Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1

The Hunger Games: Mockingjay - Part 1
2014
6,7 217 tys. ocen
6,7 10 1 217083
5,7 45 krytyków
Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1
powrót do forum filmu Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1

Czy ktoś wyjaśni

ocenił(a) film na 4

Na czym polega fenomen tej serii? Bo ja obejrzałem i uważam, że fabuły to tam w ogóle nie ma.

ocenił(a) film na 3
Dasot

Jest walka z tym "złym" system i przypadkowa bohaterka czyli wszystko to co tłumy kochają najbardziej. Dodaj do tego trójkącik dla fanek zmierzchu i trochę akcji, żeby chłopaczki nie mieli się czego wstydzić. Masz przepis na sukces - finansowy, bo wartości to nie ma żadnej.

G00N3R

Jak można porównywać ten film do zmierzchu?No jak?Jestes totalnym ignorantem nieznającym się w oóle na kinie.A o wartości też nic nie wiesz.

ocenił(a) film na 4
magda13_2

Jakie wartości niesie ten film? Nie, nie jestem złośliwy, ale jasno można zauważyć, że lwie grono fanów to fanki w przedziale wiekowym od gimnazjum do liceum. I nie ma w tym nic złego, wszystko ma swój target, ale mimo wszystko jest to pewna prawidłowość.

ocenił(a) film na 8
Dasot

Zastanawiam się czy t jakaś ujma, że przejrzał wiekowy tego filmu miesicie sie miedzy fankami gimnazjum a liceum? Segregacja rasowa, rasizm, tak nazywam to co robisz.

ocenił(a) film na 4
bytrek

Nie od dziś wiadomo, że gimnazjaliście nie należą do szczególnych tytanów intelektu i gustu. Z tego się wyrasta, no ale.

ocenił(a) film na 5
bytrek

Nie nauczyli jeszcze co znaczy rasizm?;)

ocenił(a) film na 7
Dasot

Jeśli usunąć wątek miłosny z Igrzysk Śmierci, to zostaje Ci historia dziewczyny, która poświęca się by ratować własną siostrę, uczestniczy w Igrzyskach Śmierci i wygrywa je, a potem staje się twarzą rebelii i prowadzi bunt przeciw okrutnym rządom prezydenta.
Jeśli usunąć wątek miłosny ze Zmierzchu, zostaje nam historia o dziewczynie, która przeprowadziła się do miasta, w którym dużo pada.

Zmierzch jest romansem, Igrzyska - nie. W Igrzyskach romans jest tylko jednym z wątków, nie wątkiem głównym.

ocenił(a) film na 7
Nekori

O dobrze ujęte, konkretnie i na temat. Zdecydowanie Igrzyska mają to coś, co sprawia, że chce się oglądać, a Zmierzch po prostu nie. Jak można w ogóle porównywać te filmy do siebie...

ocenił(a) film na 3
magda13_2

Wybacz, ale nie mogę się zgodzić, że nieznajomość filmów z tej serii to jakaś ujma dla prawdziwego kinomaniaka, czy osoby, która faktycznie zna się na kinie. Igrzyska śmierci to zwykły blockbuster jakich wiele, serio doszukujesz się jakichkolwiek wartości w takich filmach?

Porównania do Zmierzchu są jak najbardziej trafne, ponieważ to ta sama grupa filmów walcząca o bardzo zbliżony do siebie target. W obu przypadkach mamy mdłe love story (aktorstwo młodych wypada co najwyżej kiepsko, jedynie Lawrence coś gra, no ale to nie powinno nikogo dziwić), tyle, że w przypadku Igrzysk dano nam jeszcze trochę akcji, śmierci i jakże popularnego buntu przeciwko władzy.
Dzięki temu taki Jasio z gimnazjum nie musi się wstydzić i na głos może powiedzieć "Lubię igrzyska śmierci", co w przypadku filmów o "wampiłach" jest raczej mało prawdopodobne.

P.S.
Do samych filmów w zasadzie nic nie mam, wiadomo że musiały powstać i że są zwyczajnie przeciętne, ale nikt nie oczekiwał chyba dobrego kina. Śmieszą mnie za to fani, którzy zaciekle bronią tego rzekomego "dzieła sztuki". ;)

ocenił(a) film na 8
G00N3R

To, że jakieś filmy mają zbliżony do siebie target, nie oznacza, że są zbliżone do siebie pod względem jakości, czy też poruszanej kwestii. Zawsze wzbraniałem się przed klasyfikacją filmów (książek również) w odniesieniu do grupy docelowej. Wiele filmów skierowanych do starszych, dojrzałych widzów jest bardziej infantylna od tych które w zamyśle producentów miały trafić do nastolatków. Czy fakt, że gimnazjum (a także liceum i studia) mam dawno za sobą a jestem fanem Igrzysk śmierci świadczy o mojej niedojrzałości, albo emocjonalnej niestabilności?

