Chociażby tylko z powodu otrzymania Złotych Lwów, ale jest ich znacznie więcej. I jak dziś się to niemiernie rzadko zdarza nie jest w najmniejszym stopniu na wyrost. Właśnie na takie filmy czekamy...
cóż, bardziej chodziło mi o film-co w nim jest takiego niesamowitego, nietuzinkowego, wspaniałego.
Nagrody, jakie zostały przyznane Idzie, znam.
Najlepiej udać się do kina i zobaczyć samemu . Ale taki film powstaje raz na 10 lat albo rzadziej, który naprawdę przemawia obrazem.
Film widziałam dwukrotnie, dlatego też kieruję takie oto pytanie. :)
Nie uważam,że jest zły, absolutnie. Ale Kulesza ciągnie całą produkcję.
Jest wolno, jest flegmatycznie, nie ma wypełnienia..
Właśnie jego siła tkwi w powolnej narracji, ciszy i tym co się dzieje "między wierszami". Myślę iż w kwestii odbioru zdecydowanie pomaga pewien stopień wrażliwości i delektowanie detalami, gdyż cały film to najlepsza kwintesencja zasady, że mniej potrafi znaczyć więcej. No i ta atmosfera lat 60, chyba tylko Ford w "Samotnym mężczyźnie" oddał ją równie sugestywnie, tylko jaki on miał budżet?
Cytat z recenzji Sobolewskiego: "Przypomina filmy z czasów, gdy nasze kino było u szczytu możliwości" - myślę, że w tym może być klucz ;) Ale sam filmu jeszcze nie widziałem...
Zrobić film o tematyce żydowskiej i otrzymać złote lwy to nie sztuka.Filmem polskim roku za pewne dla większości będzie Chce się żyć.
Czy ja wiem... Też tak myślałam, byłam na FPFF, niestety "Idy" nie zdołałam obejrzeć, bo już musiałam wyjeżdżać... Jednak obejrzałam ten film dzisiaj i zrozumiałam. Główną warstwą, która winduje ocenę "Chce się żyć" jest poruszenie widza i wspaniała, arcyudana gra aktorska Ogrodnika. "Ida" podobała mi się bardzo ze względu na fantastyczną, "mocną" Kuleszę i flegmatyczną. Z kolei aktorka odgrywająca Idę wzbudziła we mnie szereg emocji - nie tyle samą grą aktorską, w której nie miała jak pokazać zbyt wielu umiejętności, co historią - życie w zakonie (smutne), nieznana historia rodzinna (bardzo smutne), odrzucenie jako Żydówkę przez społeczeństwo (bardzo, bardzo smutne). Ten film też porusza, ale on nie jest i nie może być tak wyrazisty jak "Chce się żyć" - bo nie ma tu takiej historii, zresztą kogo wśród młodych wzrusza dziś historia Żydów w okresie wojny i po wojnie? Ten film jest prosty pod względem fabuły, ale jednocześnie piękny.
Ja zamierzam obejrzeć Chce się żyć na dvd,bo czasami jak chodzę na tego rodzaju filmy to zachowanie ludzi i komentarze mnie przerażają.Nie wiem czy jestem młody,bo mam 23 lata,ale interesuje się tematyką żydowską bardziej niż większość dzisiejszej młodzieży dlatego też lubię filmy takie jak Pokłosie i W Ciemności(na początku mnie nie przekonywał,ale potem jakoś fajnie się oglądało) natomiast co do Idy to strasznie męczył i usypiał niby robiony na lata PRlu,ale czegoś zabrakło dlatego dałem tylko 5.
Mnie nie nużył... Wczoraj byłam w kinie na 3godzinnym filmie, który też wysoko oceniłam (Życie Adeli), jednak kilka razy spojrzałam na zegarek kontrolując godzinę. Z kolei na "Idzie" tego nie miałam.
Jest to jeden z niewielu filmów który na dvd obejrzałem od razu w całości. Zazwyczaj robię przerwę i wracam kolejnego dnia. Od niego nie mogłem się oderwać.
