Zacznę od tego, że uwielbiam ten film. Tak właśnie. Niemniej, chciałbym go uwielbiać bardziej. Szkoda że się nie da.
A to dlatego, że film ma sporo problemów, i to strasznie rozczarowującej natury (nie spodziewałem się tego po Nolanie).
Po pierwsze - ludzie w filmie Nolana znów nie mówią jak ludzie, co chwilę rzucają jakieś pretensjonalne przemowy, i na dodatek większość z nich jest bezwstydnie ekspozycyjna. Nolan ustawia sobie dialogami motywacje postaci, wyjaśnia oczywiste punkty fabularne, itp itd TO NIE JEST SUBTELNE KINO.
Po drugie - Wymierna miłość która ratuje ludzkość. Nawet nie chcę mi się komentować. Mam nadzieję że kiedyś zrobi sequel w którym to chciwość albo zazdrość będzie wymiernym uczuciem.
Po trzecie - Co to za leniwa Deus ex machina pod koniec? Cooper poświęca się, leci w czarną dziurę, a tam - bardzo wygodnie - znajduje się wybawienie, umieszczone przez ludzi z przyszłości, bo CZEMU NIE. Jeśli nie ma kto ratować bohaterów, niech zrobią to super zaawansowani ludzie, nawet nie trzeba będzie tłumaczyć jak to zrobili, bo i tak nie zrozumiemy. W końcu oni żyją w czwartym wymiarze, a my tylko w trzecim.
Po czwarte - Narracja kuleje. W ogóle nie działa to skakanie między dwoma liniami fabularnymi - Cooperem i Murph. W pewnym momencie zupełnie z dupy stara się podkręcić napięcie, i przeplata sceny bójki z Damonem, i sceny z podpaleniem pola przez Murph. Ale gdy Damon ginie, Nolan nagle porzuca drugą linie fabularną (tą z Murph) i wisi ona w powietrzu do czasu aż Cooper wpadnie do czarnej dziury. Nie dość że nie prowadzi konsekwentnie historii, to jeszcze na siłę wpakowuje motyw ze złym bratem Murph, który bierze się znikąd i jest zwykłym zapychaczem.
Po piąte - MATT DAMON. Jego postać. Tragedia. Przecież ta cała akcja z "muszę zabić wszystkich bo przeszkadzają mi w moim planie" jest wyjęta z jakiegoś kiepskiego polsatowskiego hicioru dnia. Znów na siłę Nolan znajduje Villaina, bo najwidoczniej uznał że musi być więcej supsensu. Takie uatrakcyjnianie fabuły schematycznymi postaciami szalonych dałnów nigdy nie jest fajne. Tak jakby Damon nie mógł powiedzieć "sory, skłamałem, ta planeta nie nadaje się do zamieszkania, jeśli chcemy uratować ludzkość musimy lecieć na kolejną planetę". Aaa bo on był szalony bo siedział tam tyle czasu sam! W takim razie ciekawe czemu murzyn nie zwariował, jak zostawili go na statku samego na prawie 3 dekady.
Podsumowując, Interstellar ma często mechaniczne dialogi, ma gównianą teorię o miłości, ma schematyczny i TANI zwrot akcji w postaci szajbniętego czarnego bohatera, ma niekonsekwentnie prowadzoną historię i niepotrzebne dodatki fabularne typu "zły brat Murph nie chce się przeprowadzić".
Ja mam inny problem z tym filmem. Zachwycił mnie to prawda, nie wiem jak by to wyglądało jeśli muzyka w tym filmie byłaby inna - wg mnie ciągnęła fabułę (do końca byłem przekonany, ze to Phillip Glass ;) ale nie o tym chciałem pisac. Zastanawia mnie natomiast pewna nielogiczność fabuły albo mojego rozumowania otóż: można z tego filmu wywnioskować, że za teleport do innej galaktyki odpowiadają Oni, ale ci Oni, to prawdopodobnie ludzie z przyszłości, którzy opanowani manipulacje czasoprzestrzenią (wnioskuję tak po słowach Coopera w tessarze, gdy rozmawia z Tarsem że kiedyś ludzie mogą być do tego zdolni) zatem dlaczego "Oni" nie zapobiegli kataklizmom i głodzie bezpośrednio na Ziemi? Po drugie, po co "Oni" mieliby tworzyć bramę skoro jej twórcy (ludzie którzy ujarzmili czas) są kolejnym ocalałym pokoleniem ewakuowanym z Ziemi? No chyba, że nikt z Ziemi nie ocalał a "Oni" stanowią pokolenie osób pochodzących z planu B wychowanych na Edmundsonie.
Bo to, że Oni to ludzie z przyszłości to świadczy "pierwszy kontak" jaki miała córka profesora przelatując przez bramę (gdzie okazało się, ze był to Cooper w tessarze. Jeśli ktoś może wytłumaczyć moje wątpliwości to będzie git, bo jak na na razie nielogiczności jakie zaobserwowałem wg mnie potwierdzają moją opinie, że nie są możliwe podróże w czasie.
