałem kłopot z odbiorem filmu ze względu na jego formę.
Teraz, gdy złapałem trop dodam kilka moich spostrzeżeń. Oczywiście film jest wielowymiarowy interpretacyjnie.
Niemniej głównymi wątkami zdają się być: metafora życia i zawodu aktora. Zresztą nie da rady tych wątków od siebie oddzielić,
ponieważ w "obecnym" świecie telewizja i rzeczywistość to jedno i to samo. Aktorzy mechanicznie odtwarzają (nie grają)
swoje role, żeby zarobić jak najszybciej i jak najwięcej. W filmie pokazane jest to w postaci Oscara jako biznesmena.
Kiedyś aktorzy utożsamiali się ze swoimi rolami, a widzowie doskonale odróżniali swoje życie od obserwowanego spektaklu.
Dzisiaj sytuacja się odwróciła. Aktorzy się nie utożsamiają, a za to utożsamiają się widzowie (Holy Motors). Bezkrytycznie naśladują (małpują - małpy w ostatniej scenie patrzące się przez okno) wykreowanych sztucznych bohaterów. Ci bohaterowie zostali w skrócie pokazani w roli Oscara w studiu aktorskim z czujnikami na całym ciele (zzujniki są nawiązaniem do cielesności, a nie duchowości). Są nimi postaci z filmów akcji oraz wulgarne porno (lizanie kostiumu kobiety, czyli ekranu telewizora oraz demony). Oscar tęskni za lasem (czymś żywym). Moim zdaniem nawiązanie do początków kina, Holywoodu z dawnych lat, gdzie były obecne duże kamery itd. (Holy Wood a nie Holy Machine). Dodatkowo jest to tęsknota do lasu, jako częsci przyrody, natury,
przeciwieństwa obecnych uprzemysłowionych (bezdusznych ) miast.
Natomiast co do sceny z porwaną przez Oscara modelką...Znowu, moim zdaniem, przedstawienie współczesnej seksualności, mechanicznego seksu i spania z kim popadnie (zaliczania, czyli zliczania, czyli działania jak kalkulator, maszyna). Oscar ubiera kobietę przez co ona "odzyskuje" swą dziewiczość. I dopiero wtedy Oscar sam rozbiera się. Odbieram to jako nawiązanie do "starej" kultury, gdy mężczyzna zabiegał o kobietę, a do stosunków dochodziło międzi nimi dopiero po ślubie. Na koniec tej sceny kobieta śpiewa kołysankę swojemu ukochanemu, który po "akcie zespolenia" :) został przy jej boku (wierność), a nie pobiegł zaliczać następne...

ocenił(a) film na 8

Świetnie, że to zauważyłeś: Holy Wood- Holy Motors. No i ta jedna z pierwszych scen, w której na ścianie znajduje się fototapeta lasu, przez którą w magiczny sposób przechodzi do kina.

ocenił(a) film na 3
eldoopa

Respekt za taką rozkmine tego filmu. Ja dałem 3/10. Wg. mnie mimo wszystko nudny film. "Nieposklejany" jakoś, taki se i o niczym. Jednak Twoja interpretacja trzyma się kupy. Dla mnie to dziwaczną formę obrał twórca (dla tematu kina i aktorów), która mi średnio podejszła.. .

ocenił(a) film na 5
eldoopa

Szacunek za interpretację, niesamowicie trafna ;)

ocenił(a) film na 9
eldoopa

ja inaczej to zrozumiałem. Wkleję tekst z mojego bloga, który nabazgrałem o holy motors:

Kino surrealistyczne ma w sobie coś, co nieodparcie mnie do niego przyciąga. Nie jestem pewien, czy jest to spowodowane faktem, że odrealnione, dziwaczne obrazy przypominają widzowi, że to co widzi na ekranie to tylko film, coś, co go namacalnie nie dotyczy, czy też przeciwnie, surrealistyczne motywy eksponowane przez reżyserów mają swój odpowiednik, kłębiący się gdzieś głęboko z tyłu głowy widza.
Lubię też, kiedy film nie jest jednoznaczny. Nie mam tu na myśli otwartego zakończenia w stylu genialnego „Before Sunset”, które każe się zastanawiać, jak potoczą się losy bohaterów, tylko kiedy obraz można interpretować na wiele sposobów i każdy jest właściwy.
Lubię w końcu, kiedy krótki opis fabuły filmu nic a nic o nim nie powie, vide „Drive” czy „Donnie Darko”.
Udało mi się kilka dni temu pójść na film, który łączy wszystkie wymienione powyżej cechy. Mowa o „Holy Motors” w reżyserii radosnego Leosa Caraxa. Za filmwebem: Bohaterem filmu jest Oscar, milioner pracujący dla tajemniczej agencji. Jego zadanie polega na wcielaniu się w obcych ludzi i poświęcaniu dla nich własnej tożsamości. Opis intrygujący, ale w rzeczywistości ledwie przemykający się po istocie tego, czym dla mnie było Holy Motors. A było kilkoma filmami i jednym niepowtarzalnym doznaniem zawartymi w niecałych dwóch godzinach seansu.
Po pierwsze Holy Motors to doskonała zabawa w kino. „O filmie w filmie w ramach filmu”, cytując klasyka. Już pierwsza scena, w której mężczyzna w piżamie wstaje z łóżka, by sekretnymi drzwiami dostać się na wypełnioną salę kinową, w domyśle tę, na której to my się znajdujemy, pokazuje, że będzie to po części obraz autotematyczny. W miarę rozwoju wypadków (choć film w zasadzie nie posiada fabuły, ma raczej budowę nowelową. Lepszym określeniem byłoby „w miarę rozwoju bohatera”) ten autotematyzm staje się jeszcze bardziej widoczny. Każda nowelka, każde wcielenie bohatera to mini hołd złożony poszczególnym gatunkom filmowym, od horroru, przez melodramat, SF, aż po musical. Do mojej zdegenerowanej wyobraźni zdecydowanie bardziej przemawia odrealniony, może nieco makabryczny ukłon niż słodki hołd w stylu „Artysty”. W tym pierwszym podejściu jakby więcej szacunku, mniej wazeliny.
Po drugie to świetna, surrealistyczna jazda, na którą zabiera nas limuzyną główny bohater. „Praca” Oskara nie polega na wcielaniu się w dane postacie, ale na przeistoczeniu się w nie. Jeśli postać musi kogoś zabić, Oskar go zabija, jeśli trzeba porwać modelkę z sesji zdjęciowej, robi to. Co ciekawe, nawet gdy zostaje wielokrotnie postrzelony, otrzepuje się i wsiada z powrotem do limuzyny, bo przeciez nie może spóźnić się na kolejne spotkanie. Mimo, że staje się żądanymi postaciami bez reszty, cały czas zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest nigdy sobą, co świetnie ilustruje scena melodramatyczna, gdy Oskar przez chwilę jest umierającym starcem, któremu w ostatnich chwilach towarzyszy siostrzenica. Po planowym zgonie owego wujaszka bohater grzecznie przeprasza siostrzenicę i zabiera się do wyjścia, ale zanim opuści pokój, podziękuje siostrzenicy za miłą współpracę. Jak się okazuje, owa kobieta trudni się tym samym co główny bohater. Obydwoje są aktorami, których nikt nie filmuje, nikt nie ogląda.
Po trzecie w końcu, i, moim zdaniem tym, co najważniejsze, Holy Motors jest okropnie posępną metaforą tego, kim ludzie w ogóle, a Ty, widzu, w szczególe, są obecnie, a raczej kim nie są. A na pewno nie są sobą. Kluczowe dla takiego odczytania filmu były dla mnie pierwsza i ostatnia scena filmu. Pierwsza, z reżyserem obserwującym salę kinową pokazuje, że widzowie są również wewnątrz filmu, a co za tym idzie, są aktorami, podobnie jak Oskar. Groteskowe przebieranki, przywdziewanie różnych masek w zależności od sytuacji jest domeną każdego człowieka, nawet jeśli po wyjściu z seansu te maski się nie zmieniają, to i tak jakaś maska jest przytwierdzona siłą obowiązków, zobowiązań, pędu za wygodą i poszukiwaniem spokoju. Żaden człowiek nie jest do końca sobą, okłamuje zarówno siebie jak i innych, nie ma w życiu żadnych świętości. Święte są tylko motory (w zasadzie z angielska silniki), czym wali widza po oczach ostatnie ujęcie, gdzie zaparkowane na noc limuzyny, identyczne do tej, w której podróżował główny bohater, ożywają i wdają się między sobą w pogawędki. Gdyby się zastanowić, to właśnie te limuzyny rozwoziły ludzi do miejsc, w których mają założyć odpowiednią maskę, to one decydowały, kogo i kiedy mają ludzie udawać. Spełniały rolę bóstw, decydujących o losie pasażerów. Ludzie okłamują siebie, okłamują innych, udają kogoś, kim nie są tylko dlatego, że wymaga tego sytuacja, a rolę Boga pełnią przedmioty materialne, co doskonale pokazuje wyjałowienie bohaterów, którzy żarliwie kult owych świętych silników wyznają.
Nie jest to zdecydowanie miły i ciepły film, w sam raz na niedzielne popołudnie, al e niezaprzeczalnie Holy Motors już na początku roku zagwarantowały sobie miejsce w moim prywatnym top ileśtam filmów 2013 (tak, wiem, na świecie 2012).