Ale to też ze względu, że jest stosunkowo krótki. Nie zdąża się znużyć:)
Chyba masz rację choć niektórzy mówią,że to już starość,ale w sumie to nie jest ważne.Jednak Poklosie lepiej było nakręcoce choć Ida przedstawiała dość ciekawą tematykę o mentalności Polaków i Żydów.
Pawlikowski bardzo "inspirował się" Bergmanem, począwszy od naprawdę prześlicznych ujęć w skali szarości z światłem miękko rysującym postacie po zestawienie idy z jej ciotką (zupełnie jak w milczeniu). Fakt że film jest wizualnie bardzo dopracowany ale tak naprawdę nie ma w tym nic nowego czy odkrywczego: nieudolne ściąganie od mistrzów (daje iluzje ambitnego kina) + nawiązania do seksualności+ super modna tematyka żydowska. Tam nie ma czego czytać miedzy wierszami bo wszytko jest na tacy nawet pojawiające się symbole są oczywiste, wcześniej widziane. Film w zasadzie o niczym ale nieźle udaje że jednak jest o czymś
Dostał tyle nagród bo jest politycznie bardzo poprawny i dobrze zrealizowany
Wyrazy szacunku dla operatorów kamer <3
Po co szukać za granicą , wystarczy cofnąć się do naszej polskiej szkoły,. Weźmy choćby "Niewinnych Czarodziei". Ja też miałem swego rodzaju deja vu, ale cały film jest bardzo przemyślany i spójny i nie traktuj tego jako zarzutu. Łącznie z koncepcją zdjęć autorstwa reżysera i scenarzysty filmu. A praca z debiutantem w długim metrażu ułatwiła porozumienie i zaowocowała końcowym efektem. Mam jednak wrażenie iż głównie na negatywne oceny filmu wpływa tematyka. Dla mnie bardzo subtelnie, jak cały film, zarysowana nic nie narzucając odbiorcy. Więc nie ma mowy o "kawie na ławie". A ze rozliczenia są bolesne, to się o tym przekonujemy co raz w komentarzach...
Ja jednak wole porównywać to do Bergmana bo ma on znacznie większy wkład w historie kina od Wajdy i nie zdziwiłabym się gdyby również Wajda się od niego uczył
Film jest przemyślany, ogląda się go przyjemnie ale według mnie nie wnosi nic nowego i opinie na temat jego geniuszu są przesadzone, a tematyka nie jest trudna tylko bardzo MODNA. Spójrz tylko ile ostatnio nakręconych polskich filmów mówi o żydach i rozliczaniu starych historii z okresu 2 wojny światowej. Nie zdziwiłabym się gdyby reżyserom chcącym mówić o żydach łatwiej było zdobyć fundusze, no i tematyka żydowska jest bardzo wdzięczna, tyle ofiar=tyle historii i niezależnie jaka krzywda spotka głównych bohaterów w obliczu tego co się wtedy działo będzie ona prawdopodobna
Nie przekonują mnie te postacie, ale nie jest to kwestia słabej gry aktorskiej. W zasadzie niewiele można temu filmowi zarzucić można napisać mu ładna recenzje o przemienianie, seksualności i rozliczaniu historii ale wg mnie to wszystko już było zrobione gdzieś wcześniej i lepiej. Jeśli jest rok 2013 a my prawie osiągamy to co Bergman nagrał 50pare lat temu i jesteśmy z tego strasznie dumni
"Film jest przemyślany, ogląda się go przyjemnie ale według mnie nie wnosi nic nowego i opinie na temat jego geniuszu są przesadzone, a tematyka nie jest trudna tylko bardzo MODNA. Spójrz tylko ile ostatnio nakręconych polskich filmów mówi o żydach i rozliczaniu starych historii z okresu 2 wojny światowej." - no to moda się skończyła, bo w przyszłym roku nie ma dużych filmów o tematyce żydowskiej. Cztery największe premiery to bardzo drogi film o powstaniu warszawskim (w tym może pojawi się coś na drugim planie), film o Kuklińskim, "Hiszpanka" o powstaniu wielkopolskim, "Kamienie na szaniec", są też różne film biograficzne typu "Religa" i mnóstwo dramatów. Nowy Smarzowski na podstawie Pilcha. Ma wrażenie, że temat już został wyeksploatowany. To ostatni taki film, będzie jeszcze premiera "W ukryciu", ale to kiepski film. Z różnych źródeł słychać, że w przyszłym roku będzie popularny temat Wołynia.
