Większość odnosi się do filmu dość negatywnie. Pytanie, Czy czytaliście książkę? Trzecia część
książki właśnie taka jest, nudnawa przez pierwszą połowę, a filmie wyciągnęli coś czego w
książce nie było. Książka to zwykle przemyślenia kotnej, to co widzi i myśli, nie wiadomo co się
dzieje w Kapitolu, a tutaj ukazali wiele np. zniszczenie elektrowni wodnej. Osobiście, znając
książkę, uważam ze zrobiono naprawdę wiele, brakowało mi jednak stylistów, sama Effie
powinna pojawić się na samym końcu książki co za tym idzie w drugiej części.
Co do samem premiery, drodzy sezonowy, jeśli nie znacie książki, a film was nudzi to wyjdzie
zamiast niszczyć komuś radość z oglądania!
Moja premiera trwała podczas śmiechu na sali, rzucaniem butelkami i popcornem. Gratuluje
głupoty.
W 1. części? No to faktycznie nędza, przecież ich wątek był bardzo ważny w drugiej.
Durza chyba nie latał ;) Za to R'azacowie latali na swoich rodzicach ;)
A scena, w której dowiaduje się, że trafi na arenę po raz drugi? Bez chwili namysłu poleciała do lasu w którym siedziała kilka godzin. Poza tym powtarzające się zarówno po pierwszym jak i drugim pobycie na arenie koszmary - nie zgadzam się z Tobą, twórcy filmu dosyć dobrze pokazali, że oba pobyty na arenie bardzo wpłynęły na jej psychikę. Tym bardziej można zrozumieć czemu utrata Peety ostatecznie ją złamała
Durza leciał za eragonem na czymś :D właśnie zastanawiałem się czy czasem nie leciał na jednym z rodziców ^.^ w kazdym razie ekranizacja eragona ssie.
Może faktycznie jej stan psychiczny był dość kiepski i uzasadniony.
a to nie pamiętam ;) obejrzałam ten film raz i zapłakałam nad zmarnowanym potencjałem ;)
Muszę teraz odwołać sie do książki: w pierwszej części książki jest bardzo dużo rozmyślań Katniss ale w drugiej części akcja się rozkręca i to bardzo
Ale spójrz na to z tej strony: jeśli ktoś obejrzał Zmierzch i według niego było tam zbyt wiele przesłodzonych scen (nie zdziwiłabym się), to nie może ocenić nisko filmu? Bo książka właśnie taka była? To byłoby bez sensu. ;) Nie podobało im się, przynudzało? Dwie pierwsze części ociekały akcją, a w tej jest spokojnej, więc wielu fanów "nawalanek", którzy już zdążyli polubić poprzednie części, znudzi ta. I niestety, nie jesteś w stanie zmienić świata tak, by każdy lubił rzeczy TEGO typu. Bo to nie przez pryzmat książki film oceniamy. Tak właściwie nawet jeśli czytało się książkę, nie powinno to wpływać na ocenę - co najwyżej nieznacznie - a już na pewno nie powinno być wyznacznikiem, czy ktoś może wyrazić na jego temat swoją opinię.
inaczej: żeby zrozumieć historię, trzeba przeczytać książkę. Jeśli komuś wystarczy spłycona, maksymalnie skomercjalizowana wersja przeznaczona w dużej mierze dla ludzi, którzy książek jako takich raczej nie czytają, to pewnie, że obejrzenie filmu jest wystarczające. Natomiast jeśli ktoś chce w pełni zrozumieć pobudki bohaterów i przyczyny pewnych wydarzeń to na podstawie samego filmu nigdy tego nie dokona.
Szkoda że reżyser nie umiał w pełni oddać "pobudek bohaterów" nawet rozbijając trzecią cześć na dwie.
Czytam książki tak samo jak oglądam filmy. Dla mnie książka ma stanowić całość podobnie jak film, nawet ten oparty na książce. Braki to braki. I jeżeli przyznajesz że film jest spłycony i skomercjalizowany to w zasadzie się zgadzamy, bo tak też uważam (niestety).
