Sorki, ale tak jakoś pod koniec nasunęła mi się taka myśl. Adekwatna do poziomu filmu.
Film opowiada historię zemsty 'biednych', porzuconych mentalnie przez rodziców czy rodzeństwo, dzieci. Te postanawiają odwdzięczyć się starszym zadając im ból w postaci samookaleczenia. Wyjątek stanowi Kirsten. Chyba najciekawsza postać w filmie, choć i tak kiepska.
Wszystko naciągane do granic możliwości.
Motyw plagi zupełnie niepotrzebny. Nie wiem po co to było? Chyba, żeby w filmie było więcej ofiar, ot co.
Co do końcówki, to już wcześniej można się było domyślić. Szkoda tylko, że jego syn nie zmarł. Byłoby to średnio dobrym podsumowaniem tego spektaklu. Tak zakończenie wpasowało się idealnie w całą koncepcję tej bajki.
Quaid w tym dziele jest nijaki. Nie wiem czy mam go w tym filmie lubić czy nie. Odnoszę wrażenie, że był tylko elementem za którym podążał widz. Nie na nim miał się skupiać a na wydarzeniach, lokacjach, do których prowadził.
Akcja w filmie toczy się zbyt szybko. Ciężko się bać, bo nie ma odpowiedniego nastroju, budowanego muzyką(nawet nie wiem czy w filmie jakakolwiek była) czy scenografią. Nawet sadyzmu ,który mógłby niejako wstrząsnąć, brak.
Nie ma się nad czym zastanawiać. Nic nie popycha do głębszych refleksji. Film nudny, miałki, pusty. Nie warto porównywać do 'Siedem' czy do 'Odkupienia'. A szkoda, bo pomysł z wykorzystaniem motywu jeźdźców apokalipsy mógł być ciekawym.