"Nie zdziwiłabym się gdyby reżyserom chcącym mówić o żydach łatwiej było zdobyć fundusze" - dofinansowanie z pisf-u dostaje mnóstwo filmów (o bardzo różnej tematyce), ale tylko niewiele kończy się ich realizacją (trudno znaleźć producentów z kasą). "Połoskie" miało trudności z powodu tematu i to nie tylko w Polsce, reżyser za namowami zagranicznych koproducentów zmienił tytuł na mniej żydowski (miał być "Kadisz"). A w przyszłym roku jak wspomniałem temat nie zaistnieje.
Co do "Idy" to film zrodzony z fascynacji kinem, żywiący się kinem i najlepiej odbierany przez kinofilii.
Wszyscy mówią o tematyce żydowskiej,ale zauważ iż jest to pierwszy film, który traktuje ja całościowo. Czyli mówi zarówno o winach Polków jak i Żydów. Mamy zatem i "Złote Żniwa" ale i przedstawicielkę stalinowskiej prokurator wysyłającej ludzi na śmierć jako swego rodzaju "odwet" za doznane krzywdy. I to wszystko bez typowej dla naszego kina martyrologii, niczego nam nie narzucające. Takie spojrzenie z zewnątrz było nam bardzo potrzebne. Do tego idealnie z tą tematyką koresponduje forma i oszczędne ale świetne, co w naszym kinie nie za częste, dialogi. Właśnie ten minimalizm świadczy o jego wielkości. I co ważne a równie rzadkie w naszym kinie to uniwersalizm historii i nie mam tu na myśli podnoszonego na początku wątku, dzięki któremu film doceniany jest poza granicami naszego kraju. A to co napisała brava jest chyba dobrym podsumowanie. Wyłapywanie "smaczków" w tym filmie dla kinomanów to prawdziwa frajda.
Do Det: Człowieku, piszesz o kinie i sztuce, jakby to był postęp technologiczny, a Bergman to taki stary, poczciwy telefon na tarczę sprzed 50 lat, nie to, co dzisiejsze piękne, wypasione komóry. Bergman to geniusz i może to będzie dla Ciebie szokujące odkrycie, ale większość powstających obecnie filmów nie dorównuje temu, czego on dokonał. Podobnie jak większość pisanej dzisiaj literatury nie dorównuje temu, co kilka wieków temu osiągnął Szekspir. Nie da się zmierzyć sztuki jakimś "postępem artystycznym" - przecież dzisiejsze filmy i książki nie mogą być bardziej "zaawansowane artystycznie"/lepsze od tych sprzed kilkudziesięciu lat w takim sensie, w jakim obecne telefony, komputery, telewizory, samochody są bardziej zaawansowane technologicznie od tych sprzed pół wieku. Miarą sztuki nie zawsze jest to, że wnosi coś nowego. Ale akurat "Ida" wnosi coś nowego. Przynajmniej jak dla mnie.
Swoją polemikę powinieneś był od razu oprzeć na jednym jedynym zdaniu - ostatnim. Wówczas byłoby uprzejmiej, milej, mniej protekcjonalnie i nie tak bucowato jak w znakomitej większości Twoich wypowiedzi w stosunku do osób, które mają inne zdanie niż Ty. Spuść trochę z tonu, bo brzydko się bawisz.
Ma być miło czy rzeczowo? Pani sama zresztą napisała już w innym miejscu, że czuje się zwolniona z uprzejmości, a teraz jeszcze zaczyna rzucać "bucami". I kto tu się brzydko bawi?