Chyba sobie żartujecie. Film się robi by oglądać, a nie wspominać książke. Jest to nudny film wałkujący te same uczucie w stylu taniego filmu akcji kategorii B. Oglądanie go za pieniądze to tak jak by w pay-TV hotelowy oglądać wywiad z PKW. Co do dreszczy - chyba więcej się ich ma gdy jedziemy bez biletu tramwajem. Jedynym momentem napięcia było liczenie ile razy padnie tekst "Dowództwo Cię wzywa." Przykro mi, że tak popsuli wrażenie z dwóch poprzednich odcinków.
haha, mi się film podobał (może dlatego, że po zwiastunie nastawiałam się na straszną kupę), jednak w Twoim komentarzu jest sporo racji, to ile razy dowództwo wzywało? chyba jakoś 3-4? ;) akcji tam nie było za wiele, film jest raczej typowo dla fanów serii.
Generalnie to się z tobą zgadzam. Niestety to jest ekranizacja książki, więc głupotą reżysera byłoby, gdyby nawalił mnóstwo scen akcji, po to by nacieszyć publikę 'na siłę'. Kosogłos ma głównie ukazywać przemianę bohaterów, a nie mordobicie. Taka prawda. Najwięcej akcji jest zdecydowanie w 'Pierścieniu Ognia'. W 'Kosogłosie' ogranicza się ona tak naprawdę do ostatniej walki. Czytałam książkę i szanuję, że reżyser nie zrobił z tego filmu napakowanego efektami, wybuchami i walką filmu, podczas, gdy w oryginale tego nie ma. Łatwo było się domyśleć, że film nie przypadnie do gustu osobom, które nie zapoznał się z książką. Najlepiej to obrazuje sytuacja: moje dwie dobre znajome był w kinie, jedna czytała książkę, druga nie. Naturalnie film o wiele bardziej podobał się tej co przeczytała, bo wiedziała czego się spodziewać i nie była zaskoczona małą ilością akcji. Druga część na pewno bardziej ci przypadnie do gustu, co nie zmienia faktu, że ocena 1 to totalne 'trolololo' i bardzo na tym tracisz.
Ej ale to dobrze, że sezonowcom się nie podobało bo dzięki temu pewnie nie przyjdą na 2 część i cała sala będzie dla trybutów :D
zgadzam się z Tobą w 100% !
taka właśnie jest książka i nie żałuję, że czekałam całą noc na Kosogłosa.. film piękny i jeden z najlepszych.
Już nie mogę się doczekać ostatniej części !
Płakać mi się chce, jak to czytam. Ludzie, serio?
Sezonowcy? Wytłumaczcie mi, proszę, kim jest według Was "sezonowiec", bo chyba nie do końca rozumiem.
Film jest filmem. Każdy ma prawo go obejrzeć, nigdzie nie jest napisane, że tylko ci, którzy przeczytali książki mogą iść do kina. A jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, to może lepiej mu to wytłumaczyć, skoro Wy to wiecie, niż hejtować, że "sezonowiec"?
Nie rozumiem, dlaczego wielcy "trybuci" uważają się za prawie bogów, a innych traktują jak ludzi gorszej kategorii. Bo przeczytali trzy książki i muszą się tym pochwalić?
"Ej ale to dobrze, że sezonowcom się nie podobało bo dzięki temu pewnie nie przyjdą na 2 część i cała sala będzie dla trybutów :D" - tacy są fani Igrzysk? Gratuluję podejścia. Oczekujecie foteli ze złotymi tabliczkami "Tylko dla trybutów"?
Po raz kolejny przekonałam się, że fandomy potrafią obrzydzić całą sagę, niestety.
Ach, i uprzedzając, tak, przeczytałam całą trylogię.
aledis, masz całkowitą rację. Ale cóż, ludzie myślą, że fora są stworzone to oczerniania innych ludzi...
Z innej beczki: byłam wczoraj na maratonie, czytałam książki jeszcze przed powstaniem filmów. Cała sala zachowywała się świetnie, ludzie którzy nie czytali byli autentycznie zaciekawieni i aż miło się na nich patrzyło. Jestem fanką książek, filmy też są dobre, ale akurat najnowsza część mnie nie porwała, nie do końca zgadzała się z książką. Postać Colin zupełnie inaczej została przedstawiona w książce... Jedyne co zostaje po tej części to oczekiwanie na następną, licząc, że będzie to coś lepszego... Jestem trochę rozczarowana, bo "Kosogłos" to moja ulubiona część książkowa :(
Ja też nie przepadam za takimi bardzo skrajnymi fanami. Owszem mnie też denerwują Ci którzy nie czytali książek, ale tylko wtedy gdy są to ludzie którzy serię zaszufladkowali jako "zabijanka" lub "romansidło" i narzekają, że w Kosogłosie było mało akcji. Do takich akurat określenie sezonowiec pasuje. Sama znam osoby które nie czytały książek, a filmy im się podobały i potrafiły zrozumieć ich sens. A gdy widzę przy jakichkolwiek lubianych prze ze mnie seriach takich psychofanów to sprawia mi to wielką przykrość, że jako fanka mogę być wzięta za jedną z nich. Nawet nie wiedziałam, że nazywają się "trybutami" - paskudne, biorąc pod uwagę to kim byli trybuci, pionkami w okrutnej grze. Pozdrawiam :)
Czemu hejtujemy sezonowców? Od kiedy zaczęli pisać na facebookach, forach, filmwebach takie bzdury że szkoda było na to patrzeć.