Tak, soundtrack też brzmiał mi bardzo "Glassowato", szczególnie Koyaanisquatsi ma podobną ścieżkę dźwiękową.
Była też mowa, że istoty z 5 wymiaru nie są w stanie bezpośrednio oddziaływać na 3 wymiar, dlatego potrzebują pomostu. To tak jakbyś Ty chciał komunikować się ze światem 2D, dajmy na to z kreskówką. Ty byś ich widział, ale oni nie mieliby jak :D Nie mogą spojrzeć w bok.
Ludzie z 5 wymiaru niejako musieli pomagać ludziom i otworzyć bramę, bo czas w Interstellar przedstawiony jest nie liniowo, a jako pole. Wyobraź sobie że wszystkie wydarzenia świata się już rozegrały, i tylko my - istoty 3wymiarowe postrzegamy przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Tak naprawdę nie ma przyczyny która tworzyłaby nowy skutek. Tak samo książki z półki spadły ZANIM Cooper poleciał na misję i je zrzucił. Tak samo Ludzie otworzyli bramę, zanim zostali uratowani.
Co do planu B - masz rację, ta nowa rasa ludzi wyewoluuje na planecie Edmundsa, ponieważ to na nią leci Cooper, który stanie się prekursorem tej rasy. To jemu się nie podoba to ciągłe odtwarzanie przeszłości, które praktykują ludzie żyjący na stacjach. On chce odkrywać, stawać się lepszym, patrzeć w przyszłość. Dlatego leci na planete Edmundsa.
Powiem szczerze, że już dawno nie widziałem filmu, który wzbudził tyle kontrowersji i podzielił widzów na tyle stron. Dla mnie jest naprawdę świetny, choć początkowo przeraził mnie fakt, iż trwa on prawie trzy godziny. Na szczęście nie odczułem ani chwili nudy przed ekranem. Genialna sceneria i efekty specjalne. Wszystko co najlepsze w kinie science fiction.
http://maritrafilms.blogspot.com/2015/06/interstellar.html
Punkt 3-ci.... można spekulować bez końca. Z jednej strony ciekawie to rozwiązali, z drugiej strony rozumiem Twoje zniechęcenie do przedstawionej w Filmie.
Zaś co do tego, że "miłość ratuje ludzkość" - cóż, to film amerykański. Im tak trzeba pokazywać, bo połowa z nich nie wie, kto to był Einstein.
Po przeczytaniu ok 13% twojej recenzji w formie komentarza. Mogę powiedzieć tylko jedno. Cwelem tlustym jesteś i takim cwelem umrzesz. Ps. To jest mój 1 szy of wpis. I nie żałuje mojego rozdziewiczenia na tak wulgarny wpis. Czemu? Bio wiem że nim jesteś.
dot ad2 zgaduję że nigdy nikogo nie kochałeś i nie kochasz, podejrzewam iż dla każdej kochającej istoty miłość jako wymiar to nigdy nie spełnione marzenie pozdrawiam
Pewnie że nigdy nikogo nie kochałem, nawet mamy i taty, jestem socjopatą. Aaalbo po prostu uważam że miłość to wynik procesów chemicznych w mózgu, a nie inny wymiar :)
Film dla max 12 latków jeśli ktoś miał już fizykę wie, że są to kompletne bzdury, a te dialogi o teorii względności... brak słów!!
Dla tych co nie kumają hipersześcianu i kilku wymiarów. Jak narysujecie sobie na kartce ludzika to narysujecie go w dwóch wymiarach (długość i szerokość). Taki ludek nie ma wysokości, nie wie co to jest i nie potrafi sobie tego wyobraźić. W jego świecie to abstrakcja, której nigdy nie pojmie, bo jak można coś zrozumieć kiedy coś nie istnieje. Ludek taki, nasz świat (długość, szerokość, wysokość) postrzega w upośledzony sposób. Nie zoobrazuje człowieka w taki sam sposób jak my, będzie go postrzegał tak jak kartkę papieru. Będzie widział człowieka jak coś takiego jak przekrój techniczny (w dużym uproszczeniu, kółka, kwadraciki itd itd). To samo jest z nami. Nie jesteśmy w stanie postrzegać 4D. Istnieje, ale widzimy je na swój upośledzony sposób. Tak jak ludzik 2d, żeby nas zobaczyć musiałby milony tych przekrojów połączyć w jedno tak samo my musielibyśmy zrobic z wymiarem wyżej.
Przepraszam, ale nie rozumiem... Wyliczyłeś filmowi 5 błędów, w tym przynajmniej dwa kardynalne, a mimo to dałeś 10*?!
Dokładnie chciałem o tym samym. Jak można uznać film za arcydzieło i pisać o jego uwielbieniu, wytykając mu jednocześnie tyle błędów i niedorzeczności.