Nadrabiałem ostatnimi dniami "braki" w p.Machulskim i jednym z nielicznych filmów, których nie widziałem był właśnie "Ile waży koń trojański". Kompletne rozczarowanie jak dla mnie. Po pierwsze - może to miała być komedia romantyczna - jeśli tak to ciężko mi ocenić bo brak mi porównań - nie znam się na tym podgatunku - być może w tym jest lepsza niż te wszystkie słynne inne. Po drugie - chyba najistotniejsze - postać głównej bohaterki była tak niesamowicie irytująca, że niejednokrotnie miałem ochotę to po prostu wyłączyć. Psychika jak na poziomie 13-latki (podkreślam postać bo jeśli takie było założenie to p.Ostrowska wykonała je wyśmienicie). Po trzecie - fabuła jakaś taka.... no nie wiem - niespójna, nielogiczna (wiem - to tylko film). Dwa plusy (a właściwie półtora) - pierwszy Więckiewicz a drugi (to ten pół), który wiele osób podkreśla - nostalgia do lat 80-tych. Pół dlatego, że bezbarwnie to jakoś odwzorowane - można lepiej. I żadnej mi tu "gimbazy" nie sugerować bo jestem rocznik 77 więc dobrze pamiętam :). Tak czy siak - dla mnie najsłabszy chyba film Machulskiego jaki widziałem - została mi jeszcze "AmbaSSada" tylko a sugerując się opiniami - może go przebić w tej ocenie.

Pozdrawiam (również tych którym film się podobał a widzę, że było ich sporo:))