ocenił(a) film na 9
bartek_bart_92

Świetnie napisane. Mój punkt widzenia nie różni się wiele od Twojego, jednak w mojej interpretacji, starałem się znaleźć jakiś element wspólny, który połączyłby, pozornie nie trzymające się kupy epizody, nie wiem na ile dobrze mi to wyszło... Co do przesłania filmu, to według mnie (i nie tylko) film jest próbą polemiki z kondycją i kierunku, w którym zmierza kino...
Nie mniej jak pisałem na początku, świetnie ubrałeś swoje myśli w słowa :)

ocenił(a) film na 8
eldoopa

nie wiem dlaczego w większości tematów pojawia się mylne założenie że Oscar to milioner. przecież jego pierwsze wcielenie jest taką samą grą jak każde inne. następnego dnia obudzi się w szympansiej rodzinie i zacznie swój cykl od nowa. Opis filmu na tym serwisie to jakaś pomyłka.

ocenił(a) film na 9
Kierloy

Prawda to.

ocenił(a) film na 5
eldoopa

Film ciekawy jednak jak to u Caraxa masa niepotrzebnych udziwnień na których traci, bo jednak najmocniejszy jest w momentach najbliższych staremu, klasycznemu kino - scenie z Jane, scenie umierania.
Myślę, że Kaufman zrobił to w swoim Syneckdoche. New York o niebo lepiej - tamten film jest bardziej uniwersalny i raczej zawiłością scenariusza niż szokującymi scenami tworzy metaforę ludzkiego losu.

http://www.filmweb.pl/film/Synekdocha%2C+Nowy+Jork-2008-166290

U Caraxa zamienia się to wszystko w zbieraninę obrazków, choć nie przeczę, że pomysł całości jest to wykonanie powierzchowne.

Dziękuje za interpretację!

winterlight

Bardzo wszystkim dziękuję za interpretacje i rzeczowe podejście do tematu. Ja osobiście uwielbiam filmy, podczas których trzeba cały czas kombinować o co w nim chodzi,ale do tego filmu chyba nie dorosłam. Dotrwałam do końca, ale "dotrwałam" jest najwłaściwszym określeniem.

ocenił(a) film na 9
winterlight

mnie bardziej spodobał się Holy Motors. Zrobił na mnie większe wrazenie. Film Kaufmana jest świetny, ale wydaje mi sie, że dotyka nieco innego tematu, innej perspektywy twórczej. Carax zahacza bardziej o odtwórstwo we wszystkich jego obliczach. Tutaj odtwórcą jest wszystko oprócz limuzyn: pocztówkowy wręcz Paryż (bardziej filmowy niż realny), Celine, K, fotograf, cmentarz. No i oczywiscie Oskar, który tworzy "role w rolach". Gra wiele postaci, które rownież coś odgrywają. Przez to chyba ten film tak mnie porwał, bo zajął się mniej popularnym tematem niż twórczość - zajął się odtwórstwem, tak bardzo zaczepnie i ironicznie.

użytkownik usunięty
eldoopa

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/film/20130126/holy-motors-instrukcja-ob slugi

eldoopa

Fajna interpretacja!
Tylko zapomniałeś o interpretacji Prologu. Czyli gość budzi się w łóżku, znajduje w ścianę ukryte przejście które prowadzi do sali kinowej.
Środkiem sali przechodzi dziecko z za nim kroczą psy.

ocenił(a) film na 9
Moderatorrr

eldoopa
16 stycznia 16:34 ocena: 9

Początek filmu, to etap kiedy Carax wprowadza nas do swojego snu. Idziemy za nim jak ten piesek, który pojawia się znikąd. Później widzimy dziecko, uosobienie naiwności, na które Carax spuszcza swoje psy...
Jak sam powiedziałeś, film daje mnóstwo możliwości interpretacji i każdy może tu znaleźć coś dla siebie.

w odpowiedzi na post: gfeng
;)

eldoopa

spojlujem.