PS: "aktorstwo młodych wypada co najwyżej kiepsko, jedynie Lawrence coś gra, no ale to nie powinno nikogo dziwić"
Hemsworth, fakt, nigdy nie był tytanem aktorstwa, ale Hutcherson pozytywnie zaskakuje. Lawrence, wiadomo.

ocenił(a) film na 3
Robert_Sawyer

Pan Dealric bardzo ładnie wypunktował podobieństwa, z tym targetem się zgodzę, ale tutaj całkiem nieźle pasują do siebie obie grupy odbiorców.
Tak z ciekawości, możesz wymienić te filmy skierowane do dojrzałego odbiorcy, które okazują się znacznie bardziej infantylne niż tzw. teen movies? :)

Tak jak pisałem wyżej, nikomu nie zabraniam czerpania przyjemności z oglądania Igrzysk Śmierci, ale gloryfikowanie tego filmu przez jego fanów jest po prostu zabawne. Już nie wspomnę o komentarzach w stylu "NAJLEPSZY FILM TEGO ROKU!!11" bo ciężko odgadnąć czy to trolling, czy głupota. ;)

ocenił(a) film na 10
G00N3R

Chciałabym się odnieść do "gloryfikowania filmu i komentarzy...". Niestety, muszę stwierdzić (jako osoba, której książki przypadły do gustu), że nie można się w pełni cieszyć z ekranizacji, właśnie ze względu, że została ona ta tyle rozdmuchana. Wiadomo, że twórcy chcieli jak najlepiej zarobić, a sama książka nie ma do końca sprecyzowanej docelowej grupy odbiorczej. Może trafić zarówno do chłopaków, dziewczyn, kobiet, mężczyzn, w różnym wieku (wiadomo, że również w pewnych granicach). Na nieszczęście, właśnie z powodu pieniędzy, seria filmowa została sprowadzona do targetowania młodzieży, i to głównie w wieku gimnazjalnym. Ja nad tym ubolewam, bo po ostatnio licznych takich seriach (jak chociażby Zmierzch) może to od razu lekko odrzucać i dystansować starszych do ekranizacji. ("No bo jak mogę wystawić pozytywną opinię filmowi, którym zachwycają się dzieciaki?")
Nie mówię, że wszyscy tak do tego podchodzą, ale niektórzy pewnie tak... nawet podświadomie. Wiem, bo sama mam czasem takie odczucia.
Wiadomo, że mało jest takich filmów, które potrafią trafić do każdego.
No i wiadomo, że nie jest to najgłębsza, najlepsza ekranizacja (czy książka) itd. i nie o to tu chodzi.
Chwała tym, którzy oglądają tylko ambitne kino :)
Jednak nie skreślajcie od razu innych, bo lubią inny gatunek filmu, czy po prostu inny, prostszy przekaz itp., bo dla każdego oglądanie filmu jest czymś innym. Dla jednych jest to relaks, dla innych wrażenie artystyczne, dla innych emocjonalne, dla innych intelektualne a jeszcze inni chcą się pośmiać.
Także wszystko dla wszystkich, postuluję za tolerancją i wolnością słowa.
I nie tłamście tych 12-letnich biedaków ("NAJLEPSZY FILM TEGO ROKU!!11")... Być może Wy, będąc w ich wieku chadzaliście już do opery czy oglądaliście kino poważne, a być może graliście kapselkami z pokemonów, rożnie to bywa :)

ocenił(a) film na 3
Nyks20

Lecimy:
Co prawda nie łapię się w ten target wiekowy, ale ciągle jestem stosunkowo młodą osobą (21 wiosen na karku) i nie widzę przeciwwskazań czemu Igrzyska... miałyby mnie na starcie zniechęcić. Podobny hit dla nastolatków czyli "Niezgodna" (która jest baaardzo podobna podobna do filmu, którego gwiazdą jest Lawrence) był całkiem OK mimo totalnej głupoty i wykonania znacznie słabszego niż IŚ. Nie silił się na niepotrzebną pseudo głębię i karykaturalny dramatyzm, który serwują nam twórcy Igrzysk.

Chciałbym być dobrze zrozumiany, nie chodzi mi o to, że należy oglądać wyłącznie ambitne kino (tu też należy zdefiniować co według Ciebie jest ambitne), ale filmy rozrywkowe też mogą być zrobione na bardzo wysokim poziomie. Niestety IŚ do tej kategorii zwyczajnie się nie łapią

''Jednak nie skreślajcie od razu innych, bo lubią inny gatunek filmu, czy po prostu inny, prostszy przekaz itp., bo dla każdego oglądanie filmu jest czymś innym. Dla jednych jest to relaks, dla innych wrażenie artystyczne, dla innych emocjonalne, dla innych intelektualne a jeszcze inni chcą się pośmiać. " - bardzo mądrze napisane, mogę jedynie przyklasnąć. Niemniej jednak dalej mogę wyrazić swoje zdanie, prawda? :)

Co do ostatniej części Twojej wypowiedzi to fakt, jak miałem 12 lat to Batman był dla mnie filmem wszech czasów a Pokemony i Dragonball to nie były bajki, tylko styl życia. ;) Różnica jest taka, że ja nie pisałem takich pierdół na żadnych forach, a patrząc na chlew jaki tu powstał, czasami człowiek nie wytrzyma i musi chociaż spróbować powstrzymać ten festiwal głupoty.