Co do "cytatu", nie wyczułaś żartu?
To nie wolno być zagorzałym fanem?
Nada nie rozumiem, kto według Was jest sezonowcem. Każdy kto ma negatywne zdanie o filmie? Jeśli tak, to czy nie uważacie, że ten termin lekko nie pasuje? Mi sezonowiec kojarzy się z osobą, która interesuje się czymś tylko w chwilach największej sławy owego czegoś (np. piłką nożną tylko podczas Mundialu, albo Lechem Poznań, jak wygrywa), a później w ogóle zapomina o swoich "idolach".
Czy może sezonowiec to ktoś, kto nie przeczytał trylogii? Wtedy lepszym określeniem byłoby "filmowiec" czy jakoś tak (jak "serialowcy", jeśli chodzi o Grę o Tron).
Jakież to bzdury mogą wypisywać sezonowcy? Serio, jestem bardzo ciekawa, bo przeczytałam już masę bzdur i obawiam się, że część z nich nie była dziełem sezonowców.
Żart wyczułam, stąd lekki sarkazm w mojej wypowiedzi.
Och, oczywiście, że wolno, niczego nie mogę Wam zabronić. Jednak uważam, że skrajności w żadnym przypadku nie są dobre. Zawsze warto zachować pewien dystans.
Dobrze ci się skojarzyło.
Ale nie uważasz, że jeżeli ktoś tak uwielbia dany film to (jeżeli jest ekranizacją) nie chciałby przeczytać książki?
Hm, myślę, że wszystko zależy od osoby. Jeśli ktoś po prostu nie znosi czytać, to możliwe, że nawet świetna ekranizacja go (edit. "go", nie "ich", coś pokręciłam i nie sprawdziłam przed dodaniem) do tego nie skłoni. Ale pewnie duża część osób faktycznie zapoznaje się z książką, jeśli film był dobry.
Już zrozumiałam, kim według Was jest sezonowiec, ale muszę powiedzieć, że mam na ten temat zupełnie odmienne zdanie.
No cóż...
Racja, ale jak są trolle, które wystawiają ocenę 1 albo ludzie, którzy narzekają, że "mało akcji było", to już naprawdę czasem można nie wytrzymać...
Oczywiście, każdy film jest dla ludzi, ale tak jak napisałem, osoby uprzedzone które przeczytały wiedzą czego sie spodziewać i oglądają film w milczeniu i skupieniu, "sezonowiec" nie wie, a ja trafiłem na niezbyt ciekawą grupę ludzi, którzy znudzili się na filmie i postanowi umilić sobie czas, obrzucając się popcornem i śmiejąc na cała sale, skoro tak ma wyglądać oglądanie to sorki, wole już miejsca dla trybutów
Dobrze zrobiony film powinien tak się spodobać, że aż zachęcał by widza do lektury oryginału literackiego. Niestety w tym przypadku, mamy do czynienia z totalną katastrofą.
Sugerujesz, że mam czytać książkę tylko dlatego żeby dobrze zrozumieć nakręcony film? Absurd. Widziałeś w ogóle jak wyglądają dobrze stworzone ekranizacje? Władca Pierścieni, Harry Potter, Dziewczyna z Tatuażem, Atlas Chmur mam dalej wymieniać? Po prostu ta cześć im nie wyszła. Pojechali po całości na marce, którą wyrobili na dwóch poprzedni częściach, które akurat było dobrze wykonane.
Zasadniczo da się zrozumieć film bez czytania książek ale nie 100%.
Czytając książkę zrozumiesz ją CAŁKOWICIE.
Powiedz szczerze: czy wiedziałeś o co chodzi z kotem i laserem???