Dobry motyw, o którym przedmówca nie wspomniał - Celine parkująca w Holy Motors i przywdziewająca maskę po zakończonej pracy - ot wisienka na torcie, wieńcząca to co przez prawie 2h było wałkowane na ekranie.

Przytłaczające w tym filmie jest to, że widz nie dostaje tego co w innych produkcjach - a mianowicie roli głównej jako punktu odniesienia. Fakt, odgrywanie różnych ról, to także rola, ale i zarazem granica, którą przy każdym jednym seansie filmowym odbiorca podświadomie pomija, aby zobaczyć "prawdziwą historię". Zamiast tego przez cały okres trwania siedzimy w specyficznym backstage'u, na technicznym metapoziomie i ... tak już pozostaje do końca. I za to można twórcę filmu kochać albo można go znienawidzić, ale bez wątpienia można też uderzyć się w głowę i oddać "jednak mnie porobiłeś".

ocenił(a) film na 8
schlayer

to ja tu też dodam,że ostatnia scena , to moim zdaniem nawiązanie do pierwszej duzej roli Edith Scob (Celine) w filmie z 1960 "Oczy bez twarzy. Tam nosiła dokładnie tą samą maskę. Co jest także swojego rodzaju hołdem złożonym dla starego,dobrego kina.

ocenił(a) film na 9
schlayer

Fajnie zahaczyłes temat. rzeczywiscie, widz nie dostaje tego co zawsze. Przez cały seans towarzyszy poczucie niepewności, brak domu i punktu odniesienia, brak tej jednej jedynej rzeczywistosci, która "jest naprawde".

ocenił(a) film na 9
eldoopa

Bardzo dobra interpretacja. Sam kombinowałem z różnych stron, ale nie wpadłem na taką oczywistość jak życie aktora.

ocenił(a) film na 9
Tuiq

Pomyślałem trochę i bardziej byłbym skłonny przyjąć, że Pan Oscar to, owszem, aktor, ale w spektaklu zwanym życie, czyli takim w którym każdy z nas gra. On jest jedynie manekinem na który nakłada się twarz innych ludzi; on sam jest symbolem - nas samych.

ocenił(a) film na 8
Tuiq

Ktoś tu już wspomniał taki termin jak synekdocha - to mam wrażenie, że "życie aktora" jest synekdochą przygodności życia (bauman) + maski (gombrowicz)? Nazwiska jako najprostsze przybliżenie użytych figur retorycznych, nie inspiracje. Dlatego na obu poziomach można równolegle interpretować. I z tym wątkiem (też wyżej poruszanym) o automatyzacji, odwróceniu świata wartości, (żartobliwie przytaczam) deus ex machina, holy z woods na motors też bym się zgodził. Ja to widzę tak, smutna refleksja o życiu, w szczególności aktora, którym każdy też jest (implikacje w obie strony) w pustym ponowoczesnym świecie alienacji i automatyzacji, gdzie uczucia i działania sprowadzone są do popadania w wytarte do cna schematy - jeszcze bym termin symulakrów przytoczył. Że schematy zachowań poprzez konotacje i powtarzanie oderwały się od swoich rzeczywistych celów i są tylko symulacją rzeczywistości, btw, myślę, że wszechobecne lalki mają podtykać pod nos ten termin.

eldoopa

Twoja interpretacja jest o niebo lepsza od filmu! Gdybym miała ja ocenić dostałbyś 10 :) Widzę to wszystko, o czym napisałeś i raczej się z Tobą zgadzam. Uważam jednak, że sam film nie był dobry. Oglądając go czułam irytację (nie wiem czemu, nie potrafię tego wyjaśnić). Prawie nic w tym filmie mi się nie podobało. Zaczynając od gry aktorskiej, idąc przez obrazy, które nam serwują, kończąc na muzyce, która mnie drażniła. PIĘKNY OPIS - MARNY FILM, tak to widzę... niestety :(

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones