Najbardziej się zawiodłam na grze Norton'a. Według mnie aktor bardzo dobry. Moim
zdaniem ma zadatki na to, żeby zostać naprawdę wielkim aktorem i przejść do historii
kina.
Wydaje mi się, że nie do końca rozumie (o ile w ogóle próbował zrozumieć) tragizm
postaci
Hulk'a. Tutaj chyba zabrakło chęci. Nie wiem nic o trzeciej części Hulka, ale jeśli takowa
powstanie, to nie powinna powstać z nim. Chyba, że się ogarnie, bo moim zdaniem po
nim
było widać, że źle się czuł w tej roli, a skoro chce (a przypuszczam, że chce) zostać
zapamiętany jako naprawdę wielki aktor, to powinien starać się bardziej zrozumieć swoje
postacie.
Norton nie do końca wypalił w tej roli, ale zupełną porażką było dla mnie obsadzenie Tima Rotha w roli super żołnierza. Takie niziutkie chuchro z zapadniętą klatą budziło tylko litość i śmiech. A przecież to dobry aktor, szkoda go. Liv Tyler dobrze wypadła, piękna jak zawsze.
Akurat Roth sprawił, że jakoś dotrwałem do końca, bo oprócz efektów specjalnych, nie ma w tym filmie niczego, co mogło by przytrzymać człowieka przed ekranem dłuższy czas. Film słaby.
Co kto lubi, dla mnie to było pudło.
A słaby to był poprzedni Hulk, w którym zagrał Eric Bana.