A tak w ogóle to polecam tą książkę bo są w niej momenty smutne a zarazem bardzo śmieszne :)
Hola, hola, poszedłem do kina na film - wizję reżyserską, a nie zapoznać się z książką (co oczywiście w tym przypadku się powiela). Nie lubię takich argumentów. Ja oceniam film, nie książkę, dlatego dla mnie, osoby, która raczej trylogii Igrzysk Śmierci nie przeczyta, film był nudny i nijaki. Byłem na maratonie i cieszę się z tego powodu, bo mogłem od razu porównać wszystkie części. Kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać po filmie, specjalnie nie czytałem żadnych opisów, by nie psuć sobie zabawy, lecz to co otrzymałem nie satysfakcjonuję mnie.
Film co prawda ma jeden ogromny plus, który chodził mi gdy opuszczałem rano kino, w drodze do domu, gdy kładłem się do łóżka, gdy wstałem, podczas podróży i nawet teraz: "Are you, are you coming to the tree?". Czekam na II mockingjaya.
Czyli zasadniczo, nie mam prawa chodzić na filmy na podstawie książek jeżeli tych książek wcześniej nie czytałem? A i jeszcze takie drobne pytanie, kto to sezonowieć jeśli chodzi o filmy? Znaczy jeśli Igrzyska Śmierci oglądam tylko raz, a nie regularnie np. co miesiąc to jestem sezonowcem?
Sezonowcem jest osoba, która np. dwa dni przed premierą "kocha" Igrzyska Śmierci i ma się za największego fana a po premierze zapomina o filmie na najbliższy rok. Jak sama nazwa mówi kocha je sezonowo :)
A po co isc do kina, jak sie czytalo ksiazke? Chyba po to jest film, zeby sie dalo go ogladac bez ksiazki...
pozwolę sobie polecić ten artykuł dla wszystkich tych "przemądrzałych" na temat tego filmu --> http://www.filmweb.pl/film/Igrzyska+śmierci%3A+Kosogłos.+Część+1-2014-626983/dis cussion/Słabe+Nudne+Chyba+dla+ludzi+ze+znieczulicą...,2554576
A zarazem zacytować słowa, amerykańskiego krytyka filmowego, który właśnie w ten sposób wyraził swoje zdanie na temat Kosogłosa:
"Jeśli ktoś jest inteligentny, to nie będzie miał problemu ze zrozumieniem tego filmu"
Nie zgadzam się z większością opinii osób, które czytały Trylogię. Oglądałam mnóstwo filmów będących ekranizacją książki (nie czytając wcześniej książki) i uważam, że filmy te wystarczająco przedstawiały spójną historię. Igrzyska już od pierwszej części mają pewne luki dla widza. Trylogię przeczytałam w tym roku i dopiero to uzupełniło mi wszystkie te "dziury". Oznacza to, że twórcy znając doskonale książkę pewne rzeczy zignorowali i o pewnych po prostu nie pomyśleli. Tak jakby zapomnieli o konsultacji z kimś nie znającym tej fabuły aby wytknął im pewne potknięcia i niedopowiedzenia.
Ogólnie filmy bardzo mi się podobają. Co do Kosogłosa 1 można było przedłużyć film o parę scen, dołożyć trochę tej rutyny i zwyczajów panujących w Trzynastce i film byłby przystępny dla każdego.
Przystępny to on już jest ;) Tylko trzeba się troch wysilić i go zrozumieć, i tu jest ten ból dla większości oceniających ten film na ocenę 1 .. ;)
Bo trzeba się chwilę zastanowić nad tym, jak na psychikę dziecka (przecież Katniss jest tylko nastolatką!) mogły wpłynąć wszystkie wydarzenia, 2 pobyty na arenie, konieczność dbania o rodzinę zamiast matki, która po śmierci męża totalnie się rozsypała, nieustanne granie przed kamerami, wbrew sobie, byle tylko uchronić najbliższych - osobiście nie lubię postaci Kat, bo jest w niej bardzo dużo egoizmu, bo zupełnie nie dba o uczucia obu kochających ją chłopców, ale poza swoim prywatnym odbiorem staram się widzieć całą postać, która dodatkowo, w przeciwieństwie do wielu filmowych bohaterów, absolutnie nie jest papierowa.
Anyway, wracając do wątku - niestety fakt, że Katniss nie przyjmuje wszystkiego z kamienną twarzą, że nie rzuca się bezmyślnie do walki, ale odczuwa prawdziwe emocje, jest dla wielu widzów niezauważalny, bo ciężko im wykonać nawet to minimum wysiłku żeby zastanowić się, jak to wszystko wpływa na bohaterkę. A przecież film nie powinien zostawiać miejsc na namysł, wszystko powinno zostać podane na tacy...
