Kolejny film o Hulku kolejna porażka i nieporozumienie.
Seans który trwa niecałe 2 godziny ciągnął się niesamowicie, musiałem aż robić przerwy aby po
prostu jakoś funkcjonować i nie umrzeć z nudów.
Drewniane dialogi, idiotyczny scenariusz, nawet sceny walki przerysowane i sztuczne do bólu.
Muzyka jakoś w ucho nie wpadła, nie zapamiętałem ani jednego kawałka, a muzykę filmową
wprostu uwielbiam.
Aktorzy dali radę i tylko za to takie słabe 3/10.
Nie polecam i wciąż czekam na film o jednym z moich ulubionych superbohaterów który byłby godny
nazwy.
Nie, po prostu film nie przypadł mi do gustu.
Był tandetny w porównaniu do Iron Mana, Avengersów czy Kapitana Ameryki.
Zdecydowanie historię Hulka można przedstawić dużo lepiej.
Chyba nie kpi, ja do połowy filmu myślałem, że usnę, kilka fajnych scen pod sam koniec, a tak to dłużyzna i męczarnia.
Czy ty piszesz o tym samym filmie przy którym wczoraj o mały włos nie pękłam z ekscytacji?
Ja w sumie uważam że zaczął się dość nieźle, budował klimat i tak dalej, wygnaniec bla bla, ale potem to wszystko zostało takie przerysowane imo, chociaż czego by się spodziewać, w końcu to film o zielonym, nieśmiertelnym naukowcu... Anyway, jakoś mi to nie podeszło, szczególnie ten motyw super-żołnierza. Wiadomo, wszędzie musi być jakiś vilain, ale mało to przekonywujące, bardziej podobały mi się fragmenty związane z wygnaniem i izolacją, ale to mało efektowne i mogłoby wiać okropną nudą. Całościowo 7, choć Liv Tyler jako naukowiec wypadła dość słabo, ot po prostu miłość sprzed lat (gdzie jest oczywiście przekonywująca).