Może być i tak, i tak. Trzeba tylko chcieć. Wystarczy np. nie zaczynać polemiki od protekcjonalnego "człowieku". Gdy z kimś rozmawiasz twarzą w twarz, też rzucasz takimi tekstami czy jak zwykle pozorna anonimowość sieci pozwala na nieco więcej werbalnej agresji niż byśmy sobie w realu pozwolili wobec obcej osoby?
Poza tym - reakcja typowa: najpierw zaczynasz rozstawiać innych po kątach i przemawiasz ex cathedra, a potem się obruszasz, że ktoś Ci śmie uwagę zwrócić. Osobiście staram się zwykle odnosić do meritum w swoich wypowiedziach o filmach. Nie wyrokuję na podstawie różnicy opinii o czyjeś wrażliwości, zdolności do myślenia etc., ani nie daję jakże uprzejmych rad, by lepiej przestali chodzić do kina. Natomiast organicznie nie znoszę przekonanych o własnej nieomylności arogantów.
Co do protekcjonalnego "człowieku", Pani też, rozmawiając ze mną twarzą w twarz, nie zwracałabyś się do mnie per "ty" (przynajmniej mam taką nadzieję), zwrot "człowieku" to tylko "taka internetowa konwencja", jak sama Pani pisze.
Czepiam się Pani, bo uważam, że kiepsko Pani argumentuje, rzuca tylko ogólnikami, że "Ida" to typowy snuj, że nic się nie dzieje, że dialogi banalne, że jak czarno-białe to pseudo-artystyczne, że słaby scenariusz, że nic się nie dzieje (dobre sobie!), że modny temat (proszę podać jakiś inny film, który by w taki sposób opowiadał o relacjach polsko-żydowskich - bez zadęcia, bez patosu, bez krwawej żądzy odwetu z którejkolwiek ze stron). Taką listę zarzutów można by sformułować wobec dziesiątków rozmaitych filmów. Jedyny konkretny zarzut, jaki Pani stawia, to ten, że Pawlikowski "ujawnia" najważniejszą tajemnicę po 10 minutach. Ale bierze się on z niezrozumienia podstawowej rzeczy: odkrycie, że Ida jest Żydówką nie jest główną zagadką filmu, tylko punktem wyjścia do dalszej opowieści. A konsekwencje tego odkrycia wcale nie są takie oczywiste, choć może dla Pani są, bo wypowiada się, jakby wszystkie rozumy pozjadała ("Patrzę z perspektywy widza, który pewne rzecze wie, innych domyślić się może z łatwością."). Przecież wyznanie młodego Skiby - "To nie ojciec. To ja zabiłem" - jest najbardziej zaskakującym i najbardziej wstrząsającym momentem w całym filmie. Ten człowiek będzie teraz siedział w tym grobie - symbolicznie, oczywiście - do końca swoich dni. Dopiero wtedy zaczynamy rozumieć milczenie jego ojca w szpitalu - nie wiedział, czy mały Tadzio bardzo się bał, bo go przy tym nie było. Ale milcząc, chciał wziąć na siebie winę za zbrodnię syna.
Piszę to po to, by Pani pokazać, że w tym filmie kryje się wiele tajemnic i zaskoczeń, ale Pani nie zadała sobie trudu, żeby się choć nad nimi zastanowić, bo po dziesięciu minutach uznała Pani: "aha, Ida jest Żydówką, to już wszystko jasne". Otóż ja organicznie nie znoszę ludzi, którzy muszą się wypowiadać na każdy temat, choć nie mają zupełnie nic ciekawego do powiedzenia i takich, którzy uważają, że znają się na kinie, a szermują wciąż tymi samymi kilkoma wyświechtanymi frazami. A arogantem mogę sobie być - nie przeszkadza mi to.