P.S.
Pisząc o IŚ odnoszę się tylko do dwóch części, książek nie czytałem, a jeśli chodzi o najnowszą część to trochę mi szkoda iść do kina i wspierać tę serię. ;)

ocenił(a) film na 10
G00N3R

Fakt, trochę podpięłam się do twojego posta, ale w toku wypowiedzi większość tego co napisałam nie była skierowana bezpośrednio do Ciebie, ani nie była atakiem, a tylko wyrażeniem moich myśli. Jak napisałam, nie mam absolutnie nic przeciwko wyrażaniu własnego zdania, o ile nikogo się nie atakuje (nie mówię, że Ty atakowałeś) ;)
Co do tej pseudo głębi... To fakt, skoro nie czytałeś książek (nie mówię, że trzeba przed obejrzeniem filmu czytać), to mogło się to tak przedstawiać, bo sama łapałam się na filmie na takich myślach w pewnych momentach, ale nadal twierdzę, że niektóre momenty były prawdziwie głębokie - tu przede wszystkim sceny zbiorowe z powstania i rebelii, a nie "głębokie" frazesy wygłaszane przez Peetę czy Katniss :)
A co do ostatniej kwestii - dobrze, że się przyznałeś, bo ja też mogę przyznać, że w wieku 12 lat oglądałam Hannę Montanę. (I co w tym złego, tak już jest, nie każmy dzieciom oglądać poważniejszych filmów, a potem narzekać, że w tych czasach to już nie ma dzieciństwa - to znowu - nie bezpośrednio do Ciebie kieruję tylko tak ogólnie :) Ale fakt, że nie pisałeś o Batmanie na forach, wybacz, ale niczego nie wnosi, bo jeszcze parę lat temu mało kto miał internet, a nawet jak miał, to dzieciaki nie udzielały się na forach :)

ocenił(a) film na 3
Nyks20

Spoko spoko, w żadnym razie nie odebrałem tego jako atak, zwykła wymiana zdań, ot co.
Jeśli chodzi o te nieszczęsne 12 lat i fora internetowe, to mam odmienne zdanie, ale raczej nie warto podejmować tej kwestii. ;)
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
G00N3R

Oczywiście, że mogę, już spieszę z odpowiedzią. Po pierwsze Zielona Mila. Po drugie Szeregowiec Ryan. Po trzecie Siedem dusz. Wybrałem filmy tylko z filmwebowego TOP 100, ale na pewno jest ich więcej. Nie wiem, czy się ze mną zgadzasz, więc nie rozpisywałem się.

Nie chodziło mi o gloryfikowanie Igrzysk śmierci, po prostu uznałem, że to dość niesprawiedliwe, gdy klasyfikuje się fanów jakiegoś filmu/książki ze względu na ich target. A Dealric może wypunktował podobieństwa ale ich wykorzystanie przez autorów obu dzieł skrajnie się różni. Na pewno nie można odmówić Igrzyskom pewnych wartości, które podane w formie skierowanej do młodszej widowni, mogą się wydawać starszym widzom spłycone, w istocie jednak są jedynie uproszczone.

Czy najlepszy film tego roku? Ogólnie, jak na razie mamy raczej kiepski rok, choć za pasem Oscary i Globy, więc nadrabianie rocznych zaległości dopiero się zacznie. Wśród blockbusterów jednak jest to, jak na razie, bodajże najmocniejsza pozycja roku (wespół z Interstellar).

ocenił(a) film na 3
Robert_Sawyer

Hmm, Siedem dusz i Zielona Mila to takie ckliwe dramaty, chociaż muszę przyznać, że ten drugi jest wykonany bardzo poprawnie i najzwyczajniej w świecie go lubię. Jeśli chodzi o produkcję ze Smithem to fakt, w top 100 nigdy nie powinien się znaleźć, ale pewnie sam dobrze wiesz, że tego typu filmy cieszą się dużą popularnością i raczej nie mają wielu przeciwników.

Szeregowiec Ryan zawsze będzie u mnie na plusie, chociażby za te dwie słynne sceny (sekwencja lądowania i "nożowanie"). Wiem, że film trąci hamerykańskim patosem, ale nie nazwałbym go infantylnym. Każdy kto zna choć trochę twórczość Spielberga powinien być na to przygotowany. :)

W kwestii Igrzysk i wartości, które te filmy przekazują stawiałbym je niedaleko Harry'ego Pottera, czyli dzieciaki mogą coś wynieść ale ten słynny już "dojrzały widz" raczej nie. :) Może kiedyś zabiorę się za książkę i będę miał pełniejszy obraz tego fenomenu.

Ciężko nazwać ten rok kiepskim. Wyszła masa naprawdę różnorodnych produkcji na wysokim poziomie. Wystarczy, że wspomnę o najnowszych filmach Wesa Andersona (The Grand Budapest Hotel - póki co dla mnie film roku), Finchera, Nolana czy Dolana (he he). Z typowych blockbusterów dostaliśmy świetne "Edge of Tomorrow" i "Guardians of the Galaxy", kino kopane może poszczycić się kontynuacją "Raidu". Rok 2014 to w końcu premiera niesamowitego projektu "Boyhood". A na premierę czeka jeszcze "Inherent Vice" PTA, które pewnie z miejsca zostanie okrzyknięte jednym z najlepszych filmów ostatnich lat (wszystkie znaki na niebie na to wskazują). Nawet nie wspominam o zbierającym świetne recenzje "Nightcrawler " czy "Zimowym śnie", bo nie miałem okazji jeszcze ich zobaczyć.
Jak widać 2014 śmiało poradziłby sobie bez hitu z panią Lawrence. ;)

