brak słow by go określić.. bo się nieda on.. był zbyt mocny, niemożliwie .. i on zmienia ..bardzo dużo zmienia
a znaczenie.. ono .. przestało mieć sens
. ..
chyba
Tylko nam tu nie padnij z tego artystycznego uniesienia ;)
Na poważnie; film specyficzny w formie, nijaki w treści, która odgrywa raczej drugoplanową rolę. Dla miłośników symboliki, oniryzmu, surrealizmu i poetyckich (co trzeba przyznać) ujęć. Dawka artyzmu dla niektórych może być zabójcza i zdecydowanie, dla większości, dawka ta będzie niestawna. Powinien się spodobać miłośnikom Lyncha.
Klimat filmu jest zdecydowanie wyjątkowy, ale dla mnie klimat to nie najważniejszy element filmu. Jestem zwolennikiem filmów o mocnej treści umieszczonych w bardziej surowej formie dlatego Instytut Benjamenta dostaje ode mnie 4/10.
Z tymi miłośnikami Lyncha też widać reguły nie ma.
Bardzo lubię Lyncha, ten film, mimo, że wizualnie mi się podobał, to nie potrafił mnie zahipnotyzować i zafascynować. Nawet w zupełnie magiczny i niewytłumaczalny dla mnie sposób - usypiał mnie (w 4 podejściu dałem radę go obejrzeć).
"film specyficzny w formie, nijaki w treści"
Chcesz powiedziec: Przerost formy nad trescia, czy tresci nad forma. Dla mnie wszystko wywazone idealnie :)
"Powinien się spodobać miłośnikom Lyncha."
Podobienstwa praktycznie nie ma. Na pierwszy rzut oka moze sie nasunac typowo lynchowskie podejscie do tematu. Tylko temat sie zgadza (z kazdej plycizny Lynch zrobi swietny/dobry/niezly film), ale jak to temat- mogl to nakrecic kazdy rezyser i kazdy mialby swoja wizje- a dalej jest widz, ktory wszystko i tak zinterpretuje na swoj sposob itd. Lyjch do takiego filmu w zyciu by sie nie przyznal (Nie jego styl, temat, sceny:)
"Klimat filmu jest zdecydowanie wyjątkowy, ale dla mnie klimat to nie najważniejszy element filmu."
Klimat to nie najważniejszy element filmu, wiec co jest tym elementem?
Jakob stuka kołatką do drzwi instytutu i zaczyna się jego...przygoda(?) Masz klimat, ktory tutaj nosi nazwe: tajemniczosc :)