Poza tym wcale się nie obruszam, że ktoś mi zwraca uwagę, tylko próbuję wykazać poważne niekonsekwencje w Pani myśleniu - zarzucam mi Pani, że jestem nieuprzejmy i protekcjonalny, a sama nazywa mnie "bucem". Moje wypowiedzi są ostre, to prawda, ale pod niczyim adresem nie rzucam inwektywami, no chyba że za takową uznać zwrot "człowieku".
W internecie od dawna funkcjonuje konwencja zwracania się do siebie per ty. Nikogo to zazwyczaj nie obraża. Natomiast wyrokowanie o czyjejś wrażliwości i zwroty w stylu "człowieku" to nie konwencja, tylko nieuprzejmość i próba sprowadzenia adwersarza już na wstępie do parteru.
No cóż, wszystko można uznać za ogólniki, jeśli się z daną opinią nie zgadzamy. Dla mnie ogólnikami są określenia w stylu wysublimowany, wyciszony, wyrafinowany, subtelny. Takie słowa-wytrychy. I nie zrozumiałeś - moim głównym zarzutem nie jest to, że tajemnica zostaje ujawniona już na początku, ale to, że reżyser w dalszej części nie wysila się już w ogóle, że ciągnie tę opowieść i udaje, że nadal odkrywa coś przed widzami, a tak naprawdę wszystkie dalsze zdarzenia są nieuchronną i łatwą do przewidzenia konsekwencją początkowych scen. Być może dla Ciebie wyznanie Skiby było wstrząsające - na mnie nie zrobiło żadnego wrażenia (tak, wiem, brak mi wrażliwości). I - nie, nie uznałam już po 10 minutach, że wszystko jest jasne. Przez cały film czekałam, by mnie reżyser czymś zaskoczył, zainteresował, pokazał co ma w zanadrzu prócz snucia opowieści o kolejnych przystankach w drodze do ostatecznego potwierdzenia początkowej tezy. Niestety, nie doczekałam się. Ja bardzo chętnie zadaję sobie trud zastanowienia się nad filmem, o ile film mnie do takiego zastanowienia skłoni. Jeśli natomiast mnie nudzi, drażni lub odrzuca, szkoda mi czasu na szukania drugiego lub dziesiątego dna.
Cóż, opinia na temat tego, co jest ciekawe, jest w dużym stopniu zindywidualizowana. I dotyczy, jak widać, zarówno dzieł filmowych, jak i czyichś opinii. :) Jeśli uważasz, że nie mam nic interesującego do powiedzenia zalecam na przyszłość omijanie moich opinii szerokim łukiem.
Nie nazywam Cię bucem. Nazywam Twoje wypowiedzi bucowatymi. To różnica.
Abstrahując już od wszystkiego innego, proszę mi tylko napisać, jaka była ta początkowa teza "Idy"? Bo znów poruszasz się - daruję już sobie w takim razie tą "Panią" - na poziomie ogólników.
Cokolwiek napiszę, będzie dla Ciebie ogólnikiem. Próbowałam wyjaśnić mój punkt widzenia; doczekałam się wyłącznie komentarzy na temat niedostatków mojej wiedzy filmowej. Nie zamierzam dalej udowadniać, że nie jestem wielbłądem.
Nie pisałem nic o niedostatkach Twojej wiedzy filmowej, bo nie mogę się tym wypowiadać, tylko o Twoim lenistwie intelektualnym: jak coś mnie nudzi drażni, odrzuca, to szkoda mi czasu na głębszą refleksję, ergo jak czegoś nie rozumiem, to znaczy, że to jest głupie i nie warte mojej uwagi. Zadaję konkretne pytanie, które wymaga merytorycznej odpowiedzi, w dodatku chyba wcale nie takiej trudnej, skoro Twoim zdaniem "Ida" jest filmem z jakąś z góry przyjętą tezą (więc chyba ją znasz, skoro tak piszesz), a Ty po prostu podkulasz ogon - nie za długi, jak to u wielbłąda - i uciekasz. Może po prostu wzbijesz się ponad ogólniki i podasz argumenty, które mają jakieś uzasadnienie.