ocenił(a) film na 8
G00N3R

Szeregowca Ryana oglądałem pierwszy raz, gdy miałem jakieś 12 lat. Pamiętam, że zrobił na mnie ogromne wrażenie i dosłownie mnie przeraził. Po prawie dziesięciu latach powtórzyłem go i sam byłem zaskoczony jak płytki ten film mi się wydał. Nie mówię, wykonanie jest rewelacyjne, w końcu to Spielberg i Kamiński, ale sam punkt wyjścia dla tego filmu wydał mi się skrajnie naiwny i absurdalny. W dodatku mnóstwo nieautentycznych kwestii i scen, o patosie nie wspomnę (bo fakt, Spielberga znam doskonale ale w porównaniu do Czasu wojny, to SR w ogóle nie jest patetyczny). I tak, choć krwawy, Ryan wydał mi się niesamowicie płytkim obrazem wojny, pozostającym dwie długości za Plutonem i Pełnym magazynkiem Kubricka.

"Może kiedyś zabiorę się za książkę i będę miał pełniejszy obraz tego fenomenu."
Zachęcam, bo warto. :)

Kocham Wesa Andersona, ale TGBH nie urzekł mnie tak, jak Moonrise Kingdom, czy Genialny klan, Fincher ze swoją Zaginioną dziewczyną potwierdził, że jest u szczytu formy, Dolana niestety jeszcze nie widziałem (miałem już zarezerwowany seans, ale niestety życie pokrzyżowało mi plany). Co do blockbusterów, to dla nich akurat rok jest dobry, bo i Nolan wykonał znakomitą robotę (ale o tym wspomniałem), Na skraju jutra ma naprawdę świetny scenariusz, więc na plus, Strażnicy Galaktyki to też wyśmienita zabawa, ale kino niszowe, moim zdaniem, jednak nie tak mocne jak na przykład w 2011, czy 2012 roku, bo o tej porze roku zwykle miałem już dwa razy więcej ocen z zakresu 8-9 dla filmów z tego samego rocznika. Na Boyhood wprawdzie zacieram ręce, bo jeszcze nie widziałem, a Linklatera uwielbiam, podobnie jak PTA i Ceylana i w nich pokładam wielkie nadzieje, ale to wciąż dość mało, jak na cały rok. Brakuje mi zagranicznych, nieamerykańskich perełek i choć byłem w ich poszukiwaniu na Nowych Horyzontach, to najbardziej "egzotycznym" tytułem, który zrobił na mnie wrażenie, było "Sils Maria" Assayasa.
Co do Igrzysk, to nic nie poradzę, że mam do nich słabość, więc, w moim końcowym zestawieniu roku 2014, Kosogłos zapewne się znajdzie.

PS: nasza niepozorna wymiana zdań na forum IŚ ewoluowała w wymienianie się filmowymi preferencjami. Kto by pomyślał...

ocenił(a) film na 7
G00N3R

Jeśli usunąć wątek miłosny z Igrzysk Śmierci, to zostaje Ci historia dziewczyny, która poświęca się by ratować własną siostrę, uczestniczy w Igrzyskach Śmierci i wygrywa je, a potem staje się twarzą rebelii i prowadzi bunt przeciw okrutnym rządom prezydenta.
Jeśli usunąć wątek miłosny ze Zmierzchu, zostaje nam historia o dziewczynie, która przeprowadziła się do miasta, w którym dużo pada.

Zmierzch jest romansem, Igrzyska - nie. W Igrzyskach romans jest tylko jednym z wątków, nie wątkiem głównym.

Jeżeli o m,ni chodzi, to nie uważam ten film ani za wybitny, ani za dzieło sztuki. Fakt, jest to blockbuster nakierowany na młodzież. Ale jednocześnie jednak coś on nam pokazuje - to, ze ludzie mają siłę aby przeciwstawić się złym rządom, że ludzie nie powinni być bezczynni wobec zabijania i wykorzystywania niewinnych, słabszych.

W Igrzyskach Śmierci rząd maltretuje ludzi, wykorzystuje ich, torturuje, zmusza do udziału igrzyskach, puszcza propagandy siejące strach, zabija niewinnych i słabych, zabija dzieci, spuszcza bomby. A (niektórzy) widzowie tylko: "Och, Peeta, czy Gale??"

ocenił(a) film na 5
magda13_2

To ty jesteś ignorantem w tym momencie.
Porównajmy filmy:
- Gatunek? Fantastyka w obu wypadkach checked
- Trójkąt miłosny? Checked.
- Ciacha by dziewczyny piszczały? Najlepiej pokazujący nagie klaty? Checked
- Główna bohaterka do utożsamiania się? Checked.
- Ekranizacje bestsellerów dla nastolatek? Checked

I tak można ciągnąć. To czego nie rozumiesz, to fakt, że porównanie do jakiegoś filmu nie oznacza porównania ich jakości.

ocenił(a) film na 4
G00N3R

Gdyby jeszcze ten trójkącik był : > Przecież ten wątek "miłosny" jest taki sztuczny i pusty jakby go pisała gimnazjalistka na jakimś blogu. Czy dzisiejsze społeczeństwo ma takie niskie wymagania?

użytkownik usunięty
Dasot

Tak naprawdę w filmie wyolbrzymieli wątek miłosny. W książce on spada na dalszy plan.

