U wielu osób słychać głosy krytyki że taki świetny aktor (dla mnie absolutny numer jeden) zdecydował się zagrać w ekranizacji komiksu i to niezbyt ambitnego a jeszcze mając w pamięci klapę poprzedniego filmu o Hulku wszyscy się łapią za głowy.

Jednak zastanówmy się, w końcu Norton nie zagra Hulka a więc nie będzie biegał po ulicy w podartych portkach wrzeszcząc "Hulk niszczyć!". Ed zagra Bannera a moim zdaniem jest to ciekawa postać. Wewnętrznie rozdarty, ciągle toczy wojnę ze swoją drugą stroną natury, stara się ujarzmić bestię która w nim drzemie i tylko czeka na okazję żeby się wyzwolić, ciągle cierpi i to także z tego powodu że większość ludzi boi się go a nawet nienawidzi. Ponadto kocha kobietę której na dobrą sprawę kochać mu nie wolno. To wszystko razem sprawia że jest to dosyć ciekawa postać a w kreacji Nortona może wypaść fantastycznie.

Jednak niestety istnieje duże prawdopodobieństwo że film okaże się porażką bo ciężko jest przenieść na duży ekran fabułę komiksu. Na palcach jednej ręki można wymienić kilka perełek w których to się udało. Jeśli przesadzą z efektownością i z filmu wyjdzie jedna wielka sieka w której niewiele będzie Bannera a co za tym idzie Norton nie pokaże co potrafi to będzie kicha. Jeśli jednak będą z tego chcieli zrobić ckliwą historyjkę ukazującą wyłącznie cierpienia głównego bohatera może z tego wyjść coś pokroju Superman: Returns (mnie osobiście się podobał ale nie powiedziałbym żeby film był bardzo udany). Tak źle i tak niedobrze, mam nadzieję że znajdą jakiś złoty środek żeby wszystko wyważyć zwłaszcza patrząc na porażkę innej ekipy przy poprzednim filmie.

Jak na razie jestem na tak i czekam z niecierpliwością na ten film, co z tego wyjdzie czas pokaże.