Dobre filmy zawsze pozostawiają ta nutkę ciekawości, niedosyt(taki pozytywny) i chęć obejrzenia co wydarzy się dalej .. To właśnie cechuje dobre kino ! ;)
Moim zdaniem filmowa Katniss jest i tak bardziej pozytywną postacią od tej książkowej. Nawet w takich szczegółach jak podziękowanie Effie za pomysł ze złotymi tokenami - w książce dziękował Peeta. To chyba taki zabieg dla publiczności, bo jednak bohater powinien być bohaterem w każdym calu więc ograniczono jej egoizm do minimum.
Oj tak, zdecydowanie się z tym zgadzam, póki co Katniss filmowa jest bardzo "przyjemną" bohaterką. Mam tylko nadzieję, że w ostatnim filmie trochę więcej będzie jednak tej książkowej, żeby widzowie mogli sobie wyrobić nieco prawdziwsze zdanie na temat tej postaci (bardzo liczę na scenę, w której Peeta mówi jej, że wybierze tego z nich dwóch, z którym jej będzie wygodniej)
Zgadzam się !
Dodałbym skanowanie planu dnia na ramieniu oraz zakaz wynoszenia jedzenia ze stołówki (czyli "odbicie" ekipy upiększającej Katniss z więzienia w 13-ce). Dlaczego nie dali jak Gale unieszkodliwia (twarz) Boggs'a i jednocześnie umożliwia Katniss udział w walce po bombardowaniu szpitala ?
Właśnie wróciłam z kina. Uważam, że film ani nie był błyskotliwie genialny ale też nie był tragedią. Ot, tak po prostu do obejrzenia.
Początek 3 części książki Collins jest dla mnie naprawdę dobry. Ja nie potrzebuję biegania, efektów i Bóg wie czego …. Dlatego cieszyłam się, że ta część będzie spokojniejsza, bardziej może nawet refleksyjna i dostanę to czego zabrakło (wg. mnie) w poprzednich częściach a zwłaszcza przy części 1.
Co mogę wymienić na plus – z pewnością Josh Hutcherson! No chłopak nareszcie się uruchomił aktorsko w Igrzyskach. Szczerze, z całego filmu pamiętam najbardziej właśnie jego sceny. Kolejny plus to scena Katniss gdy został zniszczony szpital i sam motyw przeplatającej się piosenki wykorzystanej później też przy scenie z Peeta. I na tym koniec.
Myślę, że film raz w kinie można obejrzeć, chyba nie będzie nam towarzyszyć uczucie – Matko co ja oglądałam/oglądałem, oddajcie mi pieniądze. Szczerze przyznam, że 2 część była lepsza. I nie chodzi o to, że marudzę bo nie było akcji itd. Ja mogę godzinami oglądać filmy w których nie ma właśnie jakiś akcji rodem z Bonda.
Przyznam się, że najbardziej przeżywałam w kinie moment gdy mieli zostać uratowani Zwycięscy. Po prostu bałam się tego, że film skończą w jakim beznadziejnym momencie i wyjdę z kina totalnie wkurzona, że nic ciekawego nie zobaczę – a najbardziej właśnie czekałam na Hutchersona i scenę spotkania Katniss-Peeta. I chociaż tego nie zepsuli, za co jestem wdzięczna!
Co do maratonów. Byłam na kilku i zauważyłam, że na nich tak po prostu jest, że atmosfera jest nieco luźniejsza, ludzie jakoś tak zachowują się bardziej jak znajomi wobec Ciebie, np na horrorach na nocy kina prędzej się uśmiejesz niż wystraszysz i mi to odpowiada.
Na maratonie z igrzysk też byłam, i było ok wg mnie, ale ja potrafię się wyluzować, jeśli byłabym spięta i t w ogóle to podejrzewam że wyszłabym w połowie wkur*na ale tak nastawione osoby po prostu wszystko wnerwia.
Ahh i obalam wasz mit o sezonowcach?
Nie czytałam książek, może kiedyś przeczytam, póki co mam ciekawsze w kolejce, ale film co was pewnie zdziwi, mnie się podobał.
Kolejna teoria upadła.
Czekam z niecierpliwością na część 2-oby utrzymała poziom części 1.