Kogo obchodzi książka? Ile jeszcze będziesz o tym pisać...

użytkownik usunięty
pliseq

A kogo obchodzą twoje lamenty o filmie? Ile jeszcze będziesz o tym pisać...

A o czym mam pisać na forum filmu, jak nie o filmie? O karmie dla psa? Skończ bredzić...

pliseq

Ten film powstał na podstawie książki. Gdyby nie było książki nie mógłbyś się teraz wypowiedzieć.. Myślę że warto porównać książkę z tym filmem.. książka była ciekawsza.. i faktycznie nie było tu takiego wątku miłości który moim zdaniem jest nie potrzebny...

ocenił(a) film na 4

Nie wiem jaka jest książka. Nie czytałem i raczej nie przeczytam, ale oceniam film. W filmie zrobili z tego love story.

ocenił(a) film na 7
Dasot

No cóż i ja sie odniosę do książki. Lepiej ją przeczytać i zrozumieć o co chodzi ogólnie w serii i dowiesz się, że wątek miłosny nie był aż tak ważny i w sumie też był sztuczny. Zakochana w Peecie, tęskni za nim, a na boku całuje się z Galem, grrr...

ocenił(a) film na 4
filmowy_laufer

" Zakochana w Peecie, tęskni za nim, a na boku całuje się z Galem, grrr..."

Aha, więc to jest najważniejsze w książce dla ciebie? Kto kogo kocha i z kim się całuje? Normalnie jak Pudelek.

ocenił(a) film na 7
Dasot

Przeczytaj końcówke 2 zdania.

ocenił(a) film na 4
filmowy_laufer

To ja ci powtórzę, że ja oceniam film, a nie książkę.

ocenił(a) film na 7
Dasot

A ja zacytuję: więc to jest najważniejsze w KSIĄŻCE dla ciebie

Myślałem że rozmawiamy o książce.

G00N3R

hahaha ale podsumowanie xD

ocenił(a) film na 10
Dasot

Przeczaj książkę głombie

Patusiaq

Przeczytaj książkę głąbie*

Patusiaq

Przeczytaj słownik głąbie...

ocenił(a) film na 8
Dasot

Ja sądzę, że czytelników (a potem także widzów, choć większość z nich to fani powieści (ale nie ma w tym nic dziwnego, bo mimo, że filmy są naprawdę wyjątkowo dobre, to literacki pierwowzór jest mistrzostwem)) ujęło to, że nie ma tutaj naiwnych rozwiązań, ckliwych deklaracji, schematów fabularnych (prawie) i happy endu. Niemal wszystkie wydarzenia są wynikiem zimnych, wyrachowanych kalkulacji, a autorka nie ma litości i sentymentów dla swoich bohaterów, którzy mają znikomy wpływ na zmianę czegokolwiek wokół siebie, nie mówiąc już o skutkach globalnych. Mówiąc krótko: ta historia jest, mimo futurystycznego miejsca akcji, bardzo realistyczna i przede wszystkim prawdziwie tragiczna. Niewiele we współczesnym kinie (a także literaturze, choć tu jest nieco lepiej) popularnym podobnych opowieści pozbawionych prób (autora) ratowania postaci przed zewnętrznym złem.

Drugim powodem jest główna bohaterka. Fanów ujęła ona ze względu na to, że nie jest wyjątkowa, nie ma super mocy, nie staje się z godziny na godzinę herosem, mogącym przenosić góry i skakać ze śmigłowca bez uszczerbku na zdrowiu. Jest zwyczajna. Tak jak większość z nas. Nie chce swojej sławy, nie chce dowodzić rewolucją, właściwie ta jej nie obchodzi, chce tylko ocalić najbliższych i siebie. Nie obcy jest jej strach i psychiczne załamanie - nie potrafi samodzielnie wstać po ciężkim upadku, potrzebuje pomocy innych, silniejszych. I jest niezmienna. Tak naprawdę przez całe trzy części serii pozostaje tą sama osobą - nie zachodzi w niej zmiana, jej cele są identyczne, co na początku. Przez niedostrzeganie (niezrozumienie) zła jest wykorzystywana przez każdego, do osiągnięcia własnych celów. Dzięki swojej prostolinijności budzi sympatię odbiorców i kibicujemy, by jej się udało, a jednak ponosi druzgocącą klęskę. Bez sentymentów i fałszywych naiwności.

Na tym polega fenomen tej serii. Przynajmniej według mnie. Może ktoś poda inne przyczyny.

Robert_Sawyer

"nie ma tutaj naiwnych rozwiązań, ckliwych deklaracji, schematów fabularnych (prawie) i happy endu."

khemm.... doprawdy? naiwnych rozwiazań jest cała masa (choćby 16latka która wypowiada walkę z systemem, walki gladiatorów w których biorą i młodzież i DZIECI), ckliwe deklaracje są średnio co 15 minut (Peeta), cała trylogia jest jednym wielkim schematem fabularnym (trochę miłosci, trochę łubudu i będzie git), a happy end na pewno jest (chyba ze zabiją Katniss w co bardzo wątpię).

Moje uwagi tyczą się filmu, nie książki bo takowej nie czytałem.

hezron

10/10

ocenił(a) film na 8
hezron

Nie zauważyłem, kiedy Katniss wypowiedziała walkę z systemem. Może przypomnisz mi ten moment?

