80% filmu to nuda
Najgorzej sie oglada, nie przykuwa żadnej uwagi - ta doktorka od projektowania gier, i ta szefowa gangu na arenie (juz bylo milion takich w filmach) , dziennikarz bezjajeczny, peter cinclake tez nieświeży, bo już grał tą postać w innych produkcjach
Jasne punkty - hmm chyba tylko siostra Corio :(
A , i Lucy Gray - omg totalnie odgrzewamy kotlet z wielu innych filmów, a natłok piosenek powodował rzyg. Zrobili musical omg
Właśnie oglądałem i co to było? Do oryginalnej trylogii to nawet na kilometr się nie zbliżyło. Użycie piosenki Hanging Tree zupełnie na siłę pozbawione mocy. Rachel słaba, cały film nudny, bez emocji, bez ładu i składu. Jak to ma się w ogóle do filmu z 2012r to jest wstyd coś takiego wypuścić. Kopiować też trzeba umieć. tu nie wyszło. Film ogląda się jak jakiś niskobudżetowy akcyjniak z lat 90tych ale te przynajmmniej miały klimat i nie udawały wielkiego kina.
Ballada jest 20 razy lepszym filmem pod każdym względem od żałośnie słabej części 1. Jak takie dziadostwo zarobiło tyle kasy? Perły przed wieprze...
Mi się wszystko podoba w poprzednich filmach, oglądam co parę lat i zawsze ciekawi
Wlasnie jedynke robil inny rezyser a reszte z miernym skutkiem ten drugi i to widac.I te twoje 10 to jakis zart chyba.
Pierwsza część to była totalna kaszana, na granicy oglądalności. I nie. 10 tutaj nie jest żadnym żartem. Ballada to najlepszy film z całej serii. To wielka rzadkość. Do tego chyba najbardziej satysfakcjonujący seans kinowy od lat. O wiele lepiej mi się ją śledziło niż rozrzeszczane, modne i rozreklamowane "Barbie-haimer"...
Nowej nie ogladalem ale te starsze to kaszana oprocz 1 czesci wlasnie,zrobionej przez Garego Rossa pozniej przejal paleczke Francis Lawrence i dostajemy kino bardziej nastawione pod nastolatkow i z kazda kolejna czescia mamy naciagane zwroty akcji podlane w koncowce duza iloscia patosu.A w 1 czesci,bylo stonowane,wywazone,akcja rozpedzala sie harmonijnie az do finalu,no i ta dbalosc w szczegolach w warstwie technicznej.
No nie. 1 część od Rossa to festiwal krindżu pomieszany z potężną dawką nudy. Do tego Jennifer z twarzą w stylu a la mumia, ze szczątkową mimiką - ciężko się to ogląda. Francis dał dużo dobrego, dalsze części już są strawniejsze, akcja przebiega sprawnie, ma to jakiś poziom. A i sama Lawrence gra wiarygodniej. Zaś najnowsza część to już w ogóle, wisienka na torcie. Tom jako młody Snow po prostu zjada oskarową z przypadku aktoreczkę. Gdyby każda część sagi była taką ucztą, to hoho. Igrzyska mogłyby śmiało konkurować ze Star Warsami, Potterem czy Marvelem.