Instytut Benjamenta

Institute Benjamenta, or This Dream People Call Human Life
1995
7,5 2,2 tys. ocen
7,5 10 1 2239
7,0 10 krytyków
Instytut Benjamenta
powrót do forum filmu Instytut Benjamenta

Przykro mi to mówić, ale zawiodłam się. Nawet dość niezwykła eksperymentalna forma nie zniwelowała poczucia, że ogląda się "wielkie nic".

ocenił(a) film na 2
Budziol

5/10 to zdecydowanie zawyżona ocena! ;) Ten film stwarzał pozory wartościowego przez pierwsze pięć minut trwania, potem kurtyna opada, a król jest nagi - zupełnie chybiona, czarno-biała forma obrazu; wysilające się na oryginalność i tajemniczość ujęcia, które są jakąś karykaturą przychodzących na myśl zdjęć z dzieł Bergmana; nieudana próba stworzenie irracjonalnie przerażającego klimatu na wzór wczesnego Lyncha. No i scenariusz, pełen wór pustych, pseudofilozoficznych słów i myśli. Aktorstwo dopełnia obrazu katastrofy, łącznie z jazowymi wstawkami wziętymi (nie) wiadomo skąd. Cieszy mnie jednak czyjaś negatywna ocena tego filmu ;)

stretogor

Tak z 70% Twoich słów popieram, aczkolwiek nie ubrałabym ich w tak radykalną postać. Mimo wszystko, zapewne zostaliśmy już ochrzceni heretykami.

ocenił(a) film na 2
Budziol

Nie tylko my, ktoś pod którymś postem w dyskusji o tym filmie poddawał w wątpliwość wielkość Lyncha, f*cking troublemaker ;)

stretogor

Ech, Twin Peaks - mój ulubiony serial. Ever.

ocenił(a) film na 10
Budziol

...whoaah!!! hold your horses! Zależy na czym komu zależy... Jeśli oczekiwać od tego filmu jakiejś konkretnej fabuły i merytorycznego morału to radzę dać sobie spokój... Myślę, że należy w tym przypadku podążać za witkacowską definicją dziwności istnienia - są rzeczy ma tym świecie które wymykają się konstrukcją naszego prostego języka. Dlaczego każdy film należy interpretować według tego samego schematu? Moim zdaniem należy w tym przypadku podążać za wskazówkami sugerowanych emocji a nie wypowiedzianymi wprost schematycznymi konstrukcjami. Pozdrawiam.

raszel

niektóre filmy nie starają się imitować literatury, a strukturą bardziej przypominają marzenie senne... stąd brak linearnej fabuły lub jej szczątkowość. dla mnie to duży plus i oznaka zręczności reżysera, potrafiącego operować środkami filmowymi by osiągnąć system ekspresji przekraczający możliwości zwykłego dramatu.

użytkownik usunięty
stretogor

Mam identyczne odczucia. Pozdrawiam.

Budziol

Chciałbym trochę obronić film, zwłaszcza przed przymiotnikami zaczynającymi się na "pseudo-". Moim zdaniem te wszystkie zabiegi służą podkreśleniu wrażenia zbiorowej hipnozy, a cały film może być parafrazą dzisiejszych czasów, w których duża część społeczeństwa poddaje się takiej właśnie głupiej rutynie, rezygnując z własnej spontaniczności w imię osiągnięcia choćby iluzji bezpieczeństwa. I chciałbym wierzyć, że jednak Lynch nie był tutaj wzorem do naśladowania, choć nie zaprzeczę.