"(...) walki gladiatorów w których biorą i młodzież i dzieci."
Coraz częściej zauważam, że ludzie oglądają filmy i kompletnie nie zastanawiają się, co oglądają. Wszystko biorą dosłownie i "tu i teraz". Może warto by się zastanowić, czy taka sytuacja nie mogłaby zaistnieć naprawdę. Bo ja uważam, że w zrujnowanym, podzielonym na skrajnie bogatych i biednych, niemal zniewolonych ludzi, władza mogłaby nawet zarzynać te dzieci na ulicy i nikt niczego by nie zrobił. Dopóki biorą tylko dwoje na rok z każdego Dystryktu, wszyscy siedzą cicho i mają nadzieję, że to nie ich dzieci zostaną wylosowane i jakoś dotrwają do 18 roku życia. Dlaczego w okresie niewolnictwa bunty nie odnosiły sukcesu? Na jednej plantacji było kilkuset czarnych i parokrotnie mniej białych. Czarni mogliby wyciąć swoich "panów" w pień bez trudu, a jednak znosili upokorzenia przez dekady, bo nikt nie zaryzykuje życia bez zbiorowego impulsu, iskry zapalnej. W książce, oraz w filmie, ten impuls był, moim zdaniem doskonale przedstawiony i umotywowany.

"(...) cała trylogia jest jednym wielkim schematem fabularnym (trochę miłosci, trochę łubudu i będzie git)."
Miłości na początku nie było, co najwyżej ze strony Peety (ale i tu też mam wątpliwości). Miłość pojawia się tutaj z czasem i rodzi się w bólach, i "po trupach". Na arenie była to strategia przetrwania (omówiona zresztą wcześniej, ale zapewne wszystko, co nie jest dosłowne i wyraźnie podkreślone pozostaje dla Ciebie ukryte za zamkniętą bramą), którą trzeba było ciągnąć dalej, na groźbę prezydenta Snowa. Podkreślam, w pierwszej części wcale nie było miłości, tylko show dla potrzeb umysłowo opóźnionych mieszkańców Kapitolu (coraz częściej zastanawiam się, czy nie żyję w samym jego centrum...).
Łubudu? Co chwilę czytam na forach każdej części, że nudne, że nic się dzieje, że akcji niewiele. To gdzie to łubudu?

Co do happy endu, to za rok Twoja pewność zostanie zburzona. Choć masz rację, Katniss nie zginie (taki spojler, wybacz).

Robert_Sawyer

Chłopcze, nie mów mi co dla mnie jest zrozumiałe, a co nie bo za krótko żyjesz na tym świecie. To raz. Dwa: wszelkie twoje tłumaczenia są naiwne jak u dzieciaka z gimnazjum.

Nie było miłości? A ten "Młodszy Thor" to nie kocha Katniss? A Peeta nie jest w niej zabujany od dzieciństwa?

Bunty nie odnosiły suckesu? Dobre, dobre. Otóż odnosiły, tylko nie takie, na czele których stała nastolatka z łukiem.

Ponadto: Jakie powiedz proszę Twoim zdaniem szanse ma 9cio latek walczący z taką Katniss na arenie? Dlaczego żeby choć trochę ta historia zyskała na realizmie nie wprowadzono motywu, że np tylko 16 latki walczą na arenie? Albo tylko małe dzieci?


Oczywiście, że Katniss nie ginie. Rzesza nastolatek zbiorowo odebrałaby sobie życie.

ocenił(a) film na 7
hezron

Przepraszam, że się wtrącę. Chciałam dodać coś od siebie apropo zapytania jakie szanse ma 9cio latek z Katniss na arenie, otóż.... prawie żadne i oczywiście się z tym zgadzam... Tylko, że właśnie o to w tym chodzi...właśnie na tym polega dramatyzm systemu i doskonale obrazuje jak bardzo Kapitol krzywdzi ludzi z dystryktów. Pozwól, że przytoczę Ci bardzo fajny fragment książki, który trochę rozjaśni Ci losowanie uczestników na Igrzyska podczas Dożynek.. swoją drogą bardzo żałuję, że nie zostało to wytłumaczone w filmie... ja po książki sięgnęłam dopiero po obejrzeniu pierwszej części w kinie, ze względu na to, że czułam niedosyt...że zbyt mało informacji o funkcjonowaniu Panem wiem i faktycznie miałam rację.

