Gdybym miał wpływ na scenariusz filmu, to zarys fabularny wyglądałby tak.
Jest rok 1969. Marion z którą brał ślub w czwórce, zmarła na raka. Syn grany przez Shię, zaćpał się gdzieś na squacie hippisów. Samotny i zgorzkniały Henry Jones jest już emerytowanym wykładowcą. Wolne chwile spędza na pisaniu książek opartych o wspomnienia, trochę ubarwia, trochę przemilcza. W tym momencie odwiedza go niespodziewanie dawno niewidziany przyjaciel. Mały chińczyk z 2 części, teraz będący już dorosłym mężczyzną. Okazuje się , że "mały" jest aktualnie wysoko postawionym funkcjonariuszem wywiadu Hong Kongu i składa Indianie następującą propozycję.
Otóż w komunistycznych Chinach trwa rewolucja kulturalna. W ramach komunistycznej walki z "czterema starymi rzeczami" niszczonę są bezcenne zabytki cywilizacji chińskiej. "Mały" proponuje więc Indianie wypad do komunistycznych Chin i przeszmuglowanie do Hong Kongu jak największej ilości chińskich zabytków.
Indiana oczywiście się zgadza i razem wyruszają do Chin. Głównego złego zagrałby Andy Lau, szeregowymi złymi byliby fanatyczni Hunwejbini. W filmie zamiast intensywnej, przesadzonej akcji jak w czwórce, byłoby nastawienie bardziej na napięcie związane z ewentualną wpadką jak filmach "Wielka ucieczka" czy też "Działa Navarony"