Obiecująco się rozpoczął (podejrzanie nieciekawie), potem wciągał, wciągał i trochę się od tego wciągania zesrał. Po cholerę było wsadzać do niego, jak na talerzu, postaci wilkołaków. Zupełnie jakby na planie miało przygasnąć światło, ale nie przygasło.
Warto jednak sobie obejrzeć, choć próba wyrwania się z amerykańskiego wilkołaczego szajsu się udała tylko częściowo, a mogła bardziej.