Kiedy piszę, że scena z wyznaniem młodego Skiby była dla mnie wstrząsająca, to uzasadniam to: ten człowiek symbolicznie odgrzebuje swoją winę spod zapomnienia i teraz do końca swoich dni będzie siedział w tym grobie, z kolei Ida ma przed sobą człowieka, któremu zawdzięcza życie, ale który zarazem wymordował całą jej rodzinę. To jest wstrząsające. To ma w sobie siłę greckiej tragedii. Kiedy piszę (w innym wątku na tym forum), dlaczego podoba mi się rola Trzebuchowskiej, to też to uzasadniam, piszę, dlaczego jej postać zachowuje się tak, a nie inaczej, dlaczego jest taka wycofana, mówi jednostajnym, pozbawionym widocznych emocji głosem, który można wziąć za drewniany (nie będę tu już tego powtarzał). Na tym polega uzasadnianie swoich argumentów, a pisanie, że nic się nie dzieje, postacie się snują, dialogi banalne, a film czarno-biały to same ogólniki. Nie rozwijasz swoich argumentów, nie uzasadniasz ich, tylko rzucasz po prostu kilka frazesów.
" ergo jak czegoś nie rozumiem, to znaczy, że to jest głupie i nie warte mojej uwagi."
Błędny wniosek wyciągnąłeś. To naprawdę nie jest film naładowany skomplikowaną symboliką. Nie ma tu wiele do zrozumienia. Rzecz w tym, że zrozumienie go nie sprawia automatycznie, że się nim zachwycę. Nadal uważam, że mimo wzięcia na warsztat ważnego i poruszającego tematu, temat ten został przedstawiony w sposób nieudolny, pretensjonalny i nudny po prostu.
Cóż, dla mnie moje argumenty to nie ogólniki, lecz konkrety. Natomiast Twoje uzasadnienia nie przemawiają z kolei do mnie. Tobą wyznanie Skby wstrząsnęło, mną - nie. Z emocjami się nie dyskutuje. "Drewniany" głos Trzebuchowskiej jest wg Ciebie zamierzonym zabiegiem, wg mnie - efektem niedostatku aktorskiego warsztatu. Interpretujemy różnie (zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i poznawczym) te same fakty. Tam gdzie Ty widzisz głębie, ja widzę pustkę. To, co dla Ciebie jest subtelne, dla mnie - zwyczajnie monotonne. Tyle.
Ja Ci się nie każę zachwycać tym filmem, tylko chcę, żebyś przytoczyła jakieś solidne argumenty na poparcie swojej opinii. Poza tym nadal nie odpowiedziałaś na pytanie, co to za początkową tezę miała "Ida". Napisałaś to, więc to rozwiń. To jest proste pytanie.Sorry, ale postawienie sprawy "jednego to wzrusza, innego nie", "ja interpretuję to tak, ty tak", nie jest żadną dyskusją, tylko jej unikaniem. Tak mówi ktoś, komu po prostu brak argumentów. A o scenie ze Skibą i grze Trzebuchowskiej w poprzednim poście napisałem nie po to, by Cię przekonywać do wielkości "Idy" - nie mam nawet takich ambicji - ale żeby Ci pokazać, na czym polega uzasadnianie swoich racji. Ale Ty nawet tego nie skumałaś.
I proszę sobie odpuścić już tego "człowieka" - jeśli det poczuł się urażony, to niech sam się broni.
Det, przepraszam, że pisałem o Tobie w rodzaju męskim i że nazwałem Cię "człowiekiem", jeśli poczułaś się z tego powodu urażona.
Zresztą proszę się przyjrzeć swoim wypowiedziom na temat "Idy" - te to dopiero brzmią protekcjonalnie. A poza tym, droga Pani, nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na "Ty".
Moje wypowiedzi na temat "Idy" dotyczą "Idy" - dzieła filmowego. To trochę co innego niż argumenty ad personam.
Z "byciem na Ty" musisz jakoś żyć. Taka internetowa konwencja. Ale jeśli chcesz, mogę pozostać dla Ciebie "Panią". ;))) Konwenanse uważam za fasadę, pod którą równie dobrze może kryć się pogarda, więc nie przywiązuje do nich wagi.