"W milczeniu zmierzamy ku Złożysku. Nie podoba mi się, że Gale uwziął się na Madge, ale ma rację, fakt. System dożynek jest nieuczciwy, bo biedni mają najgorzej. W losowaniu biorą udział osoby od dwunastego roku życia. Wtedy ich nazwisko jest wpisywane tylko raz. Trzynastolatki dostają dwa wpisy, i tak dalej, aż do osiemnastki, ostatniego roku uczestnictwa w dożynkach. Wówczas nazwisko powtarza się siedmiokrotnie. Ta zasada dotyczy wszystkich obywateli Panem.
Jest jednak pewien haczyk. Powiedzmy, że biedujesz i głód zagląda ci w oczy, jak nam. Masz prawo wielokrotnie zgłaszać nazwisko do losowania w zamian za astragal o wartości rocznego zaopatrzenia jednej osoby w zboże i olej. Zgodnie z prawem możesz pobierać astragale także dla członków rodziny, ale za każdy płacisz dodatkowym wpisem na listę uczestników losowania. W rezultacie jako dwunastolatka miałam już na koncie cztery wpisy. Pierwszy dlatego, że musiałam, a trzy w zamian za astragale na zboże i olej dla mnie, dla Prim i dla mamy. To samo powtarzam rok w rok, bo nie mam wyjścia. Poza tym wpisy się kumulują, dlatego teraz, gdy mam szesnaście lat, moje nazwisko powtórzy się dwadzieścia razy. Gale skończył osiemnaście lat, a ponieważ przez siedem lat pomagał w utrzymaniu pięcioosobowej rodziny lub samodzielnie ją wykarmił, będzie miał czterdzieści dwa wpisy. To dlatego Gale stracił panowanie nad sobą podczas rozmowy z Madge, która nigdy nie stanęła przed koniecznością pobrania astragalu. Prawdopodobieństwo wylosowania jej nazwiska jest nikłe w porównaniu z mieszkańcami Złożyska."

(...) "Z pewnością nastąpiła pomyłka. To nie może być prawda. Kartka Prim byłą jedna na wiele tysięcy! Prawdopodobieństwo jej wylosowania graniczyło z niemożliwością, więc nawet się nie martwiłam. Przecież o wszystko zadbałam. Wzięłam astragal, jej na to nie pozwoliłam, prawda? Jedna karteczka. Jeden jedyny wpis na wiele tysięcy. Prim powinna być całkowicie bezpieczna. TO jednak nie miało znaczenia.
W oddali pobrzmiewa pomruk niezadowolonego tłumu. Nikt nie lubi, kiedy wybiera się dwunastolatków, ludzie uważają, że to niesprawiedliwe."

Takie tam sobie "łubudu" dla sensacji...
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam:)

ocenił(a) film na 5
skaczenaplecki

Problem w tym, że to jest książka, gdzie jest to nieźle rozwiązane. W filmie pominięto to wszystko.

ocenił(a) film na 7
Dealric

Nie zapominajmy, że film jest na podstawie książki... więc nawet jeśli nie wyjaśniono tego w ekranizacji to tak czy siak funkcjonuje to na zasadach zapisanych w książce. Oceniając film można ująć punkty za brak wyjaśnień, jednak nie można podważać sensu biegu wydarzeń, bo akurat to jest jak najbardziej logiczne.

ocenił(a) film na 5
skaczenaplecki

Nie zgodzę się.
Film to film, a książka to książka. Jeśli coś jest niezrozumiałe bez przeczytania książki, to oznacza, że coś zostało spieprzone przy tworzeniu filmu ;)

Spójrz na film z punktu widzenia osoby, która książki nie czytała.

ocenił(a) film na 7
Dealric

Ale właśnie to robię? Trochę zdublowałam odpowiedź, ale w dwóch komentarzach pisałam o tym samym. I napisałam to samo co ty, że albo reżyser sobie nie poradził, albo oglądający ma problem z odbiorem (ogólnie, nie chodzi mi konkretnie o te serie, bo trudno jest mi to ocenić skoro jestem osobą, która czytała). Komentarz wyżej mówi o tym, że film funkcjonuje na takich samych zasadach co książka, czyli tym samym mój fragment może wytłumaczyć to, co dla użytkownika Hezrona jest nie do pomyślenia, że film głupi bo walczy dwunastolatek z szesnastolatkiem i jak on kurde ma z nim wygrać?!?!??!!1
Może za brak wyjaśnień źle ocenić film, jednak ogólnie z serii nie powinni się naśmiewać i zadawać głupich pytań dlaczego to taki fenomen...

ocenił(a) film na 5
skaczenaplecki

Co głupiego jest w pytaniu o to "dlaczego jest to taki fenomen"?
To zdecydowanie nie jest głupie pytanie.

ocenił(a) film na 7
Dealric

z ust kogoś kto "obejrzałem i tam w ogóle fabuły nie ma" to głupie pytanie :P

Dealric

W filmie jest to wyjaśnione na samym początku, a potem w trakcie dożynek. Oczywiście, że w uproszczony sposób, bo filmy w taki właśnie funkcjonują, pozostawiając pewne sprawy jako umowne. Kiedy ogląda się film osadzony w realiach historycznych, to też nie jest to 100% przedstawienie realiów w stylu "kawa na ławę", tylko odniesienie się do ogólnej wiedzy widza i zaznaczenie kwestii istotnych z punktu widzenia fabuły. Jeśli widz ma wiedzę niepełną, może nie zrozumieć wszystkich niuansów, ale czy ma prawo twierdzić "film to film, nie muszę uczyć się historii"?

Tutaj nie mamy do czynienia z realiami, tylko alternatywną i przerysowaną wizją świata - to przerysowanie budzi pewne kontrowersje u odbiorców, ale dobrze wypada w kontekście książki, w której narratorem jest Katniss i wszystko widzimy wyłącznie z jej perspektywy, a nie jest to obraz pełny i bezstronny. Na przykład Kapitol, w jej oczach jest pełen przerysowanych, powierzchownych i żałosnych ludzi, ponieważ rażąco różni się od tego co dla niej normalne - tak samo dla widza - dopiero później, kiedy poznaje konkretne osoby i sama staje się częścią tego świata, zaczyna dostrzegać, że wszystko jest bardziej złożone niż się wydaje - to jeden z motywów przewodnich całego cyklu.