"Idę" przecież ktoś napisał, ktoś nakręcił i ktoś w niej zagrał. Więc nie oszukujmy się, każdy zarzut pod adresem dzieła filmowego to zarzut ad personam. Myśli Pani, że Agacie Trzebuchowskiej nie byłoby przykro, gdyby przeczytała, że jest drewnianą aktorką. Niestety, nie ma innego sposobu wypowiadania się o dziełach sztuki - każda krytyka będzie odbierana przez twórcę bardzo osobiście. A ja pozwoliłem sobie tylko wystąpić z krytyką Pani sposobu wypowiadania się o kinie, czyli Pani "dzieła krytycznego", że się tak wyrażę. Gdy ktoś się wypowiada publicznie, musi liczyć się z możliwością krytyki swoich wypowiedzi - taka konwencja społeczna. A ja się na Panią nie obrażam, tylko z Panią polemizuję.
Zgadza się, ale - jak sam zauważyłeś - inaczej nie sposób zrecenzować dzieła. Krytyka dzieła musi się wiązać z krytyką jej twórców. Niemniej to wciąż krytyka dzieła i twórców o tyle, o ile dotyczy ich wkładu w to dzieło. Oceny czyjejś wrażliwości via net, argumenty sugerujące, że ktoś ma kłopoty z myśleniem - to zupełnie inna liga. Ja bardzo chętnie wdaję się w polemikę, ale oczekuję, że będzie to polemika z moimi słowami o danym dziele, a nie próba udowodnienia mi, że nic nie wiem, więc powinnam siedzieć cicho. Chętnie polemizuję, jeśli adwersarz widzi we mnie partnera do dyskusji, a nie idiotę do pouczania.
To jest polemika z Twoimi słowami, przecież ciągle odwołuję się do tego, co napisałaś i nawet cytuję Twoje wypowiedzi. Ale Ty po prostu boisz się podjąć ze mną dyskusję, bo Twoje argumenty są zwyczajnie kiepściutkie.
Podjęłam dyskusję na samym początku, mimo protekcjonalnego tonu Twojego pierwszego skierowanego do mnie komentarza. Zamiast odpowiedzi dostałam sugestię, by przestać chodzić do kina (w domyśle - bo i tak nic z tego nie wynoszę). Teraz z kolei piszesz o moich argumentach "kiepściutkie". I obawiam się, że jakie by nie były, zawsze pozostaną dla Ciebie "kiepściutkie". Z koniem mam się kopać? Za stara już na to jestem.
Może nie zauważyłeś ale napisałam że ida nie dorównuje ;) Ja naprawdę bardzo cenie Bergmana po prostu nie widzę sensu w tej naszej dumie że "jeszcze trochę i prawie udałoby nam się zrobić jak Bergman", bo jednak nieudolne podrabianie mistrzów dość przykro świadczy o naszych czasach. W muzeach nigdy nie widzą dzieła wielkich kopistów, sztuka wbrew wszystkiemu też ewoluuje i jakbyś prześledził historie kina to język filmu bardzo się zmienia
A reszta jest chyba nie do mnie XD
To film wybitny, genialny.Pod każdym względem. Uwierz na słowo, jeśli sama tego zmysłami nie dotknęłaś , nie poczułaś....
Dzięki Det. Zgadzam się z Tobą..
Owszem, szacun za zdjęcia.
Czekina: co to właściwie znaczy 'wrażliwość'?
Czy to, że Ida mnie nie uwiodła i znużyła znaczy, że nie mam w sobie dość wrażliwości?
ja odpowiedziałam na post Det, a konkretnie na to zdanie:
"Tam nie ma czego czytać miedzy wierszami bo wszytko jest na tacy nawet pojawiające się symbole są oczywiste, wcześniej widziane. Film w zasadzie o niczym ale nieźle udaje że jednak jest o czymś"
moge to rozwinac, jak chcesz