Myślę, że pierwszy film zupełnie nieźle radzi sobie z przedstawieniem świata i jego zasad, gdzieniegdzie skrótowo, ale nie na tyle żeby było to niezrozumiałe. Przynajmniej ja tego tak nie odebrałam. Książkę przeczytałam dopiero później, wcale nie ze względu na świat Panem, tylko relacje bohaterów, które wydały mi się na tyle ciekawe żeby dowiedzieć się o nich więcej. Co jest dla mnie niezrozumiałe (a właściwie rozumiem, choć nie pochwalam), to ośmieszanie wątku miłosnego, spychanie go na dalszy plan, czy ogólne szufladkowanie miłości jako czegoś śmiesznego, żałosnego, albo "dla fanek Zmierzchu". Nawet fani tej serii czują się w obowiązku podkreślać, że nie jest to książka/film o miłości, tylko o wojnie, polityce, czy innych "dużo ważniejszych sprawach". Naprawdę?

Mój zarzut w stosunku do filmów jest taki, że w sposób zbyt uproszczony oddają to, co jest w książce ważne i co według mnie jest fenomenem serii, czyli właśnie skomplikowanie relacji (wątek miłosny uproszczony i przeinaczony tak, że faktycznie chwilami trąci Zmierzchem) i stopniowego rozwoju, dorastania bohaterki, tego jak uczy się poznawać siebie, swoje uczucia, emocje, jaka jest w tym zagubiona, jak zmienia się jej postrzeganie świata, ludzi, siebie, miłości (i nie mam zarzutów do Jennifer Lawrence, bo jej gra bywa bardzo poruszająca). To nie jest żadna wielka bohaterka, tylko przestraszona dziewczyna, która sama siebie nie lubi, jest głęboko zraniona, złamana zanim jeszcze zaczynają się Igrzyska, która za wiele musi nieść na swoich barkach, żyjąca w stałym stresie i poczuciu zagrożenia, przedwcześnie dorosła, ale jeszcze nie dojrzała. Taka właśnie osoba, bardzo bliska wielu współczesnym nastolatkom, a także osobom dorosłym, staje się częścią pewnej brutalnej historii, która wbrew schematom nie robi z niej twardej wojowniczki, tylko osobę coraz bardziej zdesperowaną, słabą, pogrążoną w chaosie, bólu i depresji, która jednak znajduje w sobie siłę żeby przetrwać, żyć, działać, a w końcu dojrzeć, kochać i rozkwitnąć w sposób, którego wcześniej nie brała pod uwagę. Myślę, że książka fenomenalnie oddaje wewnętrzne przeżycia bohaterki, łącznie z niezrozumieniem siebie i samooszukiwaniem, na przykład kiedy twierdzi, że nic nie czuje do Peety, a jednocześnie obserwuje w sobie reakcje fizyczne, które temu przeczą. W filmie brakuje takich niuansów, a postacie męskie są zbyt jednowymiarowe (zwłaszcza Peeta zredukowany do roli "dobrego chłopca", bo akurat Gale nie jest zbyt skomplikowany).

Podsumowując, uważam, że podobnie jak w przypadku Harrego Pottera czy Zmierzchu, mamy tu do czynienia z filmowym komentarzem do książek, a nie całkowicie niezależnym przekazem, ponieważ wielka popularność serii była bezpośrednim powodem jego nakręcenia, a nie to, że był to dobry pomysł na film per se (dla przykładu "Lśnienie" Kubricka - film na podstawie książki, ale na tyle odrębny, że w zasadzie nie polecam fanom pierwowzoru). Rozumiem wynikającą z tego frustrację, ale film jest z grubsza zrozumiały dla osób, które nie czytały, zachęca do sięgnięcia po książki i daje fanom książek możliwość przeżycia tej historii jeszcze raz, na innym poziomie. Jednym słowem spełnia swoje zasadnicze funkcje, robi to skutecznie i nie pretenduje do miana arcydzieła sztuki filmowej.

ocenił(a) film na 5
MryMry

Jest różnica między wiedzą podstawową a znajomością losowej książki. Reżyser ma prawo wymagać od Ciebie byś umiał czytać, tudzież wiedział, że dzieci powstają w wyniku sexu i ciąży. Jeśli wolisz w swoim stylu, ma prawo wymagać wiedzy na temat kim był Cezar tudzież Kleopatra, ale nie jak nazywał się 7 prezydent Korei Południowej. Widzisz różnicę?
Także tak, wymagać odniesienia się do wiedzy ogólnej widza tak. Ale nie mówimy o takowej.

Dlaczego wyśmiewanie wątku o miłości? Bo jest przedstawiony w sposób bardzo żałosny i naiwny. Bo został w filmie wypchnięty na pierwszy plan i łopatologicznie przedstawiony, kiedy w książce miał on minimalne (jeśli jakiekolwiek) znaczenie dla całości. Ponieważ jest właśnie po to by nastolatki piszczały i się cieszyły.
Miłośc nie jest ani żałosna, ani śmieszna. Miłość wpychana wszędzie na siłę byle była jest.

Ale zgodzę się z jednym. Jest to film nakręcony przez popularność, a nie przez jakość pomysłu. I tu jest problem.